Rozdział 5
Przed wyjściem do szkoły Tessa zmieniła opatrunki. Ten na kostce zasłoniła spodniami, a na ręce bluzą. Aby ukryć ślad na jej policzku, po tym jak dostała pięścią od Patryka, postanowiła zaczesać włosy w specyficzny sposób. Nie chciała by ktokolwiek dowiedział się o wczorajszym incydencie.
Miało to zostać tajemnicą. Do czasu...
W szkole wygląd Teresy był dla jej koleżanek podejrzany. Zdawało się ,że zauważyły czerwoną skórę zakrytą nietypową fryzurą. Na jednej z przerw podeszły do dziewczyny, a Adrianna spytała:
- Tessi? Na pewno wszystko dobrze?
- Oczywiście - szeroko się uśmiechnęła. - Co ma być nie tak?
- Tes. Widać, że nie. Możesz nam powiedzieć - odpowiedziała z troską Monika. Na te słowa blondynka poprawiła rękaw. -Pokaż proszę rękę.
Nastolatka z niechęcią i z bólem wykonała prośbę przyjaciółki. Ich oczom ukazał się podrażniony naskórek, parę zadrapań, siniaków i bandaż.
- Kto Ci to zrobił?!
- Patryk, Natan i jakiś chłopak, którego nie znam- odparła cicho po chwili.
- Zabiję idiotów -krzyknęła brunetka. Próbując opanować gniew poprawiła grzywkę.
- Monie. Spokojnie. Marcel mnie uratował - dodała szybko Tessa.
- Dzięki Bogu- westchnęła z ulgą Emilia i Adria. W tym samym momencie podeszli do nich chłopcy.
- Co się dokładnie stało?- spytał Czesław, ale szybko tego pożałował, bo dostał z łokcia od bruneta.
- Tylko błagam. Nikomu o tym nie mówcie. Nie chce mieć przez nich kłopotów.
- Przyrzekamy - odpowiedzieli wszyscy chórem.
Oczywiście Weronika musiała wszystko zepsuć i spytać się „O co chodzi?". Wkurzona Sensei warknęła:
- Lepiej idź gonić swoje kuzynki kaczki nad zalewem, a nie wtrącaj nos w nieswoje sprawy.
Zadzwonił dzwonek sygnalizujący koniec przerwy.
~*~
Po lekcjach Karolina - ciemnowłosa dziewczyna z ich klasy zaproponowała by iść na pizzę. Wszyscy oprócz Tessy wyrazili zgodę.
- No weź. Będzie fajnie - próbowała namówić ją Monika.
- No...niech wam będzie - uśmiechnęła się blondynka.
Grupka znajomych już miała iść na przystanek tramwajowy, ale usłyszeli głos wołający „A ja to co? Też chce z wami iść!". Był to nie kto inny jak Weronika. Stała naburmuszona na schodach czekając na wyjaśnienia. Patrzyła na nich z góry. Zimny wiatr rozwiewał włosy uczennicy. Wyglądało to śmiesznie, ale nastolatkom udało się ukryć rozbawienie. Można powiedzieć, że przypominała małą księżniczką rozzłoszczoną na cały świat, z powodu zepsutej zabawki lub Królową Śniegu. W końcu był prawie środek lutego.
- Może powinnaś zacząć jeść makijaż aby mieć piękniejszy charakter landryno - rzucił oschle Marcel.
Speszona nic nie powiedziała. Jedynie skierowała się w stronę swojego domu i odeszła. Gdy oddaliła się o parę metrów wszyscy wybuchli śmiechem.
- Ale jej powiedziałeś - przyznała rozbawiona Tessa.
- A co nam się będzie wtrącać? I to drugi raz podczas jednego dnia.
- Karuzela śmiechu się rozkręca - dodała brunetka.
W dobrych nastrojach poszli na przystanek.
~*~
Gdy znaleźli się w pizzerii zajęli miejsce w którym spokojnie wszyscy się zmieścili. Przyjemnie było z chłodu wejść to takiej ciepłej restauracji. Dostali kilka egzemplarzy menu i zaczęli wybierać jedzenie, co nie było za łatwe.
- Ja chce Pepperoni- oznajmiła Monie.
- Wolałabym Prowansalską - rzekła Adrianna.
- A ja Supreme - dodał brunet.
- A nie lepiej Marrakesz?- zaproponował blondyn- Allah akbar i te sprawy.
- I to niby ja jestem arabem - odpowiedział Marcel.
- Amebo. Marrakesz jest w Maroku - dostał kuksańca od Moniki.
- Sama jesteś amebą. Ja to wiem. Weź mnie nie bij - oddał jej.
- Powiedział geniusz co pił kawę na wycieczce o 23 - przypomniała sobie Emilia.
- Ej. Panie nas nie chciały puścić do pokoi chociaż byliśmy zmęczeni i senni, to chyba normalne. Do tego ja też tak zrobiłam, nie pamiętasz? - wtrąciła Teresa- Kij, że była niedobra.
- I się nią ubrudziłaś - uśmiechnęła się przyjacielsko Karolina.
Po długiej rozmowie zdecydowali się wziąć trzy różne rodzaje pizzy i lemoniadę. Tessi była bardzo szczęśliwa, pierwszy raz od śmierci brata. Cieszyła się, że ma takich znajomych. Nie wyobrażała sobie życia bez nich. Wystarczająco dużo już straciła. Dziękowała Bogu za takich ludzi. Byli dla niej jak skarby. Jak anioły, które przypominają melodia jej serca, gdy ją zapomni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro