Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Upust

Patrzyłam z przerażeniem na dwóch, zamaskowanych mężczyzn, którzy na oko byli trzy razy tacy jak ja. Oni dokładnie przyglądali się mi oraz Simonowi. W jednej chwili do domu wszedł kolejny mężczyzna, który był nieco mniejszy od pozostałych. W mojej głowie zapaliło się światełko. To mogli być właśnie ci mordercy, o których cięgle mówili w telewizji i nie tylko.

Zorientowałam się, że Simon obejmuje mnie w pasie i dociska do siebie. Nawet jakbym chciała się od niego odsunąć, to nie mogłam. Paraliżował mnie strach.

― Nie bój się. ― szepnął do mnie Simon. ― Załatwię to, obiecuje.

― Trzeba zadzwonić na policję. ― powiedziałam po cichu, a tamta trójka się zaśmiała.

― Policja Ci złotko nie pomoże. ― usłyszałam zdeformowany głos. ― Szukamy bliźniaków. ― podszedł do mnie, chwycił za ramię i pociągnął, tym samym prowadząc mnie do kuchni. ― Zadzwoń do nich. ― nakazał. ― Wymyśl coś wiarygodnego, mają tu być za maksymalnie dwadzieścia minut. ― dotknął mojego policzka. ― Jeśli zaczniesz coś kombinować, to twój chłopak zginie. A ty będziesz musiała na to patrzeć. ― przełknęłam głośno ślinę.

― Mój telefon jest na górze. ― powiedziałam cicho.

― Przynieście jej telefon! ― krzyknął, cały czas patrząc mi w oczy. ― Jak grzecznie wykonasz moje polecenie, to może Ci się nic nie stanie. ― rozpiął mi bluzę i spojrzał na biust. ― Nie za mały ten dekolt? ― z kieszeni wyciągnął nóż i rozciął moją koszulkę. Cieszyłam się, że chociaż miałam założony stanik. ― Chyba wciąż jest za mały, mam rację? ― dotknął mojej piersi.

Kiedy miał mi rozciąć ramiączko, do pomieszczenia wbiegł mój brat. Spojrzał na nas z furią w oczach. Doskoczył do tego mężczyzny i przyłożył mu broń do głowy, odsuwając go ode mnie. Ten facet się zaśmiał i powoli odwrócił się w stronę Jeffa. Szybko zapięłam bluzę i usiadłam na podłodze, kuląc się. Dałam łzom swobodnie spływać, nie mogłam w takiej sytuacji pozostać dłużej obojętną. W takiej sytuacji, nawet, tak zwana, oaza spokoju dałaby upust emocjom.

― Owieczko. ― podniosłam głowę. Nade mną stali bracia, którzy widząc mnie całą we łzach, od razu mnie przytulili. ― Nic Ci nie zrobił? ― nie odezwałam się, miałam gigantyczną gulę w gardle. ― Zaniosę ją do pokoju, a ty idź i zobacz, czy Simon sobie radzi. ― Jeff wziął mnie na ręce i poszedł w kierunku schodów. Cały czas miałam zamknięte oczy, bałam się je otworzyć. ― Już jesteś bezpieczna. ― położył mnie na łóżku. ― Pójdę zobaczyć do chłopaków, wrócę tu. ― cmoknął mnie w czoło, po czym wyszedł.

Leżałam tak kilka minut. W końcu wzięłam się w garść i poszłam do łazienki. Musiałam zmyć z siebie uczucie dotyku tego kolesia. Gdyby nie moi bracia, to nawet nie chciałam myśleć, co zrobiłby ten koleś dalej. Nie miałam małych piersi, zawsze mi przeszkadzały i nie raz myślałam o zmniejszeniu ich.

― Carly?! ― westchnęłam, myślałam, że będę miała więcej czasu.

― Wyjdę za dziesięć minut! ― rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Równo dziesięć minut później, wychodziłam z łazienki. ― Dzwoniliście po policję? ― zapytałam.

― Wszystko jest załatwione. Nie musisz się martwić. ― powiedział Al. ― Od rana, do odwołania będziesz jeździć do szkoły z Simonem. Wracać też z nim będziesz. ― popatrzyłam na zielonookiego.

― Możecie już iść? Chce iść spać? ― kiwnęli głowami i wyszli z pomieszczenia.

******

Przez te kilka godzin nie zmrużyłam oczu. Kiedy na króciutką chwilę udało mi się je zamknąć, to widziałam tego mężczyznę, który rozcinał mi koszulkę i dotykał.

― Owieczko. ― popatrzyłam na Al'a.― Czas wstawać. ― podniosłam się. Brat od razu mnie przytulił. ― Było nas zawołać, jak mogłaś zasnąć.

― Myślicie, że łatwo byłoby mi zasnąć, nawet gdyby któryś z Was ze mną spał? ― powiedziałam cicho, mój głos był płaczliwy. Nie umiałam się opanować.

― Masz rację. ― westchnął. ― Dasz radę iść do szkoły? ― wzruszyłam ramionami. ― Zadzwonię do twojego wychowawcy i powiem, że Cię nie będzie. ― kiwnęłam głową i znów się położyłam. ― Zejdź za kilka minut na dół, dobrze? Porozmawiamy.

Kiedy chłopak wyszedł, leżałam tak przez dwie, może trzy minuty. Ulżyło mi, że nie musiałam iść do szkoły. Nie byłabym w stanie myśleć o nauce ani o przyziemnych rzeczach; cały czas w głowie miała tamten wieczór.

Na dół zeszłam, dopiero gdy wzięłam porządny prysznic, ubrałam się i jako tako ogarnęłam twarz. W kuchni siedzieli moi bracia i Simon. Popatrzyli na mnie i ciepło się uśmiechnęli. Usiadłam obok jednego z braci i oczekiwałam, aż coś w końcu powiedzą.

― Musisz się przeprowadzić na jakiś czas. ― powiedział w końcu Jeff. ― Nie spodoba Ci się to, ale nie mamy innego wyjścia. ― uniosłam brew.

― Wracam do mamy? ― zapytałam z nadzieją w głosie.

― Nie, mama jest na wakacjach. Wróci dopiero za miesiąc. ― westchnęłam. ― Będziesz mieszkać razem z naszymi przyjaciółmi. ― zaczął Al. ― W tym domu mieszka około ośmiorga osób, a z Tobą i Simonem będzie dziesięć. ― kiwnęłam głową.

― W tym domu mieszka tylko jedna dziewczyna. ― otworzyłam szeroko oczy. ― Nikt Ci tam nie zrobi. Heather i Simon tego dopilnują. ― nie byłam przekonana co do tego pomysłu. ― Musimy jeszcze o czymś porozmawiać. ― uniosłam brew. ― A bardziej chcemy Cię o czymś powiadomić i zaznaczam, że nie masz nic do gadania. ― zaciekawiłam się. ― Od jutra będziesz miała rozmowy z psychologiem.

― Co? ― mruknęłam po cichu. ― Po co?

― Owieczko, wiemy, że zawsze byłaś skryta i żyłaś w swoim świecie, ale o takim czymś musisz porozmawiać ze specjalistą. Nie ma innego wyboru, bo ot tak Ci nie przejdzie i ty dobrze o tym wiesz.

###

ten rozdział ma w ogóle jakikolwiek sens i skład?

jeśli ktoś ma jakieś uwagi albo co, to proszę pisać. Nie krępować się. Jestem otwarta na krytykę ;p 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro