Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Marcel nie rozumiał czemu Monika zachowała się tak wobec Tessy. Nie mógł znaleźć żadnego dobrego uzasadnienia, więc postanowił po prostu ją spytać. Wiedział, że może wyjść z tego kłótnia, ale nie miał innego wyjścia. Nie pozwoli, by jego przyjaciółka tak traktowała jego drugą przyjaciółkę. Zwłaszcza, że Teresa przyjaźniła się z Karoliną.

Lekcje jeszcze się nie zaczęły. W szatni był tylko on i brunetka. Nieśmiałe promyki słońca przedzierały się przez malutkie okno umieszczone centralnie nad nimi i oświetlało twarze uczniów.

- Musimy porozmawiać-powiedział, a dziewczyna bawiła się bransoletkami. – Mówię serio.

- O czym chcesz gadać? – rzuciła sucho.

- Jeśli już to o kim. Tessi. Czemu na nią krzyczałaś? Nie mogłaś bez nerwów się wypowiedzieć?

- Inaczej by nie zrozumiała. Płacz jeszcze nikomu nie zaszkodził – broniła się.

- Jakby do tej pory nie za wiele łez wylała... Śmierć Alana to nic? Nie mówiąc już o Sebastianie, Natanie i Patryku... Nie ma wystarczająco ciężko? – popatrzył surowo na nastolatkę.

- Ale nie widzę problemu w tym żeby z nami gdzieś poszła- wbiła wzrok w czubki butów.

- Może nie ma ochoty? Albo po prostu jest zbyt smutna? Najlepiej się nie narzucać. Tak tylko dolewasz oliwy do ognia.- tłumaczył.

- A co ty wiesz !? Czemu tak nagle ją bronisz!?- wydarła się.

- Jest moją koleżanką, tak ja ty. Najbardziej się cierpi jak ból zadaje ważna dla nas osoba. Może zapomniałaś, ale nie raz ją wspierałaś i pocieszałaś. Tak zbudowałaś zaufanie i stałaś się jej dobrą znajomą.

- Nie mów co zrobiłam i co się przez to stało!

- Nie? – skończyła się granica cierpliwości, jeśli nie będzie ostrzejszy nic nie zdziała.- Niby przez kogo się załamywała?! Przez kogo pogubiła się jeszcze bardziej?! Nawet nie próbuj kłamać ! – pięści miał mocno zaciśnięte, by kompletnie nie wybuchnąć.

- Nie będziesz mnie pouczał! –wstała wkurzona.

- A co jeśli powiem, że jest na skraju depresji?! Myślała o samobójstwie! Nawet powiedziała to cicho przy mnie i Czesławie. To nie są żarty Monika... - wykrzyczał wszystko na jednym tchu.

Sensei zaniemówiła. Jednak po chwili rzuciła ,, Nie mam zamiaru cię więcej słuchać' 'i poszła nie wiadomo gdzie zabierając ze sobą plecak. Jednak w głębi duszy zrozumiała jaki niewybaczalny błąd popełniła.

~*~

Teresa siedziała przy oknie i wpatrywała się w białe płatki śniegu. Powoli opadały tworząc coraz większy puch. W dłoniach miała kubek z malinową herbatą, którą co chwile popijała. Ubrana była w czarne getry i pierwszy z brzegu sweter. Ciuchy nic dla niej nie znaczyły. Wystarczyło, że posiadała ciepły koc i napój. Na nic nie miała ochoty, ani sił, więc od rana cały czas patrzyła przez okno. Przy okazji obserwowała jak ludzie jadą do pracy, bądź innego miejsca lub sunące powoli autobusy. W oddali po torach jeździły tramwaje. Niektórzy wyprowadzali swoje psy na spacer.

Mały chłopczyk z turkusową czapką na głowie wziął odrobinę zimnej substancji i ulepił z niej śnieżkę. Nawet z dziewiątego piętra widziała, że jego policzki pokryte są rumieńcem od zimna i uroczymi piegami. Niezgrabnie się zamachnął i rzucił nią w pobliską kobietę o brązowych, pofalowanych włosach. Ta się roześmiała, a następnie wzięła dziecko na ręce i mocno przytuliła. Za pewne była to jego mama, chociaż z tak wysoka trudno określić. Zarówno mogła to być jego siostra lub kuzynka. Ta scena była taka wesoła, że Tessi, aż się uśmiechnęła. Kiedyś podobnie bawiła się z Alanem. Z chęcią wróciłaby do tamtych dni. Gdyby tylko mogła...

Nagle rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Usłyszała jak mama idzie je otworzyć.

- Ktoś do Ciebie Tes – zawołała ciepło.

- Powiedz, że śpię czy coś- nie miała ochoty na odwiedziny.

Smutna kobieta zobaczyła w progu Adriannę.

- Dzień dobry. Jest Tessa?

- Wybacz, ale przed chwilą zasnęła. Przekażę jej, że byłaś.

- Dobrze- rzekła zmartwiona.- Dziękuję, do widzenia.

~*~

Następnego dnia po południu blondynka dostała na Messengerze wiadomość. Zaciekawiona sprawdziła od kogo.

Adrianna: Hej. Wszystko dobrze? W ogóle z nami się nie kontaktujesz i nie dajesz oznak życia. Wczoraj przyszłam do Ciebie, by się spotkać. Twoja mama powiedziała, że spałaś, ale ja słyszałam głos. Czemu nie chciałaś pogadać? Martwimy się... Mamy nadzieję, że nic się nie stało. Jeśli tylko możesz to odpisz.

Przez parę sekund przeczytała tekst jeszcze parę razy analizując każde zdanie. Po chwili odpisała.

Ja: Hej, wszystko okay. Nie macie się czego martwić . Po prostu muszę odpocząć i sobie wszystko ułożyć.

Adrianna: Nawet nie wiesz jak się cieszę, że odpisałaś! Rozumiem, nic się nie stało.

Ja: Dziękuję, że ze mną byliście i zawsze pomagaliście oraz wspieraliście. Nie wiem co bez Was bym zrobiła. To skarb, że Was miałam. Nie raz uśmiechałam się i śmiałam dlatego, że znalazłam takich kochanych przyjaciół. Dziękuję z całego serca i przepraszam.

Nigdy więcej się to nie powtórzy... przepraszam. Idę tam gdzie już nie znajdę problemów, gdzie wiecznie jest szczęście i radość.

Adrianna: Żartujesz prawda?

Brak odpowiedzi.

Adrianna: Tessa!

Błagam odezwij się!

Teresa!

Jesteś tam?!

Blondynka jakby automatycznie wstała i otworzyła okno. Coś kazało jej usiąść na parapecie. Poczuła jak oplata ją zimny wiatr i chłód zimy. Przed oczami przeleciały jej wszystkie smutne i bolesne chwile. Spojrzała w dół.

,, Czy na pewno chce to zrobić?'' – pomyślała.

Z ziemi wyrosły ciemne drzewa z siedzącymi na gałęziach wronami i krukami. Wyglądały jak cienie, które mają zaraz zniknąć. Nawoływały ,, Skocz, dasz radę, skocz'' albo ,, To nie boli, uda ci się''. Jednak gdy skierowała wzrok na niebo tamten obraz znikł. Teraz pojawił się księżyc, który utożsamiała z nadzieją. Zaczął hipnotyzować. Po głowie chodziły jej urywki wspomnień. Znane miejsca, twarze i rzeczy. Podniosła rękę jakby próbowała go dotknąć, ale był zbyt daleko. Zachwiała się na granicy budynku. Szybko oprzytomniała.

,, Jednak muszę to zrobić. Nie mam już siły, by żyć i potrzebuję przeprosić Alana''

Przypomniała sobie jak spacerowała z bratem po mieście. Szli wtedy do sklepu, po jedzenie, aby wieczorem zrobić razem kolacje. Później wszystko się stało w ułamkach sekundy. Zobaczyła pistolet i spróbowała zasłonić szatyna, ale zbyt wolno zareagowała. Szybko rozsunęła kurtkę chłopaka. Zauważyła jak na jego piersi szybko powiększa się szkarłatna plama. Ściągnęła chustkę i mocno zawiązała na ciele nastolatka, by zatamować krwawienie. Wszystko na nic. Zapłakana wyciągnęła telefon drgającymi rękami i zadzwoniła po pogotowie. Liczyła, że uda się go uratować ...

,, Jak mogłam na to pozwolić?! To ja powinnam zginąć, a nie on! Nie Alan!'' – rozpłakała się.

Podniosła głowę. Uczennicy ukazała się młoda kobieta trzymająca bukiet róż. Wyglądała zadziwiająco spokojnie.

- Chodź do mnie- zawołała.- Mam dla ciebie ten czerwony kwiat. To prezent.

Jej głos był taki delikatny, że chciało się go słuchać. Wyciągnęła dłoń, ale postać się odsunęła jeden krok do tyłu.

- Tessi. Jestem blisko. Wystarczy, że jeszcze odrobinkę się nachylisz i już jest twój, a następnie cię ugoszczę w moim królestwie.

Już miała wykonać polecenie i wziąć podarunek, ale poczuła jak ktoś silnie ją łapie. Dama znikła razem ze swoją wiązanką.

Tym kimś okazał się Czesław. Tessa zrozumiała, że prawie popełniła samobójstwo. Mocno przytuliła się do przyjaciela i rozpłakała się jeszcze bardziej.

- Przepraszam – powiedziała przez łzy.- Przepraszam Czesiu. O-obiecałam, że tego nie zrobię, ale to było silniejsze ode mnie...

- Cii... już wszystko dobrze. Od razu jak Adria zrozumiała co chcesz zrobić przyjechaliśmy- starał się uspokoić.

Dopiero teraz zauważyła, że w pokoju jest jeszcze blondynka, Marcel, Karolina i Emilia. Brakował tylko Moni.

- D-dziękuję.

Stali tak przez parę minut. Gdy puściła kolegę uściskała każdego po kolei w ramach podzięki. Dopiero teraz uświadomiła sobie jaki ból, by im sprawiła gdyby skoczyła. Cieszyła się ,że ją uratowali i miała nadzieję, że kiedyś wynagrodzi im to co chciała zrobić.

Zarazem bała się, że w snach nawiedzać ją będzie ta tajemnicza kobieta.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro