Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5.

Cała trójka spojrzała w stronę dziewczyny. Ona zrobiła zdziwioną minę.

– Artemida mi powiedziała. Nikt wam nie wspomniał gdzie jest Morgan? - jej towarzysze przecząco pokręcili głowami. - Mniejsza. Musimy znaleźć jakiś transport.

– Możemy zamówić taksówkę, albo wynająć auto – rzekła Aleksandra wyciągając telefon.

– Albo – Loren zabrał jej telefon i schował do swojej kieszeni – Możemy się trochę zabawić.

– Co masz na myśli? - zapytała lekko zirytowana anielica. - Oddaj mi mój telefon.

– Możemy zrobić konkurs na najlepsze auto – powiedział z łobuzerskim uśmiechem. - A telefon – wyciągnął go z kieszeni i upuścił na ziemię. - Jak mi przykro – nadepnął na niego nogą i podniósł z ziemi. - Chyba już nigdzie nie zadzwonisz.

Aleksandra wzięła telefon z jego ręki. Chłopak miał rację. Był cały pobity i nie chciał się włączyć. W Niebie nie było gwarancji, więc przez najbliższe sto lat musi żyć bez telefonu. Zdenerwowana wrzuciła go do najbliższego śmietnika. Ekipa stanęła obok przystanku autobusowego. Ustalili, że anielica zostanie, a reszta poszuka samochodu. Oleśka przystała na tę propozycję. Usiadała na ławeczce podczas gdy nastolatkowie rozbiegli się po mieście. Nicki skierowała się na najbliższy parking. Z doświadczenia wiedziała, że niektórzy są zbyt roztargnieni by pamiętać o zamknięciu auta. Jej matka kiedyś zapomniała i musiały wracać publicznym autobusem. Dla dziewczyny była to katorga. Biegała po całym parkingu w poszukiwaniu otwartego auta. W końcu znalazła. Była to żółta toyota. Uradowana wsiadła do środka. Jednak zapomniała o braku kluczyka. Uderzyła głową w kierownicę. Auto wydało długie głośnie pipnięcie. Przestraszona wyskoczyła z auta. Oparła się o nie z zewnątrz i zaczęła szukać w internecie jak odpalić auto bez kluczyka. Rita obrała inny sposób. Zobaczyła, że jakiś mężczyzna wysiada z auta obok supermarketu. Podeszła do niego i przyłożyła mu grot naciągniętej strzały do skroni.

– Odsuniesz się, dasz mi kluczyki i nikomu nie powiesz co tu się wydarzyło – powiedziała z powagą.

– Myślisz, że przestraszę się małej dziewczynki z zabawkowym łukiem? - mruknął mężczyzna z rozbawieniem w głosie.

Rita wymierzyła w pobliski znak. Wypuściła strzałę. Przebiła znak na wylot. Szybko nałożyła drugą strzałę i przyłożyła do głowy faceta. Tym razem trochę zbladł. Drżącą ręką dał jej kluczyki. Dziewczyna odepchnęła go na bok i wsiadła do auta.

– Tak poza tym mam 18 lat – rzekła z uśmiechem do mężczyzny.

– Tak tak – odpowiedział i ruszył w stronę sklepu.

Rita wzięła głęboki oddech. Nie miała zamiaru mu nic zrobić. Nie lubiła zabijać. Chyba, że była taka konieczność. Przekręciła kluczyk w stacyjce i w tym momencie przypomniało się jej, że nie ma pojęcia jak ruszyć. Ustawiła jakoś skrzynię biegów i nacisnęła pedał gazu. Na szczęście udało się jej wystartować spod sklepu. Loren był w tym czasie w innej części miasta. Obrał sobie za cel czarne audi. Po wielu próbach udało mu się stworzyć swojego klona. Wiedział, że długo nie pociągnie. Niewiele myśląc wypchnął go na drogę. Audi potrąciło Lorena numer dwa. Z auta wyskoczyła przerażona kobieta. Chłopak po cichu zakradł się do samochodu i zasiadł na siedzeniu kierowcy. Gdy zamknął drzwi usłyszał męski głos:

– Zaraz spóźnimy się na moje lekcje makijażu! Jedź, a nie stoisz!

Syn Laufeysona odwrócił głowę. Za nim a tylnym siedzeniu siedział chłopak na oko szesnastoletni. Miał pełny makijaż i doklejone rzęsy. Do tego blond włosy na czubkach różowe. Nos miał w telefonie. Loren skrzywił się i wyciągnął pistolet.

– Jeśli nie wyjdziesz z tego samochodu w ciągu dziesięciu sekund wpakuję ci kulkę w głowę.

– Nie żartuj smarku – burknął podnosząc głowę – To ty wyjdź z mojego auta.

– Widzę, że bez strzału się nie obejdzie – chłopak przeładował broń i wycelował do różowowłosego. - Wynocha, bo rozmażę ci make up.

– Już już. Jezu co za ludzie – mruczał wychodząc z auta.

Gdy zamknął drzwi Loren wycofał i zawrócił. Widział w lusterku jak znika jego klon, a syn robi matce awanturę. Miał wielką ochotę go potrącić albo po prostu odstrzelić ten umalowany łeb. Jednak miał teraz inne rzeczy do roboty. Po dojeździe na przystanek zaparkował obok auta, którym za pewne przyjechała jedna z dziewczyn. Na ławeczce siedziały wszystkie trzy prawdopodobnie czekając na niego.

– Która nie ma auta? - zapytał siadając koło Rity.

– Ja – Nicki uniosła rękę – Nie mogłam odpalić bez kluczyka, a na kabelki nie zadziałało. Poza tym przyszedł właściciel. Powiedziałam mu, że zauważyłam otwarte auto i go popilnowałam. Dostałam za to lizaka – wyciągnęła z kieszeni malinowego Chupa Chups'a. - Zawsze coś – mruknęła odpakowując lizaka i wsadzając go do ust. - Którą furą jedziemy?

– Mamy do wyboru dwa KRADZIONE auta – rzekła Aleksandra. - Jak mogliście je ukraść?!

– Na luzie – powiedział Loren z uśmiechem.

– Zgadzam się z nim – dodała Rita – Zrobiliśmy to na luuuzie.

Anielica przewróciła oczami, a Loren i Rita przybili sobie piątkę ze śmiechem. Nicki podeszła do samochodów i zrobiła poważne oględziny. Puknęła w czarne audi.

– Ja jadę tym.

– Czyli moim – rzekł czarnowłosy. - Ja prowadzę.

– O nie. Wystarczy, że je ukradłeś. Ja poprowadzę – wstała z ławki i zaczęła iść w stronę auta.

Gdy otworzyła drzwi od strony kierowcy ujrzała tam chłopaka. Spojrzała zdziwiona na ławkę na przystanku. Tam ten Loren wyparował. Siedzący w aucie śmiał się jej prosto w twarz. Zdenerwowana zamknęła drzwi i usiadła na siedzeniu pasażera. Nicki i Rita usadowiły się z tyłu. Zielonooki odpalił samochód i rzekł:

– Odpalaj nawigację Oleśka. Ruszamy do Pittsburga.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro