I. Rozdział - Nowy w doline godryka
Annabeth siedziała w wielkiej sali czekając na ostatnie w tym roku przemówienie dyrektora.
- An twój brat kończy teraz szkołę tak? - zapytała dziewczyna siedząca koło młodej Dumbledore.
- Zależy który,bo mam ich dwóch.
- Oj przecież mówię o Albusie. Przecież on jest najstarszy.
- Tak Albus kończy dzisiaj szkolę i ma zamiar jechać dookoła świata i poznać kulturę czrodzieji razem z tym całym Elfiasem Doge'em.
- No nie powiem ciekawe plany - powiedziała sarkastycznie - Przynajmniej jednego gryfona mniej.
- Nari proszę przestań. Wiem że nie lubisz gryfonów,ale to mój brat.
- Okej - odparła Narissa. Chciała coś jeszcze dodać,ale przerwał jej dyrektor wygłaszający swoją mowę.
Po zakończeniu uczty dziewczyny wyszły ze szkoły i skierowały się w stronę powozów mających zawieść ich na stację w Hogsmeade. Usiadły wygodnie razem z rodzeństwem Black-Alexią,Licorusem i Phoebe. Rozmawiali wesoło przez całą drogę,głównie o planach na wakacje i o tym co będą robić w przyszłym roku. Zakończyli konwergencję dopiero gdy musieli wysiadać z powozów i ruszyli w kierunku pociągu Hogwart Express. Annabeth i Narissa ruszyły w kierunku przedziałów dla uczniów Slytherinu by tam znaleźć wolny przedział. Stosunkowo szybko udało im się zająć miejsca dołązając się do grupki ślizgonów z ich roku. Rozamiali wesoło około godziny głównie obgadując innych ucznów i nauczycieli gdy przerwało im otwieranie drzwi. Stanął w nich dobrze znany Annabeth gryfon.
- Wypad stąd gryfońska zakało Hogwartu - warknął Edmund Daves jeden z kolegów dziewczyny.
- Wybacz,ale nie przyszedłem tu do ciebie - powiedział spokojnym głosem Albus - Ann chodź na chwilę - zwrócił się do siostry.
- Muszę teraz? Nie możemy pogadać później Al?
- To nie może czekać Annabeth. To jest bardzo poważna sprawa. Inaczej nie przychodził bym tu teraz.
- Okej już idę - odpowiedziała niechętnie i wstała - Poczekajcie chwilę - zwróciła się do swoich towarzyszy,po czym wyszła.
Wyszli na korytarz i przez chwilę stali w ciszy.
- A więc? O co chodzi? - zapytała w końcu.
- No więc dostałem list.....
- I?
- I nasza mama nie żyje...
- Co!?
- Ariana nie zapanowała nad emocjami i jej moc wymknęła się spod kontroli,no i przez to spowodowała wybuch. Nasza mama tego nie przeżyła....
- To co teraz z nami będzie? Ze mną Ari i Aberfordem?
- Zostaję w domu. Zajmę się Arianą żebyście wy mogli skończyć szkołę.
- Dziękuję Al - powiedziała ze łzami w oczach i wtuliła się w brata.
Weszła do przedziału i zbyła pytania reszty ślizgonów. Obiecała Narissie że opowie jej o tym później bo nie chciała mówić tego przy wszystkich.
Reszta drogi nie minęła dziewczynie już tak przyjemnie jak wcześniej. Była całkowicie nieobecna i błądziła myślami daleko. Myślała o matce. Nie była idealna, ale kochała ją i resztę jej rodzeństwa. Co prawda często faworyzowała Annabeth, jednak nie zmieniało to faktu że Kendra kochała wszystkie swoje dzieci, chociaż w stosunku do Ariany, Albusa i Aberfortha nie okazywała tego w takim stopniu jak do Ann. Gdy Małej Beth coś się stało zachowywała się inaczej niż przy reszcie dzieci. Dziewczyna bardzo dobrze o tym wie zwłaszcza że matka często była strasznie nadopiekuńcza gdy jej ukochana córeczka była jeszcze malutkim dzieckiem.
Wraz z rozpoczęciem przez najmłodszą Dumbledore nauki w Hogwarcie Kendra przestała być nadopiekuńcza i traktowała ją jako bardziej dojrzałą.
Tak pogrąża w myślach dotarła na miejsce gdzie szybko zbyła przyjaciół i ruszyła w kierunku wyjścia z pociągu.
Zastała tam oczywiście swoich braci czekających na nią.
- No nareszcie - mruknął niezadowolony Aberforth.
Albus zignorował to i wystawił ramię bo jako jedyny miał pozwolenie na teleportację. Ann i Ab złapali brata za ramię i całą trójką deportowali się do domu.
Młodszy z braci od razu wbiegł do środka, a za nim pobiegła Annabeth i Albus.
W domu zastali swoją daleką ciotkę od strony mamy Naiannę sprzątającą w domu i Arianę skuloną w kącie.
- Och dzieciaki. Dobrze że jesteście - powiedziała kobieta gdy ich zauważyła - Ariana od wypadku siedzi tam skulona i nie chce z nikim rozmawiać - powiedziała - Skoro już jesteście to mogę iść.
- Tak dziękuję że zostałaś z naszą siostrą - odparł Albus,ale kobieta zniknęła już za drzwiami.
Tej nocy Ann nie spała dobrze. Bała się o siostrę i było jej przykro że Albus nie może spełniać przez nich swoich marzeń. Miała nadzieję że od teraz wakacje będą spokojne.
Jednak jak to mawiają nadzieja matką głupich. A młoda Dumbledore miała przekonać się o tym już kilka dni później.
Ten poranek nie różnił się z pozoru od poprzednich poranków, jednak tylko z pozoru. Dziewczyna postanowiła zejść na śniadanie, ale zdziwiło ją to że nie zastała ani Albusa ani Aberfortha. Postanowiła to zignorować i przygotowała sobie tosty które szybko zjadła.
Potem uznała że skoro nigdzie nie ma jej braci to pójdzie do siebie do pokoju poczytać książkę.
Około godziny 13:25 nastolatka uznała że w domu jest zaskakująco spokojnie co strasznie ją zaintrygowało, jak też przeraziło.
Ann postanowiła wyjść na dwór i skierowała się na polankę niedaleko jej domu gdzie często spędzała czas z rodzeństwem.
Gdy tak po niej spacerowała zauważyła Albusa z jakimś chłopakiem, którego Annabeth nigdy nie widziała w tych okolicach,więc podeszła do miejsca gdzie siedzieli.
- Hej Al - powiedziała czym zwróciła na siebie uwagę chłopców.
Teraz mogła przyjrzeć się nieznajomemu z biska i uznała że jest bardzo przystojny. Był na oko starszy od niej o jakieś trzy, albo cztery lata.
Miał piękne blond włosy sięgające do ramion i hipnotyzujące błękitne oczy.
- Witaj Ann - z rozmyślań wyrwał ją głos jej brata.
- Co tu robisz? - zapytała ignorując tajemniczego chłopaka.
- Jak widzisz siedzę - odpowiedział takim tonem jakby to było oczywiste i spojrzał na nią jak na idiotkę.
- A kto to jest? - zadała kolejne pytanie trochę ciszej w nadzieji że chłopak tego nie usłyszy, ale jak już było powiedziane nadzieja matką głupich.
- Nazywam się Gellert Grindelwald - odparł wystawiając w jej kierunku dłoń.
- Annabeth Dumbledore - przedstawiła się podając mu swoją dłoń.
- Miło mi cię poznać Annabeth - powiedział Gellert uśmiechając się miło - Jesteś jak mniemam siostrą Albusa?
- Tak - powiedziała niepewnie - Najmłodszą - dodała ciszej - Ale ja nadal nie wiem kim ty jesteś.
- Przyjechałem tu niedawno do mojej ciotki. Nazywa się Bathilda Bagshot mieszka niedaleko.
- Ach rozumiem. Do jakiej szkoły chodzisz?
- Chodziłem do Durmstrangu.
- A więc skończyłeś już szkołę?
- Nie do końca, ale w pewnym sensie można powiedzieć że skończyłem.
- Co to znaczy? - zapytała zbita z tropu.
- Kiedyś może się dowiesz - odparł jej tajemniczo Grindelwald.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro