Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział czwarty

Pociąg właśnie zaczął zwalniać, więc ubrani już w szaty nastolatkowie, skierowali się w stronę drzwi wyjściowych. Nie zdziwił ich widok uczniów pchających się do drzwi, a następnie wyskakujących na wąski peron. Wieczór był chłodny, zapadła już ciemność, która nadawała peronowi jeszcze bardziej niepokojący wygląd.

- Pirszoroczni, pirszoroczni tutaj! - Camilla wzdrygnęła się słysząc nagły, donośny głos, kiedy jej przyjaciółka pociągnęła ją.

 - Nie stój tak, chodź, chyba musimy iść w stronę tego mężczyzny który tam stoi - rzeczywiście, znad wszystkich głów wystawała brodata twarz wysokiego mężczyzny.

 - No dalej, za mną... są jeszcze jacyś pirszoroczni? Patrzyć pod nogi! Pirszoroczni za mną! -
ruszyli więc za nim, po wąskiej, stromej ścieżce. Co chwilę słychać było odgłosy potykania i przewracania się. Dziewczyny spojrzały po sobie.

 - Jak myślisz, ile będziemy jeszcze szli? - zapytała Camilla swoją przyjaciółkę

 - Nie mam pojęcia, ale nie wydaje mi się żeby trwało to długo. - odpowiedziała Natalie - Chyba nie kazaliby pierwszakom, iść kilkanaście kilometrów w całkowitej ciemności.

- Racja, jakbyś chciała żeby wyglądało twoje... - Camilla nie mogła dokończyć bo ten sam donośny głos jej przerwał.

- Zaraz zobaczycie Hogwart! - krzyknął mężczyzna przez ramię - Zaraz za tym zakrętem. - Kiedy przebyli owy zakręt, wokół dziewczyn rozległy się odgłosy zachwytu. Ta ścieżka którą właśnie szli, doprowadziła ich na skraj wielkiego jeziora, po którego drugiej stronie stał kamienny zamek z wieloma basztami i wieżyczkami.

- Uważaj! - zawołała Camilla do Natalie, która zapatrzona w budynek, o mało co nie wpadła do jeziora.

- Dzięki, nie za bardzo widzi mi się kąpiel w jeziorze. - powiedziała Natalie z uśmiechem -  A tak nawiasem mówiąc, to gdzie są Harry i Ron? W momencie, w którym wyszli z pociągu zniknęli mi z zasięgu wzroku.

- Wydaje mi się że idą na końcu, ale nie martw się, na pewno się nie zgubili.

- Po czterech do łodzi, ani jednego więcej! - mężczyzna wskazał na łódeczki przy brzegu.

 - Chodź Camilla! Bo się rozdzielimy! - Natalie złapała ją za rękę i zaprowadziła do łódki. Harry i Ron nie siedzieli z nimi w łódce, ale dziewczyny widziały jak wsiadają do jednej obok nich.

 - Wszyscy siedzą? - krzyknął wysoki mężczyzna ze swojej łodzi - No to... NAPRZÓD! - cała chmara łódek zaczęła mknąć przez jezioro, jak na polecenie. Panowała cisza, wszyscy byli skupieni na zamku.

- Głowy na dół! - ryknął mężczyzna, kiedy pierwsza łódź dotarła do brzegu. Pierwszoroczni posłusznie pochylili głowy, łódki przepłynęły pod kurtyną bluszczu. Płynąc ciemnym tunelem, słychać było szczękanie zębów niektórych uczniów. W końcu dotarli do skalistego nabrzeża i mogli wyjść z niewygodnych łódek. Potem podążając za - jak powiedział Harry - mężczyzną o imieniu Hagrid, dotarli na murawę przed zamkiem. Weszli po kamiennych schodach i stanęli przed dębową bramą.

 - Wszyscy są?

Hagrid uniósł rękę i uderzył trzy razy w bramę zamku. Brama się otworzyła, a w niej stanęła wysoka, czarnowłosa czarownica, ubrana w szmaragdową szatę.

-  Pirszoroczni, pani profesor McGonagall - oznajmił Hagrid.

- Dziękuję Hagridzie. Sama ich stąd zabiorę. - profesor otworzyła szerzej drzwi, aby wszyscy mogli się w nich zmieścić. Za drzwiami była sala wejściowa która była ogromnych rozmiarów. Jej kamienne ściany oświetlały pochodnie oraz zdobiły obrazy, sklepienie za to, było ciemno. Profesor McGonagall ruszyła po kamiennej posadzce, a wszyscy pierwszoroczniacy za nią. Zza drzwi znajdujących się po prawej stronie dochodziły ożywione głosy świętowania.

- Myślisz że wszyscy już tam są? - szepnęła Camila do Natalie.

- Pewnie tak. Ale skoro oni są tam, to czemu my jesteśmy tutaj? - zapytała Natalie z lekkim rozczarowaniem w głosie.

- Na pewno zaraz tam pójdziemy, tylko pewnie profesor McGonagall musi nam coś jeszcze wytłumaczyć i objaśnić co i jak. - powiedziała, próbując pocieszyć swoją przyjaciółkę. Profesor zaprowadziła ich do pustej komnaty.

- Witajcie w Hogwarcie - powiedziała profesor - Uczta rozpoczynająca rok szkolny za niedługo się zacznie, lecz zanim usiądziecie przy stołach i zaczniecie jeść, zostaniecie przydzieleni do domów. Ceremonia Przydziału jest bardzo ważna dla każdego z uczniów, ponieważ podczas całego pobytu w zamku wasz dom będzie dla was jak rodzina. Będziecie mieć zajęcia razem z innymi mieszkańcami waszego domu, będziecie spać z nimi w dormitorium i spędzać razem czas w pokoju wspólnym.

- Są cztery domy do których możecie trafić: Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Każdy dom ma swoją historię i z każdego wywodzą się wybitni czarodzieje i czarownice. Tu, w Hogwarcie, wasze osiągnięcia będą nagradzane punktami, a przewinienia, karane odejmowaniem punktów. Dom, który osiągnie największą liczbę punktów na końcu roku szkolnego, zdobędzie Puchar Domów, co jest wielkim zaszczytem. Mam nadzieję, że każde z was będzie się starać, by pomóc swojemu domowi i że będzie mu wierny nie zależnie do którego z nich zostanie przydzielone. Ceremonia odbędzie się za kilka minut, wydaje mi się, że będziecie chcieli wykorzystać ten czas na zadbanie o swój wygląd. - profesor spoczęła swój wzrok na Ronie którego nos był usmolony, na Natalie która miała brudne policzki, a następnie na Camilli która zamiast normalnych włosów, miała siano na głowie.

- Wrócę, kiedy będziecie gotowi. - oznajmiła McGonagall i wyszła z komnaty.

- Jak ja mam to doprowadzić do porządku?! - zapytała poddenerwowana Camilla.

- A nie masz przypadkiem w tej twojej torebce jakiejś szczotki? - odpowiedziała jej przyjaciółka która machnięciem różdżki wyczyściła sobie twarz. Białowłosa zaczęła grzebać w swojej małej torebeczce, w której wydawało się że jest wszystko, oprócz tego, czego właśnie szukała. Po chwili wyciągnęła z niej szczotkę i zaczęła szybko czesać swoje włosy. Wszyscy byli cicho, oczywiście, oprócz Hermiony która szeptem opowiadała o wszystkich zaklęciach o których przeczytała i których szybko chciała się nauczyć. Dwie przyjaciółki tylko spoglądały na siebie z lekkim strachem w oczach, a potem stało się coś, co sprawiło że obie podskoczyły. Kilku chłopców stojących za nimi krzyknęło ze strachu.

- Co jest... - powiedziała Natalie która właśnie się odwracała by zobaczyć co się stało. Przez ścianę za nimi przeniknęło z dwadzieścia duchów. Przezroczyste postacie szybowała w pomieszczeniu, rozmawiając ze sobą i zachowując się jakby ich tam w ogóle nie było. Wyglądało na to że wystąpiła pomiędzy nimi sprzeczka.

- Przebaczać i zapominać, czy nie taka jest nasza zasada? - powiedział duch który przypominał grubego mnicha.

- Mój drogi Mnichu, daliśmy już Irytkowi tyle szans i każdą z nich zmarnował. Wciąż nas oczernia, a przecież on nawet nie jest duchem... Hej, a wy co tu robicie? - zapytał duch ubrany w trykotki, który dopiero teraz zobaczył grupę pierwszorocznych uczniów.

- Pani profesor McGonagall nas tu zaprowadziła. - odezwała się Natalie.

- Nowi uczniowie! - powiedział Mnich, obdarzając ich uśmiechem. -  Czekacie na przydział, co? - kilka osób pokiwało potwierdzająco głowami.

- Mam nadzieję że spotkamy się w Hufflepuffie! - rzekł Mnich przyglądając się im wszystkim - To mój dom.

- No, to idziemy - rozległ się głos - Ceremonia Przydziału zaraz się zacznie.                                               Wróciła profesor McGonagall. Duchy po kolei przeniknęły przez ścianę.

- A teraz ustawcie się w rzędzie - poleciła profesor - i chodźcie za mną.  

Po twarzy Camilli można było zobaczyć że jest zestresowana, a za to Natalie drgało lekko oko. Dziewczyny stanęły blisko siebie, przed nimi stała dziewczyna o czekoladowym kolorze włosów. Harry i Ron próbowali się przebić przez tłum, by stanąć bliżej nich, lecz niestety nie udało im się to. Wyszli gęsiego z komnaty, każdy z nich mniej lub bardziej zmieszany, przeszli przez salę wejściową i weszli do Wielkiej Sali. Obszerną salę oświetlało tysiące unoszących się w powietrzu nad czterema długimi stołami świec. Przy stołach siedziała już reszta uczniów, która wpatrywała się w nich z zaciekawieniem, co wprawiło pierwszoroczniaków w jeszcze większy stres. Owe stoły były pięknie zastawione. Wyżej od innych stołów stał jeszcze jeden, dla nauczycieli, przy którym brakowało tylko profesor McGonagall. Tam właśnie zaprowadziła ich profesor i kazała się zatrzymać i stać w szeregu. 

- Widziałaś te sklepienie? - Natalie usłyszała szept Camilli - Wygląda jak nocne niebo.

- Racja. - odpowiedziała jej - Jest bardzo ładne. - po chwili dało się usłyszeć komentarz Hermiony, odnoszący się do tego samego tematu. Lecz, szurnięcie stołka o czterech nogach, wybudziło je z transu spowodowanego obserwowaniem niesamowitego sklepienia. Kiedy zwróciły na niego wzrok, zobaczyły spoczywającą na nim tiarę, brudną, połataną i wyglądającą na starą. 

- Po co trzymają coś tak starego w Hogwarcie? - szepnęła Natalie do Camilli.

- Wydaje mi się, że zaraz się dowiemy - odpowiedziała jej Camila. Nagle, szew przy krawędzi tiary rozpruł się na wygląd ust i tiara zaczęła śpiewać: 

Może nie jestem śliczna,

Może i łach ze mnie stary,

Lecz choćbyś świat przeszukał,

Tak mądrej nie znajdziesz tiary.

Możecie mieć meloniki,

Możecie nosić panamy,

Lecz jam jest Tiara Losu,

Co  jeszcze nie jest zbadany.

Choćbyś swą głowę schował

Pod pachę albo w piasek

I tak poznam, kim jesteś

Bo dla mnie nie ma masek.  

Śmiało, dzielna młodzieży,

Na głowy mnie wkładajcie,

A ja wam zaraz powiem,

Gdzie odtąd zamieszkacie.

Może w Gryffindorze,

Gdzie kwitnie męstwa cnota,

Gdzie króluje odwaga

I do wyczynów ochota.

A może w Hufflepuffie,

Gdzie sami prawi mieszkają,

Gdzie wierni i sprawiedliwi

szkoły są chwałą.

A może w Ravenclawie

Zamieszkać wam wypadnie,

Tam płonie lampa wiedzy,

Tam mędrcem będziesz snadnie.

A jeśli chcecie zdobyć 

Druchów gotowych na wiele,

To czeka was Slytherin,

Gdzie cenią sobie fortele.

Więc bez lęku, do dzieła!

Na głowy mnie wkładajcie,

Jam jest Myśląca Tiara,

Los wam wyznaczę na starcie!

Cała sala zawrzała, kiedy tiara skończyła śpiewać. Tiara ukłoniła się każdemu z czterech stołów i znieruchomiała. Na środek wystąpiła profesor McGonagall, trzymając w ręku długi zwój pergaminu.

- Kiedy wyczytam imię i nazwisko, dana osoba występuje na środek, siada na stołku i nakłada tiarę. Abbott, Hannah! - z tłumu wystąpiła dziewczynka o rumianej twarzy, usiadła na stołku i nałożyła tiarę, która opadła jej na nos. Minęła chwila...

- HUFFLEPUFF! - krzyknęła tiara, przy jednym ze stołków rozległy się oklaski. Hannah wstała ze stołka i podeszła do owego stołu, przy którym przywitał ja duch Grubego Mnicha.

- Black, Natalie - Natalie przełknęła ślinę, szybko spojrzała na swoją przyjaciółkę i zaczęła iść w stronę stołka, kiedy nałożyła tiarę, usłyszała cichy głos w jej głowie:

- Hmm... No tak, wierna i sprawiedliwa, ale także bardzo odważna i szczera... gdzie mam cię przydzielić. Dobrze, chyba już wiem... a więc niech będzie...

- GRYFFINDOR! - ostatnie słowa nie były już tylko w jej głowie, tiara wrzasnęła na całą salę. Natalie zdjęła ją więc i ruszyła dziarskim krokiem ku stołowi Gryfonów, po drodze szepcząc do Camilli "powodzenia". Czuła ulgę że już ma to za sobą, lecz wiedziała że jej przyjaciółka jeszcze nie doznała tego stanu błogości. Za to Camila dalej stała w rzędzie i czekała na swoją kolej. Następnie przydziałowi poddana była Birch Charlotte która dostała Ravenclaw, później Bones Susan, Boot Terry, Brocklehurst Mandy, Brown Lavender. Przyszła kolej na Harry'ego, kiedy podchodził do Tiary Przydziału na jego twarzy pojawił się nerwowy grymas, a z jego czoła spływał pot. Po dłuższej chwili tiara wykrzyknęła - GRYFFINDOR! - z twarzy Harry'ego zszedł grymas i pojawił się na nim uśmiech, stół Gryffindoru zawrzał, a ktoś wykrzyczał: "Mamy Pottera! Mamy Pottera!". W gronie pierwszoroczniaków zostało ich już nie wielu, a w tym małym gronie była jeszcze Camila oraz Ron. Nie minęła chwila, a głos profesor McGonagall rozległ się ponownie.

- Red, Camila - powiedziała donośnym głosem. Camila podeszła do stołka  i założyła na siebie tiarę. Usiadła na stołku i zacisnęła ręce, by tak się nie pociły.

- No tak...  Sprytna, oryginalna, lecz także ambitna i zaradna... 

- Proszę, niech będzie Slytherin, inaczej rodzice mnie wydziedziczą. - wyszeptała cicho, tym samym przerywając rozmyślanie tiarze.

- Do Slytherinu, tak? Jesteś pewna? Bardziej pasowałabyś do Ravenclaw. Nie? No dobrze, to niech będzie...

- SLYTHERIN! - rozległ się ryk na całą salę. Camilla, nie wierząc, że się udało, siedziała tam jeszcze przez parę sekund, lecz po chwili się otrząsnęła, zdjęła tiarę i zaczęła iść szybkim krokiem w stronę stołu Slytherinu. Idąc, spojrzała na swoją przyjaciółkę, na której twarzy pojawił się lekki uśmiech, w którym dało się wykryć nutkę zmieszania i smutku. Zaraz po Camilli  wywołany został Ron, który trafił do Gryffindoru, jak reszta jego rodziny. Blaise Zabini zamykał kolejkę przydziału i kiedy został przydzielony do Slytherinu, profesor McGonagall zwinęła pergamin i zabrała tiarę przydziału która już zamarła. Nagle ze swojego miejsca powstał Albus Dumbledore, dyrektor szkoły, który był rozradowany tak, jakby właśnie dostał swój wymarzony prezent na gwiazdkę.

- Witajcie w nowym roku w Hogwarcie! - powiedział - Zanim zaczniemy nasz bankiet rozpoczynający nowy rok szkolny, chciałbym powiedzieć kilka słów: Głupol! Mazgaj! Śmieć! Obsuw! Dziękuje wam! - kiedy usiadł rozległy się oklaski. Natalie siedziała przy stole Gryffindoru rozmawiając z Harrym.

- Wiesz, trochę się martwię, ja i Camilla nigdy nie byłyśmy osobno dłużej niż dwa dni, a to już była udręka! - powiedziała, wymachując obiema rękami w celu wyrażenia powagi tej sytuacji.

- Przecież będziecie mogły się widywać na przerwach, na pewno nie będzie aż tak źle jak myślisz. - Harry próbował ją pocieszyć, chociaż z wyrazu jego twarzy wynikało że nie rozumie dlaczego Natalie tak się martwi.

- No niby tak, ale to dalej nie będzie to samo! - Dziewczyna oparła głowę na swojej ręce. Camilla była nie mniej zmartwiona, gdyż w przeciwieństwie do Natalie, nie miała nikogo przy swoim stole z kim mogłaby porozmawiać, a żaden ze Ślizgonów nie przyciągnął jej uwagi.

- Ej, Red! - zawołał do niej siedzący kilka osób dalej, Draco - czyli jednak należysz do Slytherinu, wiedziałem że jesteś lepsza od tej plugawej bandy z którą musiałaś siedzieć w przedziale.

- Jeszcze Ci mało po akcji z przedziału? A może chcesz powtórkę? - zapytała Camilla, przewracając oczami. Malfoy najwyraźniej miał coś jeszcze do powiedzenia, ale Camilla już się odwróciła i nie miała zamiaru dalej go słuchać. Uczta mijała, cały czas było słychać śmiechy i głośnie rozmowy. Nikt się nie zorientował, kiedy nadszedł czas na pójście do dormitoriów. Uczniowie ociężale podnieśli się z ław, chcąc jak najprędzej udać się na odpoczynek.

~☆~☆~☆~

Natalie wchodziła po schodach do pokoju dziewczyn. Kiedy do niego weszła, dziewczyny które siedziały już na łóżkach, zwróciły wzrok w jej kierunku.  Nie przejmując się tym, Natalie podeszła do jednego z wolnych łóżek i na nim usiadła. Reszta dziewczyn znowu zajęła się swoimi sprawami, więc postanowiła że zacznie wypakowywać swoje rzeczy z kufra i wkładać do szafy, żeby się nie pogniotły. Właśnie miała sięgać po swój kufer, gdy zobaczyła że przez drzwi do pokoju wchodzi Hermiona Granger.

- Nie mówcie mi, że ja mam mieć z nią pokój! - pomyślała. Hermiona wybrała sobie łóżko obok niej, usiadła na nim i również zaczęła wyciągać rzeczy z walizki.

- To jak? Gotowa na jutrzejsze lekcje? - zagadnęła Hermiona - Bo ja jestem bardzo podekscytowana.

- Cóż, mam nadzieję że zaczną od czegoś łatwiejszego, żeby na sam początek nie mieć zadania domowego. - odpowiedziała jej Natalie.

- Naprawdę!? Ogromnie liczę na to że będzie ciekawie. Wiesz, ta magia jest dla mnie nowa ale przeczytałam chyba każdy podręcznik... - Hermiona rozgadała się na dobre, ale Natalie już nie zwracała uwagi na to jaki podręcznik przeczytała i co wie o historii magii, po prostu wypakowywała ostatnie rzeczy z kufra, by w końcu móc iść usiąść przy kominku w pokoju wspólnym z dala od Hermiony i jej gadaniny.

- Wiesz co, zrobiło mi się trochę zimno, chyba pójdę do pokoju wspólnego się ogrzać - oznajmiła kiedy Hermiona na chwilę przerwała swój monolog.

- O, dobrze, jak skończę się rozpakowywać to do ciebie dołączę. - odpowiedziała jej Hermiona wyraźnie szukając czegoś w swoim kufrze.

- Jasne! - powiedziała Natalie zmierzając w stronę drzwi, żeby Hermiona nie zobaczyła że tak naprawdę się nie uśmiecha jej się siedzenie z nią w Pokoju Wspólnym. Nie chciała jej urazić, chociaż była denerwująca. Usiadła w fotelu przy kominku i odetchnęła.

- Ciekawe co będziemy jutro robić na lekcjach. Jak dadzą nam zadanie domowe w pierwszy dzień nauki, to nie ręczę za siebie! - rozmyślała. Jej myśli przerwał dźwięk schodzenia ze schodów. Hermiona najwyraźniej skończyła rozpakowywać rzeczy i usiadła obok niej, na niewiarygodnie miękkiej kanapie.

- Na czym skończyłam... A, no tak! Historia Hogwartu.

- Wiesz, może byś opowiedziała coś o zaklęciach? Historia Hogwartu nie jest moją bajką. - Hermiona pokiwała głową i zaczęła mówić.

~☆~☆~☆~

Camilla westchnęła ciężko, wchodząc w korytarz, prowadzący do pokoi dziewczyn. Prefekt objaśnił im, że na drzwiach każdego pokoju, będzie zawieszona tabliczka z imionami i nazwiskami ich mieszkańców. Po szybkim przejściu przez krótki korytarz, znalazła swój. Zerknęła na tabliczkę, chcąc dowiedzieć się, z kim będzie dzieliła pokój.

Pansy Parkinson
Millicenta Bulstrode
Daphne Greengrass
Camilla Red
Tracey Davis

Camilla jeszcze raz przeskanowała wzrokiem nazwiska. Pansy i Millicentę znała osobiście, wielokrotnie spotkały się na balach i bankietach, lecz nigdy nie zamieniły ze sobą więcej niż jedno słowo.
Daphne kojarzyła tylko z nazwiska. Ich ojcowie należeli go Wizengamontu, a ponadto prowadzili wspólnie jakieś inwestycje. Poza tymi informacjami, niewiele wiedziała o dziewczynie. Tracey Davis znała jedynie z opowieści matki. Mama od Tracey była jej najlepszą przyjaciółką i – co najważniejsze - czarownicą czystej krwi. Lecz niestety, zakochała się w czarodzieju półkrwi i wzięła z nim ślub. Podobno, był to tak duży skandal, że wszystkie czarodziejskie gazety się o tym rozpisywały.

‐ Dobra, Camilla. Nie będzie aż tak źle. Jakoś to przetrwasz. ‐ pomyślała, chcąc dodać sobie trochę otuchy.

Wzięła głęboki oddech. Położyła rękę na klamce i otworzyła drzwi. Jej współlokatorki już tam były i jak Camilla zauważyła, zdążyły się nawet przebrać w piżamy. Skinęła im głową na powitanie, mając nadzieję że to wystarczy. Jednak wyglądało na to, że Pansy miała inne plany.

- Cam, jak ja cię dawno nie widziałam! - dziewczyna objęła ją, jakby były najlepszymi przyjaciółkami.

Red przewróciła oczami. Pansy zawsze afiszowała się ich znajomością, gdzie tylko mogła. Nieustannie przypominała każdemu, że TA Camilla Red jest JEJ dobrą znajomą. Robiła tak głównie dlatego, że Camilla miała to, czego Pansy nie mogła mieć. Dużego bogactwa. Bo choć rodzina Parkinsonów była jedną z najbardziej luksusowych i bogatych rodzin czystokrwistych, to rodzina Camilli była w pierwszej czołówce razem z Malfoyami. Pomimo niechęci do tego co robiła dziewczyna, postanowiła grać w jej grę.

- Pansy, kochana! Dobrze cię widzieć! - zaszczebiotała - Widzę że ścięłaś włosy. Muszę ci przyznać, że do twarzy ci z nową fryzurą.

- Och, dziękuję. - Parkinson lekko zarumieniła się na jej komplement - Ty również wyglądasz pięknie. Jak się ma twoja matka? Słyszałam, że trochę podupadła w te lato na zdrowiu. - oczywiście, było to kłamstwo, ale Camilla chętnie je podłapała.

- Moja matka czuje się już lepiej, dziękuję. - odpowiedziała uprzejmie.

- Niezmiernie miło mi to słyszeć! A twój ojciec? Jak on się miewa? Słyszałam że... - niestety, Red nie dowiedziała się co słyszała jej "znajoma", gdyż Daphne jej przerwała.

- Pansy, daj jej odpocząć. Zachowujesz się jak nieokrzesany Gryfon. - najwyraźniej porównanie Pansy do Gryfona podziałało, gdyż zamknęła buzię.

Camilla z ulgą podeszła do swojego łóżka, mówiąc po drodze Daphne bezgłośne "dzięki". Ta jedynie lekko uniosła kąciki ust.

- Może ten rok, nie będzie aż taki zły.  - pomyślała Camilla, wyciągając ze swojego kufra piżamę.

~☆~☆~☆~

Hello, hello, moi - a raczej nasi - kochani czytelnicy! W końcu nadszedł upragniony przez wszystkich piątek, piąteczek, piątunio, a wraz z nim nowy rozdział, który pisała nasza urocza Jasmine. Zanim oddam jej głos... znaczy się, klawiaturę, aby mogła się z Wami przywitać, to chcę podać Wam jeszcze parę informacji. Od teraz, w tej książce, rozdziały będą pojawiały się systematycznie co miesiąc. Jeśli coś by się zmieniło, uprzednio poinformujemy Was o tym. W każdym razie, to tyle z mojej strony. Teraz, oddaję wszechmocną klawiaturę Jasmine. Tylko pamiętaj Jaśminku - przywitaj się ładnie, w końcu to nasi czytelnicy :) 

Witam, nasi kochani czytelnicy! Z tej strony Jasmine, podeszłam pod moją kochaną klawiaturę by powiedzieć wam że to jest pierwszy rozdział który piszę samodzielnie. Możliwe że już to wiecie, ale wszystkie rozdziały, za niedługo będziecie mogli znaleźć też na moim profilu, więc wpadnijcie tam czasem ;) Nad tym rozdziałem pracowałam bardzo długo i ciężko, więc mam nadzieję że umili wam to upragniony piąteczek. Do zobaczenia w następnym rozdziale!

Życzymy wam miłego wieczoru, Isabelka i Jaśminek

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro