Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Shrex

Podczas śniadania panowała grobowa cisza. Absolutnie nikt się nie odzywał, nawet większość na nikogo nie spoglądała. Miałam wrażenie, że tylko Paul jest wyspany i nie musi się nigdzie spieszyć. Shawn i Will przyglądali się mi i Simonowi, który w dalszym ciągu miał zły humor. Heather też nie było do śmiechu, mimo że wcześniej miała uśmiech na twarzy. Zastanawiało mnie, czy coś się stało, a ja jak zwykle o niczym nie wiedziałam. Oczywiście nie zamierzałam nikogo o to pytać, bo po pierwsze to nie była moja sprawa, a po drugie, co mnie to wszystko obchodziło. Ważniejsza była dla mnie rozmowa z psychologiem, która miała odbyć się już niedługo. Miałam nadzieję, że będzie to kobieta, chyba nie potrafiłabym się otworzyć przed facetem. Jednak jeśli bym musiała, to wymusiłabym z siebie cokolwiek. Chciałam wrócić do tego, co było wcześniej. Co mam na myśli? Chciałam mieć w poważaniu to, czy mężczyźni mi się przyglądają, nie chciałam czuć strachu. Tak właściwie to nie spieszyło mi się do związku, chciałam skończyć pierw szkołę, zastanowić się, co robić dalej i poukładać sobie życie. Nie byłam typem romantyczki, raczej typem nudziary, która wolała książki od chłopców, a nawet kobiet.

― Wasza dwójka ma przyjść do mojego biura za pięć minut. ― powiedział Paul, patrząc na mnie i Simona, po czym poszedł w swoją stronę. Popatrzyłam zdezorientowana na chłopaka, ale on tylko wzruszył ramionami. Chłopaki i Heather uważnie nam się przyglądali, miałam wrażenie, że prawie każdemu nasuwa się jedno pytanie: Co narobiliście? Sama bym chciała wiedzieć.

― Chodź do niego, bo się wścieknie. ― mruknął beznamiętnie chłopak, po czym odszedł od stołu. Ruszyłam za nim, nie chciałam już drugiego dnia podpaść "bossowi". ― Coś czuję, że mamy przejebane. ― mruknął chłopak. ― Daj te naczynia, umyje je. Szybciej do niego pójdziemy. ― zgodnie z jego poleceniem podałam mu talerz i kubek. Kilka minut później staliśmy pod drzwiami biura Paula. Czułam ścisk w żołądku, ale z obojętną miną, weszłam do pomieszczenia. ― O co chodzi? ― zapytał na wstępie Simon.

― Spaliście razem? ― zapytał bez owijania w bawełnę. ― Tak czy nie?

― Obok siebie. ― powiedziałam, a wzrok mężczyzny spoczął na mojej twarzy. ― Skąd taki pomysł? ― uniosłam brew.

― Ptaszki mi wyćwierkały. ― mruknął, a ja się oburzyłam. ― Nie rób takiej miny. ― zaśmiał się. ― Wyglądasz, jakbyś chciała strzelić mi prosto między oczy. ― wypuściłam powietrze. ― Powiedzcie prawdę, uprawialiście seks? ― szczena mi opadła, dosłownie.

― Nie! ― wrzasnęłam. ― Simon spał OBOK mnie. ― zaznaczyłam. ― Miał swoją pościel. ― nie rozumiałam, dlaczego brunet nie odezwał się ani słowem. ― Powiedz mu! ― uderzyłam go w ramię.

― Spałem u niej, bo bałem się, że Shawn i Will mogą coś kombinować. ― powiedział w końcu, czarnowłosy uniósł brew. ― Will nazwał ją wczoraj dziwką Shawna. Wiesz do czego, są zdolni..

― Carly, ― przerwał mu. ― Wyjdź. Idź do pokoju po swoje rzeczy i zaczekaj w salonie. ― ton jego głosu dał mi jasno do zrozumienia, że nie warto z nim wchodzić w dyskusje.

Wyszłam z jego biura i nie rozglądając się, ruszyłam w stronę schodów. Minęłam na nich kilka osób, ale nie chciało mi się przyglądać, kto to jest. Gdy weszłam do pokoju, pościeliłam łóżko, i złożyłam w kostkę kołdrę Simona, po czym położyłam na skraju łóżka wraz z poduszką. Spakowałam odpowiednie książki i jeszcze raz przejrzałam się w małym lusterku.

― Co tam gwiazdeczko? ― odwróciłam się. Na moim łóżku siedział Shawn. Zmierzyłam go wzrokiem. Mimo że nie miałam "zaszczytu" pogadać z nim ani spędzić czasu, to działał mi na nerwy. Chyba każdy spotyka taką osobę, którą z samego ryja nie lubi. ― Simon w nocy odgryzł Ci język? ― parsknął śmiechem.

― Czego chcesz? ― odezwałam się w końcu.

― To proste. ― wzruszył ramionami i powoli zaczął do mnie podchodzić. ― Ciebie. ― uśmiechnął się. ― Jesteś w moim typie mała. ― dotknął mojego policzka, odskoczyłam od niego jak poparzona.

― Wyjdź stąd. ― powiedziałam cicho. On był zdziwiony moim zachowaniem, widocznie nigdy nie spotkał się z taką reakcją.

― Co jest mała? ― zapytał w końcu. ― Ze mną będzie Ci lepiej niż z nim. ― wskazał na Simona, który nie wiadomo skąd się wziął.

― Wyjdź. ― mruknęłam, ale nie zapowiadało się na to, aby chłopak ode mnie się odsunął, a tym bardziej wyszedł z pokoju.

― Słyszałeś ją. Wynocha. ― Simon mordował wzrokiem ciemnowłosego. ― Pomóc Ci? ― Shawn się uśmiechnął.

― Nie trzeba. ― mrugnął w moją stronę i wyszedł z pomieszczenia.

― Wszystko dobrze? ― kiwnęłam głową. ― Chodź, zawiozę Cię do szkoły. Heather czeka na nas w garażu. ― bez słowa kluczowe wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam za chłopakiem.

###

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro