V. Rozdział - Bal
Annabeth obudziła się rano następnego dnia. Łóżko na którym spała było tak wygodne że nie miała ochoty z niego wstawać. Podniosła się powoli i spojrzała za okno. Jej oczom ukazał się piękny wschód słońca, taki jaki wiele razy oglądała z rodzeństwem.
Wzdrygnęła się lekko gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Do pomieszczenia weszła Narissa jak zwykle idealnie ubrana i uczesana. Jako że pochodziła z czystokrwistej rodziny jej rodzice zawsze mieli wysokie oczekiwania.
— Hej Ann ubierz się i zejdź na dół. Moja matka chce z tobą pogadać — poinformowała ją i wyszła.
Dziewczyna od razu wstała i zaczęła szukać ubrań. Nie miała pojęcia co ubrać, bo chciała wyglądać odpowiednio. Ale co noszą arystokraci na codzień? Nie wiedziała tego, więc obawiała się że matka Narissy będzie miała problem z jej strojem.
Zdecydowała się na dość elegancką sukienkę w zielonym kolorze z czarnymi rękawami. Sięgała jej do kolan i była lekko rozkloszowana. Do tego postanowiła uczesać luźnego koka i nałożyła czarną opaskę.
Ujdzie — pomyślała i opuściła pokój kierując się do salonu.
Zastała tam całą rodzinę Rosier co spowodowało że czuła stres i dyskomfort. Jednak nie dała po sobie poznać swoich emocji i z gracją dołączyła do nich. Od razu natrafiła na oceniający wzrok pani Rosier, ale chyba nie było źle, bo nic nie powiedziała.
— Witaj Annabeth, jak noc? — zapytała, ale nie sprawiała wrażenia jakby ją to obchodziło.
— Dziękuję, bardzo dobrze — odparła krótko.
— Dzisiaj mamy bal i możesz dołączyć — mówiła bez emocji — Brałaś już udział w balu tak? — bardziej stwierdziła niż spytała.
— Nie jeszcze nie — odpowiedziała zawstydzona.
— Nie? — jej słowa wyraźnie zaskoczyły kobietę — Narisso ty mówiłaś co innego — zwróciła się do córki z wyrzutem.
— Ale Annabeth sobie poradzi — zapewniła Narissa.
— Nie byłbym taki pewny — wtrącił ojciec.
— Matko, ojcze nie musicie się obawiać, bo Annabeth jest dobrze wychowana i taktowna oraz jestem pewna że doskonale się odnajdzie w tym towarzystwie. W końcu to ślizgonka.
— No dobrze — zgodziła się pani Rosier — skrzaty pomogą ci się przygotować. Bal zaczyna się o godzinie 18:00 — poinformowała — Możecie odejść — dodała i skierowała się do swojego pokoju.
Prawie cały dzień spędziły na plotkach i przymierzaniu sukienek Nari. Miała ich pełno i wszystkie były przepiękne. Dziewczynie przez chwilę przeszła przez głowę myśl że chciałby tak żyć, ale gdy przypomniała sobie opowieści przyjaciółki o tym jak wygląda życie w takiej rodzinie i jaka atmosfera tam panuje szybko odrzuciła tą myśl.
W końcu przyszedł czas by przygotować się do balu. Annabeth weszła do swojego tymczasowego pokoju i zaczęła szukać czegoś w co mogła by się ubrać. Znalazła tam sukienkę którą prawdopodobnie przyniosła Narissa i szybko ją ubrała.
Była to długa czerwona suknia ozdobiona złotymi wzorkami. Miała niewielki dekolt oraz długie rękawy rozszerzone na dole. Góra sukni przylegała do ciała wizualnie wyszczuplając ją, a od pasa w dół była mocno rozkloszowana. Ann wyglądała w niej niczym księżniczka i tak się też czuła.
Wpatrywała się zachwycona w swoje odbicie w lustrze i obróciła się dookoła zachwycona. Pierwszy raz w życiu czuła się tak cudownie. Nigdy nie myślała że będzie na balu i to jeszcze w takiej sukni.
Z jej zachwytu wyrwało ją pukanie do drzwi. Narissa weszła do pokoju i uśmiechnęła się do przyjaciółki. Podeszła do dziewczyny i wskazała na krzesło dając jej do zrozumienia żeby usiadła. Młoda Dumbledore wykonała polecenie arystokratki.
Rosier chwyciła w dłoń szczotkę i powoli zaczęła rozczesywać włosy brunetki. Annabeth siedziała w ciszy, bo prawdę mówiąc bardzo stresowała się balem zwłaszcza że musiała zachowywać się jak dama czego nie umiała. Nari w tym czasie zabrała się za czesanie eleganckiego koka zostawiając rozpuszczone tylko dwa pasemka z przodu.
Po skończeniu fryzury zabrała się za makijaż. Nałożyła podkład oraz użyła odrobiny korektora jednak uważała by nie przesadzić. Nakładała coraz więcej warstw tapety by jej przyjaciółka nie odstawała zbytnio w towarzystwie. Zabrała się za robienie kreski eyelinerem oraz malowanie rzęs. Cały make-up zakończyła nakładając na usta Ann czerwoną szminkę.
— Wyglądasz cudowne — powiedziała zachwycona Narissa.
— Ty też wyglądasz pięknie — odparła Annabeth co było prawdą.
Dziewczyna miała na sobie długą granatową suknię, bez żadnych dodatków jednak to nie sprawiało że wyglądała zwyczajnie. Była zjawiskowa i podobnie jak kreacja Ann od pasa w górę przylegająca, a na dole mocno rozkloszowana. Na głowie również miała koka, ale oprócz tego we włosach znajdowały się spinki wyglądające jak błękitne kryształy.
Gdy wybiła równo godzina 18:00 nastolatki opóściły razem pokój gościnny i zeszły po schodach na dół gdzie było już dużo gości. Poruszały się powoli i z gracją czego nie ułatwiały im wysokie szpilki. Oczy wszystkich zebranych natychmiast skierowały się w stronę nowo przybyłych dziewczyn.
Mimo że atmosfera na pierwszy rzut oka wydawała się przyjemna, bo goście rozmawiali wesoło i co jakiś czas można było usłyszeć śmiech to Annabeth czuła się nieswojo. Może było to spowodowane tym że nikogo tu nie znała, a może tym że wszyscy byli arystokratami.
Dziewczyna spojrzała na Narissę którą matka przedstawiła jakiemuś chłopakowi. On od razu zaprosił ją do tańca na co brunetka się zgodziła, bo damie nie wypada odmówić. Zanim zniknęła na parkiecie to posłała przyjaciółce przepraszające spojrzenie. Ann nie miała jej tego za złe bo rozumiała jej zachowanie. Postanowiła zaszyć się gdzieś w rogu sali by nie rzucać się w oczy.
— Co taka piękna dziewczyna robi stojąc samotnie w kącie? — usłyszała koło siebie głos i podskoczyła zaskoczona.
Obróciła się i zobaczyła platynowe włosy które wszędzie by poznała. Przed nią stał nie kto inny jak Septimus Malfoy*. Był jak zwykle elegancko ubrany i patrzał na nią zimnym spojrzeniem, jednak można było zauważyć lekki uśmiech, który chłopak starał się ukryć.
— Wystraszyłem cię? Najmocniej przepraszam nie to było moim zamiarem — dodał szybko widząc jej reakcję.
— Nie Septimusie nie wystraszyłeś mnie tylko nie spodziewałam się że ktoś do mnie podejdzie — odpowiedziała.
— Och rozumiem. Tak czy siak chciałem zapytać czy przeurocza dama uczyni mi ten zaszczyt i zechce ze mną zatańczyć? — zapytał wystawiając w jej stronę dłoń.
— Oczywiście — odparła i chwyciła jego dłoń.
Chłopak zaprowadził ją na środek sali. Annabeth uniosła delikatnie swoją suknię i skłoniła się lekko. Malfoy również ukłonił się po czym jedną ręką chwycił brunetkę w tali, a drugą złapał jej dłoń. Ona niepewnie położyła swoją rękę na jego ramieniu.
Zaczęli powoli tańczyć w rytm muzyki, a Dumbledore dziękowała sobie w myślach że prosiła matkę o naukę tańca. Te kilka lekcji właśnie uratowało jej życie i pozwoliło jej uniknąć kompromitacji. Wsłuchiwała się powoli w muzykę, a stres szybko ją opóścił.
Przez to że skupiła się na muzyce całkowicie nie zwróciła uwagi na to że Malfoy cały czas się jej przygląda. Septimus skanował każdy kawałek jej twarzy, a uśmiech na jego ustach powiększył się z czego on najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy.
Platynowłosemu już od jakiegoś czasu podobała się dziewczyna mimo że był od niej dwa lata starszy. Oczywiście nie mógł tego nikomu powiedzieć bo Annabeth nie była czystej krwi. Co prawda była w Slytherinie, ale to nie zmieniało faktu że była pół krwi co od razu skreślało ją z listy potencjalnych kandydatek na żonę.
Przetańczyli razem kilka piosenek, aż w końcu dziewczyna się zmęczyła więc zeszli z parkietu. Malfoy nie odstępował jej na krok czego nie zauważył nikt w wyjątkiem jednej odoby.
— Może pójdę po coś do picia? — zaproponował blondyn.
— Tak, chętnie się czegoś napiję — odparła posyłając mu promienny uśmiech.
Jej towarzysz skinął głową po czym zniknął w tłumie. Z okazji skorzystała Narissa, która niemal natychmiast pojawiła się u boku przyjaciółki.
— Kręcisz z Malfoyem? — zapytała prosto z mostu wprawiając Ann w osłupienie.
— Nie skąd to pytanie? — spytała zaskoczona.
— Malfoy od początku balu tańczy tylko z tobą, a jak na ciebie patrzał to oczy mu się świeciły jakby wygrał na loterii — wyjaśniła Rosier i zaśmiała się.
— Podszedł do mnie i zaprosił do tańca. Myślałam że tańczenie z jedną osobą przez cały bal jest normalne — powiedziała.
— Czyli wszystko jasne! — wykrzyknęła zadowolona.
— Co masz na myśli? — zapytała jeszcze bardziej zdziwiona Dumbledore.
— Czy to nie jest oczywiste? — spytała, ale widząc ponaglające spojrzenie przyjaciółki wyjaśniła — Malfoy na ciebie leci!
— Że co? — ślizgonka była coraz bardziej zaskoczona.
Narissa chciała dodać coś jeszcze, ale widząc że Septimus wraca z kieliszkami zapełnionymi ponczem szybko się wycofała i dołączyła do swojego partnera.
— Już jestem madame mam nadzieję że nie nudziłaś się beze mnie — powiedział Malfoy wręczając jej napój.
— Nie skądże — odparła nie mogąc znaleźć jakichś innych bardziej wyszukanych słów.
Uznała że nie będzie się starała być nie wiadomo jak bardzo elokwentna i wystarczy że będzie miła i taktowna co jak na razie wychodziło jej świetnie. Chwilę jeszcze porozmawiała z chłopakiem aż do momentu kiedy wypiła poncz.
— Wybacz mi Septimusie, ale muszę wyjść na chwilę do ogrodu przewietrzyć się — powiedziała, bo poczuła że robi się jej duszno.
— Nie chciał bym się narzucać madame, ale jeśli nie masz nic przeciwko to z chęcią przeszedłbym się z tobą — odparł chłopak na co dziewczyna przystała.
Wyszli więc razem do ogrodu, a całej sytuacji z uśmiechem przyglądała się Narissa.
*Septimusa Malfoya znalazłam na drzewie genealogicznym rodu Malfoyów, ale nie było o nim dużo informacji i mam pojęcia czy uczył się w Hogwarcie w tych latach kiedy dzieje się akcja więc powiedzmy że jest dwa lata starszy od Annabeth.
_______________________________________
Dobra wiem że dawno nie dodawałam części, ale mam dużo nauki. Postaram się wstawiać rozdział raz na dwa tygodnie (albo raz na trzy tygodnie to zależy czy będę miała dużo czy mało czasu).
Jak ci się podoba to zostaw gwiazdkę to bardzo motywuje do dalszej pracy. Komentarze również miło widziane.
(Rozdział nie sprawdzany bo autorka to leń i jej się nie chce więc jak będą błędy to piszcie)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro