Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wyzywająca

Kiedy wróciliśmy do domu, od razu pobiegłam do swojego pokoju. Przez całą drogę Shawn zaczepiał mnie. Specjalnie usiadł z tyłu, aby mnie dręczyć. Byłam wkurzona do tego stopnia, że jak wysiadłam z samochodu, to zdzieliłam go z całej siły. Miałam nadzieje, że moja ręka będzie odbijała się na jego gębie przez długi czas, a dzięki temu da sobie spokój. Zamknęłam drzwi na klucz i pierwsze co zrobiłam, to rzuciłam się na łóżko. Miałam ochotę wrzeszczeć, potrzebowałam przerwy od tego wariatkowa. Niestety, wakacje nie były możliwe. Zazdrościłam swojej mamie, że wygrzewała się na jakiś tropikalnych plażach.

― Otwórz drzwi! ― usłyszałam głos Heater. ― Mam sprawę. ― kiwnęłam głową na znak, żeby zaczęła mówić. ― Muszę wyjechać na około pięć dni. Mój wujek miał śmiertelny wypadek. Muszę jechać na pogrzeb. ― przytuliłam dziewczynę. ― Mogłabyś wziąć dla mnie książki z szafki? Nie mam ich tam dużo, a na weekend pewnie będę miała sporo nauki. ― zgodziłam się od razu. ― Dzięki! ― cmoknęła mnie w policzek. ― Jeszcze jedno. ― założyła ręce na piersi. ― Wiesz może, co się stało Shawnowi? Jak mijałam go na schodach, miał czerwony ślad na policzku. ― podrapałam się w kark. ― Jak będziesz miała zamiar go zabić, to poczekaj, aż wrócę, pomogę Ci pozbyć się ciała. ― zaśmiałam się, kiwając głową.

Następnego dnia wstałam przed szóstą. Przeciągnęłam się na łóżku, po czym zwlekłam się z niego. Poszłam do łazienki, zrobiłam to, co zwykle i wróciłam do pokoju. Chyba każda dziewczyna miała tak, że mimo mnóstwa ubrań, nie miała się w co ubrać. Mnie jakoś nigdy to nie spotykało, przynajmniej do tego momentu. Przeszukałam całą szafę i w końcu znalazłam coś, czego dawno nie nosiłam. Mianowicie spódnicę, która sięgała mi do połowy ud, top na długi rękaw. Miałam problem z dodatkami, na dworze było jeszcze chłodno, a ten strój był na lato.

Napisałam do Heather i zapytałam, czy mogę pogrzebać w jej szafie, odpisała od razu. Na szczęście dała mi klucz od swojego pokoju i nie miałam większego problemu. Wzięłam przyszykowane rzeczy i jeszcze w piżamie podreptałam do pokoju brunetki. Na szczęście nie spotkałam nikogo po drodze, więc bez większych przeszkód przeszukałam szafę, komodę i inne szuflady w jej pokoju. Po kilkunastu minutach znalazłam bawełniane zakolanówki, a na spodzie szafy stałe kozaczki na obcesie. Stwierdziłam, że już chyba nic mi nie zaszkodzi, więc szybko zmieniłam ubrania. Gdy wyszłam, natknęłam się na Simona, który obczaił mnie z góry do dołu.

― Napatrzyłeś się? ― uniosłam brew. Widziałam, że walczył sam ze sobą, aby czegoś nie powiedzieć, założyłam ręce na piersiach i wyczekiwałam, aż w końcu się zdecyduje.

― Nie za dużo odkrywasz? ― uniósł brew. ― Chyba pamiętasz, co się stało ostatnim razem. ― podszedł do mnie. ― Ślicznie Ci w tym, ale szykuj się na różne komentarze w szkole, zwłaszcza że jesteś z Harrisonem. ― czułam, że moje policzki zrobiły się purpurowe i to nie dlatego, że on tak na mnie działał, ale z jego głupoty.

― Patrz mi na usta. ― złapałam go za brodę. ― Nie jestem z nim. ― mruknęłam krótko, po czym lekko go odepchnęłam. Nie widziałam sensu, aby mówić coś więcej. On i tak wiedział lepiej. W pokoju zrobiłam tradycyjny makijaż i uczesałam włosy. Chwilę patrzyłam na siebie w lustrze i w końcu sięgnęłam po prostownice, którą zrobiłam sobie loki. Lubiłam swoje, proste włosy, ale jak już szaleć, to po całości. Kiedy w końcu byłam gotowa, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z pokoju. Od jakiegoś czasu nie jadałam z nimi, nawet zapomniałam, jak to jest, siedzieć z całą tą bandą przy jednym stole. Faktem było to, że nie minęło dużo czasu, ale moja pamięć też nie była zbyt dobra. Gdy zeszłam na dół, wzrok chłopaków od razu spoczął na mnie. Nie komentując tego, przeszłam do kuchni, gdzie siedział Paul, Simon i Shawn. Już przyzwyczaiłam się do tego, że wszędzie tam, gdzie jest Harrison, to słychać krzyki i wyzwiska Tym razem Shawn kłócił się z Paulem. ― Boże, od rana krzyk. ― spojrzeli na mnie. ― Tak wiem, ładnie wyglądam, nie musicie nic mówić. ― odwróciłam się i poszłam do salonu.

W szkole cały czas ktoś mnie zaczepiał i komentował mój wygląd. Na szczęście wzięłam z sobą słuchawki i nie musiałam słuchać głupich komentarzy. Na tej najdłużej przerwie poszłam zabrać książki z szafki Heather.

― No no, jakie nogi. ― odwróciłam się, za mną stało dwóch znajomych Shawna. ― Nic dziwnego, że Shawn postanowił się za Ciebie brać, tyłek też masz fajny. ― przewróciłam oczami. Moja strategia była taka, ignoruj wszystkich, a może dadzą sobie spokój. Moje nerwy już i tak były naderwane, nie chciałam się codziennie z kimś kłócić, to było sprzeczne z moją naturą.

― Kazałem Wam dać jej spokój. ― usłyszałam dobrze znany mi głos. Chłopak stanął za mną i objął mnie. Cmoknął mnie we włosy. ― Musimy porozmawiać, daj mi trzy minuty. ― kiedy tamci się ulotnili, chłopak usiadł na ławce, zrobiłam to samo. ― Nie za wyzywająco się ubrałaś? Powinnaś się domyślić, że będą takie rzeczy gadać. ― zaczął. ― Zwłaszcza że każdy jest przekonany, że jesteś moja. ― prychnęłam.

― Myślą tak, bo rozgadałeś taką plotkę. ― odburczałam. ― Gdyby nie to, miałabym święty spokój!

― Ubierając się tak, miałabyś więcej problemów. ― uniosłam brew. ― Gdybyś nie siedziała ze słuchawkami na przerwach i nie bujała w obłokach, to zauważyłabyś, że każdy facet w tej budzie się za Tobą ogląda. ― popatrzył na mój biust. ― Mają na co, nie masz małych atutów.

― O tym chciałeś pogadać? ― uniosłam brew, a on pokiwał głową. ― W takim razie o czym? ― złapał mnie za rękę, nakazując, abym wstała. Posadził mnie na swoje kolana, tak, że siedziałam bokiem do niego.

― O co chodziło z tym psychologiem? ― szepnął mi do ucha. Kiedy próbowałam wstać, objął mnie, uniemożliwiając mi to. ― Nie puszczę Cię, póki się nie dowiem. ― zadzwonił dzwonek.

― Muszę iść na lekcje. ― mruknęłam. ― Mam sprawdzian. ― kilka dziewczyn nam się przyglądało, chłopak zauważył to i cmoknął mnie w skroń.

― Nie ominie Cię ta rozmowa skarbie. ― pozwolił mi wstać. ― Nie odpuszczę, póki się nie dowiem. ― zacisnęłam pięści i poszłam w kierunku klasy.

####

Ten ma ponad 1000 słów. 

Specjalnie dla pani z dedykacji, która dopilnowała tego, żeby wena jednak mnie nie opuściła. 

ALE! 

To ostatni dzisiaj. Bo mam wrażenie, że piszę już sam bełkot.

Spokojnej nocki ;33

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro