Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

~tymczasowo bez korekty~
Teresa była pogrążona w myślach. Leżała tak od godziny. Wpatrywała się w śnieżnobiały sufit ,a po jej głowie ,,chodziło'' miliony słów na minutę. Miała nadzieje ,że wszystko uda jej się ułożyć i uporządkować. Jednak nie... Za wiele problemów, za mało informacji i siły, aby sobie poradzić. Miała grupkę zaufanych przyjaciół ,tak przyjaciół, spokojnie mogła ich tak nazywać, nawet Marcela i Czesława ,którym od razu nie ufała i rodzinę jednak bała się wszystko im powiedzieć co leży jej na sercu. Może powinna? Strach był zbyt wielki. Dobrze wiedziała ,że pomogą, ale... Jeśli by tak zrobiła to możliwe ,że nieproszone osoby ,by się o tym dowiedziały i nękałyby ją jeszcze bardziej ,a Adriannie, Emili, Monice i Karolinie oraz chłopakom też by się dostało. Tak dużo ,,by'' i wątpliwości. Niepokój zaczynał ją pochłaniać i jakby zmuszał to ukrywania kłopotów i coraz większego zamykania w sobie. Nie mogła na to pozwolić. Żałowała, że Alan nie może jej wspierać. Wierzyła, że jest tam na górze i ją obserwuję, ale nie to miała na myśli. A może to wszystko wiązało się z jego śmiercią? Z jednej strony było to możliwe ,ale z drugiej wydawało się zupełnie nierealne i bezsensowne. Dziewczyna głośno westchnęła z bezsilności.

- Pójdę na cmentarz i po drodze zachaczę o kościół-powiedziała sama do siebie.

Spakowała rzeczy do torebki i wzięła pieniądze na kwiaty dla brata. Rodzice Tes jeszcze spali, więc napisała na błękitnej karteczce wiadomość i zostawiła ją na stole w kuchni. Następnie wyszła z domu.

~*~

Dziewczyna rozglądała po straganach za najładniejszym bukietem. W końcu zdecydowała się na czerwone róże i kupiła srebrno-granatowy znicz. Następnie poszła odwiedzić szatyna. Tessi była sama wśród grobów. Poza sprzedawcami nie widziała żywego człowieka. Miała nadzieję, że jak skręci to zobaczy jak czarnowłosy się śmieję z tego, że wyryli jego imię i nazwisko na płycie i uzna to za jakiś głupi żart, ale niestety tak nie było. Grób stał tak jak zawsze koło pięknych, ogromnych klonów, a przed nim znajdował się mały ogródek z kolorowymi kwiatami i ławeczka. Brązowooka, jak zawsze na ten widok, zaczęła płakać. Podeszła bliżej i wsadziła róże do wazonu. Woda już w nim była. Ktoś musiał wymienić,tak samo jak dać tulipany. Za pewnie to była dziewczyna Alana. Położyła jeszcze znicz oraz zapaliła w nim wkład. Cicho się pomodliła i zaczęła mówić do brata. Wiedziała, że jej nie odpowie, ale zawsze tak robiła.

- Cześć Al - usiadła na ławce. - Mam nadzieję, że dobrze Ci tam na górze-wskazała na niebo. -Jeśli chodzi o mnie ... Od twojej śmierci dużo się zmieniło. Wiele teraz w moim życiu się komplikuje, ale dzięki rodzicom i przyjaciołom jakoś daję radę. Brakuję mi naszych wspólnych rozmów, żartów, wygłupów i wychodzenia na miasto. Brakuję mi twojego cudownego uśmiechu i głosu. Brakuję mi twojego opanowania, pomocnej ręki i życzliwości. Brakuję mi ciebie.Tak bardzo... -spłynęło jej parę łez po policzkach- mi brakuję. Tak bardzo cię kocham. Chce byś wrócił, ale wiem, że to niemożliwe. Żałuję, że nie udało mi się ciebie uratować i mam nadzieję, że mi wybaczysz...

Po tych słowach mocno płakała.Smak był gorzki i słony zarazem. Parę minut tak siedziała ,ale gdy już prawie przestała postanowiła wstać.

- Ja... Ja będę już szła Alan. Za niedługo znów przyjdę -pocałowała jego zdjęcie.

~*~

W domu zauważyła, że ma trzy nieodebrane połączenia. Wszystkie od Karoliny. Postanowiła oddzwonić.

- Cześć Kara.

- Cześć Tessa. Czemu nie odbierałaś? Martwiłam się -spytała.

- Byłam na cmentarzu, odwiedzić brata-powiedziała lekko smutnym tonem.

- Aaa. Przepraszam... - odpowiedziała zmieszana.

- Nic się nie stało.

- Wiesz, bo... Chciałam się spotkać. Wczoraj zapomniałam ci czegoś powiedzieć-pośpiesznie rzuciła -Jeśli nie chcesz to mów. Nie mam ochoty się narzucać.

- Chce, chce. Wpadniesz do mnie? -zaproponowała.

- Jasne. Zaraz będę. Na razie! - krzyknęła wesoło.

- Na razie! - wysiliła się na radosny głos.

Kilkanaście minut później siedziały na łóżku blondynki opierając się o kolorowane poduszki i popijając ciepła herbatę z miodem. Na początku rozmawiały o nowinach z ich ulubionych zespołów, ale szatynka musiała się pochwalić.

- Więc...-zaczęła podekscytowana - Marcel mnie wczoraj pocałował! - pisnęła ze szczęścia.

- Na prawdę?! Wiedziałam, że do siebie pasujecie! Wiedziałam! Jakie to urocze! Aw! - cieszyła się razem z przyjaciółką.

Opowiedziała jej jak do tego doszło ,a na koniec dodała żeby nikomu nie mówiła. Tessa zapewniła, że nikomu nie wyda sekretu.

- Idziesz na szkolną imprezę w środę?- spytała ciekawa.

- Nie.A co?

- Proszę. Nic złego się nie wydarzy. Do tego my też idziemy.Nie masz się czego bać- zapewniła ją.

- No dobrze... - zgodziła się.

- Jej. Mogłabyś do mnie przyjść przed imprezą i doradzić mi w co się ubrać? Wiesz. Chce by Marcelowi się spodobało-poprosiła. Było widać, że to dla niej ważne .

- Jasne - uśmiechnęła się.

- Dzięki. Mogę cie umalować jeśli chcesz.

- Z chęcią. Ale by było genialnie jakby z tobą zatańczył i poprosił byś została jego dziewczyną - wyobraziła sobie tą scenę.

- Byłabym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie,ale czy to możliwe? -trochę w to wątpiła.

- Możliwe, możliwe. Przecież jesteś taką wspaniałą osobą. Lepszej znaleźć nie może. A do tego będziesz tak ślicznie wyglądać, że zaniemówi-powiedziała motywująco.

- Oj Tes.. Co ja bym bez Ciebie zrobiła? - szeroko się uśmiechnęła co Teresa odwzajemniła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro