Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział drugi

Następnego dnia Natalie wstała wcześnie rano. Zeszła szybko po schodach, i rozejrzała się po mieszkaniu. Zauważyła że Remus jeszcze nie wrócił. Westchnęła i zajrzała do lodówki gdzie na talerzu leżały naleśniki z czekoladą. Dziewczyna wyjęła talerz i nałożyła sobie dwa, resztę zostawiła dla Remusa. Po zjedzeniu jakże pożywnego śniadania, wyszła na podwórko aby pospacerować. Nagle wpadła na kogoś.

- Hej! Uważaj jak... Camilla? - zapytała, patrząc na białowłosą dziewczynę.

- Nie, królowa Elżbieta. - odpowiedziała Camilla, przewracając oczami.

- Jak zawsze sarkarstyczna. - zakpiła Natalie.

- Jak zawsze nieuważna. - odgryzła się Red. Brązowowłosa tylko parsknęła w odpowiedzi. Po chwili ciszy się odezwała:

- Czemu tu jesteś? - spytała.

- Czy wyjście na dwór to jakiś grzech?

- Nie, jedynie jestem ciekawa. Rzadko wychodzisz na dwór, zwłaszcza w taką piękną pogodę jak ta.

- Pokłóciłam się z rodzicami.

- O co poszło?

- O to co zwykle. Nie podoba im się że się z tobą przyjaźnię, bo to hańbi nasz ród i bla, bla, bla. Typowa gadka czystokrwistych. Ja już naprawdę mam dość, Natalie. Kiedy oni zrozumieją że ja nie jestem taka jak oni? - zapytała Camilla ze smutkiem w oczach. Black położyła jej rękę na ramieniu i powiedziała ze współczuciem:

- Nie wiem, Camilla. Ale wiesz, w głebi serca oni chcą dla ciebie jak najlepiej.

- Skoro chcą dla mnie jak najlepiej, to czemu każą mi zerwać z tobą przyjaźń? - wyparowała Red. Natalie jedynie przyciągnęła dziewczynę do przyjacielskiego uścisku. Ich uścisk przerwały dwie nadlatujące sowy które w dziobach trzymały listy. Kiedy sowy do nich podleciały, dziewczyny chwyciły listy, i pogłaskały ptaki po głowach. Potem równocześnie pobiegły do swoich domów.

~☆~☆~☆~

Camilla wbiegła do swojego domu. Na korytarzu od razu wpadła na swoich rodziców, którzy stali tam z założonymi rękami.

- A więc jednak postanowiłaś łaskawie wrócić do domu? - zapytała jej matka patrząc na nią stalowym wzrokiem.

- Tak. Postanowiłam wrócić, a to dlatego że dostałam list z Hogwartu. - odpowiedziała chłodno Camilla poczym dodała :

- A teraz jeśli pozwolicie, pójdę do swojego pokoju aby otworzyć ten list w spokoju. - powiedziała i nie dając rodzicom czasu na odpowiedź, odwróciła się na pięcie i wbiegła po schodach na górę. Otworzyła z trzaskiem drzwi do pokoju, od razu szybko je zamykając. Oparła się o nie i otworzyła list.

HOGWART
SZKOŁA
MAGII i CZARODZIEJSTWA

Strój szkolny
Uczniowie pierwszego roku muszą mieć:
1. Trzy komplety szat roboczych (czarnych)
2. Jedną zwykłą spiczastą tiarę dzienną (czarną)
3. Jedną parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry albo podobnego rodzaju)
4. Jeden płaszcz zimowy (czarny, zapinki srebrne)
Uwaga: wszystkie stroje uczniów powinny być zaopatrzone w naszywki z imieniem.
Podręczniki
Wszyscy uczniowie powinni mieć po jednym egzemplarzu następujących dzieł:
Standardowa księga zaklęć (1 stopień) Mirandy Goshawk
Dzieje magii Bathildy Bagshot
Teoria magii Adalberta Wafflinga
Wprowadzenie do transmutacji
(dla początkujących) Emerika Switcha
Tysiąc magicznych ziół i grzybów Phyllidy Spore
Magiczne wzory i napoje Arseniusa Jiggera
Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć Newta Scamandera
Ciemne moce : Poradnik samoobrony Quentina Trimble'a
Pozostałe wyposażenie :
1 różdżka
1 kociołek
1 zestaw szklanych lub kryształowych fiołek
1 teleskop
1 miedziana waga z odważnikami

Uczniom wolno też mieć jedną sowę ALBO jednego kota, ALBO jedną ropuchę.
PRZYPOMINA SIĘ TEŻ RODZICOM, ŻE UCZNIOM PIERWSZEGO ROKU NIE ZEZWALA SIĘ NA POSIADANIE WŁASNYCH MIOTEŁ.

~☆~☆~☆~

Natalie weszła do swojego domu.
W domu było bardzo cicho. Powłócząc nogami weszła po schodach do pokoju. Kiedy tylko się w nim znalazła, usiadła na łóżku i otworzyła list.

HOGWART
SZKOŁA
MAGII i CZARODZIEJSTWA

Strój szkolny
Uczniowie pierwszego roku muszą mieć:
1. Trzy komplety szat roboczych (czarnych)
2. Jedną zwykłą spiczastą tiarę dzienną (czarną)
3. Jedną parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry albo podobnego rodzaju)
4. Jeden płaszcz zimowy (czarny, zapinki srebrne)
Uwaga: wszystkie stroje uczniów powinny być zaopatrzone w naszywki z imieniem.
Podręczniki
Wszyscy uczniowie powinni mieć po jednym egzemplarzu następujących dzieł:
Standardowa księga zaklęć (1 stopień) Mirandy Goshawk
Dzieje magii Bathildy Bagshot
Teoria magii Adalberta Wafflinga
Wprowadzenie do transmutacji
(dla początkujących) Emerika Switcha
Tysiąc magicznych ziół i grzybów Phyllidy Spore
Magiczne wzory i napoje Arseniusa Jiggera
Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć Newta Scamandera
Ciemne moce : Poradnik samoobrony Quentina Trimble'a
Pozostałe wyposażenie :
1 różdżka
1 kociołek
1 zestaw szklanych lub kryształowych fiołek
1 teleskop
1 miedziana waga z odważnikami

Uczniom wolno też mieć jedną sowę ALBO jednego kota, ALBO jedną ropuchę.
PRZYPOMINA SIĘ TEŻ RODZICOM, ŻE UCZNIOM PIERWSZEGO ROKU NIE ZEZWALA SIĘ NA POSIADANIE WŁASNYCH MIOTEŁ.

Dziewczyna skończyła czytać list, a na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.

- Camilla szykuj się, bo idziemy na Pokątną. - pomyślała.

~☆~☆~☆~

Natalie i Camilla weszły na tętniącą życiem ulicę Pokątną. Mimo wczesnej pory, roiło się tu od uczniów Hogwartu i ich rodziców. Wszędzie panował hałas i straszny tłok a przed sklepami były ogromne kolejki.

- Gdzie najpierw idziemy? - zapytała Natalie, próbując uniknąć uderzenia przez torbę, pewnej pulchnej kobiety.

- Do Gringotta, oczywiście. - odpowiedziała Camilla, patrząc ze złością na kobietę. Przepchnęły się przez tłum, kierując się w stronę banku. Po chwili weszły do ogromnego budynku. Podały goblinowi swoje klucze do skrytek, i weszły do wózka. Po zjechaniu do swoich skarbców, zabrały tyle pieniędzy, ile były wstanie zmieścić do sakiewek. Po kilku minutach weszły z Gringotta.

- To gdzie teraz? - spytała Camilla.

- Może do Ollivandera? - zasugerowała Natalie. Ruszyły więc w kierunku Ollivandera, a kiedy już miały tam wchodzić, drzwi się otworzyły i ze sklepu wyszedł czarnowłosy chłopiec o szmaragdowo-zielonych oczach. Chłopak przypadkowo wpadł na dziewczyny. Czerwony na twarzy, szybko je przeprosił i pobiegł w przeciwnym kierunku ulicy. Po chwili ciszy Camilla się odezwała:

- Chyba skądś go kojarzę, tylko nie wiem skąd.

- Ja tak samo. - odpowiedziała Natalie, patrząc na oddalającą sylwetkę chłopaka.

- To co? Wchodzimy? - zapytała się Red.

- Wchodzimy. - przytaknęła Black, i otworzyła drzwi do sklepu. Dziewczyny weszły do
niewielkiego, lekko zakurzonego sklepu. Na przeciw drzwi, stało dębowe biurko, na którym stała mała lampka, która świeciła słabym, miodowożółtym światłem. Za biurkiem, stały ogromne półki na których leżały pudełka z najróżniejszymi różdżkami.

- Ten sklep... jest taki tajemniczy. - powiedziała cicho Camilla do Natalie.

- Całkowicie się z tobą zgadzam. - wyszeptała oczarowana Natalie.

- A! Panna Black i panna Red!
Tak myślałem, że akurat dzisiaj zajdziecie, do mojego sklepu. - obie dziewczyny podskoczyły na męski głos, który rozległ się zza ich pleców. Obróciły się, i stanęły twarzą w twarz z właścicielem sklepu, który wpatrywał się w nie badawczo.

- Tak... postanowiłyśmy zrobić zakupy wcześniej, aby potem mieć już spokój. - odezwała się Camilla.

- Cóż, to chyba powinniśmy zaczynać. Panno Black, ty pierwsza. - Natalie przełknęła ślinę, i spojrzała błagalnie na Camillę. Ta jedynie posłała jej zachęcający uśmiech, i lekko popchnęła ją do przodu. Brązowowłosa podeszła do Ollivandera.

- Która ręka ma władzę? - zapytał wyciągając miarę.

- Emm... prawa. Jestem praworęczna. - odpowiedziała dziewczyna, wyciągając prawą rękę do pomiaru. Ollivander, zmierzył rękę, schował miarę i podszedł do półek. Po chwili zawahania, wziął podłużne, czarne pudełko, i wyciągnął z niego różdżkę.

- Niech spróbuje pani z tą. - powiedział Ollivander podając Natalie różdżkę. Black, po wzięciu głębokiego wdechu, machnęła nią, co okazało się bardzo złym pomysłem.

Z różdżki bowiem, wystrzeliła pomarańczowa smuga światła, która odbiwszy się od zegara wiszącego na ścianie, pomknęła w kierunku Camilli. Red natychmiast wyciągnęła przed siebie obie ręce, a zaklęcie rozpłynęło się w powietrzu. Natalie i Camilla spojrzały w szoku w miejsce gdzie zaklecie sie rozpłynęło. Ollivander natomiast, wpatrywał się Camillę z zachwytem na twarzy, jakby co najmniej się okazało że powiesiła księżyc na niebie.

- J-jak ty to...- wyjąkała Natalie.

- Ja...ja nie wiem. - powiedziała białowłosa, patrząc na swoje ręce.

- Magia bezróżdżkowa... Jest pani bardzo potężna, panno Red. - wyszeptał twórca różdżek jakby w transie, poczym dodał już normalnym głosem:

- Ale wróćmy do panny Black. Tak... najwyraźniej ta różdżka nie jest przeznaczona dla pani. Może spróbujmy... o, z tą! - znowu podał dziewczynie różdżkę.

Jednak tym razem, z różdżki nie wystrzeliło żadne zaklęcie, ani nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego, przynajmniej dla Ollivandera i Camilli. Natalie bowiem poczuła, jak magia przepływa przez jej ciało. Znaczyło to, że różdżka zaakceptowała swoją nową właścicielkę, i była gotowa jej służyć.

- Hmm... różdżka z drewna bukowego z rdzeniem z pióra feniksa. Elastyczna. 12⅔ cali. Idealna do transmutacjii. Będzie ci bardzo dobrze służyć. - powiedział Ollivander i dodał:

- Teraz pani, panno Red. - Camilla podeszła do Ollivandera z większą pewnością niż Natalie.

- Która ręka ma władzę? - spytał, po raz kolejny wyciągając miarę.

- Prawa. - odpowiedziała dziewczyna. Po zmierzeniu jej ręki, staruszek znowu podeszedł do półek i wyciągnął jedno z pudełek.

Podał jej różdżkę. Dziewczyna nią machnęła, a pudełka z różdżkami, powylatywały z półek. Camilla prędko odłożyła różdżkę do pudełka, patrząc ze wstydem na bałagan który zrobiła.

- Bardzo przepraszam. - powiedziała. Ollivander jedynie machnął na to ręką.

- Niech pani nie przeprasza. Nie na codzień do mojego sklepu trafia młody człowiek, o takiej mocy! - odpowiedział z zadowolonym uśmiechem wytwórca różdżek.

- Zamiast tego, niech pani spróbuje z tą. - powiedział podając jej kolejną różdżkę. Camilla znowu nią machnęła, a lampa stojąca na biurku, zamieniła się w proch. Red westchnęła z zrezygnowaniem.

- Ta też nie... To ci dopiero! Trafił mi się bardzo wybredny klient. - zachichotał zachwycony Ollivander.

- Och, tak. Camilla jest bardzo wybredna. - odpowiedziała Natalie, uśmiechając się złośliwie do swojej przyjaciółki. Białowłosa posłała jej w zamian mordercze spojrzenie.

- Myślę, że ta będzie odpowiednia. - powiedział Ollivander, ponownie podając jej różdżkę.

Camilla przyjrzała jej się z zainteresowaniem. Była bardzo ładna. Szaro-czarna, ze srebnymi detalami wyglądała bardzo majestatycznie. Jednak uwagę dziewczyny przyciągnęła rękojeść różdżki. Była idealnie gładka, ale wokół niej owijał się metalowy wąż, który zamiast oczu miał dwa, turkusowe diamenciki. Jednymi słowy - różdżka była piękna. Modląc się aby to była ta jedyna, machnęła nią. Tak samo jak w przypadku Natalie poczuła jak magia łagodnie przepływa przez jej ciało. Magia sprawiła, że poczuła się potężna. Czuła się wielka, czuła że może zrobić rzeczy których inni nie mogą. To uczucie minęło, kiedy odłożyła różdżkę.

- Heban, 10¾ cala, giętka. Rdzeń z kła bazyliszka. Bardzo potężna. Idealna do rzucania zaklęć i tworzenia run. Jest kapryśna w rękach innego czarodzieja, więc jedynie tobie będzie posłuszna, panno Red. - powiedział Ollivander.

- Dziękuję, proszę pana. - podziękowała Camilla i spojrzała na czekającą Natalie.

- Poczekaj na mnie przed sklepem. Ja zapłacę. - powiedziała. Natalie spojrzała na nią z wdzięcznością. Wyszła ze sklepu, uprzednio mówiąc "do widzenia" Ollivanderowi. Camilla położyła pieniądze na ladę, i spakowała pudełka z różdżkami do torby. Kiedy już miała wychodzić, słowa Ollivandera zatrzymały ją w miejscu.

- Będzie pani robić wielkie rzeczy tą różdżką, jednak proszę zapamiętać. Magia tej różdżki może być hipnotyzująca, będzie panią namawiać do rzeczy których by pani nigdy nie zrobiła.
Tylko pani, będzie w stanie to przezwyciężyć. Jeśli pani jednak polegnie... ta magia i jej potęga, opęta panią i skończy pani, jak młodzieniec, którego kiedyś poznałem.

- Kogo ma pan na myśli? - zapytała Camilla, bojąc się odpowiedzi.

- Sama-Wiesz-Kogo.

~☆~☆~☆~

- No wreszcie! Ileż można na ciebie czekać? Minęło już pięć minut naszego cennego czasu! - powiedziała zirytowana Natalie, patrząc na Camillę z wyrzutem. Nagle zauważyła że dziewczyna jest blada na twarzy.

- Hej? Co się stało? Czemu jesteś taka blada? - zapytała z troską.

Wiedziała że rzadko coś doprowadza Camillę do takiego stanu. Była dziewczyną, która nawet w sytuacji bez wyjścia zachowuje zimną krew. To właśnie za jej sprawą, Black, często wydostawała się z kłopotów w które sama się wpakowała. Dlatego zobaczenie jej tak roztrzęsionej, odrazu zapaliło w jej głowie czerwoną lampkę.

- Nic się nie stało. Naprawdę. Wiesz co? Chodźmy do sklepu zoologicznego! Wybierzemy sobie jakieś fajne zwierzęta! - zaproponowała entuzjastycznie Camilla.

- W porządku, prowadź. - powiedziała z uśmiechem Natalie, jednak w głebi serca obiecała sobie, że będzie miała oko na swoją przyjaciółkę.

- W końcu - pomyślała w duchu - muszę odwdzięczyć się jej, za te wszystkie lata kiedy to ona mnie pilnowała.

~☆~☆~☆~

Trzy godziny później, dwie zmęczone ale szczęśliwe dziewczyny wyszły z ulicy Pokątnej ze wszystkimi potrzebnymi książkami, wagami, składnikami do eliksirów, mapami nieba i co najważniejsze - nowymi zwierzakami.

- Jak nazwiesz swojego kota? - zapytała się Natalie kiedy siedziały w autobusie który miał je zawieźć do domu.

- Lucyfer. - odparła Camilla patrząc na czarnego kota, który spał sobie smacznie w specialnej, wiklinowej klatce.

- Ambitnie. - zachichotała Natalie.

- A jak ty nazwiesz swojego zwierzaka? - spytała Camilla, kiedy druga dziewczyna uspokoiła się.

- Hmmm... - zamyśliła się brązowowłosa, zerkając na szarą sowę która cicho pohukiwała w swojej miedzianej klatce - Wiem! Violet. - powiedziała.

- Ładnie. - odparła Camilla, patrząc za okno. - O, za chwilę będziemy na miejscu.

- To dobrze, bo padam z nóg. Ostatni raz poszłam z tobą do księgarni! - jęknęła Natalie.

- No weź! Nie mogłam się zdecydować którą książkę mam kupić.

- Siedziałyśmy w tej księgarni trzydzieści minut.

- To nie moja wina! Mieli tam tyle wspaniałych książek... - rozmarzyła się Camilla.

- Ty byś najchętniej cały sklep wykupiła. - odparła ze śmiechem brązowowłosa i nagle powiedziała:

- Jesteśmy na miejscu.

- Już? - zdziwiła się białowłosa.

- Yhm.

- Szybko ta podróż przeleciała. - powiedziała, chwytając torbę z zakupami i klatkę z Lucyferem, który najwyraźniej się obudził bo wydał z siebie zirytowane prychnięcie.

- No już, już. Spokojnie. Za chwilę wejdziemy do domu i cię wypuszczę. - uspokoiła kota dziewczyna, w odpowiedzi dostając kolejne, tym razem wściekłe prychnięcie.

- A mogłam wziąść tamtą białą kotkę zamiast ciebie. Wydawała się spokojniejsza. I milsza. - mruknęła Camilla. W tym samym momencie prychanie ustało i nastała cisza.

- No, i tak ma być. - powiedziała zadowolona z siebie dziewczyna.

- Gotowa? - zapytała Natalie.

- Gotowa. - potwierdziła druga dziewczyna. Wyszły z autobusu na ciemną już ulicę. Wiał lekki wiaterek, który poruszał nieznacznie liśćmi na drzewach.

- To co? Do jutra? - spytała Camilla.

- Do jutra. - przytaknęła Natalie. Obie dziewczyny weszły do swoich domów, nie wiedząc jakie jeszcze przygody je czekają.

~☆~☆~☆~

Cześć! Ten rozdział jest bardzo długi, bo ma aż 2149 słów bez tej notatki. Ja wraz z moją przyjaciółką jesteśmy mega dumne że w końcu udało się nam napisać ten rozdział, bo długo się do tego zabierałyśmy. Dajcie znać w komentarzach czy podoba się wam rozdział, i co sądzicie o słowach które powiedział pan Ollivander do Camilli. Zostawcie też po sobie jakiś ślad w tej opowieści i dajcie gwiazdkę, bo to bardzo nas motywuje do pisania.
A ja ( a raczej "my") się z wami żeganamy i pozdrawiamy cieplutko😊

~ Isa ~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro