Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zakazany owoc

Tego samego dnia wieczorem, w końcu odezwali się moi bracia. Pierwsze co zrobiłam, to opieprzyłam ich za to, że się nie odzywali. Wytłumaczyli, że mieli niezły bałagan w pracy i nie mieli czasu na nic. Już nie ciągnąc tego tematu, zapytałam, kiedy wracają. Ta wiadomość, nie była dla mnie specjalnie dobra. Mój pobyt w domu Paula i reszty, miał się przedłużyć o co najmniej dwa tygodnie. Mimo że lubiłam większość domowników i dogadywałam się z nimi, to chciałam mieszkać z braćmi. Na szczęście Heather nie było w pokoju, kiedy z nimi rozmawiałam, nie chciałam obrywać złowrogimi spojrzeniami. Za to był Simon, który walczył ze sobą, żeby czegoś nie skomentować. Gdy się rozłączyłam, popatrzyłam na niego jednoznacznie.

― Powiedz w końcu, bo zaraz wybuchniesz. ― powiedziałam, patrząc w jego wielkie, zielone oczy. Podobały mi się, już pierwszego dnia tak było, ale w tamtej chwili miałam okazję być bliżej i dokładnie się w nie wpatrywać. Chłopak, widząc, że mu się przyglądam, zbliżył swoją twarz do mojej i musnął moje usta. Nie odsunęłam się, ale również nie oddałam pocałunku.

― Nie będzie mnie tydzień. ― powiedział jak gdyby nic. ― Muszę coś pozałatwiać, zarezerwuj sobie wieczory na pogaduszki ze mną, bo ja w przeciwieństwie do twoich braci, będę miał czas, aby z Tobą rozmawiać.

― Zobaczymy. ― szepnęłam, wciąż byłam w lekkim szoku, po tym, co zrobił. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że mi się nie podobało. Mimo że to trwało niecałe dwie sekundy, to wciąż czułam jego wilgotne wargi na swoich. Brunet uśmiechnął się i znów zbliżył się do mojej twarzy, spojrzał mi w oczy, po czym przeniósł wzrok na moje usta, które były lekko rozchylone. Dotknął mojego policzka i ponownie mnie pocałował. Tym razem odwzajemniłam pieszczotę. Chłopak nie był nachalny i nigdzie mu się nie spieszyło. Z każdą kolejną sekundą coraz bardziej mi się podobało, przybliżyłam się do niego, Simon objął mnie w pasie i przycisnął do siebie. Kiedy zabrakło mi powietrza, odsunęłam się, czułam, że moje policzki płonęły.

― Nie zasłaniaj się, śliczna jesteś. ― powiedział, zarzucając moje ręce na jego kark. ― Od samego początku chciałem to zrobić. ― przyznał. ― Twoi bracia dadzą mi błogosławieństwo? Czy od razu zabiją? ― nie wiedząc, co mu odpowiedzieć, przytuliłam się do niego. On się zaśmiał i cmoknął mnie w głowę. ― Jak Heather tu wejdzie, nie da Ci spać. ― wzięłam głęboki wdech, po czym odsunęłam się od niego, po czym wstałam z łóżka. Czułam, że muszę przemyć twarz, bo policzki ciągle mi płonęły. ― Nie chodziło mi o to, żebyś sobie poszła. ― zarechotał. ― Możemy wrócić do tego, co przed chwilą robiliśmy? ― pokiwałam głową na boki, po czym przeszłam do łazienki. Na szczęście miałam już zmyty makijaż i bez problemu mogłam obmyć twarz. Gdy wróciłam do pokoju, chłopak siedział po turecku na środku łóżka. Miał zamknięte oczy i widać było, że nad czymś się zastanawiał.

― Simon! ― do pokoju wpadła Heather. Brunet otworzył oczy i spojrzał w jej stronę. ― Paul Cię szuka. Masz do niego iść. ― w tamtej chwili przyszło mi na myśl, że w pokoju mam kamery i przez to, co zrobiliśmy, będzie miał problemy. ― Coś się wydarzyło? ― zapytała, kiedy wyszedł. ― Jesteś cała czerwona. ― pokręciłam głową.

Rano obudziłam się przed ósmą. Wiedziałam, że już nie zasnę, więc poszłam do łazienki, wykonałam rutynowe czynności, po czym w piżamie, ruszyłam na dół. W pokoju nie miałam nic do picia, a w ustach czułam pustynie. W tamtej chwili nie obchodziło mnie to, jak wyglądam.

― Byłabyś bardziej seksowna w tym stroju, gdybyś się uczesała. ― spojrzałam na Shawna, którego minęłam na schodach. ― Chociaż, jakby się dłużej zastanowić, wyglądasz, jakby Cię ktoś ostro wypieprzył. ― zaczął się śmiać. ― Pamiętaj, że mieszkasz z mężczyznami, ubieraj dłuższe spodenki. ― powiedział już poważniej, po czym do mnie podszedł. ― Ubieracie się tak kusząco, a potem macie do nas o coś pretensje, jeśli coś skomentujemy. Jeśli tego nie chcecie, ubierajcie coś, co Was zakrywa. ― stał bardzo blisko mnie. Nie za bardzo wiedziałam, co się dzieje, więc nawet się nie odsunęłam.

― Co ty bierzesz? ― wychrypiałam. ― Daj mi spokój. ― powiedziałam szybko, po czym ruszyłam w stronę kuchni. Tam siedział Simon i Paul, którzy widząc mnie, zaczęli się śmiać. ― Ani słowa. ― zabrałam temu pierwszemu szklankę z sokiem, którą opróżniłam. ― Od razu lepiej. ― na szczęście zapomniałam zdjąć gumki do włosów z ręki, więc zgarnęłam wszystkie włosy i związałam w niedbałego koka. ― Nie komentujcie. ― popatrzyłam na Paula, któremu widocznie jakiś komentarz chodził po głowie.

― Czemu tak szybko wstałaś? ― zapytał Simon. ― Bo na pewno nie dlatego, że chciałaś się pożegnać. Nie mówiłem, o której jadę.

― Przebudziłam się. ― wzruszyłam ramionami. ― Tak czy siak już nie zasnę. ― westchnęłam. ― O której jedziesz? ― zapytałam, siadając na stołku obok niego.

― Za dziesięć minut. ― pokiwałam głową. Patrząc na zielonookiego, od razu przypomniało mi się, co robiliśmy wieczorem. Na samą myśl się uśmiechnęłam, Simon, zapewne, domyślając się, o czym myślałam, również się uśmiechnął. Tylko Paul nie wiedział, o co chodzi. ― I co bliźniacy powiedzieli o jej "treningach"? ― zagadał Paula, żeby ten nie zaczął drążyć.

― Zgodzili się. ― miałam nadzieję, że jednak bracia się nie zgodzą. Wcale nie chciałam uczyć się bić, to nie było dla mnie. ― Zmieniłaś zdanie? ― wzruszyłam ramionami.

― Jak już jest taka okazja, to warto spróbować. ― powiedziałam niezbyt przekonana. ― Tylko błagam, nie zabij mnie. ― zaczęli się śmiać. ― Bardzo zabawne.

#####

Podoba mi się ten rozdział.
Naprawdę 😇

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro