Marine
Gdyby miała wybór, Marine nie wychodziłaby dziś z łóżka. Z drugiej strony jednak nie mogła się doczekać spotkania z rodziną. Co prawda niedawno widziała się z siostrą, ale rodzice ostatni raz odwiedzili ją w zeszłym roku.
Kobieta westchnęła i wstała z łóżka. Stanęła na miękkim, jasnoszarym dywanie i podeszła do białej, dwudrzwiowej szafy. Zdecydowaną większość ubrań Marine stanowiły jeansy i długie swetry, których rękawy zawsze podwijała aż do łokci. Były to wygodne ubrania, które nie ograniczały swobody ruchów. Miała też sporo kreacji wieczorowych. Często była zapraszana na różne gale i przyjęcia, na których gośćmi byli artyści światowej sławy. Nie miała jednak pomysłu na to, w co się ubrać na mniej formalną uroczystość, jaką było spotkanie rodzinne. Codzienny strój nie wchodził w grę. Zaczęła więc przeszukiwać szafę i znalazła tylko jedną kreację dobrą na tę okazję. Była to czerwona sukienka do kolan z długimi, koronkowymi rękawami. Kupiła ją dość dawno i jeszcze ani razu jej nie założyła. Jako nastolatka nie lubiła nosić sukienek i spódnic, lecz ostatnio zaczęła się do nich powoli przekonywać.
Po porannym prysznicu i zjedzeniu śniadania kobieta udała się do absolutnie wyjątkowego i najbardziej magicznego miejsca w całym domu. Drzwi do owego pomieszczenia ozdobione były dokładnymi malunkami pięknych, różowych kwiatów. Marine nacisnęła klamkę i weszła do pomieszczenia. Pokój był półokrągły i odstawał od reszty domu, jakby został dobudowany. Ściany były ze szkła, więc przez cały dzień pomieszczenie było oświetlone. W tym właśnie pokoju Marine Raven tworzyła większość swoich dzieł. Pod ścianami stały najróżniejsze obrazy, wszystkie wykonane przez Marine. Od rysunków węglem tak realistycznych, że ludzie mylili je z fotografiami, przez abstrakcyjne dzieła wykonane akwarelami, aż po krajobrazy olejne.
Kobieta usiadła na stołku pośrodku pokoju, spojrzała na obraz na sztaludze i zaczęła wodzić po płótnie pędzlem. Był to portet, który przedstawiał Celine - starszą siostrę Marine - z małym dzieckiem na ręku.
Tym dzieckiem była niedawno urodzona córeczka Celine. Marine nie miała jeszcze okazji zobaczyć swojej siostrzenicy, lecz w kwestii niemowląt nie jest wyzwaniem namalować je intuicyjnie. Od dziecka Marine miała problemy z uchwyceniem podobieństwa, jednak po kilku szkoleniach rysowania twarzy potrafiła już malować portety zbliżone do modeli. Zostały jej już tylko oczy dziecka. Nie miała pewności po kim dziewczynka odziedziczy kolor oczu. Coś jednak jej podpowiadało, że tę cechę otrzyma po matce. Tak oto stworzyła na płótnie piękną, kobietę o blond włosach i szerokim uśmiechu oraz pulchne, roześmiane dziecko o dużych, niebieskich oczach upstrzonych żółtymi, prawie niewidocznymi plamkami. Gdy obraz wysechł, owinęła go w jasnoniebieski papier ozdobny i przewiązała czerwoną wstążką.
Kobieta po chwili zdała sobie sprawę, że ma coraz mniej czasu. Szybko przeczesała swoje krótkie, lecz gęste, jasne włosy i spryskała je lakierem. W biegu porwała ze stołu torebkę i prezent, po czym wyszła z domu i wsiadła do auta. Miała przed sobą około trzy godziny drogi. Aby umilić sobie tę samotną podróż, włączyła radio. Uśmiechnęła się od ucha do ucha, gdy usłyszała początek swojej ulubionej piosenki.
- If you were church, I'd get on my knees - zaczęła mimowolnie śpiewać. Głos miała piękny, niski i głęboki, lecz nie znosiła śpiewać przed ludźmi. Długa jazda samochodem była idealną okazją na śpiew - Confess my love, I'd know where to be...
Trzy godziny minęły szybko. W końcu znalazła się w rodzinnej miejscowości. Minęła niski budynek, który niegdyś był sklepem spożywczym. Pamiętała doskonale jak chodziła do niego z przyjaciółmi po słodycze. Brała deskorolkę i pędziła kilka metrów przed nimi. Pamiętała też, gdy na jej dwunastych urodzinach z tą właśnie paczką znajomych stworzyli barykadę. Złapali się za ręce i szli całą szerokością ulicy, doprowadzając przejeżdżające samochody do szału. W końcu zobaczyła miejsce, z którym wiązało się najwięcej wspomnień. Dom.
Dom, w którym się wychowała. Dom, w którym organizowała imprezy. Dom, w którym do późnej nocy piekła babeczki z przyjaciółkami. Dom, w którym całe noce oglądała horrory. Drżącą dłonią otworzyła furtkę i podeszła do drzwi wejściowych. Chwilę się zawahała. Nie zdążyła zadzwonić do drzwi, a te już się otworzyły i zobaczyła starszą kobietę o lekko posiwiałych włosach do ramion. Gdy tylko spojrzała w jej piwne oczy, przypomniała sobie wszystkie te momenty, kiedy chwaliła jej pracę, narzekała na złą ocenę z fizyki... Objęła ją mocno i nie mogła przestać się uśmiechać.
- Cześć, mamo - szepnęła - Tęskniłam.
W przedpokoju pojawił się też ojciec Marine. Uśmiechnął się i od razu pobiegł na górę. Mama zaprowadziła córkę do kuchni, gdzie na stole czekał sernik z trzydziestoma zapalonymi świeczkami. Marine od razu uśmiechnęła się na widok ulubionego ciasta.
- Hej młoda!
Kobieta odwróciła się i zobaczyła piękną, szczupłą kobietę. Miała blond włosy do ramion i trzymała na rękach małe, roześmiane dziecko o dużych, niebieskich oczach z żółtymi przebłyskami.
- Celine! - Marine podbiegła do siostry i lekko ją objęła.
- To jest Willow - powiedziała starsza siostra z dumą.
Marine podała siostrze prezent. Kobieta podekscytowana rozpakowała go i zobaczyła piękny portet.
- Skąd wiedziałaś jak wygląda mała? - Celine nie mogła wyjść z podziwu.
- Przeczucie - Marine uśmiechnęła się lekko.
Tego wieczoru rodzina świętowała urodziny Mari, ale nie był to jedyny powód do radości. Następnego dnia miała odbyć się uroczysta gala wręczenia nagród Artysty Stulecia. Marine otrzymała nominację do owej nagrody w kategorii malarstwa i rysunku, tak samo jak około pięćdziesiąt innych artystów z całej Polski. Na uroczystości wręczenia miało się dopiero okazać, kto będzie tą jedną nagrodzoną osobą.
- Stresujesz się? - zapytała Celine, usiłując uspokoić Willow.
- Właściwie - odparła Marine po chwili namysłu - to nie. Jak wygram to świetnie, jak nie - trudno.
- I to jest dobre podejście - pochwalił ją ojciec.
Po świętowaniu przyszedł już czas na sen. Marine zdecydowała się położyć w swoim dawnym pokoju. Wzięła głęboki wdech i weszła do pomieszczenia. Ściany były niebieskie i w dużej mierze pokryte rysunkami. Po lewej stało czarne biurko. Były na nim wyryte małe rysunki i napisy. Mari wyryła je jeszcze jako dziecko i tak już zostało. W kącie wciąż stała klatka królika, niestety już pusta. Kobieta wciąż pamiętała tę puchatą kulkę, która hałasowała o drugiej w nocy i nie pozwalała właścicielce spać. Rzuciła się na łóżko i zasnęła tak, jak stała.
- WSTAWAĆ, DZISIAJ WIELKI DZIEŃ!
Marine aż podskoczyła, gdy usłyszała donośny głos siostry. Z czasów dzieciństwa pamiętała, że Celine nigdy nie powtarza dwa razy i jeśli Mari nie pojawi się w kuchni za dziesięć sekund to siostra osobiście przyjdzie ją zabrać na dół. Wolała tego uniknąć. Kobieta zakradła się do pokoju Celine i otworzyła jej szafę. Były tam w większości luźne ubrania, bluzy, dresy i swetry. Po przeszukaniu całej zawartości szafy znalazła długą, turkusową sukienkę z rozcięciem po lewej stronie. Założyła ją i poszła do kuchni. Gdy Celine ją zobaczyła, powiedziała tylko:
- Nawet się nie waż mi jej oddawać, zbyt ślicznie wyglądasz.
Po śniadaniu Marine pożegnała się z rodziną i pojechała do Pałacu Kultury. Gdy zobaczyła ten wysoki budynek, zacisnęła mocniej ręce na kierownicy. Zaczęła się stresować. Postanowiła jednak potraktować tę uroczystość jako okazję do porozmawiania i wymiany doświadczeń z innymi artystami. Weszła do budynku. Udała się na piąte piętro, gdzie odbyć się miała gala. Wmieszała się w tłum, wymieniła się z kilkoma osobami numerami telefonów. Prowadziła właśnie bardzo ciekawą rozmowę z pewnym rzeźbiarzem, gdy ktoś zaczął mówić do mikrofonu.
- Dzień dobry - zaczęła kobieta - Witam serdecznie wszystkich na ceremonii wręczenia nagród Artysty Stulecia! Myślę, że możemy darować sobie przemówienia. Przejdźmy do rozdania. Zacznijmy od kategorii rzeźbiarstwa. Artystą Stulecia w kategorii rzeźbiarstwa zostaje... - kobieta spojrzała na kartkę, którą trzymała w ręku. Marine kompletnie odcięła się od rzeczywistości. Jak przez szybę słyszała wykrzykiwane nazwiska i gromkie brawa. Ze stanu otępienia wyrwało ją zdanie:
- Artystą Stulecia w dziedzinie malarstwa i rysunku zostaje... - kobieta zatrzymała się tylko na kilka sekund, lecz dla Marine trwało to wieczność - Marine Raven!
Mari zakrywa usta ręką, żeby nie krzyknąć. Nogi miała jak z waty, drżała idąc na scenę. Gdy została jej wręczona szklana statuetka, uśmiechy i gromkie brawa ludzi zupełnie roztopiły jej nieco zlodowaciałe serce.
- Hej - usłyszała szept po lewej stronie. Gdy się odwróciła, nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła - Wiedziałam, że ci się uda. Gratuluję, siostra.
Patrzyła właśnie na swoją przyjaciółkę z dzieciństwa, z którą utraciła kontakt po studiach. Juliette Jonson, Artystka Stulecia w dziedzinie pisarskiej.
Resztę wieczoru Marine pamiętała jak przez mgłę. Ale następnego dnia obudziła się niezmiernie szczęśliwa.
Tę opowieść w szczególności dedykuję cz4rn0t0widz3
Kochanie, właśnie wybiło ci 1000 gwiazdek. Tę historię napisałam właśnie z tej okazji. Bałam się, że nie zdążę jej dokończyć, ale jednak, zaraz wybije północ aleee zdążyłam.
Jest taki cytat:
"If a writer loves you, you'll never die"
Zatem masz już zapewnioną nieśmiertelność :>
Zapewne już to spostrzegłaś, ale jeszcze wyjaśnię. Marine Raven - to Ty. Juliette Jonson - Oof course ja.
To opowiadanie przedstawia jedną z moich wizji Twojej przyszłości.
Artystko moja kochana, 1000 gwiazdek to nie lada osiągnięcie, musimy opić soczkiem pomarańczowym! Ja jednak wiem, że ty na tym nie poprzestaniesz. Kochuuuuu
Moi drodzy, choć nie ma was jeszcze dużo!
To jest special na 1000 gwiazdek cz4rn0t0widz3 , lecimy, dobijamy 2000! Wierzę w was! Wbijać do mojej artystki jeśli jeszcze jej nie znacie!
Kosiam, papatkiii
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro