Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

  ~tymczasowo bez korekty~  

Teresa wbiegła do domu jak poparzona. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że pocałowała Sebastiana i, co najważniejsze, z własnej woli. Powoli zsunęła się po drzwiach opierając głowę o nogi. Po raz chyba milionowy przeklinała siebie za to jak zachowuje się w towarzystwie chłopaka; za to, że tak pięknie się uśmiecha, a jego błysk w oczach wydaje się jej niesamowity niczym ulubiony gwiazdozbiór. Nie chciała by tak na nią działał. Przygryzła mocno wargę żałując, że nastolatek dał się poznać od prawdziwej strony.

- Cholera, dlaczego?- wymamrotała do siebie pod nosem czując coraz większy ból- Dlaczego on jest taki perfekcyjny w swojej nieidealności?

Dziewczyna zaczynała nienawidzić siebie za to, że dopuściła do siebie Sebe zarazem dziwiąc się, że mógł pokonać barierę wrogości do niego. Znowu traciła nad sobą kontrolę, a myśli z emocjami mieszały się. Chciała jak najszybciej znaleźć się z łazience, by jakoś temu zaradzić.

- Muszę się umyć, muszę się umyć- majaczyła.

Błyskawicznie znalazła się na szarych kafelkach. Szybko ściągnęła z siebie ubranie i rzuciła je na szafkę. Delikatnie weszła do wanny puszczając gorącą wodę. Kompletnie nie zwracała uwagi, że ją lekko parzy. Ważniejszy był zapach olejku pachnącego drzewem sandałowym.

Z sekundy na sekundę było Tes coraz lepiej. Jak zawsze taka metoda radzenia sobie z emocjami pomagała. W pomieszczeniu zrobiło się duszno, a lustro już dawno zaparowało. Z przygryzionej wargi spłynęła kropka krwi tworząc szkarłatne okręgi na wodzie. Przed oczami dziewczyny zaczęły pojawiać się mroczki. Nawet nie wiedziała kiedy kompletnie odpłynęła.

~*~

Z białej pary zaczęła wyjawiać się znajoma sylwetka. Tessa wszędzie rozpoznałaby te czarne włosy; nawet w ciemnej, ledwo oświetlonej uliczce.

- Stęskniłem się za tobą siostrzyczko- uśmiechnął się szeroko, aż zrobiło się jej ciepło na sercu. Wydawał się... normalny. Taki jak zawsze był.

- Ja za tobą też Alan- nie mogła się powtrzymać się by jej usta nie wygięły się radośnie od ucha do ucha.

To wszystko wydawało się niemożliwe oraz zbyt piękne. Może jednak poślizgnęła się wchodząc do wanny rozbijając sobie przez to głowę, albo w tym olejku była jakaś trucizna dlatego umarła i trafiła do nieba? Lub, co śmieszniejsze, utopiła się mimo, że umie pływać?

- Wiesz, że jesteś bardzo silna Tes?- spytał retorycznie.

- Już to dziś słyszałam- zaśmiała się- Zgadaliście się czy co?- śmiała się jeszcze bardziej.

- Ale nie na tyle, by uratować mi życie – jego twarz spochmurniała, a oczy pociemniały. Znów wydawał się być opętany.

,, A może to piekło?'' – pomyślała przestraszona.

- Co ty bracie wygadujesz?- krzyknęła.

Zamiast odpowiedzi ujrzała kolejną osobę. Tym razem dziewczynę.

- Serio myślałaś, że będę pomagać, a nawet troszczyć się o kogoś tak żałosnego oraz beznadziejnego jak ty? Ha, są lepsze rzeczy do roboty niż marnowanie na ciebie czasu głupia- naśmiewała się z niej szatynka.

- K- kara...- wydukała.

- Proszę cię. Daj mi święty spokój idiotko- rechotała.

Myślała, że nastolatka ma zamiar dalej się nabijać, ale to dziwne miejsce znowu ją zaskoczyło. Przecież nigdy nie spodziewałaby się ujrzeć tu brata Sebastiana.

- Wiesz co? Nic tylko utrudniasz nam zadanie. Ale nie martw się mała- zagościł u niego szyderczy grymas- dorwiemy cię.

Ziemia, a raczej biała para zaczęła wirować wokół Teresy. W każdą sekundą robiło się jej słabo, a wokół niej pojawiały nowe osoby. Każde nowe zdanie, jak i wcześniej stare, zapisywało się na małej karteczce, by przypiąć je do ciała Tes. W uszach słyszała tylko mix słów mieszających się ze sobą. Czuła się jak zniszczona tablica korkowa, która ma miliony śladów po pinezkach.

Aż w końcu zniknęła, a z nią wszyscy oszczercy.

Blondynka szybko się obudziła. Koszmary dalej ją nawiedzały i nie potrafiła sobie z nimi radzić. Woda stała się zimna, więc musiała długo spać. Gdyby nie to nadal by w niej poleżała, a tak została zmuszona opuścić wannę. Gdy ciecz powoli spływała do rur Tess ubrała wcześniej zostawioną bieliznę oraz puchaty szlafrok; w sypialni wybierze sobie jakieś inne ubranie. Myślami jednak była przy tym dziwnym śnie. Te wszystkie osoby, które tam zobaczyła...ich słowa...

Nie mogła tego wyrzucić z głowy. Nie potrafiła.

~*~

Za każdym razem kiedy Marcel widział Alicje na korytarzu wzmagała się w nim złość i za cholerę nie mógł do niej podejść i przeprosić za swoje bolesne zachowanie. Próbował się uspokoić i spróbować na kolejnej przerwie, ale to nie pomagało. Tak na następnej, następnej i jeszcze następnej... aż do zakończenia lekcji. Po prostu nie mógł. Oczywiście, że chciał, ale nie potrafił się do tego zmusić, więc stwierdził, że spróbuje jeszcze innym razem. Odpuszczając sobie na dziś zauważył, że na ławce siedzi skulona dobrze znana mu osoba. Podszedł trochę bliżej i tym kimś była załamana Tessi. Wyglądała jakby potrzebowała tylko paru sekund by się rozpłakać.

- Hej Tessa – rzucił zmartwiony.

- H-hej- spuściła wzrok na podłogę, która w gruncie rzeczy wyglądała na w miarę czystą.

- Coś nie tak?- zrobił kilka kroków do przodu.

Cisza.

- Możesz mi powiedzieć. Jesteśmy przyjaciółmi, nie?- uśmiechnął się smutno.

- E..j-ja...- wstała i szybko go przytuliła.

Zaskoczony po chwili odwzajemnił uścisk. Miał wrażenie, że obejmuje porcelanową figurkę, która w każdej chwili może pęknąć. Blondynka wydawała się taka krucha oraz załamana wszystkim, że mimo ponad dwuletniej znajomości nie miał zielonego pojęcia jak ją pocieszyć.

- Nie wiem co sądzić o Sebastianie. On serio nie jest taki jak myślicie. On tylko udaje przed Patrykiem i Natanem. Tak naprawdę to miły i pomocny z niego człowiek. Tylko...- dodała po chwili, a po policzkach spłynęły dwie, duże łzy - czuję, że nie powinnam odwzajemniać jego miłości – ostatnie słowo było ledwo słyszalne, a brązowooka kompletnie się rozkleiła.

Myślała, że chłopak ja od siebie odepchnie zaczynając krzyczeć, że jest nieodpowiedzialna i co wyprawia. On jednak przytulił ją mocniej mówiąc spokojnym tonem:

- Osobiście go nie lubię, ale jeśli czujesz się przy nim szczęśliwa oraz masz pewność, że nic ci złego nie zrobi to postaram się go zaakceptować. Jednak miej się na baczności. Może jednak coś kombinuje z tą dwójką kretynów.

- Mam piętnaście lat, a zachowuję się jak bezsilne dziecko- przyznała.

- Nawet nie wiesz jak bardzo jesteś silna Tes. W tym cichym, nieśmiałym ciałku kryje się dużo siły.

- D-dziękuję- wydukała rozluźniając uścisk, by po chwili odsunąć się.

- Od tego jestem- w tym samym momencie usłyszeli zdenerwowany krzyk parę metrów od nich. Należał do Emilii. Blondynka w okularach szybko biegła w ich kierunku.

- Matko jedyna! Teresa! Co się stało?!

Nie było już żadnych lekcji, więc usiedli w bibliotece, aby Tessi mogła spokojnie wszystko opowiedzieć jeszcze raz tylko z większymi szczegółami.

~*~

By uspokoić się jeszcze bardziej dziewczyna postanowiła odwiedzić strzelnice . Dzięki przyjaciołom w miarę uporządkowała sobie uczucia wobec Seby. Miała nadzieję, że z każdym kolejnym dziś pociskiem będzie rozumiała siebie jeszcze bardziej. Tak, więc po wypiciu z wujkiem Jasonem po kubku herbaty zabrała się za trening z jeszcze większym zapałem niż zazwyczaj. Pamiętała jednak by oddychać w odpowiedni sposób oraz co jakiś czas robić sobie krótką przerwę. Dopiero dzisiaj doceniła jak przyjemny może być ciężar karabinu na barku oraz, że uprawienie tego sportu potrafi koić nerwy. Metys zdziwiony z jakim impetem dzisiaj strzela pytał czy wszystko dobrze, na co odpowiadała twierdząco. Nie chcąc dalej ciągnąć tematu mężczyzna pochwalił ją i z uśmiechem przyglądał się dalej, przy okazji opierając o ścianę.

Tessi ignorując dźwięk kroków dochodzący z tyłu sali przeładowała karabin. Potem tak jak zawsze- muszka, szczerbinka pod czarne koło delikatnie ciągnąc za spust, nie zapominając o wydechu. Ciekawa nacisnęła przycisk, który spowodował, że tarcza przyjechała do niej. Jej oczom ukazała się idealna dziesiątka w samym środku. Już miała pokazać ją wujkami, ale zauważyła, że czyjaś dłoń bierze kawałek papieru. Zdziwiona odwróciła głowę i zobaczyła Monikę, a obok niej Marcela.

,,O cholera, zapomniałam, że dziś mają czwartą godzinę WF'u'' – pomyślała. Miała zamiar ukrywać przed znajomymi fakt, że strzela.

- No, no – zaczęła Monie- bardzo ładnie. Powinnaś przepisać się na strzelectwo. Przyda nam się ktoś taki jak ty na zawody.

- Niewierze, że się z tobą zgodzę Monie, no ale masz rację. Czemu nam nie powiedziałaś Tes, hm?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro