Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

 Młody mężczyzna wszedł do mieszkania od razu zamykając za sobą drzwi. Ściągnąwszy z siebie buty i kurtkę, udał się do kuchni za pięknym zapachem smażonego mięsa. Usiadł na czarnym krześle kierując wzrok w kierunku kuchenki. Stał przy nim jego młodszy brat i obracał kurczaka z warzywami. W piekarniku piekły się ziemniaki z ziołami. Zapach był tak cudowny, że unosił się w dużej części mieszkania. Cały przepełniony aromatem różnorodnych przypraw.

-Cześć Marcel - powiedział nalewając sobie wodę do szklanki.

- Cześć - odpowiedział mieszając potrawę- Gdzie byłeś?

- Na cmentarzu - wypił łyk.

- U dziadków? - zapytał ciekawy.

- Nie, u przyjaciela. Zgadnij kogo spotkałem?

- Nie mam zielonego pojęcia.

- Twoją przyjaciółkę, Teresę- rzucił jakby nigdy nic.

- Co?! - brunet wypuścił drewnianą łyżkę z rąk.

- No Tessi. Przyjaźnicie się, prawda?

- No tak, ale... - odwrócił się i popatrzył na starszego brata- Przyjaźniłeś się z Alanem?

- Yhym - przytaknął sprawdzając coś na telefonie, który po chwili odłożył go na stół.

- Wiesz kto go zabił? - zaczął wypytywać - Z jakiej broni? Jak wyglądała ta osoba? - ciągnął zaskoczony, a zarazem zaciekawiony - Po co to zrobił? Czy z własnej woli czy z czyjegoś zlecenia? Czy naprawdę... - mężczyzna się wtrącił.

- Nie,nie, nie, nie i nie. Wiem, że zerwałeś z Karą i możesz czuć się okropnie, ale naprawdę, nic nie wiem. Gdybym miał jakiekolwiek informacje to byś wiedział ode mnie lub Tes oraz od razu zgłosiłbym je policji.

Zrezygnowany Marcel wyłączył gaz spod patelni oraz piekarnik.

- Nevermind... - westchnął.

- Nie kłam - upomniał go.

- Przepraszam - zaczął nakładać jedzenie na dwa okrągłe, białe talerze.

Dodał jeszcze masło na ziemniaki i położył obiad na stół obok wcześniej przygotowanych sztućców.

-Widać, że jest ci ciężko - przyznał.

Chłopak nic nie odpowiedział. Zjadł tylko kęs mięsa.

- Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć i zawsze pomogę? Udajesz silnego, a tak naprawdę nie wytrzymujesz tego wszystkiego - kontynuował głosem pełnym troski.

- Yhym- mruknął.

- Marcel, martwię się o ciebie, a ty o Tessę. Jeśli jestem tylko w stanie cokolwiek poradzić...-przerwał na chwilę - Wystarczy tylko słowo, a coś wymyślę.

- Wiem...dziękuję - wcześniej wbił wzrok w talerz, a teraz popatrzył na brata.

- Dla rodziców coś zostawiliśmy? - zmienił temat by rozluźnić sytuację.

- Nie, pojechali na zakupy do Selgrosa. Zjedzą na mieście - odparł beznamiętnie.

- Okay. Bardzo dobre ci wyszło braciszku - uśmiechnął się.

~*~

Tessa siedziała przy biurku kończąc zadanie z matematyki. Nie miała już z nią problemów, ponieważ jej mama poprosiła koleżankę z pracy o pomoc. Tessie bardzo to pomogło. Kobieta z chęcią udzielała korepetycji, nie chcąc za nie ani grosza. Diana nalegała, ale w końcu uległa. Podobnie było z biologią. Tylko, że, w tym przypadku, pojawiły się tematy łatwiejsze do zapamiętania. Nawet chore nazwy okazały się mniej upośledzone.

,, Pozbyłam się części problemów, ale Sebastian coraz bardziej się naprzykrza"- mruknęła chowając zeszyt do plecaka z odrobioną już pracą domową.

Następnie rzuciła się na łóżko i wzięła leżący obok cienki, czarny laptop. Przełączyła muzykę do nauki na coś szybszego. Już myślała czym by się tu zająć gdy usłyszała dźwięk Facebook'a. Mając nadzieję, że to ktoś z przyjaciół przełączyła kartę. Niestety zobaczyła wiadomość od kogoś, z kim nie chciała rozmawiać.

Dziewczyna przewróciła teatralnie oczami.

Nastolatka wzdrygnęła się. Czemu samo napisanie jej imienia powoduje dreszcze?

Westchnęła głośno.

Szybko się wylogowała. Dobrze wiedziała o jaki park chodzi, więc nie dopytywała. Tak naprawdę nie wiedziała czemu się zgodziła. Czyżby ten czyn coś jednak zmienił?

,,Nienawidzę go całym sercem. A to, że ten debil musi być moim chłopakiem to nie moja wina. Najchętniej wywiozłabym go na drugi koniec świata. Tak daleko, żeby nigdy nie wrócił".

Zbulwersowana włączyła jakiś film o kosmosie, aby poprawić sobie humor. Jedyne co mogło oderwać jej myśli od tego chaosu.

~*~

Tessa stała przy fontannie o umówionej godzinie. Woda tryskała we wszystkie strony tworząc wyjątkową ozdobę. W dodatku podświetlono ją wszystkimi możliwymi brawami świateł, więc wyglądała naprawdę wyjątkowo i rozświetlała niebo. Było dzisiaj bardzo pochmurno, więc padające na nią kropelki nie okazały się zbyt miłym uczuciem. Ogólnie, sam powód czemu tu przyszła był beznadziejny, bo jaki jest sens spotykać się z kimś, kogo się nienawidzi? W sumie wczoraj zachował się dość miło, ale... dziewczyna cały czas nie wiedziała co o tym myśleć. Jak o wszystkim co dzieje się po śmierci Alana. Jedynym plusem tego, że wyszła z domu to to, że ubrała swoje ulubione czarne spodnie z wysokim stanem i sweterek, który dostała wczoraj od taty; szafirowy z kołnierzykiem. Miała nadzieję, że Sebastian zaraz przyjdzie, bo im szybciej się przywitają, tym szybciej będzie mogła iść do domu. Nagle usłyszała głos nad swoją głową. Szybko podniosła wzrok i zobaczyła szmaragdowe oczy, a w nich - błysk. Nigdy nie widziała takich pięknych tęczówek. Wpatrywała się w nie pochłaniając ich kolor oraz ciepło bijące nie wiadomo skąd. Myślała, że się w nich utonie, ale ponownie usłyszała głos.

- Cześć Tessi.

Aż przeszły ją dreszcze na dźwięk własnego imienia, a zarazem uświadomiła sobie, do kogo należą te magiczne oczy.

,, Czyli to od niego bije taka ciepła aura...'' przeszło jej przez głowę.

- Cz-cześć - wydukała.

Chłopak najwyraźniej nie chciał jej speszyć, bo nic nie powiedział na temat tego, jak wpatrywała się w niego( mimo, że nie robiła tego specjalnie). Od razu skarciła się, że mogła zrobić coś tak głupiego.

- To dla ciebie- podał jej białe goździk i- mam nadzieję, że lubisz.

- Dziękuję, ale kwiatami mnie nie przekupisz - burknęła.

- Mówiłem, że nie mam złych intencji - zaczęli iść w jakimś przypadkowym kierunku.

Z początku blondynka nie chciała odpowiadać na żadne pytania mimo, że Sebastian cały czas próbował podłapać temat. W końcu uległa, aby nie być tak niemiłą, bo z reguły taka nie jest. O dziwo, rozmowa z początku stresująca i niekomfortowa, stała się dość przyjemna. Jednak Tessa nie chciała, by taka była, bo później stała by się łatwiejsza do zmanipulowania. Niestety nie mogła nic poradzić na to, że nagle czuje się swobodnie w jego towarzystwie. Spacerowali spokojnie, do momentu, aż chłopak nie usłyszał szelestu i ktoś nie złapał go za ramię. Przeprosił na chwilę Tessi oraz poprosił, by na niego poczekała. Odszedł parę kroków za ową osobą, by móc porozmawiać. Tym kimś okazał się jego straszy brat. Był jeszcze wyższy od Seby. Różnili się tak naprawdę wszystkim. Sebastian - kasztanowe włosy. On - pofarbowane na biało z wygolonym lewym bokiem. Sebastian - szmaragdowe tęczówki. Jego rodzeństwo - zasłonięte ciemnymi soczewkami. Do tego cały ubrany na czarno. Ich charaktery też zupełnie się różniły. Niczym woda i ogień. Gdyby nie zaświadczenie rodziców, że są braćmi, Sebastian nigdy by w to nie uwierzył. Byłby wtedy zupełnie szczęśliwy, bo go nienawidził. Do tego raczej ze wzajemnością.

- O 3:15 masz się zjawić na podziemnym parkingu- zaczął bez przywitania.

- Co ty chrzanisz? Chyba cię pogięło bym w środku nocy wstawał, bo masz takie zachcianki- warknął.

- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać? - złapał go za rękę tak mocno, że aż zabolało.

- Jesteś aż tak głupi, że myślisz, że zasługujesz na jakiś szacunek? – bardziej stwierdził niż zapytał, a ten jeszcze bardziej zacisnął dłoń.

- Prz- syknął – przyjdę idioto. Zostaw mnie. Wiesz, że to boli.

- Grzeczny Sebuś - uśmiechnął się kpiąco.

- Zostaw mnie wreszcie?!Nie widzisz, że z kimś tu jestem?! - krzyknął.

- Z kim? – zapytał oschle.

- Z Tessi - starał się odpowiedź dość obojętnym tonem, dla jej bezpieczeństwa.

- Aaa, no chyba, że tak – ponownie jego usta wykrzywiły się.

Puścił go i po paru sekundach zniknął w cieniu drzew. Brunet szybko ruszył w kierunku Tessi. Skąd miał mieć pewność, że ten kretyn nie zabrał ze sobą kolegów?

- Coś się stało Sebastian? – spytała z troską Teresa. Widziała wyraźnie, że coś jest nie tak.

- Lepiej stąd chodźmy. Jak najszybciej- rzucił zdenerwowany.

- Ale o co chodzi? Wszystko okej?- przyspieszyła, by dorównać mu kroku.

- Dowiesz się w swoim czasie. Nie mogę Ci powiedzieć. To dla twojego dobra- wpatrywał się pusto w przestrzeń.

Dalej szli bez słowa. Po drodze blondynka zobaczyła Alicję. Miała nadzieję, że ich nie zobaczy. Tym razem włosy nie zasłaniały jej twarzy, bo spięła je w kok oraz wpięła do niego białą kokardkę, która wyraźnie odcinała się kolorystycznie. Na szczęście, była zbyt skupiona na piosence Marina and The Diamonds- Oh No, by ich w ogóle zauważyć. Tessa dziękowała w duchu, bo to, co się stało było zbyt dziwne i skomplikowane, by jeszcze ona dodała swoje.

,,Ale o co chodziło temu wysokiemu mężczyźnie o białych włosach?'' – pomyślała. 

---------

Od autorki:

Cześć ♥ !

Co myślicie o takiej formie przedstawiania wiadomości z Messengera? Mam nadzieję, że Wam również się podoba. Myślałam, że zrezygnuję, ale gdy już rozumiałam jak to się robi to szło w miarę łatwo. 

Jakby ktoś jeszcze chciał głosować na moją książkę to czas jest do jutra ( 8 sierpnia) do godziny 24:00, ale ja tylko mówię ;).

Trzymajcie się i do następnego! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro