Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Tessa stała na szkolnym korytarzu. Nie wiadomo czemu nikogo jeszcze nie było. Za oknami szalała burza. Deszcz niemiłosiernie tłukł o dach, a wydawany przez niego rytmiczny szereg dźwięków co chwile urozmaicał huk piorunów. Korki wywaliło, więc w budynku panował półmrok. Dziewczyna czekała i czekała...Dobre dziesięć minut temu powinien zadzwonić dzwonek na lekcje. Nie widziała ani nauczycieli, ani uczniów. Zadziwiona całą sytuacją usiadła na ławce. Wyciągnęła z plecaka telefon by napisać SMS'a. Wybrała numer do Adrianny i spytała się za ile przyjdzie. Nic. Spróbowała do niej zadzwonić, ale odpowiedziała jej cisza. I tak z każdą osobą.

Nagle usłyszała szelest i wark.

Na początku cichy, ale z sekundy na sekundę coraz głośniejszy, wyraźniejszy i mroczniejszy. Zza rogu wyskoczyła grupka czarnych stworów. Ich ciała były podobne do ludzkich, miały tylko kilka różnic. Ciemna, błyszcząca skóra bez włosów. Stopy i dłonie zakończone ostrymi pazurami. Ogromne usta przepełnione kłami. Powyżej nie było nosa, tylko oczy bez tęczówek i źrenic - same białka. Widząc Teresę ruszyły w jej kierunku. Okazały się niezwykle zwinnymi stworzeniami. Blondynka szybko wstała i zaczęła biec. Jeden z potworów drasnął ją w plecy. W żyły nastolatki dostała się trucizna. Wszystko zaczęło ją boleć i piec. Przyspieszyła z nadzieją, że zaraz je zgubi. Mając plecak w lewej ręce rzuciła go celując w przeciwników, ale to w ogóle nie pomogło, tylko jeszcze bardziej je rozzłościło. Wróg wbił zęby w szyje dziewczyny. Wydała z siebie przeraźliwy ryk przepełniony cierpieniem. Rana zaczęła pulsować i krwawić, ale nie szkarłatną cieczą, a czarno-złotą, kleistą mazią. Nie mogła dać za wygraną. Nacisnęła na klamkę pobliskich drzwi i wpadła do pomieszczenia. W środku znajdowało się jeszcze więcej strasznych stworów, a pod ścianą stało kilka krzeseł. Na nich przywiązano ludzi.

- Aaa! - krzyknęła przestraszona Tessi.

Rozpoznała w nich Adriannę , Monikę, Emilię, Karolinę, Marcela i Czesława. Ich głowy były spuszczone. Wokół każdego było pełno dziwnej substancji.

"Czy oni jeszcze żyją? "-pomyślała.

Prawdopodobnie nie. Potwory rozszarpywały ich ciała. Blondynka nie mogła już pomóc znajomym. Mimo to podchodziła do nich próbując cokolwiek zrobić. Mówiła do nich, ale nie miało to sensu. Sprawdzając im puls dowiedziała się, że naprawdę są martwi. Zaczęła krztusić się słonymi łzami i osunęła się na kolana. Podniosła lekko wzrok zerkając na ścianę. Napisano na niej krwią "D '' jak death - śmierć. Potwory otoczyły dziewczynę. Nie miała szans gdy wszystkie się na nią rzuciły. Do ciała Tessy dostała się niewyobrażalna dawka trucizny. Wszystko w niej płonęło. Czuła płomienie pod swoją skórą. Ból od środka ją rozwalał. Nawet płacz go nie koił. Jakby tego było mało wbiły pazury w Tes. Jeden trafił w płuco. Dusiła się. Nie miała siły na te męczarnie i tortury. Modliła się o śmierć. Przyszła szybko, bo inny potwór przebił serce. Teresa upadła z hukiem na podłogę brudną od kleistej mazi.

Potem była tylko ciemność.

~*~

Blondynka szybko się obudziła. Przerażona krzyknęła.

"Spokojnie. To tylko sen. Nikomu nic się nie stało " - powtarzała próbując się opanować.

Koszmar był bardzo realny. Pamiętała go w całości. Każdy najmniejszy szczegół. Próbowała zapomnieć, ale nie potrafiła. Zerknęła na telefon. Pokazywał godzinę 7:00.

- O nie! Spóźnię się. Matko... nie zdążyłam skończyć tego głupiego opowiadania -westchnęła - znowu mi się dostanie...

Błyskawicznie wstała i spakowała potrzebne rzeczy do plecaka. Następnie szybko wybrała ubrania z szafy i poszła się ogarnąć. Nie miała czasu na splatanie włosów, więc została w rozpuszczonych. Wpięła tylko biała spinkę dla ozdoby. Z kuchni zabrała śniadanie i wyszła z domu śpiesząc się na tramwaj. Prawie by się spóźniła, ale na szczęście dobiegła na czas. W szkole szybko się przebrała i ruszyła na ostatnie piętro. Tam znajdowała się sala od geografii.

- Cześć Tessi - z uśmiechem przywitały ją przyjaciółki. –

Cześć - rzuciła swój plecak. - Już bałam się, że nie przyjdziesz - odparła Emilka.

- Po prostu budzik mi nie zadzwonił i musiałam szybciej się ogarnąć, ale nic się nie stało - tłumaczyła. "Nic się nie stało? Alan umarł przeze mnie, bo go nie obroniłam przed strzałem z pistoletu. Zostałam pobita, a teraz muszę podporządkowywać się woli tych idiotów jeszcze ten dzisiejszy koszmar... Tak, na pewno nic się nie stało... " - skarciła siebie Teresa.

Zadzwonił dzwonek na lekcje. Usiadła w trzeciej ławce pod oknem razem z Adria, wyjęła rzeczy z plecaka. Przez czterdzieści pięć minut jej myśli krążyły wokół snu, "Idiotycznego Trio" i brata. Próbowała połączyć te fakty, ale się nie dało. Może to nie jest ze sobą powiązane? Albo ma za mało informacji? Przez to nic nie zapamiętała z dzisiejszego tematu.

"Trudno. Pouczę się w domu i będzie " - skomentowała w myślach.

~*~

- To co, masz te opowiadania? - zaczepił Tessę Patryk przed językiem polskim.

- A. Jasne. Mam - podała mu plik kartek.

- Ej. Dlaczego nie jest skończone to dla Natan? - spytał zdenerwowanym tonem, ale dziewczyna milczała

- Gadaj! - Em... - zaczęła zestresowana - Siedziałam do późna. Byłam taka zmęczona, że zasnęłam, a rano mi budzik nie zadzwonił, więc nie miałam kiedy dopisać - powiedziała na jednym wydechu. W odpowiedzi dostała uderzenie w policzek, ten sam co ostatnio.

- Przepraszam - dodała szczerze.

- Myślisz, że przepraszam coś da?! - głos zabrał najwyższy .

- Nie przesadzaj Sebastian - uczennica wreszcie poznała jego imię - Ale karę musi dostać - wtrącił się Nati.

Jego głos był niepokojąco stanowczy. Po chwili ciszy usłyszała słowa wypowiedziane tonem nie znoszącym sprzeciwu:

- Oddawaj swoje opowiadane –

- Że co proszę?! Zwariowałeś?! - nie miała zamiaru dać aż tak sobą pomiatać.

- Dobrze słyszałaś. Daj mi je - wyciągnął rękę.

Brązowooka zamiast spełnić polecenie uciekła. Usłyszała tylko zdanie pełne nienawiści "Jeszcze tego pożałujesz!". Na następnej przerwie zauważyła, że zabrali jej śniadanie. Mimo złości nie powiedziała głośno nic na ten temat. Poprosiła Monie o pożyczenie pieniędzy. Brunetka z chęcią to zrobiła. Tessa kupiła drożdżówkę z serem i powiedziała, że w poniedziałek jej odda. Na to przyjaciółka odparła, że nie musi. Nastolatka stwierdziła, że i tak się jakoś odwdzięczy.

~*~

Po lekcjach Tes zauważyła, że nie ma jej ubrania. Dobrze wiedziała kto to.

- Cholera! Jeszcze tego brakowała! - krzyknęła.

W szatni byli tylko jej przyjaciele. Wszyscy zdziwieni się na nią popatrzyli.

- Co się stało? - spytał Marcel.

- Zabrali mi kurtkę! Przepraszam, że przeklęłam, ale no... - nie rozumiała jak można być tak okrutnym- Na polu jest minus kilka stopni i wieje silny wiatr, a ja w samym swetrze...

- Dam Ci swoją - zaproponowała Kara.

- Bardzo ci dziękuję, ale nie chce byś zmarzła - grzecznie odmówiła.

- Tessi. Mam grubą bluzę. Nic mi nie będzie. Proszę - mówiła tak miło, że nie dało się odmówić.

- Dziękuję z całego serca. Oddam ci ją w weekend. Możemy wyskoczyć na ę jeśli będziesz chciała.

- Z chęcią. Jeszcze się zgadamy - wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z brunetem. Teresa nie wiedziała o co chodzi, ale widać było, że Marcel jest dumny z jej zachowania.

Szatynka przytuliła ją na pożegnanie i poszła na przystanek z Moniką i chłopakami. Tessi wracała razem z Emilią.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro