Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Romeo&Julia

Późnym wieczorem dopiero cała ta banda ode mnie wyszła. Po upływie dwóch godzin czułam się swobodniej, każdy z nich był zabawny i rozgadany. Całkowicie różnili się od tego całego Willa. Miałam nadzieję, że nie będę miała problemów przez to, co powiedział. Nie byłam niczyją dziwką, a jeśli on myśli, że ulegnę takiej osobie, jaką jest Shawn, to się grubo pomylił. Nie miałam w planach z nikim zawierać przyjaźni, z wyjątkiem z Heather i Simonem, bo wiedziałam, że jakakolwiek znajomość z tymi chłopakami nie przetrwa. Już na pierwszy rzut oka było widać, że jesteśmy z innych światów. Mimo że Simon i Heather mieszkali w tym domu i przypuszczałam, że wiele od reszty ich nie różni, to znalazłam z nimi wspólny język.

― Mogę? ― podniosłam głowę i spojrzałam na Simona. Miał na sobie tylko spodenki.

― Jasne, stało się coś? ― zapytałam zdezorientowana, a on zamknął drzwi.

― Nie, ale miałem z Tobą spać. ― uniosłam brew. ― Żebyś z okna nie wyskoczyła. ― zaśmiałam się. ― No i żeby Shawn czasem nie wpadł Cię odwiedzić.

― Niby czemu miałby mnie odwiedzać? ― parsknęłam śmiechem.

― Shawn nie przepuści żadnej. ― westchnął. ― A ja obiecałem Ci, że nie dam Cię skrzywdzić. ― automatycznie się uśmiechnęłam. ― Wziąłem sobie kołdrę i poduszkę. ― dopiero teraz zauważyłam, że rzeczywiście miał ze sobą pościel.

― Tylko łapy przy sobie. ― kiwnął głową, a ja przesunęłam się na jedną stronę łóżka. On położył się obok mnie, byliśmy odwróceni do siebie twarzami, chłopak cały czas się uśmiechał. ― Co tak patrzysz? ― zapytałam po cichu.

― Śliczna jesteś, jak się rumienisz. ― powiedział równie cicho, jak ja. ― Spróbuj zasnąć. Pobudka jest o szóstej, bo się nie wyrobimy. ― już nic nie mówiąc, zamknęłam oczy i próbowałam oczyścić swój umysł ze wszystkich myśli. Nie czułam się zagrożona przy Simonie, wręcz odwrotnie. Czułam się bezpiecznie i byłam pewna, że on nic mi nie zrobi. Może coś wspólnego miało to pamiętne "wydarzenie", które przeżyłam z nim. On był wtedy ze mną i starał się mnie uspokoić. Nie jego wina, że ten koleś wywlókł mnie do kuchni. Nie mógł nic poradzić.

*******

Obudził mnie pisk, otworzyłam gwałtownie oczy i popatrzyłam zdezorientowana na Heather. Ona tylko z cwaniackim uśmiechem wskazała na mnie i Simona, byliśmy przytuleni.

― Będziemy musiały pogadać Julka! ― przewróciłam oczami. ― Wstawaj! ― chłopak mruknął coś i otworzył oczy. Popatrzył ba brunetkę z mordem w oczach. ― Ty się tak nie gap. ― zaśmiała się. ― Jest za dwadzieścia siódma. ― Simon nic nie powiedział, bez słowa wstał i wyszedł z pokoju, kiedy drzwi się zamknęły, dziewczyna wskoczyła na łóżko. ― Tak naprawdę, jest za dziesięć szósta. ― zaśmiała się. ― Będę miała problem, jak spojrzy na zegarek. ― pokręciłam głową. ― Spaliście ze sobą? ― uniosła brew.

― Spaliśmy obok siebie. ― powiedziałam zgodnie z prawdą, ale wiedziałam, że nie przekonałam jej. Powiedziałam jej o jego obawach i o moim wyskakiwaniu z okna.

― Ty czasem nie przesadzasz? ― zaśmiała się. ― Jak będziesz cały czas z nim i ze mną to nie ma bata, żeby się do Ciebie zbliżył. Po za tym Paul chyba Cię polubił, bo nie zaczął się na Ciebie drzeć, jak obiadu nie zjadłaś. ― wzruszyłam ramionami.

― Ciebie Bóg opuścił!? ― do pokoju wpadł Simon. Był w samym ręczniku. ― Zabrałaś mi dziesięć minut snu! ― brunetka zaczęła się śmiać. ― Ty się nie śmiej! Wiesz, jaka ona jest wygodna. ― wskazał na mnie. ― Tylko wyjdź z tego pokoju, masz przejebane! ― wyszedł z pomieszczenia.

― Dasz mi jakieś swoje ciuchy? I stanik? ― pokiwałam ze śmiechem głową, po czym wstałam i podeszłam do komody, z której wyciągnęłam czarny, koronkowy stanik. ― Ty wszystko masz w tym samym kolorze? ― zapytała.

― Nie, pokój się różni. ― rzuciłam jej czarny top na długi rękaw, który był bez nadruku i tego samego koloru jeansy. Wyjrzałam przez okno i stwierdziłam, że jak ubierze kurtkę, to nie będzie jej zimo. Sobie za to, wybrałam czarne legginsy, koronkowe body na długi rękaw i na to za duży T-shirt z wymalowanymi różami. ― Pasują? ― zapytałam, ale widząc, że męczy się topem, rzuciłam jej bluzę z kapturem, którą z wdzięcznością przyjęła. Kiedy się ubrała, zaczęła przeglądać moje kosmetyki. ― Ty naprawdę się go tak boisz? ― zapytałam ze śmiechem. ― Mnie jakoś nie przestraszył z oklapniętymi włosami, z których jeszcze kapała woda.

― Znam go na tyle, że wiem, że nie żartował. ― usiadła na łóżku. ― Pomalujesz mnie? ― uniosłam brew. ― Może jak będę wyglądać, jak ty to mnie nie ruszy. ― zaśmiałam się, ale zabrałam się za malowanie jej. Heather miała nieskazitelną cerę, więc nie musiałam z nią robić nic, tak samo z brwiami. Podkreśliłam jej usta bordową pomadką, zrobiłam jej odważne kreski i dałam tusz, żeby sama sobie pomalowała rzęsy. Bałam się, że szczoteczkę włożę jej w oko. ― I tyle? ― zdziwiła się. ― Dziękuję. ― cmoknęła mnie w policzek.

Akurat, kiedy skończyłam malować siebie, Charlie zawołał nas na śniadanie. Już nie stresowałam się aż tak, przynajmniej większością osób. William i Shawn wciąż stanowili dla mnie zagrożenie.

###

Nie sprawdzany. Proszę wytknąć mi błędy!

Dziękuj❣️
Baybay

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro