Rozdział 21
Baza Dzieci Chaosu (dzień przed naradą w Dolmurdelle)
Wszędzie dookoła panowały ciemności.
Wielka Sala, bardzo przypominająca swoim kształtem wnętrze piramidy, do cna przesiąknięta była mrokiem i cieniem. Panująca w niej głucha cisza, tłumiona jedynie szumem rozlanej gdzie nie gdzie wody, zdawała się być przytłaczająca. Jedynym źródłem światła były czerwone lampiony, pływające po powierzchni gładkiej niczym lustro tafli wody, co tak naprawdę, nie wiele pomagało. Na niektórych ścianach widniały granitowe znaki runiczne, naszkicowane niegdyś przez samego Wyklętego.
Na środku pomieszczenia stał tron, usytuowany na wysokim podeście z obsydianu. Tron ten zajmował nie kto inny jak Wyklęty.
W odróżnieniu od pozostałych Dzieci Chaosu, już w niczym nie przypominał człowieka, ani żadnej innej istoty żywej, jeśli szło o ścisłość. Na dobrą sprawę, w mroku panującym w Wielkiej Sali, nawet Hrabia Tysiąclecia wydałby się o wiele bardziej ludzki.
Powodem tego stanu rzeczy był fakt, iż Wyklęty nie miał skóry. Był to odziany w długi czerwony płaszcz szkielet, o skrzących się na czerwono włosach i siwych włosach. Ukrywał się jednak pod bardzo starannie naciągniętym na czoło kapturem, więc nie było widać jego czaszki aż tak dokładnie.
Nagle rozległo się donośne skrzypienie zamka otwieranych wrót do sali, które obudziło Wyklętego ze snu.
Spojrzał na kroczącego po tafli wody jak na lodowej powierzchni mężczyznę.
Russervana, jednego z najwyższych przywódców Dzieci Chaosu, zaraz po samym Wyklętym. A że był to najwierniejszy i najstraszliwszy sługa Wyklętego, szybko stał się najwyższym generałem jego Armii Ciemności.
Gdy tylko stanął dostatecznie blisko, skłonił się nisko swemu panu i powitał go:
- O wielki Mistrzu Cieni, ty, który prowadzisz nas, Dzieci Chaosu, jakie są twe żądania?
Wyklęty przemówił; jego głos był groźny, cichy i chrapliwy, a przy tym bardzo nienawistny.
- Miało miejsce Przebudzenie. Ufam, Russervanie, że też je wyczułeś.
- Tak, mój panie - odpowiedział.
- Moc, która się przebudziła, jest stara. Bardzo stara. Starsza nawet ode mnie. Pochodzi ona bowiem z czasów, które pamiętali tylko ci co już nie żyją. Wsłuchując się w jej brzmienie, oraz opierając się na wiedzy i mądrości mego pana, Treavora Straszliwego, mamy pewność, że moc ta należy do członka rodu Revenshield.
Russervan zaniemówił na dłuższą chwilę, a kiedy się otrząsnął, zdawał się być przerażonym.
- Ale jak? Przysięgam ci panie, że osobiście zabiłem Króla i jego żonę. Wieli moich ludzi zgniło przy tym, wciąż będąc uwięzionymi w tej piekielnej twierdzy. To niemożliwe, by ktokolwiek z ich parszywego rodu przeżył! - zrzekał się.
Jednak Wyklęty mu przerwał.
- Jednak zdaje się, że nie wszystkich jego członków wybiłeś, mój drogi. Wciąż żyje jeden dziedzic króla. Jego córka. Nosi imię Riley Wenhamm. Obecnie przebywa pośród Czarnych Zbójców, skąd nie dacie rady jej porwać.
Russervan chyba poczuł się dotknięty.
- Moi ludzie są znakomicie wyszkoleni. Trenowani od...
- Milcz! - nakazał mu Wyklęty. Russervan oczywiście zamilkł. Zatem Mistrz Cieni kontynuował swoją wypowiedź. - Nie potrzebujemy tracić dobrych żołnierzy na szturm niezdobytej twierdzy, którą dowodzi twój brat, skoro możemy wywabić ją stamtąd.
Przez moment Russervan wyglądał na zniesmaczonego. Kelyoth już od lat nie był jego bratem, chociaż walka z nim wciąż nie uśmiechała się najwyższemu generałowi. Jednak jego ostatnie zdanie zwróciło uwagę Russervana.
- Jak możemy ją stamtąd wywabić? - zapytał.
- Nim dziewczyna przystała do Rycerzy Mroku, służyła w jednostce Poszukiwaczy w Czarnym Zakonie, gdzie miała dwoje przyjaciół. Chłopaka, Yuu Kandę, oraz dziewczynę, Lenalee Lee. Zrobiłaby dla nich absolutnie wszystko. Gdyby jedno z nich wpadło w nasze ręce, bez wątpienia ruszyłaby mu z pomocą. A jako że akurat jednemu z nich przydzielono misję w Londynie, sądzę iż zdołasz go pojmać, Russervanie.
Tamten skłonił się, lecz zaprzeczył.
- Niestety wciąż jestem zajęty badaniem portalu, mój panie, jednak mogę wysłać po niego Kyelva. To najbrutalniejszy i najgroźniejszy ze wszystkich moich uczniów i jestem pewien, że bez problemu upora się z jednym dzieckiem. O kogo chodzi?
- O Yuu Kandę - odpowiedział chrapliwie Wyklęty. - Niech Kyelv go tutaj sprowadzi i może posunąć się nawet do tortur, ale chłopak ma trafić przed moje oblicze żywy!
Russervan skłonił się nisko.
- Tak się stanie, mój panie! - odpowiedział.
Kiedy opuścił Wielką Salę, diabelski uśmiech zakwitł na jego pozbawionej wyrazu, bladej i pobliźnionej twarzy. Księżniczka powróciła, co? W takim radzie Dzieci Chaosu posuną się do wszystkiego, byleby wywabić ją zza bezpiecznych murów twierdzy Dolmurdelle.
Russervan zaśmiał się.
Już Kyelv zadba o to, aby Yuu Kanda znalazł się w ich niewoli.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro