Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Skok w bok?

Minęły dwa tygodnie. Byłam odizolowana od świata, Paul nie wypuszczał mnie z domu, a cała reszta pilnowała mnie, jak oka w głowie. Moi bracia uznali, że lepiej dla mnie, jak nie będziemy się widywać przez jakiś czas. Byłam na nich cholernie wściekła, chciałam z nimi porozmawiać o mamie i zapytać, czy Tom mówił prawdę. Jeśli chodzi o Simona i Shawna, to ten drugi wyszedł ze szpitala i miał się dobrze, niestety mój chłopak był w śpiączce, bo stracił za dużo krwi. Chciałam siedzieć przy jego łóżku codziennie, ale kategorycznie mi zabroniono. Postąpiłam trochę tak, jak pięciolatka, która nie dostała tego, co chciała. Obraziłam się na cały świat i siedziałam w pokoju, a przy tym nikogo nie wpuszczałam ani nie schodziłam na posiłki. Tylko do toalety, ale to wtedy, gdy byłam pewna, że nikt nie ślęczał pod moimi drzwiami. Nudziłam się, miałam wrażenie, że umrę przez tę nudę. Całe dnie spędzałam na samotnym przerabianiem materiałów, które wysyłali mi nauczyciele, abym zdała jakoś do następnej klasy. 

― Otwórz drzwi. ― oparłam się o ścianę, udając, że mnie nie ma. ― Wiem, że tam jesteś. ― mruknął niezadowolony Shawn. ― Porozmawiaj ze mną. ― złapał za klamkę. ― Carly, ja wiem, że jest Ci ciężko, ale..

― Daruj sobie. ― powiedziałam. ― Nie mam zamiaru wdawać się w dłuższe dyskusje. Idź i się zajmij swoimi sprawami.  ― odeszłam od drzwi i położyłam się na łóżku. Nie rozumiałam, czemu nie mogli mnie zawieść do Simona, nawet na tę cholerną godzinę. 

― Nie każ mi tego robić. ― powiedział po chwili. Uniosłam brew, ale nie paliłam się do tego, aby mu otworzyć albo chociaż coś odpowiedzieć. ― Carly, daję Ci ostatnią szansę. ― parsknęłam głośno śmiechem. ― Sama tego chciałaś. ― usłyszałam huk, podniosłam się do pozycji siedzącej i patrzyłam z przerażeniem na Shawna, który rozwalił moje drzwi. ― Ostrzegałem. 

― Dupek! ― krzyknęłam i znowu się położyłam. ― Oby Ci się oberwało za te drzwi. ― położył się obok mnie. ― Jeśli nie masz zamiaru zabrać mnie do szpitala, to lepiej stąd wyjdź. ― uniósł brew. ― Albo wyskoczę przez okno. ― zaśmiał się, po czym położył się na mnie. ― Głupi jesteś?! Nie mogę oddychać. ― uderzyłam go w głowę. ― Spadówa. ― warknęłam. 

― Słodka jesteś, jak się złocisz. ― powiedział, ignorując kolejne uderzenie w głowę. ― Te rumieńce Ci pasują. ― cmoknął mnie w policzek, po czym całkowicie się na mnie uwalił. ― On wyjdzie z tego. ― szepnął. ― Jest silny. 

― Chcę go zobaczyć. ― chłopak westchnął, po czym obiecał, że porozmawia z Paulem. Miałam nadzieję, że ze mnie zejdzie, ale on tylko wtulił się i mocniej docisnął. ― Nie mogę oddychać. ― przewrócił nas tak, że ja leżałam na nim, nie mogłam jednak się wyrwać, bo mnie oplótł rękoma i nogami. ― Co ty kombinujesz? 

― Chcę mi się spać. ― powiedział, nie otwierając oczu. Zrezygnowana oparłam głowę o jego ramię i popatrzyłam na misia, którego dał mi Simon. Nie powinnam się przytulać z czarnowłosym, dla mnie to nic nie znaczyło, ale ktoś inny mógłby pomyśleć coś innego. Przez myśl mi przeszło, że Simon wróci do domu, szczęśliwy, ale gdy zobaczy nas w takiej pozycji, wkurzy się, pobije Shawna, a mnie rzuci i wyzwie od suk. Nie chciałam widzieć bólu w oczach bruneta, złamałoby mnie to jeszcze bardziej. Shawn był słodki, nie mogłam ukryć tego ani faktu, że bezpiecznie czułam się w jego towarzystwie. Simon też dawał mi poczucie bezpieczeństwa, wiedziałam, że mogę w każdej sytuacji zwrócić się do niego i nigdy by mnie nie skrzywdził. Harrison zrobił to kilka razy, może nie zawsze było to bezpośrednio, ale jednak. Byłam zdania, że człowiek może zmienić się w każdej chwili,  chociaż cały ten proces potrzebował czasu. Może gdybym zaczęła znajomość z nim całkiem inaczej, to rzeczywiście wszystko inne potoczyłoby się odmiennie. Nie wyobrażałam sobie bycia w związku z nim, bez kłótni, wyzwisk czy nawet przemocy. Sam powiedział, że jego charakter był trudny, a ja nie wiedziałam, jak bardzo. 

######

Może uda mi się coś jeszcze na dzisiaj nabazgrać ;p 

baiii

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro