Prolog
Niebo. Wszystkie anioły stały teraz w szeregu na baczność, każdy w schludnym, czystym białym stroju ze starannie wypolerowaną, złotą aureolą nad głową. Czekali posłusznie na polecenie od Świętego Piotra, który właśnie wychodził z biura od samego Boga. Anioły posłusznie czekały na wydane polecenie. Święty Piotr wszedł na podest mierząc wzrokiem wszystkich aniołów. Zauważył, że w szeregu brakuje jednego z Aniołów.
- Santi, czekamy na Ciebie ! - odezwał się donośnie, zaraz po tym Santi znalazł się w szeregu.
- Każdy z was dostanie dzisiaj podopiecznego, którym będzie się opiekował, pamiętajcie, że nie możecie doprowadzić do złego i.. - Wtem Santi wystąpił z szeregu i przerwał Św. Piotrowi.
- A jeżeli zło będzie lepsze dla ludzkiej duszy ? - zapytał śmiało, a anioły spojrzały na niego z ogromnym zdziwieniem.
- Jak śmiesz tak mówić Santi?!
Ludzie są dziećmi Boga ! Powinni czynić dobro ! - oburzył się Święty Piotr.
- W takim razie ja się nie zgadzam, nie będę ludzkiej duszy do niczego nakłaniać, niech robi to czego zapragnie. - Santi sięgnął po aureole z nad głowy i rzucił o podłoge tak, że poturalała się pod sam podest. Wszystkie Anioły wydały dźwięk przerażenia i niedowierzania.
- Sprzeciwiłeś się ogromnej mocy i woli samego Boga Santiego ! Nie ma miejsca w raju dla Ciebie ! Zostajesz posłany do piekieł, gdzie twoje miejsce ! - Powiedział potężnym głosem, a w niebie rozbrzmiał grzmot i błyskawice, a niebo poczerniało, zerwał się wiatr. Pod nogami Santiego rozwierała się wielka otchłań która wirowała i zaczęła go pochłaniać. Santi powoli znikał w niej opuszczając niebo, otchłań zaprowadziła go do piekielnej bramy, gdzie miał być teraz jego nowy dom.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro