Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IX - Początek śledztwa Annabeth

Gdy Ann wróciła do domu i rozpakowała swoje rzeczy które wzięła do przyjaciółki, a że nie było ich dużo zajęło jej to tylko chwilę. Dziewczyna wzięła swoją torbę i wyjęła z niej książkę którą wzięła z biblioteki w Hogwarcie po czym usiadła na łóżku i zaczęła ją przeglądać. Nie była to jednak żadna ciekawa książka tylko spis wszystkich uczniów którzy skończyli naukę w ciągu minionych 10 lat. Oczywiście zwróciła uwagę jedynie na tych bardziej utalentowanych i oglądała dokładnie ich ruchome zdjęcia uśmiechające się do niej.

Spędziła dużo czasu nad książką jednak żaden z tych uczniów nie wyglądał tak jak jej prześladowca. Może i nie widziała jego twarzy ale potrafiła określić który to jest po włosach jednak żaden z tych uczniów nie miał nawet w minimalnym stopniu podobnych włosów do tych które widziała teraz. Gdy chwilę się zastanowiła zdała sobie sprawę z własnej głupoty, bo w końcu włosy można zmienić, można zmienić kolor długość i wszystko. Poza tym Nari zwróciła uwagę że ten czarodziej mógł majstrować przy swoim wyglądzie.

Wstała i postanowiła iść na polanę żeby porozmawiać z Albusem. Oczywiście nie chciała mu zdradzać szczegółów swojego śledztwa ale chciała pogadać z nim w taki sposób żeby ona dowiedziała się tego co chce ale żeby brat nie domyślił się niczego. Oczywiście był w tym samym miejscu co zawsze z Gellertem ale jedną rzeczą która przykuła uwagę dziewczyny były włosy Grindelwalda, które wyglądały identycznie jak włosy jej prześladowcy. Przyjrzała się mu uważniej i zauważyła że oczy są również takie same jak zapamiętała.

Miała już więc pierwszego podejrzanego, ale nie miała pojęcia dlaczego przyjaciel jej brata miałby robić coś takiego? Jaki miałby w tym cel? Może chciał ją wystraszyć? Albo po prostu nudziło mu się i chciał się poprawić więc znalazł łatwy cel? Ostatnia opcja wydała się jej najbardziej prawdopodobna więc uznała że tak jest. Musiała teraz tylko go śledzić, obserwować żeby zdobyć dowody i mieć pewność że to on.

— Hej chłopcy — powiedziała podchodząc do nich, a oboje od razu na nią spojrzeli.

— Witaj Annabeth — Gellert się uśmiechnął i po chwili zauważył jej naszyjnik — Skąd go masz? — zapytał.

— Naszyjnik? Znalazłam w lesie, nie mam pojęcia dlaczego ktoś go wyrzucił ale jego strata — uśmiechnęła się — A że interesuję się insygniami to go zabrałam

— Interesujesz się? — blondyn zdziwił się.

— Tak i to już od dziecka, zawsze chciałam zdobyć insygnia.

— Więc myślę że powinnaś się do nas przyłączyć — chłopak pokazuje dłonią żeby usiadła koło niego co dziewczyna chętnie robi.

— Ona jest jeszcze dzieckiem Gellercie — powiedział Albus.

— Nonsens, uważam że jest wystarczająco dorosła — zbył go chłopak i spojrzał z uśmiechem na dziewczynę.

— Dziękuję że chociaż ty to widzisz Gellercie — powiedziała Ann.

— Annabeth to nasze plany i nie powinnaś tego słuchać, nie skończyłaś nawet jeszcze szkoły — dalej naciskał Albus.

— Siedź cicho Al, chcę usłyszeć co to za plan — powiedziała stanowczo.

— No więc szukamy insygniów śmierci żeby stać się panami śmierci — powiedział Gellert — Oczywiście tylko dla większego dobra, zamierzamy pokazać mugolom kto tu rządzi żeby czarodzieje nie musieli się więcej chować.

— Wchodzę w to — wtrąciła bez zastanowienia na co Grindelwald uśmiechnął się zadowolony.

— Dobrze, przydadzą się nam utalentowane czarownice — powiedział przyglądając się jej uważnie.

— Nie sądzę żeby niepełnoletnia czarownica była bardzo przydatna, ona nawet nie może jeszcze czarować — upierał się jej brat.

— Aż tak bardzo chcesz mnie wykluczyć z waszego planu? A może chcesz powiedzieć z przyjacielem sam na sam braciszku? — uśmiechnęła się wrednie do niego — Nie powstrzymasz mnie, zdobędę insygnia śmierci z wami lub bez was.

— Takie podejście mi się podoba — mruknął z uśmiechem blondyn.

Chłopak pomimo sprzeciwu Albusa postanowił wprowadzić Ann do planu i zapoznać ją z nim dokładnie. W jednej chwili dowiedziała się o wszystkim co robili od początku wakacji w tajemnicy przed innymi. Było to dla niej wyjątkowo ekscytujące i cieszyła się że jest częścią czegoś wielkiego, że jest częścią planu który pomoże czarodziejom. Całkowicie zgadzała się z przekonaniami Grindelwalda i chciała mu pomóc jak tylko może. Wiedziała że jej brat w pewnym sensie ma rację bo nie mogła robić tyle co oni, ona była młodsza i nie ukończyła jeszcze szkoły więc nie mogła czarować żeby nie zostać wydalona.

Przyjrzała się Grindelwaldowi i zastanawiała się czy może mieć rację. Nie była pewna na sto procent więc musiała go bardziej poznać. Przypomniała sobie że gdy zapytała go o to czy skończył szkołę trochę się plątał. Powiedział mniej więcej że "w pewnym sensie skończył szkołę", ale dziewczyna zastanawiała się co miał na myśli. W pewnym sensie? Chyba oczywiste jest że ten sens o którym myślała Ann to ukończenie w pełni szkoły, ale co znaczył jego sens? Może sam porzucił szkołę? A może go wywalili? Uznała że musi poszukać czegoś o Instytucie Magii Durmstrang i może to jej pomoże w śledztwie.

Gdy zapadł zmrok Albus pożegnał się z przyjacielem i poszedł do domu, a Annabeth zdecydowała że wróci później dzięki czemu została sam na sam z Gellertem co znacznie ułatwiało sprawę. Dziewczyna wiedziała bowiem że jeśli to on ją śledzi to będzie bardziej skłonny do przyznania się gdy nie będzie nikogo oprócz nich. Nie mogła jednak zapytać prosto z mostu "Hej Gellert, chciałam zapytać czy śledzisz mnie i straszysz mnie w snach?", no to przecież brzmi głupio. Musiała jakoś sprytnie go podejść, a że spryt jest cechą jej domu nie powinno być z tym problemu prawda?

— Gellercie skoro skończyłeś szkołę to musisz sporo umieć — zaczęła rozmowę ale po chwili ogarnęła że to brzmi głupio.

— Coś umiem — uśmiechnął się skromnie — Na pewno wystarczająco żeby przeżyć w świecie czarodziejów.

— Oj nie bądź taki skromny — szturchnęła go w ramię z uśmiechem — Pochwal się

— Jak chcesz — uśmiechnął się szerzej — Byłem najlepszy w całej szkole, wszystko umiem perfekcyjnie i uczyłem się nawet tego czego tam nie uczą — powiedział z dumą w głosie prostując się.

— A czego się tam uczycie? — uniosła brew — Słyszałam że więcej rzeczy niż w Hogwarcie

— Wiem do czego dążysz młoda — powiedział, a ona na początku się wystraszyła że ją rozgryzł — Jestem pewien że wiesz że uczą tam czarnej magii, skoro o to zapytałaś to szukasz nauczyciela — uśmiechnął się a ona odetchnęła z ulgą że jej nie przejrzał — Chętnie cię czegoś nauczę, w końcu jesteś naszą pomocnicą więc powinnaś wiedzieć trochę więcej.

— Tak zdecydowanie — powiedziała zadowolona z siebie bo wiedziała że dzięki temu będzie mogła spędzić z nim więcej czasu i może wyciągnąć więcej informacji.

— Widzimy się więc jutro z samego rana — mruga do niej i idzie w stronę domu ciotki.

— Co proszę!? Z samego rana!? — obróciła się w stronę w którą odszedł ale już go tam nie było — No to nieźle się wykopałaś Ann, brawo — mruknęła do siebie i poszła do domu.

Ignorując braci którzy kłócili się o to że Albus w ogóle nie zajmuje się Arianą. Nie lubiła gdy się kłócili więc chciała jak najszybciej znaleźć się w pokoju żeby nie musieć tego słuchać. Poza tym musiała się wyspać przed jutrzejszą lekcją z Grindelwaldem. Nie przejmując się braniem prysznica przebrała się w piżamę i wskoczyła do swojego miękkiego łóżka.

Tym razem spała spokojnie bez żadnych koszmarów, ale mimo to czuła się dziwnie. W jej śnie pojawiał się bez przerwy motyw insygniów śmierci co nie zdarzało się wcześniej. W pewnym momencie poczuła się jakby miała kontrolę nad snem i wiedziała że to sen. Zaczęła chodzić gdzie tylko chciała i rozglądała się zaciekawiona, w końcu nie często ma świadome sny.

Była na dużej polanie niedaleko starej willi, świeciło słońce i wiatr rozwiał jej oczy. Dziewczyna postanowiła sprawdzić ten dom bo z natury była ciekawska. Nacisnęła na klamkę a drzwi same się otworzyły na oścież ukazując bogato zdobione wnętrze starego i zakurzonego domu w którym od dawna nikogo nie było. Zaczęła się rozglądać i powoli przeglądać wszystko. W szufladach nie było nic więc uznała że nie ma tu nic ciekawego. Zaczęła przeszukiwać więc inne pokoje.

Oczywiście wszystkie były zamknięte, ale na szczęście w śnie również działy zaklęcia. Otworzyła pierwsze lepsze drzwi i weszła do środka. Pokój był dość zaniedbany ale nie aż tak zakurzony jak poprzednie pomieszczenie. Było tam wiele notatek i planów, ale jako że był to sen nie mogła nic przeczytać. Jedyne co widziała na każdej z kartek to znak insygniów śmierci który był wszędzie. Oczywiście nic jej to nie dało bo i tak nie mogła dowiedzieć się co było na tych notatkach więc postanowiła wyjść, jednak liczyła że z czasem się wszystkiego dowie.

Nie tracąc czasu na inne pomieszczenia poszła na górę licząc że znajdzie coś bardziej przydatnego. Nie spodziewała się jednak że zobaczy to co zobaczyła. Najpierw poszła korytarzem i weszła do pokoju na wprost, a gdy się w nim znalazła instynktownie usiadła na łóżku i spojrzała na wyjście. Coś jej to przypominało ale na początku nie wiedziała co, jednak potem pojawiły się wspomnienia i zrozumiała jedną rzecz. To ten sam dom z jej koszmaru jedyne co się różniło to fakt że tym razem nie było ciemno bo był dzień i nie było śladu po chłopaku.

Obudziła się w tej samej chwili gdy o tym pomyślała. Nie miała pojęcia dlaczego miała ten sen ale była pewna że musi znaleźć ten dom. Była na sto procent przekonana że te notatki odpowiedzą na jej wszystkie pytania i pozwolą zakończyć śledztwo oraz odkryć prawdę, ale nic nie wskazywało na to że ma to nastąpić szybko. Annabeth spojrzała na okno i zdała sobie sprawę że jest już ranek więc powinna iść na łąkę do Gellerta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro