Rozdział 4
Znaleźli się w jasnym i średniej wielkości pomieszczeniu. Tessa usiadła na łóżku i oparła się o ścianę. Była wycieńczona i obolała. Jedyne na co posiadała siłę to sen. Pogrążenie się krainie pełnej marzeń. Czasami miała ochotę tam zostać, chociaż wiedziała, że to niemożliwe. Przecież to miejsce było takie szczęśliwe i kolorowe.
Do czasu.
Teraz miewała tylko szare, straszne koszmary. Pomijając to, że nie mogła się wyspać, co tylko pogłębiało dziewczynę w żałobie. Z rozmyślań wyrwał ją Marcel.
- Co najbardziej cię boli?- spytał.
- W sumie... brzuch, ręka i głowa – po chwili westchnęła- Prawie wszystko po trochu.
Brunet podszedł do szafki i wyciągnął z niej kilka rzeczy. Położył je na stoliku, a następnie sięgnął po lód z zamrażalnika. Dziewczyna wzięła go i przytrzymując przyłożyła do twarzy. Marcel sięgnął po maść i bandaże. Dziewczyna odłożyła opatrunek i zaczęła smarować kostkę. Już miała obwiązać nogę materiałem kiedy przeszył ją ból w prawej ręce . Upuściła tubkę lekarstwa. Próbowała nie okazać bólu, ale chłopak zauważył, że coś jest nie tak.
- Pokaż - poprosił.
Chciała zaprzeczyć, ale jego ton dał wyraźnie do zrozumienia, że nie da za wygraną. Podwinęła rękaw ukazując czerwoną skórę pokrytą siniakami i, o jej zdziwienie, stróżkami krwi.
- Krwawisz - zauważył.
- E tam. To nic takiego - odparła obojętnie dziewczyna.
Marcel wylał na wacik spirytus i przetarł ranę, a następnie nakleił plaster. Na szczęście, nie było to nic poważnego, ale tak piekło, że Tes sykneła. Resztę pokrył specyficzną zimną substancją.
- Czemu to robisz? Sama bym sobie poradziła - dziwiła się jego troską. Przecież byli tylko znajomymi.
- Nie lubię gdy ktoś cierpi. Zwłaszcza przez takie osoby jak oni – powiedział szczerze.
- Dziękuję. Nie wiem jak ci to wynagrodzę.
- Nie trzeba. A w sumie... to od dawna chciałem im dać w mordy. Wreszcie nadarzyła się okazja - zaśmiał się chłopak.
Teresa zrobiła to samo. Spytała się czy nie ma przypadkiem tabletek na ból brzucha, ale nic nie znaleźli. Za to w czeluściach szafki ukryło się opakowanie herbaty. Nastolatka z chęcią wypiła kubek ciepłego napoju. Czuła się lepiej. Gdyby nie kolega, nie wiadomo co by się stało. Za pewnie pobiliby ją jeszcze bardziej i leżałaby nieprzytomna na podłodze póki ktoś łaskawie nie chciałby jej obudzić. Po pewnym czasie powiedziała, że już dobrze się czuje i chce iść do domu. Marcel upewnił się czy na pewno, a następnie zamknął gabinet higienistki. Gdy chłopak oddał klucz skierowali się do szatni. Ubrali kurtki i wyszli ze szkoły. Dziewczyna jeszcze raz podziękowała i poszła na przystanek tramwajowy. W domu nie powiedziała rodzicom o tym co się dzisiaj wydarzyło, bo nie chciała ich martwić. Wolała, by zostało to w sekrecie. Reszta dnia minęła niezwykle spokojnie. Z nadzieją na lepsze jutro położyła się spać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro