Specjał 1
~ tymczasowo bez korekty ~
---------
Od autorki:
Witam Was w pierwszym specjalu. Jest to dodatkowa historia nie wznosząca zbyt wiele do fabuły, więc bez znajomości jej spokojnie możecie czytać całą opowieść. Jednak zapraszam, bo możecie dowiedzieć się ciekawych rzeczy.
Miłego :) !
---------
Parę lat wcześniej...
Alan i Tessi pojechali z mamą i tatą do dziadków. Właśnie rozpoczęły się wakacje, więc nareszcie mogli wyjechać na wieś. Rodzice Diany mieli średniej wielkości, przytulny domek. Miał on biało- pomarańczowe ściany z dużymi oknami. Dach był koloru ciemno-zielonego. Budowla posiadała piwnicę, parter, pierwsze piętro, strych i oczywiście ogród. Do budynku prowadziła kamienista ścieżka przyozdobiona różnokolorowymi kwiatami. Na tyłach znajdował się grill, huśtawki, oczko wodne i dwie sofy pełne miękkich poduszek. W ,,jeziorku'' pływały kijanki, a na błękitnej tafli unosiły się różowe lilie.
Szatyn zaproponował małej siostrzyczce, aby wstali wcześniej, by uzbierać owoce leśne na śniadanie. Blondynka z radością na twarzy zgodziła się. Gdy tylko przez okno dostały się ciepłe promiennie słoneczne nastolatek obudził Tes. Szybko ogarnęli się i wyszli do lasu. Był on bardzo blisko. Chłopak wziął koszyk i na wszelki wypadek scyzoryk. Spacerowali rozkoszując się porankiem i śpiewając.
- * Cause you are the piece of me, I wish I didn't need, Chasing relentlessly, Still fight and I don't know why....
- Jakie piękne. Skąd to znasz? - spytała dziewczynka z luźnym warkoczem.
- Nie wiem, ale jak będę mieć kiedyś drugą połówkę to na pewno jej to zaśpiewam - uśmiechnął się.
Doszli do polany pełnej borówek. Podchodzili do każdego krzewika i zrywali owoce. Teresa próbowała jak najwięcej mimo mniejszych od brata rąk. Kiedy odwrócił się by je wsypać zauważył jak jego siostra ma fioletową twarz brudną od jagód.
- Głodomorku, zostaw coś na posiłek – zaśmiał się.
- Dobrze, przepraszam- odpowiedziała oblizując palce.
- Nic się nie stało – rozczochrał jej włosy.- Ugotujemy razem placuszki owsiane i damy nasze zdobycze na górę co?
- Taaak! –krzyknęła radośnie.- Będziesz naprawdę dobrym kucharzem w przyszłości.
- Dzięki.
Gdy mieli już wystarczającą ilość udali się w kierunku rzeki. Usiedli na trawie i uparli się o drzewa. Zaczęli słuchać ptaków, a Alan próbował je nawoływać gwizdując . Po paru minutach przyleciał piękny, niebieski ze złotymi na końcu piórami. Jego głos brzmiał jak lekki powiew wiatru na rozgrzanej skórze.
Przed powrotem do domu napili się źródlanej wody.
~*~
Od razu udali się do kuchni. Tessa umyła owoce, a chłopak sięgnął po fartuchy. Ubrali je i szybko zabrali się do gotowania. Oczywiście nie mogło obyć się bez zabawy z mąką, jednak kuchnia bardzo się nie ubrudziła. Gdy placki były gotowe, wspólnie nakryli do stołu i zawołali resztę rodziny na posiłek. Stół udekorowali kwiatami, które po drodze znaleźli. Przyjemnej atmosferze towarzyszył szum drzew i odgłosy zwierząt. Wszystko tworzyło relaksujący i spokojny poranek, a Alan obiecał, że wykona dla siostry drewnianego jelenia by mogła nosić go na łańcuszku. Chciał zrobić to po to, aby w chwilach kiedy nie będzie mógł być obok niej ona czuła się bezpieczna.
Teraźniejszość...
Tessa siedziała na łóżku i obracała w palcach Saturn ze swojego chokera. Zastanawiała się nad piknikiem, który miała urządzić ze znajomymi z najbliższy weekend. Nagle przywołała w myślach polane pełną owoców. Następnie zobaczyła uśmiech chłopca o czarnych włosach i ... siebie. Małą siebie w pomarańczowej sukience. Potem ukazał się kawałek drzewa i precyzyjną pracę wykonywaną dłutem.
- No tak... - szepnęła - jeleń.
Wstała i szybko podbiegła do szkatułki. Otworzyła ją i po paru sekundach znalazła zapomniany na dnie prezent. Wyglądał tak cudownie jak ostatnio.
- Dziękuję Alan – delikatnie położyła na dłoni - Dziękuję z całego serca.
Szczęśliwa zapięła na szyi i obiecała sobie, że zawsze będzie pamiętać o tym ,,talizmanie''.
*Zedd- Clarity feat.Foxes
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro