Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Gabinet Manguna Breyne'a w żadnym wypadku nie przypominał zwykłego pomieszczenia pracy, lecz wielką salę tronową przeznaczoną dla kogoś równego rangą królowi. Wielki Czarnoksiężnik Dublinu, w mniejszym bądź większym stopniu, był właśnie taką osobą. Przecież należał do grona Siedmiu Czarnoksiężników.

Jednak z chwilą, w której Leve wkroczył do jego gabinetu, by zdać raport z bitwy w Londynie, nie zachowywał się jak możnowładca. Jego i młodego kapitana łączyły szczere relacje przyjacielskie, zatem witając się z nim jak na gospodarza przystało, uściskał go jak dawnego przyjaciela. 

Leve nie był fanem zamczyska, w którym usytuowano kwaterę główną czarnoksiężników w Irlandii, gdyż była to strasznie ponura, a na dodatek zbyt surowa, budowla, stojąca na szczycie porośniętego gęstym lasem wzgórza. Drzewa tu były tak wielkie i tak gęsto rozrośnięte, że nazwano to miejsce Lasem Wielkich Dębów. Albowiem w tym lesie były wyłącznie dęby. 

Sam zamek wykonano z obsydianowej kostki, natomiast srebrzyste dachówki podkreślały jego tajemniczość. Okna przepuszczały bardzo wiele światła do większych sal budowli, ponieważ były wysokie i wycięte w ścianach jedno obok drugiego. Jedynie w lochach i niższych salach, okna były tak niewielkie, że praktycznie cały dzień należało tam palić. Jedyną zaletą tego wymyślnego acz przerażającego stylu architektonicznego budowli było to, że był idealnie dopasowany do mrocznej kultury i nauk, praktykowanych od stuleci przez jego mieszkańców. 

Jedynie nocą to miejsce wyglądało niesamowicie. W świetle gwiazd i księżyca, srebrzysty dach połyskiwał, zaś obsydianowe ściany wtapiały się w niebo, co dodawało budowli jeszcze większego uroku. 

Leve spędził w tym ponurym miejscu całe dwadzieścia pięć lat, jednak wciąż nienawidził wielu miejsc w Instytucie Breyne'a, którego prawdziwa nazwa, już dawno popadła w zapomnienie. Chyba tylko gabinet Jednego z Siedmiu, wywierał na nim należyte wrażenie. 

- Witaj, Leve! - zawołał uradowany Mangun. 

Kapitan skłonił się.

- Postarzałeś się, nie powiem, Mangunie. Ale jak zwykle cieszę się, że wciąż jesteś na chodzie. 

Starzec roześmiał się.

- Nic a nic się nie zmieniłeś, Leve. Jesteś tak samo ponury jak zawsze. Skoro już o tym mowa, wciąż prawisz tak samo mizerne komplementy, jak zawsze. Mam nadzieję, że to nie one sprawiły, że Wendy odrzuciła twoje zaręczyny! - mrugnął do niego wesoło, co kapitan skwitował prychnięciem, pozbawionym jakiejkolwiek wesołości. 

- Nie oświadczałem się... jeszcze - fuknął, co starzec niestety wykorzystał.

- Zawahałeś się i wyraźnie powiedziałeś "jeszcze". To chyba znaczy, że masz w planach poświęcić temu dzień lub dwa, co? 

Leve założył ręce na piersiach i wydął usta. 

Nie po to tu przybył, aby rozmawiać z tym starcem o swoim życiu osobistym... w którym wkrótce miała znaleźć się i Wendy. Miał z nim do załatwienia o wiele pilniejszą sprawę. 

- Jak ci idzie z T Y M? - spytał.

Czarnoksiężnik nagle spoważniał.

- Odszukałem i zniszczyłem osiem. Niestety wciąż pozostało jeszcze dziesięć. Niszczenie ich robi się coraz trudniejsze i bardziej niebezpieczne. Nasi zwiadowcy odkryli kolejne... sam wiesz co... w Polsce, Francji i Hiszpanii. Mamy również podejrzenia, że kilka z nich ukryto we Włoszech i Grecji, chociaż nie mamy pewności. 

Leve odchylił głowę do tyłu, głośno przy tym wzdychając.

- Cóż, i tak jest lepiej niż się tego spodziewałem. Osiem z osiemnastu kawałków N I E GO. Jak tak dalej pójdzie, to może uporamy się z robotą przed nadejściem wiosny. Jeżeli mała zawali, przynajmniej łatwiej będzie go zabić, kiedy się już odrodzi. 

Nagle ożywił się Mangun. 

- A właśnie... Słyszałem, że chcesz zaoferować Riley wstąpienie do Oddziału. Można wiedzieć, czemu? - spytał.

Leve burknął kilka przekleństw w niezrozumiałym języku, po czym odparł:

- A co, może ma sama walczyć przeciwko hordom demonów, olbrzymów i tych skurwielów od Wielkiego? Jak niby ma sobie dać radę, skoro nie panuje nawet nad połową klątw Księgi Cieni? Przecież ci... jak im tam było? Dzieci Chaosu? To mistrzowie Czarnoksięstwa. Nie dosyć, że byli szkoleni przez samego Wyklętego, to jeszcze posiadają dary i znają Mowę. Nie rozumiem, czemu zdecydowałeś się szkolić tę małolatę. Jednak najbardziej nie rozumiem czemu, do cholery, postanowiłeś jej dać jej tak cholernie trudne zadanie. S A M O B Ó J C Z E! Czy miałeś po temu jakieś konkretne powody, jak uparcie twierdziłem przed Wendy? A może to jedna z tych twoich zachcianek, co to cię naszły na starość, co? 

Czarownik roześmiał się. Ostatnim razem Leve wykazywał mu taki brak szacunku wtedy, kiedy sprzeczali się o to, gdzie odbędzie się atak defensywny na hordy Wężonów sprzed piętnastu lat. Mangun jeszcze nigdy nie widział Leve'a tak rozwścieczonego, jak wtedy. Zwłaszcza, że skutkiem owej nieprzyjemnej kłótni było zniszczenie połowy instytutu. Szczęście, że jedną z praktycznych dziedzin Czarnoksięstwa było manipulowanie czasoprzestrzenią, bo utraciliby wiele zabytków. 

Minęła chwila, nim Mangun odpowiedział:

- Miałem po temu B A R D Z O uzasadnione powody, Leve - zapewnił kapitana Mangun. - Trzy lata temu, kiedy znalazłem Riley i uleczyłem w Sanktuarium na szczycie Wzgórza Viburnuma, dla ludzi znanego jako Śnieżka, odkryłem, że nie da się jej wskrzesić do życia bez pomocy pozostałych sześciu Czarnoksiężników. Wiedziałem, że może się to wydawać głupie. "Po cóż mielibyśmy wskrzeszać do życia kogoś, kto nic dla nas nie znaczy?". Tak mnie wówczas pytali. A ja po części się z nimi zgadzałem. Jednak, gdy odkryłem prawdę, dotyczącą prawdziwej tożsamości tej dziewczyny, zrozumiałem. Jest dla nas niesamowicie ważna, ponieważ jest córką Historii Revenshield. 

Leve wyglądał tak, jakby za moment miał wypluć wszystkie wnętrzności.

Historia Revenshield? TA HISTORIA REVENSHIELD? Córka Króla? Potomkini ostatniego Króla dynastii Magowiecznych? Mówiono o nich, że znikli ze świata dwadzieścia lat temu, podczas zamachu w Szklanym Zamku. Króla i jego żonę zamordowano na miejscu - i to dość brutalnie. Jednak nigdy nie dowiedziano się tego, co stało się z ich dziećmi. Ośmioletni książę i jego nowo-narodzona siostra przepadli bez śladu. Podobno księżniczka nie miała nawet imienia. Czy było możliwe, by Riley była spadkobierczynią uznanej wymarłą dynastii? Jeśli tak było naprawdę, to w jaki sposób ona i jej brat - o ile żył - zdołali zamaskować ślady Czarnoksięstwa? Przecież moc, którą dziedziczyli spadkobiercy rodu Revenshield, była niewyobrażalnie potężna. 

Wątpliwości kapitana zostały rozwiane dopiero przez Manguna. 

- Ich wspomnienia zostały zablokowane. Objęte Pieczęcią, którą mógł odczynić jedynie jeden z nas lub ten, kto ją założył. W tym przypadku, oba wyjścia są możliwe. W prawdzie blokada została nałożona przez jej dziadków, rodziców Króla, jednak my wciąż posiadamy największą moc. Razem. I tylko razem byliśmy w stanie na powrót skumulować moc dziewczyny, by mogła i żyć i uprawiać Czarnoksięstwo. I przełamać Pieczęć.

Leve w zrozumieniu pokiwał głową.

- Czy ona wie? O rodzicach, Koronie i zamachu sprzed dwudziestu lat? I jakim cudem dziewczyna ma lat dziewiętnaście, skoro dzień narodzin księżniczki datuje się na dwudziestego szóstego czerwca, roku tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego? - spytał. 

Mangun wahał się z odpowiedzią dobre pięć minut. Leve rozumiał z tego wszystkiego jedynie tyle, że dziewczyna może być jedyną szansą tego świata na pokój. I że jest spadkobierczynią tronu, którego władców uznano za wymarłych. Tego wszystkiego było tyle, że głowa mała! 

- Riley jest świadoma tego kim jest. Nie wiedziała tego do czasu, w którym wszystko jej wyjaśniłem. Czyli do wczorajszego przedpołudnia, kiedy powróciliście z Londynu. Opowiedziałem jej każdy cal naszej mrocznej historii. Opowiedziałem jej legendę o Karinie Revenshield, która zjednoczyła siedmiu magów i rycerzy ich dworu, co dało początek nam i naszej kulturze. Wyjaśniłem sprawy dziedziczenia Korony i dokładnie opisałem jej rodziców. I pytasz mnie jeszcze o jej wiek, gdyż wydaje ci się to niezrozumiałe. Widzisz, Leve, prawda przedstawia się tak, że kobieta, która umarła z Królem w jego łożu w czasie zamachu, to była dwórka królowej. 

Leve aż wrzasnął:

- Dwórka?! Nie mów mi, że Król zdradził żonę dla innej? I to w dniu śmierci! 

Mangun roześmiał się i zaprzeczył kiwnięciem głowy. 

- Nie obawiaj się. Król i dwórka nie byli kochankami. Historia wydała biedaczce taki rozkaz, a sama uciekła wraz z synem i rodzicami mężczyzny. Dziecko, które umarło razem z nimi tamtego wieczoru, nie było księżniczką, tylko trupem niemowlęcia jakiejś kucharki. Z ukrycia obserwowali jak pałac płonie. Wyrzekli się nazwiska i zaszyli w świecie Bezmocnych, gdzie przez rok żyli w spokoju. Jednak Historia zaszła w ciążę niecałe trzy miesiące później. Kiedy Riley przyszła na świat, Historia zmarła z wycieńczenia i bólu, i nie zdążyła nawet nadać córeczce imienia. Uczynili to dziadkowie rodzeństwa, którzy postanowili nadać sobie nowe nazwisko oraz tożsamość, a swoją moc zapieczętowali tak dobrze, że nawet my nie byliśmy w stanie jej wyczuć. Nazwali się Wenhamm i osiedlili na terenie Australii. Ich życie było bezpieczne do czasu, kiedy młody Reever zaciągnął się do Czarnego Zakonu. Nasz książę narażał się i narażał, zaś dziadkowie dzieci byli coraz starsi. W pewnym momencie umarli. Riley musiała zamieszkać z bratem, bo innych krewnych nie miała, a przecież nie miała pojęcia o NAS i o NASZYM świecie. JEJ ŚWIECIE! Tak więc dołączyła do Zakonu, a tam zaprzyjaźniła się z Egzorcystą, Yuu Kandą. Mając szesnaście lat, zginęła pod głazami, bo jej moc była zbyt głęboko zapieczętowana, aby mogła ją uwolnić i obronić się. Choćby ze strachu o własne życie. Wtedy ją znalazłem i przyprowadziłem do Sanktuarium. Było to jedyne miejsce, w którym mogłem przywrócić jej życie. 

Leve był pod wrażeniem. Nie miał pojęcia, że księżniczka, którą uważał za zmarłą, była pod jego nosem przez całe trzy lata! A on, głupi, niczego się nie domyślił. Nic dziwnego, że była najlepsza ze wszystkich kadetów na szkoleniu. Ktoś z tak niewyobrażalną mocą - i to odziedziczoną w spadku po przodkach, a nie przebudzoną - mógł bez problemu opanować magię Krucsów i Mowę, którymi Riley posługiwała się wyśmienicie. Pozostawał jeden mały szkopuł.

- Czy Czarnoksięstwo nie powinno być dla niej proste? Słyszałem, że nauczyła się go dopiero po roku wyuczania podstaw. Ktoś z jej mocą powinien być urodzony do władania Czarnoksięstwem. Mylę się, Mangun? - spytał i przetarł czoło.

Czarownik przytaknął mu. 

- Tutaj znów wchodzi w grę dziedziczenie krwi. Widzisz, Król pochodził z rodu Revenshieldów, których krew płynie w żyłach Riley i jej brata. Jednak ich matka, Historia, nie była czystej krwi Czarodziejką. Była Mestauri.

Leve nie potrafił opanować reakcji:

- MESTAURI?! Nie masz przecież na myśli rodu władających światłem, prawda? - spytał.

Czarnoksiężnik nie przyznał mu już racji.

- To z całą pewnością Mestauri. Nie czystej krwi, ale jednak. Historia potrafiła kontrolować światło. Król był w stanie przywołać największą ciemność, jaką znano. Dlatego moce ich dzieci są tak potężne i tak słabe za razem. Przeciwieństwa się przyciągają i niekiedy anihilują się wzajemnie. Tym łatwiej było ową moc ukryć i zapieczętować. Ktoś, kto włada i cieniem i światłem na raz, nie jest w stanie całkowicie ich przebudzić, nie uświadamiając sobie w pełni tego, kim jest. Reeverowi zabrano wspomnienia i zapieczętowano moc. Pewnie do teraz nie ma o niczym pojęcia, jednak Riley to zupełnie inna kwestia. Ona wie, a jej Pieczęć została zdjęta. Nie w pełni - oczywiście - bo wówczas nie dalibyśmy rady ukryć jej przed spojrzeniami Dzieci Chaosu i ich mistrza, Zdrajcy, który chce sprowadzić na nas Treavora. Jednak skoro Riley wie i jest w stanie kontrolować tę moc, istnieje cień szansy na to, że wykorzysta tę moc do przywrócenia Równowagi. Zapieczętuje wszystkie portale i mniejsze dziury, a wówczas Ziemia znów będzie bezpieczna. Potem, gdy już wszystko się skończy, przywróci Szklany Zamek do stanu dawnej świetności i zasiądzie na jego tronie, jako nowa królowa. Lavenna Revenshield. 

Leve wzniósł brwi ku górze.

- Lavenna Revenshield? 

- To imię, które sobie nadała. Oczywiście dla niewtajemniczonych nadal będzie Riley Wenhamm, jednak ja i ty, oraz członkowie Oddziału, znamy prawdę. 

- Mam przekazać tę wieść Wendy, Arco i Marcusowi? - zdumiał się Leve. - Po co?

Mangun trzepnął się w czoło.

- Aby zagwarantować, że w razie czego oddadzą za nią życie. Jeżeli wciąż będą ją uważać za "zwykłą kadetkę mojego instytutu", będą o niej myśleć tak jak o zwykłej adeptce. A mają ją uważać za księżniczkę, której życie jest ważniejsze niż cokolwiek innego. Skoro już i tak sam postanowiłeś włączyć ją do swojej grupy, to niech przynajmniej wiedzą, z kim będą mieli do czynienia.  

Leve rozumiał już wszystko. 

- Zapewnię jej bezpieczeństwo i przysięgam, że nie dopuszczę do tego, by Lavennę spotkało nieszczęście. Wyjaśnij mi jeszcze tylko jedną rzecz, Mangunie. Skąd wiedziałeś, że to ta dziewczyna jest córką królowej Historii? 

- W momencie kiedy umierała, a ja wyczułem ulatującą z niej duszę, przez moment czułem obecność ducha Historii, czuwającej nad swoją jedyną córką. Wiedziałem, że muszę ją ocalić. Zrobiłem to. 

- A po jakie licho zrobiłeś z niej Rycerza Mroku, skoro mogłeś od razu przenieść ją do Dolmurdelle, gdzie mieliby na nią oko Milczący Stróże? - dopytywał Leve.

Mangun odparł:

- Bo chciałem mieć pewność, że będzie umiała się bronić w chwili największego zagrożenia. Kiedy Zrównanie się rozpocznie, a wszyscy czarnoksiężnicy, włącznie z nami i rodem królewskim, na pół godziny utracą moc. Mając Krucsy i SDMP, będzie w stanie zagwarantować sobie przynajmniej szansę ucieczki.

Leve przytaknął i skłonił się nisko.

Rozumiał już co musi zrobić. Skoro Riley... Lavenna... wiedziała, kim jest i była gotowa by nieść to brzemię, już tylko należało poinformować ją o wyborze i przetransportować do Dolmurdelle, gdzie ukończy szkolenie. Już zamierzał wyjść, kiedy nagle przypomniał sobie o jeszcze jednej, dość istotnej sprawie. 

Zwrócił się do Manguna: 

- Jeszcze jedno. Ile waszej mocy przeniknęło do jej ciała w chwili wskrzeszenia? 

- Żadnej - odparł krótko Mangun. 

Leve obrócił się i opuścił komnatę. 

W czasie samotnego marszu do dormitorium dziewczyny, przez cały czas myślał o tym, co widział w czasie ataku na Londyn. Umiejętności, którymi popisywała się Riley były niesamowite. Zabijała olbrzymów jakby niczego innego nie robiła w ciągu całego swego życia. Ponadto okazała się być zaginioną księżniczką Szklanego Zamku i rodzoną córką Króla. Na dodatek posiadała moc Mestaurich, którzy manipulowali światłością. Miała zamknąć portale i przywrócić światu Równowagę, by następnie objąć należne sobie miejsce na tronie czarnoksiężników. Umarła trzy lata temu, lecz w ostatniej chwili została odratowana. W dodatku brała wcześniej udział w Świętej Wojnie, toczonej przez Czarny Zakon. Tam też pozostały wszystkie osoby, na których jej zależało. W tym także jej brat, który najprawdopodobniej nie zdawał sobie sprawy ze swojej prawdziwej tożsamości oraz imienia. Bo przecież syn Króla nie miał na imię Reever. Książę nazywał się Olyrius Revenshield. 

W dodatku ciągle jeszcze pozostawała sprawa Zrównania, mającego nastąpić w czasie najbliższego przesilenia wiosennego. Sam fakt, że zadanie odszukania fragmentów rozbitej duszy Treavora, przeszło na jego drużynę był ciężki do przyjęcia. A oni mieli jeszcze zająć się wymordowaniem najważniejszych członków ugrupowania Dzieci Chaosu. Podobne zadanie równało się z wyrokiem śmierci, jednak może z księżniczką czarnoksięstwa po swojej stronie...

Leve stanął przed wejściem do dormitorium księżniczki oraz jej przyjaciółki, która również pomogła mu wtedy w walce. Kiedy wszedł do środka i przyjrzał się ponurej, przygnębionej twarzy dziewczyny, zwróconej wprost na niego, zrozumiał, że jej życie robiło się z dnia na dzień trudniejsze. 

Miał tylko nadzieję, że da sobie radę. Wiedział już, że musi zrobić wszystko, by tego dopilnować. Przecież właśnie to przysiągł jej, Mangunowi i samemu sobie.            


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro