Rozdział 4
Allen Walker stał skamieniały do reszty, kiedy zobaczył śmiejącego się Kandę oraz chichoczącą Lenalee, wychodzących razem z kwatery i trzymających się za ręce. Z początku uznał, że mu się tylko przywidziało, jednak gdy przetarł oczy, iluzja wcale nie znikła.
Nie wyglądało na to, by szli na jakąś misję. Oboje byli ubrani w luźne ciuchy.
Lenalee była ubrana skromnie i wygodnie, acz elegancko i odważnie. Miała na sobie krótką czarną spódniczkę oraz białą, luźną koszulę z krótkim rękawem. U góry nie była zapięta, więc Allenowi udało się zobaczyć jej obojczyk nim na dobre zniknęła mu z oczu.
Kanda wyglądał jeszcze bardziej nie-jak-on. Miał na sobie białą koszulę opinającą się na jego klatce piersiowej. Trzy guziki u góry były rozpięte, co pozwalało ujrzeć skrawek jego mięśni. Poza tym miał na sobie też jeansowe spodnie z dziurą na kolanie oraz jeansowy kubraczek. Włożył również wysokie, skórzane buty na sznurówki. Całości zaś dopełniał długi, skórzany płaszcz.
Allen nie mógł dać temu wiary.
Kiedy tak stał i wpatrywał się w odchodzącą parkę, powoli kroczącą w stronę portu, usłyszał jeszcze kilka dowcipów, pokierowanych pod adresem Lenalee. I to go zdziwiło najbardziej! Że Kanda żartował! Czy on w ogóle potrafił to robić? Najwidoczniej tak, skoro Lenalee śmiała się aż do rozpuku.
Dopiero kiedy na dobre zniknęli mu z oczu, Allen oprzytomniał i zerwał się z miejsca do biegu, aby odnaleźć Laviego i Linka.
Odkąd on, Link, Tykki i Kanda pokonali Apocryphosa, minęło pół roku. W tym czasie zdążyło zadziać się bardzo wiele rzeczy. Tykki cichaczem uwolnił Laviego i Kronikarza, bo uznał, że jest to winien za to, że ich przyjaciele uratowali mu życie podczas walki z Wolnym Innocence. Twierdził, że robiąc to, spłaca dług. Allen i Link z kolei wrócili do Zakonu, gdzie Kanda i Jonny poświadczyli, że wszystkie oskarżenia kierowane pod adresem Walkera były bezpodstawne. Więc Allen mógł rozpocząć na nowo życie w Czarnym Zakonie, ale z niewiadomych przyczyn, Link wciąż musiał go obserwować. Nie przeszkadzało mu to jednak, już nie. Link był mu niemal równie drogi co Lavi czy Lenalee. Był dla Allena trochę jak taki starszy brat.
Allen biegł przez długi korytarz, nie oglądając się za siebie nawet wtedy, kiedy zza rogu nagle wyskoczył mu Timothy z dużą torbą łakoci. Miał teraz pilniejsze sprawy na głowie.
Linka i Laviego odnalazł w stołówce. Prowadzili ożywioną rozmowę i wymieniali uśmiechy, co oznaczało, że w końcu się zaprzyjaźnili - tym lepiej dla Allena.
Walker podszedł do nich pośpiesznym krokiem, a kiedy dotarł do stołu, opadł bezwładnie na krzesło, zataczając się przy tym do tyłu.
- Co się stało, Allen? - zapytał chichocząc Lavi.
- Cóż ty znowu ponawyrabiał? - zapytał Link, przyjmując typowy dla siebie grymas ważniaka.
Allen wziął trzy głębokie wdechy, nim zaczął mówić.
- Właśnie widziałem Kandę i Lenalee, razem - powiedział.
Lavi zakrztusił się sokiem, a Link lekko rozchylił powieki - jedyna oznaka tego, że przejął się dostarczoną przez Allena nowinką. Czyli nie dawał jej wiary.
Allen kontynuował:
- Poważnie mówię! Widziałem jak szli razem w stronę portu, prawdopodobnie wybierają się do miasta! Byli ubrani w normalne, luźne stroje! Nie szli na żadną misję! W dodatku Kanda śmiał się! Razem z Lenalee! - Allen mówił to wszystko na jednym wdechu, więc kiedy skończył, był już cały siny.
Lavi wpatrywał się weń tak, jakby zobaczył wariata. Brwi Linka powędrowały jeszcze wyżej ku górze, co oznaczało iż również jest zdziwiony.
Przez chwilę panowała między nimi cisza. Przerwał ją dopiero Lavi.
- Myślicie, że...
- Kanda i Lenalee są razem? Nie! To absolutnie wykluczone! - Link był pewien swoich słów, jednak Allen nie dawał temu wiary. Przecież widział jak Kanda śmieje się razem z Lenalee. Czy mógłby śmiać się w ten sposób do kogokolwiek, gdyby nie darzył go romantycznym uczuciem?
To by się nawet zgadzało.
Przecież Kanda i Lenalee byli dobrymi przyjaciółmi już od dzieciństwa. Nawet jeśli czasem miewali sprzeczki, Allen wielokrotnie widział, jak Kanda się o nią troszczy. Ba! Lavi powiedział mu, że kiedy podczas misji w Edo Mikk złapał Lenalee, Japończyk robił wszystko by ją ocalić.
Czy walczyłby tak zaciekle o kogoś, na kim mu nie zależy?
W takim razie nie było już najmniejszych wątpliwości. Kanda i Lenalee chodzili ze sobą. Byli parą. Allen nie wiedział czemu, ale naszły go mdłości.
Nagle coś rozbłysło w oku Laviego.
- Może będziemy ich śledzić? - spytał.
Link z hukiem zatrzasnął swoją książkę, aż siedząca tuż za nim Miranda wrzasnęła, po czym zmarszczył czoło i wydął usta. Jego brwi przypominały teraz kształtem literę "v". Widocznie nie przypadł mu do gustu pomysł Laviego. Jak zresztą zawsze.
- To jest absolutnie W Y K L U C Z O N E! - nie żartował. - Jeżeli to zrobimy, nie będzie za fajnie. Nie dość, że wpakujemy się w niepotrzebne tarapaty, to jeszcze narobimy kłopotów tym dwojgu. Jeżeli chcą, niech mają romantyczną chwilę. Poza tym, co was to w sumie obchodzi? Któryś z was jest zakochany w Lenalee, czy co?
Obaj Lavi i Allen potrząsnęli przecząco głowami.
Allen nie był zakochany w Lenalee i szczerze wątpił, by i Lavi coś do niej czuł. Przecież non stop zakochiwał się w co drugiej spotkanej dziewczynie. Dlaczego więc nagle miałby chować poważne uczucia względem siostry naczelnika? Poza tym, błagam, nikt przecież nie byłby na tyle głupi - widocznie nikt poza Kandą - by flirtować z Lenalee za plecami jej starszego brata. Gdyby Komui się o tym dowiedział... Niech Bóg ma biedaka pod swoją obroną.
Ale przecież Kanda bez trudu potrafiłby poradzić sobie ze zdenerwowanym naczelnikiem, czyż nie? Zatem czemu miałby się obawiać jego reakcji? Znał Lenalee od dziecka i z pewnością bardzo mu na niej zależało. Ona również wiele razy pokazywała publicznie, że bardzo jej na nim zależy. W Arce co chwilę oglądała się za siebie, by sprawdzić, czy Kanda za nimi podąża. Gdy okazało się, że wciąż go nie ma, była bardzo zmartwiona. Allen dobrze pamiętał też moment, w którym okazało się, że Cross startuje do Lenalee. Kanda był zszokowany, zniesmaczony i bliski rzucenia się na generała.
Czemu Allen wcześniej nie domyślił się, że jego najlepsza przyjaciółka i najzimniejszy gość Zakonu, są razem? Chociaż z drugiej strony, jaki by to miało sens?
Jednak Lavi nie dawał za wygraną.
- Ale to może być zabawne! Wiecie jaki dobry byłby to szantaż wobec Yuu, gdybym czegoś od niego chciał? - wydawał się podekscytowany pulą możliwości, które nagle się mu ukazały.
Allen wzruszył ramionami.
- Ja mogę ich śledzić - odparł luźno. - A ty, Link? Idziesz z nami, czy zostajesz? - spytał.
Inspektor pokręcił w zrezygnowaniu głową i w milczeniu przerzucał wzrok od jednego do drugiego.
- Dobra!
Tak więc poszli. Ruszyli prosto do portu, by złapać pierwszą łódź do miasta. Link cały ten czas poświęcił marudzeniu i wróżeniu, że będą mieli kłopoty. Lavi cały czas go zbywał. Allen natomiast pozostawał milczący. Przecież to było niemożliwe, żeby Kanda i Lenalee byli razem. Wydawało się to bardzo prawdopodobne, owszem. Ale razem? Nie tu musiało chodzić o coś zupełnie innego. I Allen zamierzał się dowiedzieć, o co.
Wkrótce potem znajdowali się na pokładzie łajby, która przeniosła ich do portu Hawr.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro