Shrex
Podczas śniadania panowała grobowa cisza. Absolutnie nikt się nie odzywał, nawet większość na nikogo nie spoglądała. Miałam wrażenie, że tylko Paul jest wyspany i nie musi się nigdzie spieszyć. Shawn i Will przyglądali się mi i Simonowi, który w dalszym ciągu miał zły humor. Heather też nie było do śmiechu, mimo że wcześniej miała uśmiech na twarzy. Zastanawiało mnie, czy coś się stało, a ja jak zwykle o niczym nie wiedziałam. Oczywiście nie zamierzałam nikogo o to pytać, bo po pierwsze to nie była moja sprawa, a po drugie, co mnie to wszystko obchodziło. Ważniejsza była dla mnie rozmowa z psychologiem, która miała odbyć się już niedługo. Miałam nadzieję, że będzie to kobieta, chyba nie potrafiłabym się otworzyć przed facetem. Jednak jeśli bym musiała, to wymusiłabym z siebie cokolwiek. Chciałam wrócić do tego, co było wcześniej. Co mam na myśli? Chciałam mieć w poważaniu to, czy mężczyźni mi się przyglądają, nie chciałam czuć strachu. Tak właściwie to nie spieszyło mi się do związku, chciałam skończyć pierw szkołę, zastanowić się, co robić dalej i poukładać sobie życie. Nie byłam typem romantyczki, raczej typem nudziary, która wolała książki od chłopców, a nawet kobiet.
― Wasza dwójka ma przyjść do mojego biura za pięć minut. ― powiedział Paul, patrząc na mnie i Simona, po czym poszedł w swoją stronę. Popatrzyłam zdezorientowana na chłopaka, ale on tylko wzruszył ramionami. Chłopaki i Heather uważnie nam się przyglądali, miałam wrażenie, że prawie każdemu nasuwa się jedno pytanie: Co narobiliście? Sama bym chciała wiedzieć.
― Chodź do niego, bo się wścieknie. ― mruknął beznamiętnie chłopak, po czym odszedł od stołu. Ruszyłam za nim, nie chciałam już drugiego dnia podpaść "bossowi". ― Coś czuję, że mamy przejebane. ― mruknął chłopak. ― Daj te naczynia, umyje je. Szybciej do niego pójdziemy. ― zgodnie z jego poleceniem podałam mu talerz i kubek. Kilka minut później staliśmy pod drzwiami biura Paula. Czułam ścisk w żołądku, ale z obojętną miną, weszłam do pomieszczenia. ― O co chodzi? ― zapytał na wstępie Simon.
― Spaliście razem? ― zapytał bez owijania w bawełnę. ― Tak czy nie?
― Obok siebie. ― powiedziałam, a wzrok mężczyzny spoczął na mojej twarzy. ― Skąd taki pomysł? ― uniosłam brew.
― Ptaszki mi wyćwierkały. ― mruknął, a ja się oburzyłam. ― Nie rób takiej miny. ― zaśmiał się. ― Wyglądasz, jakbyś chciała strzelić mi prosto między oczy. ― wypuściłam powietrze. ― Powiedzcie prawdę, uprawialiście seks? ― szczena mi opadła, dosłownie.
― Nie! ― wrzasnęłam. ― Simon spał OBOK mnie. ― zaznaczyłam. ― Miał swoją pościel. ― nie rozumiałam, dlaczego brunet nie odezwał się ani słowem. ― Powiedz mu! ― uderzyłam go w ramię.
― Spałem u niej, bo bałem się, że Shawn i Will mogą coś kombinować. ― powiedział w końcu, czarnowłosy uniósł brew. ― Will nazwał ją wczoraj dziwką Shawna. Wiesz do czego, są zdolni..
― Carly, ― przerwał mu. ― Wyjdź. Idź do pokoju po swoje rzeczy i zaczekaj w salonie. ― ton jego głosu dał mi jasno do zrozumienia, że nie warto z nim wchodzić w dyskusje.
Wyszłam z jego biura i nie rozglądając się, ruszyłam w stronę schodów. Minęłam na nich kilka osób, ale nie chciało mi się przyglądać, kto to jest. Gdy weszłam do pokoju, pościeliłam łóżko, i złożyłam w kostkę kołdrę Simona, po czym położyłam na skraju łóżka wraz z poduszką. Spakowałam odpowiednie książki i jeszcze raz przejrzałam się w małym lusterku.
― Co tam gwiazdeczko? ― odwróciłam się. Na moim łóżku siedział Shawn. Zmierzyłam go wzrokiem. Mimo że nie miałam "zaszczytu" pogadać z nim ani spędzić czasu, to działał mi na nerwy. Chyba każdy spotyka taką osobę, którą z samego ryja nie lubi. ― Simon w nocy odgryzł Ci język? ― parsknął śmiechem.
― Czego chcesz? ― odezwałam się w końcu.
― To proste. ― wzruszył ramionami i powoli zaczął do mnie podchodzić. ― Ciebie. ― uśmiechnął się. ― Jesteś w moim typie mała. ― dotknął mojego policzka, odskoczyłam od niego jak poparzona.
― Wyjdź stąd. ― powiedziałam cicho. On był zdziwiony moim zachowaniem, widocznie nigdy nie spotkał się z taką reakcją.
― Co jest mała? ― zapytał w końcu. ― Ze mną będzie Ci lepiej niż z nim. ― wskazał na Simona, który nie wiadomo skąd się wziął.
― Wyjdź. ― mruknęłam, ale nie zapowiadało się na to, aby chłopak ode mnie się odsunął, a tym bardziej wyszedł z pokoju.
― Słyszałeś ją. Wynocha. ― Simon mordował wzrokiem ciemnowłosego. ― Pomóc Ci? ― Shawn się uśmiechnął.
― Nie trzeba. ― mrugnął w moją stronę i wyszedł z pomieszczenia.
― Wszystko dobrze? ― kiwnęłam głową. ― Chodź, zawiozę Cię do szkoły. Heather czeka na nas w garażu. ― bez słowa kluczowe wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam za chłopakiem.
###
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro