Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

Ala wracała do domu sama. Nie miała pojęcia co się stało z Karoliną. Oszołomiona emocjami oraz zerwaniem mogła zostać w szkole. Brunetka szła szarym chodnikiem, wolniej niż zazwyczaj, i miała mocno spuszczoną głowę tak, że czekoladowe włosy zakrywały jej większość twarzy. Na uszy założyła duże, białe słuchawki puszczając smutną piosenkę z ulubionego serialu. Do bloku zostało jeszcze tylko parę metrów. Oczy miała bardzo czerwone od płaczu. Co chwile spływały jeszcze łzy, ale starała się je powstrzymać, by nie rozmazać jeszcze bardziej makijażu. Nie nakładała na siebie ,,tapety" tylko malowała się delikatnie; lekko tusz na rzęsach, korektor na niedoskonałości, odrobinę rozświetlacza i delikatnie różowa szminka. Zatrzymała się przy srebrnej windzie, poprawiając plecak. Maszyna szybko przyjechała, aby zawieść nastolatkę na jedno z wyższych pięter. Wpatrywała się w srebrne drzwi odliczając aż się otworzą. Wreszcie dotarła do domu. Krzyknęła załamującym się głosem ,,Wróciłam", ale nie dodała ,,Cześć mamo", bo nikt nie odpowiedział. Pewnie siedziała na balkonie, z którego zrobiła oranżerie, i poprawiała zadania domowe z angielskiego uczniów. Lubiła spędzać czas wśród swoich roślinek. Nawet w środku zimy całe pomieszczenie po brzegi wypełniła zielona roślinność i kolorowe kwiaty. Często w wolne poranki Ania jadła tam z mamą śniadanie, popijając kawę. Jej tata zazwyczaj odsypiał wtedy po ciężkiej pracy.

Nastolatka weszła do swojego pokoju. Resztką sił zrzuciła plecak z ramienia i położyła go obok ściany. Idąc w kierunku łóżka zauważyła swoje odbicie w toaletce. Nie miała zamiaru patrzeć na swoją smutną twarz i rozmazany tusz, więc bezwiednie opadła na koc. Podkurczyła nogi, planując zawinąć się nim jak naleśnik, ale poczuła ukłucie w okolicy pleców. Szybko odwróciła się. Spod jej ciała wyłoniły się czerwone płatki róży.

,,To pewnie od mamy ''- pomyślała.

Do podarunku została przywiązana pudrowa karteczka, na której widniał tekst napisany pochyłym, ozdobnym pismem ,, Pierwsza w tym roku''.

- Dziękuję- szepnęła sama do siebie.

Przytuliła roślinę nie zważając na ból sprawiany przez kolce. Mimo zapewnień bruneta, przez głowę uczennicy przechodziło w kółko ,, On mnie znienawidzi, on mnie znienawidzi, znienawidzi...' '.Zaczęła znowu płakać czując, że w środku coś ją rozrywa.

Następnego dnia, na biologii, musiała usiąść z Marcelem. Chłopak zazwyczaj siedział z Czesiem, ale on musiał zwolnić się do lekarza, bo tylko taki termin mu odpowiadał. Kara nie przyszła do szkoły, więc pani umyśliła sobie, by właśnie tak ich usadzić. Alicja zajęła miejsce jakby zaraz miała umrzeć. Spuściła głowę i pisała teksty piosenek w zeszycie, by brunet nie zobaczył, że ma w opór czerwone oczy. Mimo jej starań, zwrócił na to uwagę, jednak nic nie powiedział. Słuchał wywodów nauczycielki na tyle, na ile mógł się skupić. Po wczorajszym dniu okazało się to bardzo trudne, ale jako tako dawał radę. Dla jego ,,koleżanki'' było to zdecydowanie gorsze zadanie do wykonania. Myślała, że zaraz znowu się rozpłacze, a tego chciała jak najbardziej uniknąć. Mając nadzieję, że po chwili stanie się to łatwiejsze, zajmowała się cały czas tym samym zajęciem. Jednak zamiast się polepszyć, było coraz gorzej, jakby miała przestać oddychać. W końcu nie wytrzymała, wstała i wybiegła z klasy mówiąc ,,Idę do łazienki''. Dopiero na korytarzu złapała trochę tchu.

A po policzkach spłynęły srebrne łzy.

~*~

Po skończonych lekcjach Tessa poszła do łazienki. Wychodząc jej wzrok od razu zatrzymał się na nie wysokim brunecie. Niestety nie był to Marcel, a Patryk. Od razu poczuła skurcz w brzuchu myśląc, że zwymiotuje. Podeszła do niego kilka kroków, ale na tyle, by utrzymać bezpieczną odległość na wypadek gdyby chciał ją uderzyć. Pamiętając jedno ze spotkań, wolała nie zaczynać rozmowy. Popatrzyła tylko na niego w pytający sposób i założyła ręce na krzyż licząc, że doda jej to pewności siebie. Parę sekund stali w bezruchu. Nagle po części korytarza rozniósł się jego krzyk.

-Czemu do cholery nie wykonujesz naszych próśb? - dziewczynie, aż zadzwoniło w uszach.

- Próśb? Nie bądź śmieszny - zakpiła.

- A chcesz, by ktoś z twoich przyjaciół został skrzywdzony? - przed oczami pojawił się jej obraz na którym Emilka ma podpuchniętą, czerwoną rękę, Marcel rany przy skroniach, a Czesław złamany nos, z którego leci dużo krwi.

-N-nie- i znowu całą pewność siebie trafił szlag.

- Więc radziłbym spełniać swoje obowiązki - zbliżył się do Tessi o krok, ale ona automatycznie się cofnęła.

- Ja już nie wyrabiam- wyznała łamiącym się głosem - jak nie zadanie domowe, to mam wam robić ściągi, albo kupować jedzenie, nawet zmuszacie mnie bym oddawała swoje drugie śniadanie. Macie też pomysły z księżyca, które są już po prostu przesadą. Ja tak nie mogę żyć - w oczach Teresy pojawiły się łzy.

- Kij mnie to obchodzi. Umówiliśmy się i wiesz co się stanie, gdy złamiesz obietnicę- przez twarz Patryka przeszedł chytry uśmieszek.

- A-ale - wydukała.

- Milcz idiotko - wtedy cała samoocena rozbiła się jak szkło, a po policzkach blondynki spłynęły dwie, duże łzy.

Już Patryk miał uderzyć uczennicę w twarz, ale ktoś mocno złapał go za nadgarstek. Przed szklistym wzrokiem Tes czmychnęły kasztanowe włosy.

- Zostaw ją durniu! - tym kimś okazał się Sebastian.

,, Czemu on mnie broni?" - przeszło brązowookiej przez myśli.

- O co ci chodzi?! - spytał zdziwiony, ale zarazem wkurzony.

- Powiedziałem żebyś ją zostawił. Którego słowa nie zrozumiałeś? - warknął.

- Nie wykonuje swoich obowiązków, musi ponieść karę - cały czas trzymał się swojego zdania.

- Trochę szacunku do kobiet - syknął.

-  Na czyim zdaniu ci bardziej zależy? Jej - kiwnął głową w kierunku Teresy - czy moim?

- Na Tess - odpowiedział bez wahania wpatrując się w twarz koleżanki.

Chłopak wymówił to imię jak nikt, nigdy wcześniej. Podwójne ,,s'' zabrzmiało delikatnie, jak wiosenny podmuch wiatru. Delikatnie i z czułością, aż przeszły jej ciarki po plecach.

,,Czy to się dzieje naprawdę?'' .

- Acies... - burknął.

- Nie mów tak do mnie idioto! - krzyknął zirytowany - Tess, idziemy.

Złapał ją ostrożnie za nadgarstek i pociągnął w przeciwną stronę korytarza. Lekko sparaliżowana sytuacją, pozwoliła na to nie odzywając się. Po chwili oprzytomniała jednak, rozumiejąc co się właśnie stało.

- Eeee, co ty robisz? – spytała z lekkim wyrzutem.

,, No uratował mnie, wszystko fajnie, ale gdzie mnie ciągnie i niech, błagam, przestanie mnie dotykać''.

Mijali dość szybko drzwi od szkolnych sal. Wyrwanie się z uścisku okazało się wręcz niemożliwe. Trzymał lekko, ale był zdecydowanie silniejszy.

- Odciągam cię jak najdalej od tego sadysty - przyznał poważnym tonem.

- A od kiedy ty taki pomocny i troskliwi? – spytała zaskoczona.

Chłopak zatrzymał się, dalej trzymając jej dłoń. Odwrócił się, by zobaczyć swoją rozmówczynię. Przez okno wpadały promienie słoneczne. Oświetliły brązowe włosy chłopaka. Poprawił je niezgrabnie ręką. Teresa, mimo całej nienawiści, musiała na to zwrócić uwagę. W duchu przeklinała, że to robi. Poczuła się, że jeszcze bardziej gubi się w swoich problemach. Sebastian zauważywszy to uśmiechnął się odpowiadając na wcześniejsze zadane pytanie:

- Od zawsze.

- Nie kłam - ,,postój '' skończył się

- Mówię zupełnie serio – aż trudno było zaprzeczyć, ze względu na głos wypełniony szacunkiem.

- To czemu zawsze taki dla mnie nie jesteś? – brnęła dalej.

- Bo muszę grać.

- Grać, niby kogo? Kto ci karze i po co?- wydawało się to takie absurdalne.

- Nie mogę ci powiedzieć. Po prostu... Muszę być niemiły i chamski, nawet jak nie chcę - uciął.

- Ale...- zaczęła.

- Nie ma ale, Tess- skomentował ostrzejszym tonem, dając do zrozumienia, że nie ma ochoty o tym rozmawiać. W tym samym czasie stanęli przy głównym wejściu do szkoły.

- Poczekaj tu na mnie- rzuciła przez ramię.

Ubrała szybko kurtkę. Mimo słońca, było zimno, więc ją zasunęła. Błyskawicznie zeszła po schodach. Na dole czekała Emilka z Michałem. Obok nich stał czarny motocykl blondyna.

- Cześć - odparli chórem trzymając się za ręce.

- Hej, hej - odparła radośnie, dalej nie rozumiejąc, co się przed chwilą zdarzyło. Wszystko jakby skomplikowało się jeszcze bardziej niż tłumaczyło.

Emilia spytała czy nie będzie jej smutno, gdy wróci dzisiaj sama, bo Michał chciał ją odwieźć do domu. Oczywiście Teresa odpowiedziała przyjaciółce, że nie. Bardzo ceniła jej związek. Była szczęśliwa, że ta znalazła drugą połówkę. Przytuliła Emilkę na pożegnanie i patrzyła jak odjeżdżają. Pomachała im jeszcze, a po chwili zniknęli za rogiem budynku. Brązowooka zaczęła maszerować w stronę przystanku tramwajowego zapominając, że zostawiła Sebastiana na korytarzu. Jednak poczuła czyjś oddech na karku.

- Mówiłam byś został - upomniała.

-Wybacz - jego zachowanie naprawdę było zupełnie inne niż zawsze.

- Idę do domu, więc dzięki za pomoc- miała nadzieję, że już zostawi ją w spokoju.

- Odprowadzę cię - zaproponował.

- Podziękuję. Nadal cię nienawidzę - fuknęła.

- Nalegam - uparcie obstawał przy swoim.

Chcąc uniknąć przykrych konsekwencji, zgodziła się. Seba mieszkał w zupełnie innym kierunku, ale jakoś mu to nie przeszkadzało. Przez większość drogi nie rozmawiali, ale zanim Tessa weszła do tramwaju spytał się, czy może pocałować ,,swoją dziewczynę'' w dłoń. Tessi kiwnęła głową na znak zgody.

Nadal się go bała...

---------

Od autorki:

Mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^.

Przychodzę do Was również z prośbą. ,,Czarne złoto'' zgłosiłam do konkursu Skrzydlate słowa. Jeśli moja książka Wam się podoba to proszę abyście oddali na nią głos. 

Wystarczy wejść na tego linka: https://www.wattpad.com/443402213-konkurs-skrzydlate-s%C5%82owa-g%C5%82osowanie-kategoria-dla

A następnie przy moim nicku oraz książce dać komentarz ,, +1 ''. Oczywiście nie zmuszam, ale będzie mi bardzo miło i będę wdzięczna jeśli to zrobicie. Jednak nic na siłę ;).

Miłego dnia/nocy!

JuliaCarstairs

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro