Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

Bodrum w Turcji (siedem miesięcy wcześniej)

Była to cicha i bezgwiezdna noc. Wszelkie światło nocy zostało odcięte od ziemi, za sprawą gęstych jak mleczna zupa chmur, zdających się ciemnieć z każdą minioną chwilą. Jednak Daisya Barry nie przejmował się tym ani trochę. 

Odkąd stoczył przegraną walkę z Noah Tykki Mikk, minęło już dobre siedem miesiący. Niewiele pamiętał z tamtej nocy, jednak doskonale wiedział, że wtedy umarł. Mikk przebił jego serce gołą ręką, jakoby była to najprostsza czynność na świecie. Akurat! Jednak Daisya z pewnością został zabrany z powrotem do głównej siedziby Zakonu i spalony, jak każdy umarły członek organizacji. A jednak żył. Ba! - poruszał się o własnych siłach! 

Daisya nie wiedział tego, jakim cudem znów żył. Oczywiście jego Innocence zostało zniszczone bezpowrotnie, jednak on sam powrócił do życia. Jakim, do licha, cudem? 

Obudził się zaledwie kilka tygodni temu, w całkowicie opuszczonej, zrujnowanej Kwaterze Głównej Zakonu. Nie zastał żywego ducha. Jenak budynek, a raczej jego ruiny, były w tak fatalnym stanie, że młody Egzorcysta (a raczej dawny Egzorcysta) od razu wiedział, że miało miejsce zdarzenie. 

Co dziwniejsze, zdawało mu się, że pierścień jego matki zaczął pulsować. 

Wtedy Daisya już wiedział, że oto nadszedł czas, aby wyciągnąć z jego matki wszystkie sekrety, które skrywała przed nim przez te wszystkie lata. Musiał nareszcie poznać prawdę. Koniecznie musiał dowiedzieć się prawdy o tym pierścieniu, a także o prawdziwej tożsamości jego matki. Na dobrą sprawę nigdy się nie dowiedział tego, skąd pochodzi, czy choćby nawet tego, gdzie wcześniej mieszkała. 

Kiedy krocząc tak przez znajome uliczki swojego rodzinnego miasta, Daisya zastanawiał się nad tym, prawie przeoczył drzwi do domu. Domu. Miejsca, w którym przyszedł na świat. Przybycie tutaj zajęło mu kilka tygodni. Może miesięcy. Daisya już tego nie wiedział, liczyło się dla niego jedynie to, że wrócił do miejsca, którego kiedyś tak nienawidził, a którego mu tak cholernie brakowało. 

Kiedy przekroczył próg znajomej mu izby i zastał siedzących w niej rodziców i rodzeństwo, gapiących się nań jak na jakiegoś upiora, łzy napłynęły mu do oczu. 

- Daisya? - pierwsza na spotkanie z nim wyszła matka. 

Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej, kiedy wypowiedział cisnące mu się na usta słowa:

- W-wróciłem do domu, mamo.   

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro