Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.

   Podczas gdy inne anioły nakrywały wielki stół (miał on przecież ugościć 21 bogów). Hanna i Zbigniew stali pod bramą na Olimp. Hania Rozglądała się zainteresowana. Jej partner zadzwonił dzwonkiem. Brama otworzyła się na oścież. Za nią stał Zeus. Zamiast być przepasany materiałem miał na sobie hawajską koszulę i szorty. Z uśmiechem zaprosił do środka. Olimp był pełen budowli, które łączyły w sobie styl nowoczesny, a także ten ze starożytnej Grecji. Po drodze do domu Zeusa widzieli kłócących się Dionizosa i Posejdona. Spierali się za pewne o smak tranu. Nie mogli się mu jednak za długo przysłuchiwać. Dotarli do posiadłości najwyższego boga. Bardzo przypominał luksusową willę. Zeus nie był skory do oprowadzania ich po domu. Bóg rozsiadł się na tronie. Anioły streściły sprawę i powiedziały o ograniczeniu.

– To całkiem zrozumiałe. To co wydarzyło się w 1520 r.. Pomyślmy też o aferze piramidowej.

– Kogo pan zabierze? - Zbigniew wyjął kartkę – Muszę zapisać.

– Na pewno moją kochaną żonę Herę – usłyszeli parsknięcie z innego pokoju. - Zabiorę też moją córkę Atenę. Jest aktualnie na treningu.

– A ja?

   Anioły odwróciły się. W drzwiach stał młody chłopak. Miał blond włosy sięgające do brody, lekko roztrzepane. Na ramieniu miał kołczan ze strzałami. W dłoni trzymał łuk. Uśmiechnął się zalotnie do Hanny. Anielica się zarumieniła.

– Zapiszcie także mojego syna, Apollina. Synu kogo byś wziął na moim miejscu?

– Na pewno nie Dionizosa i Posejdona. Robią teraz niezłą dramę. Możesz wziąć Demeter. Chodzi ostatnio naburmuszona. Oczywiście nie przeze mnie – wziął do ust winogrono.

– Świetny pomysł – mówiąc to Zeus zrobił złośliwie się uśmiechnął. - Zapiszcie Artemidę.

   Apollo wypluł winogrono. Trafił Archanioła w głowę. Zbigniew mruknął coś o niewychowanych bogach, ale bóg musiał go nie usłyszeć.

– Słyszałeś co powiedziałem? „Weź Demeter" nie „Weź Artemidę".

– Demeter jest zajęta – spojrzał wymownie na syna – Twoja siostra dawno nigdzie nie była.

– Ale... - wypowiedź Apolla jak zapewne się domyślacie przerwała Artemida.

   Ni stąd ni zowąd zeskoczyła z sufitu. Z gracją wylądowała na bracie. Odrzuciła warkocz do tyłu i uśmiechnęła się do gości. Jej bliźniak jękną leżąc twarzą do ziemi.

– Ale wiesz. Oboje się cieszymy, że mogę iść. Prawda bracie? - przycisnęła jego głowę nogą do ziemi. - Mogę zabrać jedną z moich Łowczyń?

– Niestety jest limit. Może nas lecieć tylko pięcioro. Chyba, że będzie tylko obstawą.

– Tylko i wyłącznie. Skrybo – zwróciła się do Zbigniewa – Dopisz – zastanowiła się chwilę – Britomartis.

   Apollo wydał kolejny jęk. Anioły wycofały się zanim na dobre rozpętała się kłótnia. W drodze do bramy minęli rudowłosą dziewczynę. Biegła w stronę domu Zeusa ze złośliwym uśmiechem. Gdy przeszli przez bramę zniknęli w błysku światła.

   Ewelina i Bogusław stali na tęczowym moście. Przed nimi Heimdall wpatrywał się w przestrzeń. W pewnym momencie krzyknął:

– Goool!

   Anioły podskoczyły ze strachu. Ominęli go i ruszyli w stronę zamku. Szli dziarsko przez połowę mostu. Potem rozwinęli skrzydła i podlecieli pod drzwi. Pałac był cały ze złota. Nie wyglądał skromnie. Wszędzie był nafaszerowany bogactwem. Weszli do środka. Wyglądał prawie tak samo jak na zewnątrz. Czyli ful złota. Jeden ze strażników zaprowadził ich do Wszechojca. Odyn siedział na tronie. Koło niego stał jego syn Thor. Przed nimi stał rudowłosy mężczyzna. Cała trójka odwróciła się w stronę aniołów.

– Mmm... Proszę, proszę...Anioły? Dawno was tu nie było – rzekł zielonooki. Archanioły wygłosiły zaproszenie – Ja się piszę. Zapiszcie Loki. L – O – K -I.

Ewelina spojrzała na Odyna pisząc imię boga. On tylko westchnął.

– Niech jedzie – Loki zrobił minę i gest zwycięzcy. - Zapisz moją żonę Friggę, syna Thora i jego małżonkę Sif.

– Jeszcze jedna osoba Wszechojcze – rzekł Bogusław.

– Źle policzyłeś mój drogi – rzekł Loki.

– Faktycznie – anioł poczerwieniał.

   Podczas gdy w Asgardzie przeliczano bogów Magdalena i Maran szukali Allaha. Brnęli przez pustynię długie godziny. Zapytacie pewnie czemu nie polecieli na skrzydłach czy coś. Allah często chodził po pustyni myśląc. Nie dało się go w żaden sposób namierzyć. W przeciwieństwie do Buddy. Ekipa od Buddy znalazła go w jednej z jego świątyń. Medytował i był w transie. Nie chciał się z niego obudzić. Zośka trzęsła nim i krzyczała do niego. Radosław po prostu wziął go na plecy i zniknął w blasku światła. Zofia przewróciła oczami i podążyła za nim. Tymczasem Lidia wraz z Augustem brnęli przez bagniste tereny Anglii. Białe trampki były już całe brudne. W końcu wyszli z lasu. Na kamieniu nad urwiskiem siedział jakiś mężczyzna. Gdy do niego podeszli poczuli morską bryzę. Słyszeli wodę uderzającą o skały.

– Czy pan – Lidka spojrzała na listę – Pan Dagda?

– Tak – rzekł z angielskim akcentem.

– To świetnie! Mamy przyjemność – tu szybko wyrecytowała regułkę zapraszającą. - Może pan zaprosić jeszcze dwie osoby.

   Dagda wyglądał na zacofanego w tych sprawach. Tacy jak on rzadko widują anioły. Pokiwał głową, a na jego ramieniu usiadł kruk.

– Zabiorę moją małżonkę. Morrigan pokaż się.

   Kruk zmienił się w kobietę. Długie czarne włosy spływały na jej ramiona. Miała na sobie zieloną suknię i miecz przy pasie. Widać, że na plecach miała czarną pelerynę. Spojrzała na nich przenikliwym wzrokiem. Stanęła koło męża.

– Pojawimy się tylko we dwoje. Niestety inni mają ważniejsze sprawy.

   W jej oczach błysnęła niebezpieczna iskra. Para aniołów wymieniała porozumiewawcze spojrzenia. Odeszli z powrotem w las.

   Aleksandra i Bogdan biegali jak głupi po lesie i szukali Słownian. Niestety nikogo nie znaleźli. To ich znaleźli grzybiarze.

– Witam. Państwo z zagranicy? - zapytał grzybiarz.

   Anioły stanęły jak wryte. Mówił chyba po polsku lecz nie byli pewni. Nie wszystkie anioły miały smykałkę do języków. Wszystkie za to przysypiały na wykładach Gabriela.

– Nein – rzekł Bogdan.

– Czyli Niemcy. Ja niestety tylko po rosyjsku potrafię mówić, ale mój kompan zna niemiecki – powiedziawszy to staruszek poszedł w głąb lasu.

   Anioły za to uciekły w przeciwną stronę i szybko przeniosły się do nieba. Wierzyli, że dadzą radę wyjaśnić czemu Słowian nie będzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro