Rozdział 27
We śnie, Riley widziała zmożony w nieśmiertelnym chaosie świat, płonący i spopielony. Dookoła jarzyły się iskry, będące wcześniej ogniem, który spalił wszystko, co kiedyś było zielone i dobre. A na zbudowanym z setek tysięcy ludzkich ciał tronie, martwych i zmaltretowanych mężczyzn, kobiet i dzieci, zasiadał Treavor. U jego boku stał Wyklęty. Razem prowadzący armię Dzieci Chaosu na podbój innych Lądów, aż cała jasność i dobro znikną ze wszechświata. Po wsze czasy.
Jednak gdy następnego ranka, następczyni tronu Szklanego Zamku przebudziła się i rozejrzała uważnie, pojęła iż nic podobnego jeszcze nie miało miejsca. Wciąż znajdowała się w twierdzy Dolmurdelle, w dodatku w swoim pokoju.
Przetarła dłonią czoło i zrozumiała, że spociła się.
- Szlag! - zaklęła cicho.
Nieśpiesznie wstała z łóżka i podeszła do dużej szafy, stojącej po drugiej stronie pokoju. Otwarła ją i wyciągnęła pierwszy lepszy strój, jaki znalazła. I może było to ledwie czystym zrządzeniem losu lub też przypadkowym, szczęśliwym trafem, ale wyciągnięte przez Riley ubrania naprawdę do siebie pasowały.
Wyciągnęła bowiem skórzane spodnie, idealnie opinające się na jej zgrabnych nogach; białą koszulkę z wyszywanymi wzorami, krótką na tyle, by dało się dostrzec jej pępek; a także czarną kurtkę z innego niż skóra materiału, dającego dziewczynie przyjemne uczucie ciepła. Do tego wzięła również buty na bardzo wysokim koturnie.
I udała się do damskiej łaźni.
Wzięła długi, zimny prysznic, zupełnie ignorując drgawki, których od zimną wodą się nabawiła, będąc w stanie odczuwać jedynie pustkę i zwątpienie. Mydląc swoje ciało nie czuła tej samej przyjemności co zwykle. A wszystko przez to, że stało się to, co się stało.
Kanda znalazł się w rękach Dzieci Chaosu.
Riley wiedziała, że nie doszłoby do tego, gdyby wróciła do Czarnego Zakonu. W dniu, w którym Mangun Breyne dał jej wybór, kierowała się wyłącznie swoją nienawiścią wobec Boga, który pozwolił jej umrzeć. Wtedy, na szczycie Slieve League. Ale zupełnie nie przyszło jej do głowy, że decydując się opuścić Zakon, wypiera się pozostawionej tam rodziny i przyjaciół.
Jednak Olyrius dołączył już do Rycerzy. Wyrzekł się nazwiska Reever Wenhamm, a Mangun z pewnością już teraz dokładał wszelkich starań, aby przywrócić mu odebrane wspomnienia.
Tylko dlaczego przez cały ten czas milczał?
Daisya powiedział przecież, że Mangun od dawna utrzymywał kontakt z jego matką. Dlaczego więc nie wspomniał o tym wcześniej? Jak Daisya poznał sekret rodziny Revenshieldów? Co miał wspólnego z tym wszystkim pierścień Kariny Revenshield? Odpowiedzi na te pytania wciąż pozostawały w objęciach mroku niewiedzy, rozrastającego się z każdym kolejnym pytaniem, oddalającego czarnoksiężników od rozwiązania tej cholernej zagadki.
- Szlag! - znowu zaklęła.
Wychodząc z łaźni, będąc już ubraną w wybrany przez siebie strój, Riley zastanawiała się nad możliwościami, które jej pozostały.
Mogłaby przecież z łatwością dostać się do kwatery Dzieci Chaosu i odbić Kandę, jednak ryzyko było takie, że mógłby ją dopaść Wyklęty. A wtedy wpadłaby w dość poważne tarapaty, zważywszy na to, że wciąż nie miała wystarczająco dużo mocy, aby zabić wroga. Nie mówiąc już o zamknięciu portali w dniu Zrównania.
Ale musiała odbić Kandę. Przecież nie mogła pozwolić Treavorowi i Wyklętemu, by zrobili mu krzywdę. Nie ważne jak, ale po prostu musiała mu pomóc. Potrzebował jej jak nigdy dotąd.
"Jesteś słaba!"
Tak powiedział jej kiedyś Mangun, kiedy w czasie treningu w Sanktuarium upadła po raz kolejny. I tak jej powtarzał bez przerwy, do chwili gdy w końcu udało jej się podnieść o własnych siłach.
Dziewczyna zatrzymała się w półkroku.
"Jesteś słaba! Jesteś słaba! Jesteś słaba"
S Ł A B A...
Tak, to prawda. Była słaba. Tak przedstawiała się rzeczywistość. Jednak to nie znaczyło, że nie może podjąć walki.
Przeżyła katusze będąc członkinią Zakonu. Umarła, ratując życie kuzyna, by odrodzić się na nowo, jako Rycerka Mroku. Poznała prawdę, by zdecydować, czy chce powrócić na tron i odzyskać to, co zostało jej odebrane. I teraz już o tym wiedziała.
Mangun również. Na pewno wszystkie podjęte przez niego działania miały jakiś sens. Jakieś ukryte znaczenie, którego dotąd nie była w stanie dostrzec. Nikt nie był w stanie.
Zacisnęła pięści.
Od prawdy dzielił ją tylko Mangun. Zdecydowała więc. Odwiedzi go i dowie się wszystkiego, co on zataił przed wszystkimi. Odkryje sekrety, które pozwolą jej zwyciężyć, zabić Wyklętego, zapieczętować portale i uratować świat. I odbić Kandę. Jej Kandę. A później wybije również Noah i Akumy. Wtedy zasiądzie na tronie i poprowadzi swoich ludzi.
Tak przysięgła.
Z wysoko uniesioną głową ruszyła przed siebie korytarzem.
Z tą chwilą Riley Wenhamm przestała istnieć. Księżniczka Lavenna Revenshield powróciła, gotowa niszczyć co się da, by odbudować swoje królestwo. W tym jednym momencie, Dzieci Chaosu znalazły się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a Wyklęty - na pierwszym miejscu listy tych, których Lavenna zabije.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro