Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II. Rozdział - Spotkania na polanie

Odkąd Gellert pojawił się w Doline Godryka często spotykał się z jej bratem na polanie i spędzali tam prawie cały dzień.

Nie miała pojęcia co jej brat tam robił, ale przeglądali różne książki i robili dużo notatek. Czasem ćwiczyli też zaklęcia i robili sobie małe pojedynki, ale ona czuła że to coś więcej niż tylko przyjacielskie spotkania.

Ona wie jak wyglądają przyjacielskie spotkania, to co oni robili wyglądało bardziej jak szukanie jakichś informacji i planowanie czegoś. Było to dla niej strasznie podejrzane.

Poszła właśnie na spacer bo strasznie nudziło się jej samej w domu. Spacerowała powoli w okolicy domu gdy podszedł do niej jej brat.

— Ann musisz mi pomóc — powiedział prosto z mostu Aberforth.

— Co się stało Ab? — zapytała.

— Całe dnie muszę zajmować się Arianą, a nasz kochany brat nawet nie kiwnął palcem by się nią zaopiekować.

— I co ja mam z tym zrobić?

— Idź do niego i powiedz mu że ma się nią zająć, bo w końcu to on jest najstarszy. Ja nie mogę tam pójść, bo muszę pilnować Ari.

— Okej pójdę, ale nie obiecuję że uda mi się go przekonać.

— Dzięki Ann — powiedział i wrócił do domu.

Annabeth westchnęła i ruszyła w kierunku polany gdzie spodziewała się zastać swojego braciszka i Grindelwalda. Nie rozumiała co może być ważniejszego niż własna siostra, ale uznała że czas się tego dowiedzieć.

Szła przed siebie i zatrzymała się dopiero przy chłopakach. Obaj byli odwróceni do niej tyłem i opierali się o drzewo. Chciała zobaczyć co tam czytają, ale nie była w stanie tego zauważyć.

— Al? — zaczęła, a oni równocześnie odrócili się w jej stronę.

— Co tu robisz Ann? — zapytał Albus zasłaniając książkę, którą trzymał kawałniem pustego pergaminu.

— Ciebie mogłabym zapytać o to samo.

— Siedzę — odparł i wzruszył ramionami.

— A co to za książki? — nie dawała za wygraną nastolatka.

— Nie powinnaś wtykać nosa w nie swoje sprawy — warknął brat co wyjątkowo zdziwiło Annabeth, bo jej brat prawie nigdy nie podnosił głosu, a zwłaszcza na nią.

— Mogę się do was przyłączyć? — spytała i zrobiła słodką minkę.

— To nie dla dzieci Annabeth — zbył ją najstarszy Dumbledore.

— To świetnie się składa bo ja nie jestem dzieckiem.

— Nie i koniec — powiedział twardo — Coś jeszcze chcesz?

— Właściwie to tak.

— A więc?

— Aberforth kazał mi przekazać że masz wracać do domu i zaopiekować się Arianą.

— Chyba Aberforth zapomina że to ja jestem tu najstarszy i to mi przypada opieka nad wami. Nie ma prawa wydawać mi rozkazów.

— Ja tylko przekazuję jego słowa — wzruszyła ramionami, próbując zrozumieć co tak naprawdę robią.

— Robicie tu coś nielegalnego? — zapytała w końcu, unosząc jedną brew.

— Skąd ten pomysł? — odezwał się po raz pierwszy dzisiaj Gellert.

— Noo — zaczęła przedłużając głoskę — Bo skoro nie chcecie się przyznać co robicie i nie mogę się do was przyłączyć to może robicie coś wbrew prawu — stwierdziła.

— Słuchaj mnie.... — Albus chciał coś odpowiedzieć, jednak jego towarzysz mu przerwał.

— Jeśli chcesz to możesz, ale wiesz my tu robimy pojedynki, a ty.... — urwał i przyjrzał się dziewczynie od góry do dołu.

— To że jestem młodsza nie znaczy że nie jestem w stanie was pokonać — stwierdziła prostując się dumnie.

— Ach tak? — Grindelwald uśmiechnął się kpiąco — A więc pokaż co potrafisz — dodał podnosząc się.

— Nie będziemy się z nią bić Gellercie — powiedział Albus — Jest za mała.

— Spieprzaj Albus — syknęła na niego niczym wąż podchodząc do Gellerta — Przyjmuję twoje wyzwanie — dodała tym razem zwracając się do nowego przyjaciela jej brata, króry patrzał na nią z góry.

— Zobaczymy na co cię stać dziewczynko — zaśmiał się i wyszedł razem z nią na środek polany.

— Jak cię pokonam to nie będzie ci tak do śmiechu — mruknęła pewna siebie.

Stali naprzeciw siebie wpatrojąc się w przeciwnika. Przygotowani do pojedynku skłonili się i odeszli na kilka metrów. Gdy już byli w odpowiedniej odległości Gellert zaczął walkę rzucając dość proste zaklęcie chcąc dać jej fory. Ona zablokowała je barierą patrząc na niego wzrokiem mówiącym "Serio?"

Nie czekając dalej, zaczęli na zmianę rzucać różne zaklęcia, które za każdym razem były sprawnie blokowane i odbijane. Męczyło to młodą Dumbledore więc postanowiła użyć swojego ślizgońskiego sprytu. Rozejrzała się by wymyślić jakiś plan godny uczennicy Slytherinu, nie tracąc przy tym czujności.

Za pomocą zaklęcia powiększyła kamień leżący za jej przeciwnikiem odwracając jego uwagę. Chłopak odwrócił się gwałtownie i spojrzał na kamień. Annabeth wykorzystała tę chwilę rozkojarzenia blondyna i rozbroiła go zaklęciem, chwytając różdżkę, która wypadła mu z dłoni.

Podeszła do niego z dumnym uśmiechem. Spojrzała na niego i podała mu dłoń by mógł wstać. On gdy tylko wstał otrzepał się patrząc na Albusa zdziwiony. Brat dziewczyny też był wyraźnie zaskoczony zaistniałą sytuacją.

— I co dalej będziesz się śmiać? — zapytała ze ślizgońskim uśmiechem.

— Jesteś dobra, ale gdyby nie to że się rozproszyłem to bym z tobą wygrał — stwierdził chłopak nie chcąc przyznać się do błędu.

— To się nazywa spryt Gellercie — parsknęła.

— Wiem jak to się nazywa — warknął na nią widocznie bardzo zirytowany.

— Zabewne bo właśnie "dziewczynka" cię pokonała — dodała robiąc cudzysłowów w powietrzu.

— Dobra przyznaję jesteś lepsza niż myślałem,ale to nie zmienie faktu że dalej jesteś tylko dziewczynką. Pokonałbym cię, ale dałem ci fory.

— Tak sobie wmawiaj — powiedziała kierując się w stronę domu.

Była bardzo szczęśliwa, bo udało się jej pokonać starszego chłopaka który skończył szkołę. Był od niej około trzy lata starszy więc teoretycznie umiał więcej, a mimo to udało jej się go przechytrzyć.

Gdy znalazła się w swoim pokoju chwyciła szybko pusty pergamin oraz póro i zaczęła szybko i starannie opisywać sytuację w liście. Zawsze psała drobnym i eleganckim pisem, jednak teraz było troszkę mniej estetyczne bo śpieszyła się.

Gdy skończyła zaczęła czytać to co naskrobała na pergaminie.

Hejka Nari!

Czekałam na Twój list, ale nie dostałam nic więc uznałam że napiszę pierwsza. Jak tam u ciebie? Żyjesz jakoś? U mnie jak zwykle nudno, aż do dzisiaj. Ostatnio niedaleko nas wprowadził się taki jeden Gellert Grindelwald. Al się z nim zaprzyjaźnił i chyba coś kombinują, bo nie chcą mi powiedzieć co robią, a braciszek nie zajmuje się Arianą, więc musi to być coś bardzo ciekawego. Dziś Grindelwald uznał że nie pokonam go i wyzwał mnie na pojedynek. Zgadnij kto go wygrał. No oczywiście że ja! To był jak na razie najciekawszy dzień wakacji. Mam nadzieję że będzie takich więcej. Koniecznie napisz co się dzieje u ciebie bo jest pewnie ciekawiej.

Twoja ulubiona przyjaciółka
𝓐𝓷𝓷𝓪𝓫𝓮𝓽𝓱

Gdy uznała że list jest w porządku poszła do pokoju Albusa po jego sowę i przyczepiła jej list do nogi. Sowa poleciała dostarczyć wiadomość, a ona wróciła do siebie i zastanawiała się co działo się u Narissy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro