Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Znaleźli się w jasnym i średniej wielkości pomieszczeniu. Tessa usiadła na łóżku i oparła się o ścianę. Była wycieńczona i obolała. Jedyne na co posiadała siłę to sen. Pogrążenie się krainie pełnej marzeń. Czasami miała ochotę tam zostać, chociaż wiedziała, że to niemożliwe. Przecież to miejsce było takie szczęśliwe i kolorowe.

Do czasu.

Teraz miewała tylko szare, straszne koszmary. Pomijając to, że nie mogła się wyspać, co tylko pogłębiało dziewczynę w żałobie. Z rozmyślań wyrwał ją Marcel.

- Co najbardziej cię boli?- spytał.

- W sumie... brzuch, ręka i głowa – po chwili westchnęła- Prawie wszystko po trochu.

Brunet podszedł do szafki i wyciągnął z niej kilka rzeczy. Położył je na stoliku, a następnie sięgnął po lód z zamrażalnika. Dziewczyna wzięła go i przytrzymując przyłożyła do twarzy. Marcel sięgnął po maść i bandaże. Dziewczyna odłożyła opatrunek i zaczęła smarować kostkę. Już miała obwiązać nogę materiałem kiedy przeszył ją ból w prawej ręce . Upuściła tubkę lekarstwa. Próbowała nie okazać bólu, ale chłopak zauważył, że coś jest nie tak.

- Pokaż - poprosił.

Chciała zaprzeczyć, ale jego ton dał wyraźnie do zrozumienia, że nie da za wygraną. Podwinęła rękaw ukazując czerwoną skórę pokrytą siniakami i, o jej zdziwienie, stróżkami krwi.

- Krwawisz - zauważył.

- E tam. To nic takiego - odparła obojętnie dziewczyna.

Marcel wylał na wacik spirytus i przetarł ranę, a następnie nakleił plaster. Na szczęście, nie było to nic poważnego, ale tak piekło, że Tes sykneła. Resztę pokrył specyficzną zimną substancją.

- Czemu to robisz? Sama bym sobie poradziła - dziwiła się jego troską. Przecież byli tylko znajomymi.

- Nie lubię gdy ktoś cierpi. Zwłaszcza przez takie osoby jak oni – powiedział szczerze.

- Dziękuję. Nie wiem jak ci to wynagrodzę.

- Nie trzeba. A w sumie... to od dawna chciałem im dać w mordy. Wreszcie nadarzyła się okazja - zaśmiał się chłopak.

Teresa zrobiła to samo. Spytała się czy nie ma przypadkiem tabletek na ból brzucha, ale nic nie znaleźli. Za to w czeluściach szafki ukryło się opakowanie herbaty. Nastolatka z chęcią wypiła kubek ciepłego napoju. Czuła się lepiej. Gdyby nie kolega, nie wiadomo co by się stało. Za pewnie pobiliby ją jeszcze bardziej i leżałaby nieprzytomna na podłodze póki ktoś łaskawie nie chciałby jej obudzić. Po pewnym czasie powiedziała, że już dobrze się czuje i chce iść do domu. Marcel upewnił się czy na pewno, a następnie zamknął gabinet higienistki. Gdy chłopak oddał klucz skierowali się do szatni. Ubrali kurtki i wyszli ze szkoły. Dziewczyna jeszcze raz podziękowała i poszła na przystanek tramwajowy. W domu nie powiedziała rodzicom o tym co się dzisiaj wydarzyło, bo nie chciała ich martwić. Wolała, by zostało to w sekrecie. Reszta dnia minęła niezwykle spokojnie. Z nadzieją na lepsze jutro położyła się spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro