Rozdział 18
Pogoda zbytnio nie dopisywała. Tessa próbowała jak najszybciej schować się w szkolnych murach. Mocno owinęła się miękkim, czerwonym szalikiem. Kolejny poniedziałek nie wróżył niczego dobrego pomijając lekcję historii i wychowania fizycznego. Jednak każdy dzień miał zagrożenie, że nie będzie najlepszy ze względu na otaczające ją problemy. Już miała wchodzić do budynku, ale usłyszała, niestety dobrze jej znany, głos, który wołał jej imię. Obok ośnieżonych choinek stała trójka znienawidzonych przez Teresę chłopaków.
- Czego znowu ode mnie chcecie?! – warknęła.
- Spokojnie. Nie masz się o co martwić- powiedział Patryk.
,, Yhym, na pewno...'' – pomyślała dziewczyna.
- Po prostu chcieliśmy ci powiedzieć żebyś nie godziła się z Moniką- kontynuował.
- No chyba was... nie będziecie mi mówić z kim mogę się przyjaźnić!
- EEE. Lepiej się nie denerwuj – zwrócił jej uwagę Natan, a ona posłała mu pytające spojrzenie.
- Zawsze można dać jej karę - na twarzy Sebastiana pojawił się ten jego szyderczy uśmiech.
- A! Jeszcze jedno. Chcemy zabrać pani sprawdziany i gdzieś je schować. Później ewentualnie spalić, więc przed historią trzymaj się z daleka od sali - rozkazał.
- Wy naprawdę chorzy jesteście. Po co niszczyć sprawdziany z takiego łatwego działu jak ,, Rzeczpospolita w XVI wieku''? Nie mogła wam dać do napisania nic łatwiejszego. Do tego jak ktoś was przyłapie lub zobaczą was kamery to będziecie mieć przechlapane- mówiła oburzona.
- Jak ty nic nie powiesz to ujdzie nam na sucho.
Brunet gadał jeszcze jakieś głupoty, ale brązowooka nie miała już więcej siły go słuchać. Rozzłoszczona odeszła od ,,Idiotycznego Trio'' i udała się do szkoły. Powiedziała ,, Dzień dobry'' pani szatniarce i zeszła do szatni. Po drodze postukiwała obcasami po schodach. Przebrała szybko buty oraz ściągnęła kurtkę i już miała iść na najwyższe piętro( zamieniono w tym dniu biologię na ósmą rano, a muzykę na popołudnie), ale ktoś ją zatrzymał.
- Tessi, zaczekaj – zawołała Monia.
Nastolatka powoli się obróciła i ze stoickim spokojem wypowiedziała ,, Tak? ''.
- Wiem, że ... - głośno westchnęła.- Eh... trudno to ubrać w słowa.
- Nie martw się, poczekam.
- Bardzo Cię skrzywdziłam. Możesz mi tego nie wybaczyć, nie obrażę się. Na twoim miejscu nawet bym się do mnie nie odezwała, nawet popatrzyła – wpatrywała się w podłogę.- Jednak wiedz, że bardzo żałuję. Nawet nie wiesz jak bardzo. Zrozumiałam swój błąd po kłótni z Marcelem, ale musiałam to jeszcze przeanalizować. Wyszło na to, że jestem id...- blondynka jej przerwała.
- Nie mów tak- zwróciła jej uwagę.
- Ale taka prawda! - krzyknęła ze łzami w oczach.- Skrzywdziłam cię wiedząc, że cierpisz przez śmierć Alana i zachowanie chłopaków. Przez mnie czułaś jeszcze większy ból. Popadłaś w depresję, a ja ją jeszcze pogłębiłam. Jaka ze mnie przyjaciółka?! Do cholery, powiedz jaka?! - Sensei jeszcze nigdy tak bardzo nie było żal. Nie liczyła, że przeprosiny coś dadzą, ale musiała to z siebie wydusić. Poczucie winy, aż przedzierało ją na pół.
Teresa przez całą tą sytuacje patrzyła na brunetkę ciepłym, przyjacielskim wzrokiem. Podeszła bliżej kilka kroków i odpowiedziała.
- Najważniejsze jest to, że żałujesz swoich czynów i je zrozumiałaś. Nie przepraszaj więcej, bo już dawno ci wybaczyłam- następnie mocno ją przytuliła.
- Już nigdy cię nie skrzywdzę. Jeśli ktoś będzie próbował to zrobić to zabije go gołymi rękami- odwzajemniła uścisk.
~*~
Przed historią Tes sprawdziła czy ,, Idiotyczne Trio" jest daleko od sali. Nie było ich na horyzoncie, ale na wszelki wypadek wolała panią zatrzymać przed pójściem do pokoju nauczycielskiego. Jeśli zagada nauczycielkę nie będą mieli jak wykraść sprawdzianów. Nie miała zbytnio pomysłu na rozmowę, ale jak coś to będzie improwizować. Zapukała i weszła do pomieszczenia.
-Dzień dobry. Mogę przeszkodzić?
- Dzień dobry Tessi- uśmiechnęła się. - Oczywiście, że możesz. Coś się stało? - włożyła kosmyk włosów do starannie ułożonego koka.
- Nie. Przeczytałam ostatnio coś takiego: ,, Leonardo da Vinci chciał wiedzieć, jak funkcjonuje ludzkie ciało. Dlatego dokonywał sekcji zwłok, żeby sprawdzić, w jaki sposób działają mięśnie i jak są ze sobą połączone kości.'' Czy to prawda? Wiem, że nie nawiązuje to do sprawdzianu, ale to również Renesans, więc mnie to interesuję.
Kobieta odpowiedziała jej na pytanie, a potem Tessi szybko przeszła na temat demokracji szlacheckiej. Zerknęła przez szybę znajdującą się na drzwiach. Było przez nią widać wkurzonego Patryka. Nie przejmując się tym mówiła dalej.
Wreszcie zadzwonił dzwonek. Podziękowała historyczce za rozmowę i wróciła po plecak. Cieszyła się, że jej się udało, ale zarazem bała się co będzie potem.
Niestety po lekcji nie udało się przejść nastolatce nie zauważonej. Patryk złapał ją za bluzę i przyszpilił do ściany. Widać było, że jest naprawdę zły. Jego oczy, aż przepełniał gniew.
-Czy mamy do ciebie mówić drukowanymi literami abyś zrozumiała?! - warknął.
Nie udało się jej wypowiedzieć nawet jednego słowa. Głos nie chciał się wydobyć z ust.
-Doprowadzasz mnie do szewskiej pasji.
Uczennica już myślała, że ją uderzy, więc zamknęła oczy. Jednak nie poczuła bólu. Zdziwiona podniosła powieki i ujrzała jak zaciska dłonie w pięści, by nie wybuchnąć.
- Nie myśli, że ujdzie ci to na sucho. Takiej kary w życiu nie widziałaś - wtrącił się Natan.
Teresa spiorunowała go wzrokiem. Kompletnie nie wiedziała co ma na myśli. Po chwili napiętej ciszy usłyszała:
-Będziesz moją dziewczyną- Sebastian nie spytał, on stwierdził.
-Ty mówisz serio czy sobie ze mnie żartujesz? - prychnęła.
- Serio kochanie- uśmiechał się w szyderczy sposób.
- Nienawidzę was jeszcze bardziej- wrzasnęła z całej siły.- Jeśli myślcie, że zaplanujecie mi życie to bardzo się mylicie. Uderzyłabym cię, ale nie chce mi się brudzić rąk- zwróciła się do Seby.
-Cicho smarkulo!-brunet już nie wytrzymał.
-Ej, spokojnie- podniósł rękę najwyższy z chłopaków.- Na dziś wystarczy. Pozwólmy jej iść.
Jakimś cudem się zgodził. Tessa wręcz zaczęła biec. Po drodze się potknęła, ale na szczęście nie wywróciła się. Chciała stamtąd uciec jak najszybciej potrafiła przy okazji nie zważając na cokolwiek. Prawie wpadła na znajomych, gdy znalazła się na korytarzu prowadzącym do sali gimnastycznej.
~*~
Zaczynała się lekcja muzyki. Wszyscy usiedli. Pan powiedział, że będą tańczyć walca wiedeńskiego, więc musieli wstać i zrobić więcej miejsca. Większość klasy marudziła i wydała dźwięk niezadowolenia. Przede wszystkim dlatego, że byli zmęczeni po dwóch godzinach wychowania fizycznego. Tes szybko poszła po dziennik, bo nauczyciel zapomniał o nim. Kiedy wróciła wszyscy mieli parę poza nią. Mężczyzna kazał jej zaczekać i wyszedł na korytarz. Usłyszała jak coś mówi jednak nie mogła stwierdzić co dokładnie. Po chwili wszedł do sali razem z jakimś uczniem.
Był to Sebastian.
- Masz już parę- wskazał na niego.
,, No chyba sobie pan żarty ze mnie robi do cholery'' - pomyślała. Cała zesztywniała ze strachu, gdy chłopak z kasztanowymi włosami do niej podszedł. Jak tylko położył rękę na jej plecach, przeszedł ją dreszcz
- Nie dotykaj mnie - wysyczała.
- Nie przesadzaj - wykonał pierwszy krok.
Minuty dłużyły się jak nigdy przedtem. Z każdym kolejnym ruchem czuła się coraz gorzej i miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Błagała żeby się już to skończyło, bo dłużej nie wytrzyma. Czuła się jak cień, który ktoś porusza według swej woli, bo do niego należy. Przez muzykę przedostał się dźwięk dzwonka szkolnego, który wreszcie kończył katorgę . Nie wiadomo czemu opuścili klasę jako ostatni. Muzyk powiedział, że ładnie tańczyli, ale Teresa mogłaby się trochę rozluźnić to byłoby jeszcze lepiej.
,, Prędzej umrę''- skomentowała w głowie.
Brązowooka błyskawicznie pomaszerowała do szatni będąc wreszcie wolna. Jej radość trwała parę sekund, bo Sebastian obrócił ją i pocałował. Zaskoczona nie wiedziała co robić. Kraty wbijały jej się w plecy. Chłopak mocno naciskał na nią ustami oraz ciałem. Pachniał miedzią oraz cytrynowym mydłem. Zaczął bawić się rozpuszczonymi włosami Tessy. Wkurzona próbowała go odepchnąć, ale był zbyt silny. Zachowywał się jak zahipnozowany co było przerażające. Udało się to zrobić resztkami sił. Tak mocno, że przywalił w równoległą ścianę. Korzystając z jego oszołomienia uciekła.
Wiedziała, że nigdy nie pokocha go tak jak Marcel Karolinę, ale miała ostatnio wrażenie, że ich związek zaczyna się powoli rozpadać. Na razie były to tylko przypuszczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro