Romeo&Julia
Późnym wieczorem dopiero cała ta banda ode mnie wyszła. Po upływie dwóch godzin czułam się swobodniej, każdy z nich był zabawny i rozgadany. Całkowicie różnili się od tego całego Willa. Miałam nadzieję, że nie będę miała problemów przez to, co powiedział. Nie byłam niczyją dziwką, a jeśli on myśli, że ulegnę takiej osobie, jaką jest Shawn, to się grubo pomylił. Nie miałam w planach z nikim zawierać przyjaźni, z wyjątkiem z Heather i Simonem, bo wiedziałam, że jakakolwiek znajomość z tymi chłopakami nie przetrwa. Już na pierwszy rzut oka było widać, że jesteśmy z innych światów. Mimo że Simon i Heather mieszkali w tym domu i przypuszczałam, że wiele od reszty ich nie różni, to znalazłam z nimi wspólny język.
― Mogę? ― podniosłam głowę i spojrzałam na Simona. Miał na sobie tylko spodenki.
― Jasne, stało się coś? ― zapytałam zdezorientowana, a on zamknął drzwi.
― Nie, ale miałem z Tobą spać. ― uniosłam brew. ― Żebyś z okna nie wyskoczyła. ― zaśmiałam się. ― No i żeby Shawn czasem nie wpadł Cię odwiedzić.
― Niby czemu miałby mnie odwiedzać? ― parsknęłam śmiechem.
― Shawn nie przepuści żadnej. ― westchnął. ― A ja obiecałem Ci, że nie dam Cię skrzywdzić. ― automatycznie się uśmiechnęłam. ― Wziąłem sobie kołdrę i poduszkę. ― dopiero teraz zauważyłam, że rzeczywiście miał ze sobą pościel.
― Tylko łapy przy sobie. ― kiwnął głową, a ja przesunęłam się na jedną stronę łóżka. On położył się obok mnie, byliśmy odwróceni do siebie twarzami, chłopak cały czas się uśmiechał. ― Co tak patrzysz? ― zapytałam po cichu.
― Śliczna jesteś, jak się rumienisz. ― powiedział równie cicho, jak ja. ― Spróbuj zasnąć. Pobudka jest o szóstej, bo się nie wyrobimy. ― już nic nie mówiąc, zamknęłam oczy i próbowałam oczyścić swój umysł ze wszystkich myśli. Nie czułam się zagrożona przy Simonie, wręcz odwrotnie. Czułam się bezpiecznie i byłam pewna, że on nic mi nie zrobi. Może coś wspólnego miało to pamiętne "wydarzenie", które przeżyłam z nim. On był wtedy ze mną i starał się mnie uspokoić. Nie jego wina, że ten koleś wywlókł mnie do kuchni. Nie mógł nic poradzić.
*******
Obudził mnie pisk, otworzyłam gwałtownie oczy i popatrzyłam zdezorientowana na Heather. Ona tylko z cwaniackim uśmiechem wskazała na mnie i Simona, byliśmy przytuleni.
― Będziemy musiały pogadać Julka! ― przewróciłam oczami. ― Wstawaj! ― chłopak mruknął coś i otworzył oczy. Popatrzył ba brunetkę z mordem w oczach. ― Ty się tak nie gap. ― zaśmiała się. ― Jest za dwadzieścia siódma. ― Simon nic nie powiedział, bez słowa wstał i wyszedł z pokoju, kiedy drzwi się zamknęły, dziewczyna wskoczyła na łóżko. ― Tak naprawdę, jest za dziesięć szósta. ― zaśmiała się. ― Będę miała problem, jak spojrzy na zegarek. ― pokręciłam głową. ― Spaliście ze sobą? ― uniosła brew.
― Spaliśmy obok siebie. ― powiedziałam zgodnie z prawdą, ale wiedziałam, że nie przekonałam jej. Powiedziałam jej o jego obawach i o moim wyskakiwaniu z okna.
― Ty czasem nie przesadzasz? ― zaśmiała się. ― Jak będziesz cały czas z nim i ze mną to nie ma bata, żeby się do Ciebie zbliżył. Po za tym Paul chyba Cię polubił, bo nie zaczął się na Ciebie drzeć, jak obiadu nie zjadłaś. ― wzruszyłam ramionami.
― Ciebie Bóg opuścił!? ― do pokoju wpadł Simon. Był w samym ręczniku. ― Zabrałaś mi dziesięć minut snu! ― brunetka zaczęła się śmiać. ― Ty się nie śmiej! Wiesz, jaka ona jest wygodna. ― wskazał na mnie. ― Tylko wyjdź z tego pokoju, masz przejebane! ― wyszedł z pomieszczenia.
― Dasz mi jakieś swoje ciuchy? I stanik? ― pokiwałam ze śmiechem głową, po czym wstałam i podeszłam do komody, z której wyciągnęłam czarny, koronkowy stanik. ― Ty wszystko masz w tym samym kolorze? ― zapytała.
― Nie, pokój się różni. ― rzuciłam jej czarny top na długi rękaw, który był bez nadruku i tego samego koloru jeansy. Wyjrzałam przez okno i stwierdziłam, że jak ubierze kurtkę, to nie będzie jej zimo. Sobie za to, wybrałam czarne legginsy, koronkowe body na długi rękaw i na to za duży T-shirt z wymalowanymi różami. ― Pasują? ― zapytałam, ale widząc, że męczy się topem, rzuciłam jej bluzę z kapturem, którą z wdzięcznością przyjęła. Kiedy się ubrała, zaczęła przeglądać moje kosmetyki. ― Ty naprawdę się go tak boisz? ― zapytałam ze śmiechem. ― Mnie jakoś nie przestraszył z oklapniętymi włosami, z których jeszcze kapała woda.
― Znam go na tyle, że wiem, że nie żartował. ― usiadła na łóżku. ― Pomalujesz mnie? ― uniosłam brew. ― Może jak będę wyglądać, jak ty to mnie nie ruszy. ― zaśmiałam się, ale zabrałam się za malowanie jej. Heather miała nieskazitelną cerę, więc nie musiałam z nią robić nic, tak samo z brwiami. Podkreśliłam jej usta bordową pomadką, zrobiłam jej odważne kreski i dałam tusz, żeby sama sobie pomalowała rzęsy. Bałam się, że szczoteczkę włożę jej w oko. ― I tyle? ― zdziwiła się. ― Dziękuję. ― cmoknęła mnie w policzek.
Akurat, kiedy skończyłam malować siebie, Charlie zawołał nas na śniadanie. Już nie stresowałam się aż tak, przynajmniej większością osób. William i Shawn wciąż stanowili dla mnie zagrożenie.
###
Nie sprawdzany. Proszę wytknąć mi błędy!
Dziękuj❣️
Baybay
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro