II
Obudziłam się o ósmej rano. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam, że choć trochę byłam wyspana. Wstałam leniwie z łóżka i podeszłam do toaletki. Przeglądałam się w lustrze, gdy zauważyłam, że z mojej twarzy zniknęły cienie pod oczami, a skóra stała się bardziej promienna. Uczesałam włosy szczotką i spięłam je, by nie opadały mi na twarz. Po chwili ubrałam się w codzienny strój i wyszłam z pokoju, by skorzystać z toalety.
Po jakimś czasie wyszłam z łazienki. Poszłam do kuchni, zaparzyłam sobie herbatę i usiadłam przy stole. Zauważyłam, że obok cukierniczki leżała kartka złożona wpół. Wzięłam ją do ręki i rozprostowałam.
Alicjo,
Rano dostałam wiadomość od opiekunki, że ciocia gorzej się poczuła i prosi o pomoc nad jej opieką. Proszę, przyjdź do nas niedługo.
Mama
Z powrotem złożyłam liścik i dokończyłam pić herbatę. Wydało mi się dziwne, że ciocia tak nagle gorzej się poczuła, ponieważ ostatnio, gdy ją widziałam, była w świetnej kondycji. Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na zegar. Mimo że było wcześnie, to uznałam, że najlepiej od razu iść do cioci, aby choć trochę pomóc. Wyszłam z kuchni i podeszłam do lustra, stojącego na korytarzu. Rozpięłam parę guzików granatowej koszuli tuż przy szyi i zacisnęłam mocniej pasek, który podtrzymywał czarne spodnie. Uśmiechnęłam się do własnego odbicia, po chwili założyłam buty i wyszłam z domu.
Poszłam pieszo, ze względu na piękny poranek. Po drodze nie obyło się bez szeptów oburzonych kobiet, które spoglądały na moje ubranie z pogardą. No bo jak to tak: "Kobieta w spodniach! Przecież to niedorzeczne!". Przyspieszyłam kroku i zignorowałam zaczepki. Po około dwudziestu minutach marszu, byłam na miejscu. Zapukałam do drewnianych drzwi, ale nikt nie otwierał. Nacisnęłam klamkę i wychyliłam głowę, by sprawdzić, czy ktoś jest w domu.
- Już jestem! - zawołałam i weszłam do środka
Przeszłam przez wąski korytarz i weszłam do salonu, w którym zastałam Jadwigę - opiekunkę cioci Imogeny.
- Och, miło cię widzieć - odparła, gdy mnie zauważyła - Cioci bardzo zależało, żebyś do niej przyszła.
Jadwiga była młodą uśmiechniętą kobietą, kilka lat starszą ode mnie. Już od dłuższego czasu zajmowała się ciocią, dlatego byłam z nią zżyta i bardzo dobrze się dogadywałyśmy. Tym razem jednak na jej twarzy nie widniał uśmiech, tylko... zakłopotanie? Chyba tak to można nazwać.
Nie wiedziałam o co chodzi, dlatego przyjrzałam się jej chwilę, aż w końcu zapytałam:
- Z ciocią jest bardzo źle?
Kobieta przytaknęła głową.
- Wiesz... Ona chyba już do reszty zwariowała - szepnęła nieśmiało - Od paru dni śnią jej się gadające zwierzęta. Chciałam się dowiedzieć od niej czegoś więcej, ale... Uparła się, że nic mi nie powie.
Zastanowiłam się chwilę. Dobrze wiedziałam z doświadczenia, że sny o mówiących zwierzętach są dziwne i przerażające jednocześnie. To było wiadome, że ciocia już od dawna jest świrnięta, dlatego jakoś bardzo nie przejęłam się słowami opiekunki. Uśmiechnęłam się pod nosem, przypominając sobie dzień, w którym znalazłam się w Krainie Czarów. Zastanawiało mnie jednak, jak ciocia zareagowałaby na królika w niebieskiej kamizelce.
- Jest tutaj mama? - zapytałam po chwili
- Tak, jest w pokoju cioci. Idź tam, na pewno na ciebie czekają. - odpowiedziała, po czym udała się w stronę kuchni
Wyszłam z powrotem na korytarz i wspięłam się kamiennymi schodami na piętro. Będąc coraz bliżej pokoju, coraz wyraźniej słyszałam rozmowę dochodzącą z niego. Stanęłam przy drzwiach. Już miałam chwycić klamkę, gdy nagle usłyszałam ciąg dalszy rozmowy.
- Heleno, ona musi się dowiedzieć! - donośny głos cioci rozniósł się przez całe piętro - Nie możemy przed nią tego ukrywać. Przecież... - nagle ciocia ściszyła głos - Sama mówiłaś, że śni jej się...
- Ten temat miał być już zamknięty! - usłyszałam drżący głos mamy - Trzy lata temu to wszystko się skończyło!
Nagle nastała cisza. Nie wiedziałam o czym one rozmawiały, dlatego w mojej głowie zaczęły pojawiać się przeróżne scenariusze. Domyśliłam się, że rozmowa toczyła się na mój temat, ale kompletnie nie wiedziałam dlaczego. O czym powinnam się dowiedzieć? To pytanie w tamtej chwili nie dawało mi spokoju. W końcu nieśmiało zapukałam do drzwi i powoli weszłam do pokoju, starając się udawać, że niczego nie słyszałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro