1.
Była spóźniona. Ewidentnie panna Aleksandra była spóźniona na spotkanie Archaniołów. Biegła białymi korytarzami do sali spotkań. Za te wczesne spotkania obwiniała Gabriela.
Chyba nie wiedział, że niektóre Archanioły muszą spać. No dobra. Wszystkie potrzebują snu. W końcu dobiegła do sali nr. 7. Uchyliła drzwi. Gabriela jeszcze nie było w sali. Wślizgnęła się do środka i usiadła koło Magdaleny. Anielica przysypiała jak trzy czwarte spotkania. Nikt nie lubi wstawać o piątej. Nawet Archanioły. W końcu przybył. Jego łuna obudziła przysypiających. No dobra. Przesadzam. Po prostu zapalił światło. Ustał u szczytu stołu. Położył na nim teczki z imionami drużyny po czym rzekł z entuzjazmem:
– Objawienia!
Na sali rozległy się jęki. Nie przepadali za objawieniami. Może wytłumaczę co to. Jest to wydarzenie, podczas którego objawia się Maria, matka Jezusa. Najczęściej (zawsze) w sposób nadprzyrodzony. Jednak powiedzmy sobie szczerze. W tych czasach nawet Maryja nie miała na to czasu. Wolała sobie spokojnie siedzieć w Niebie. Od czasu do czasu spotykała się z innymi boginiami matkami (Hera, Frigga, Demeter i tym podobne) by porozmawiać. Po prostu umawiały się na ploteczki. Dlatego Bóg objawienia oddał w ręce swoich zaufanych sług. Tylko Gabriel był z tego dumny. Nadzorował wszystko z góry podczas gdy reszta latała po świecie. Musiały upodabniać się do Matki Boskiej po czym ukazywały się ludziom. By stworzyć pełno wymiarową Maryję potrzeba było trzech aniołów. Główna ekipa od spraw objawień liczyła ich dwanaście plus Gabriel. Zajmowali się też innymi rzeczami, ale objawienia to było ich główne zadanie. Po tym „występie" anioły odpoczywały. Zazwyczaj do kolejnego pokazu.
– Żartowałem – rzekł Gabriel z uśmiechem – Zbliżają się urodziny Jezusa – zgłosił się Bogusław – Tak?
– Przecież jego urodzin nie ma w grudniu. Są... - tu się zamyślił.
– Wiem, ale ludzie uznali, że są w grudniu, więc tak przyjęliśmy. Przymknijmy na to oko. Przechodząc do rzeczy. Bóg chciał byśmy zaprosili, no wiecie tych Olimpijczyków, Asów... Dawno się nie widzieli, a tu taka okazja. Nie spraszajcie wszystkich. Pamiętacie co było w 1520 r.? - anioły spuściły głowy. - Właśnie. Dlatego w tym roku mamy limit do pięciu osób. Nie tyczy się to Allaha i Buddy. Nie zapraszamy też Egipcjan.
– Nigdy więcej afery piramidowej – mruknął Bogdan.
– Czyli zapraszamy Olimpijczyków, Asów, Buddę, Allaha i Wanów? - wymieniła Zofia.
– Bez Wanów. Znów się skłócą z Asami. Kogo jeszcze nigdy nie zaprosiliśmy? - zapytał Gabriel.
– Otóż – Marian wstał z krzesła – Mamy Celtów i Słowian do wyboru. Nigdy ich tu nie było. To dość zapomniani bogowie. Na pewno będzie im miło.
– Dobra, ale od nich tylko po trzech. Robimy sześć oddziałów po dwójkę aniołów. Po Olimpijczyków lecą Hanna i Zbigniew. Po Asów Ewelina i Bogusław. Allahem zajmą się Magdalena i Marian. Budda to zadanie Radosława i Zofii. Celci to działka Lidii i Augusta. Słowianie zostają dla Aleksandry i Bogdana. Nie traćcie czasu.
Gdy oddział wyszedł Gabriel westchnął ciężko. Bał się, że z tą boską ekipą będzie gorzej niż w 1520 r. i aferze piramidowej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro