Prawda wyjdzie na jaw?
Cameron był zdziwiony tym, że nauczyłam się na wszystko, dosłownie. Nigdy nie miałam problemów z nauką i wszystko szybko zapamiętywałam. W poniedziałek miałam zamiar zaliczać wszystko na raz, nie po to się uczyłam, aby pisać na raty. Na szczęście nauczyciele nie widzieli problemu i nawet chwalili mnie za to. Byłam bardziej niż pewna, że większość, jak nie wszyscy, będą mieli mnie za kujona i tym bardziej nie będę miała życia w szkole. Czemu tym bardziej? Plotki, które rozpowiedział Shawn, tętniły życiem. Co chwilę ktoś mnie zaczepiał i pytał o niego. Dlaczego nie spędzałam przerw z Pedro i Heather? Ten pierwszy był chory, a brunetka miała coś do załatwienia. Po dwóch przerwach miałam dosyć i za każdym razem szłam do biblioteki, bo tam nikt z tych "ciekawskich" nie przychodził. Miałam święty spokój do przedostatniej przerwy, przed klasą, w której miałam lekcje, stał Shawn. Chciałam się zapaść pod ziemie, schować się albo coś w tym stylu, ale zanim cokolwiek zdążyłam wymyślić, chłopak zauważył mnie. Uśmiechnął się i podszedł do mnie.
― Czego? ― zaburczałam. Chciałam uniknąć scen, takich jak w domu, kiedy wiele osób nam się przyglądało. Chłopakowi, jak zwykle, nie schodził uśmiech z twarzy. Zbliżył swoją twarz do mojej i cmoknął mnie w czoło, po czym złapał za rękę. Zabrałam ją od razu i poszłam w swoją stronę. ― Nienawidzę go. ― mruknęłam sama do siebie, ale usłyszała to grupka chłopaków, którzy zaczęli się śmiać, zatrzymałam się i na nich popatrzyłam. ― Śmieszy Was coś? ― uniosłam brew.
― Konflikt w związku? ― jeden z nich parsknął śmichem. ― Nie utrzymasz go słoneczko, nie licz na to. ― zaczęłam się śmiać. Nie mogłam uwierzyć w to, że wierzyli w te bajeczki.
― Dajcie jej spokój. ― mruknął Shawn, który objął mnie od tyłu. ― Carly, to moi znajomi. ― wzruszyłam ramionami, nie obchodziło mnie to, z kim się zadaje. Dla mnie i tak był dupkiem. ― Justin, Max, Alex i Mike. ― każdy z nich się uśmiechał.
― Ta? I co mnie to? ― odsunęłam się od chłopaka. ― Ile jeszcze ta maskarada potrwa, co? Nie jesteśmy razem, nie spałam z Tobą i nie mam zamiaru tego z Tobą robić. To, że mieszkamy w jednym domu, to tymczasowe. Jak wrócą Jeff i Al to wracam do nich.
― Znasz bliźniaków? ― zagadał jeden. ― Który lepszy w łóżku? ― zagotowało się we mnie. Mówi się, że z kim przystajesz, takim się stajesz. W tym przypadku było to widać. Każdy z nich był taki jak Shawn.
― To jej bracia. ― odpowiedział czarnowłosy. Na szczęście zadzwonił dzwonek i nie musiałam się więcej użerać z tymi błaznami. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę odpowiedniej klasy, miałam na tym samym piętrze, więc szybko znalazłam się pod odpowiednimi drzwiami. ― Poczekaj. ― zanim zdążyłam wejść do klasy, Shawn złapał mnie za rękę i odciągnął kawałek.
― Bawi Cię to wszystko? Jakbyś nie zauważył, to nie jestem jedną tych plastikowych lal, których jest tu od groma. Nie jestem zainteresowana Tobą ani nikim z Twoich znajomych, więc daj mi w spokoju odbębnić to, co muszę. Zajmij się swoim życiem. ― nie zdążył odpowiedzieć, bo, prawie biegiem, weszłam do klasy. Nauczyciel wszedł chwilę po mnie. ― Przepraszam? ― zgłosiłam się, mężczyzna od razu na mnie spojrzał. ― Mogę napisać dwie kartkówki z ostatniego tygodnia?
― A nauczyłaś się? ― kiwnęłam głową. ― Może odpowiesz przy tablicy? ― westchnęłam. Zgodziłam się, bo po pierwsze, nie miałam wyboru. Po drugie, bo umiałam wszystko i nie miałam się czego bać. Podeszłam do tablicy i zaczęłam odpowiadać na pytania nauczyciela. Wiedziałam, że pyta mnie nie tylko z tych pytań, z kartkówki, ale sprawdza moją wiedzę z ogólnego zakresu. Mimo to nie miałam problemu. ― Żeby więcej osób uczyło się tak, jak ty. ― westchnął. ― Siadaj, bezapelacyjnie celujący. ― kiedy miałam usiąść, do klasy wszedł Shawn. Miałam wrażenie, że zacznę ziać ogniem, jak smok. ― Coś się stało? ― zapytał nauczyciel.
― Wychowawca tej klasy kazał mi przyprowadzić Carly Moore. ― wzięłam głęboki wdech. ― Weź lepiej swoje rzeczy, bo nie wrócisz do końca lekcji. ― w głowie zaczęłam wyklinać wszystko, co piękne. ― Co narobiłaś? ― zapytał ciekawy.
― Co bierzesz? Nie usłyszałam. ― parsknął śmiechem.
― To inaczej. Dlaczego psycholog chcę z Tobą gadać? ― gwałtownie się zatrzymałam. ― Coś nie tak? ― podszedł do mnie. ― Zbladłaś.
― Nazwisko tego psychologa. ― nakazałam.
― Smith. ― zastanowił się chwilę. ― Penelope. ― wzięłam głęboki wdech. Bałam się tego spotkania, a jednocześnie ciekawiło mnie, dlaczego chce ze mną porozmawiać. ― Miałaś jakieś problemy? ― zmierzyłam go wzrokiem. ― Paul wie? ― nie odezwałam się, on wyciągnął telefon i zadzwonił do Paula, dał na głośno mówiący.
PAUL: Co narobiłeś?
SHAWN: Jeszcze nic, ale twoja księżniczka została wezwana do psychologa.
― spojrzał na mnie, jakby chciał wyszukać jakieś obawy.
PAUL: Do Smith?
CARLY: Tak, wiesz coś o tym?
PAUL: Będę za dziesięć minut.
Rozłączył się. Spojrzałam na Shawna, który dokładnie mi się przyglądał. Zanim cokolwiek zdążył powiedzieć, jedne z drzwi się otworzyły. W nich stał mój wychowawca, który zaprosił mnie do środka. Byłam za to wdzięczna, nie musiałam wymyślać czegoś, żeby spławić czarnowłosego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro