Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prawda wyjdzie na jaw?

Cameron był zdziwiony tym, że nauczyłam się na wszystko, dosłownie. Nigdy nie miałam problemów z nauką i wszystko szybko zapamiętywałam. W poniedziałek miałam zamiar zaliczać wszystko na raz, nie po to się uczyłam, aby pisać na raty. Na szczęście nauczyciele nie widzieli problemu i nawet chwalili mnie za to. Byłam bardziej niż pewna, że większość, jak nie wszyscy, będą mieli mnie za kujona i tym bardziej nie będę miała życia w szkole. Czemu tym bardziej? Plotki, które rozpowiedział Shawn, tętniły życiem. Co chwilę ktoś mnie zaczepiał i pytał o niego. Dlaczego nie spędzałam przerw z Pedro i Heather? Ten pierwszy był chory, a brunetka miała coś do załatwienia. Po dwóch przerwach miałam dosyć i za każdym razem szłam do biblioteki, bo tam nikt z tych "ciekawskich" nie przychodził. Miałam święty spokój do przedostatniej przerwy, przed klasą, w której miałam lekcje, stał Shawn. Chciałam się zapaść pod ziemie, schować się albo coś w tym stylu, ale zanim cokolwiek zdążyłam wymyślić, chłopak zauważył mnie. Uśmiechnął się i podszedł do mnie.

― Czego? ― zaburczałam. Chciałam uniknąć scen, takich jak w domu, kiedy wiele osób nam się przyglądało. Chłopakowi, jak zwykle, nie schodził uśmiech z twarzy. Zbliżył swoją twarz do mojej i cmoknął mnie w czoło, po czym złapał za rękę. Zabrałam ją od razu i poszłam w swoją stronę. ― Nienawidzę go. ― mruknęłam sama do siebie, ale usłyszała to grupka chłopaków, którzy zaczęli się śmiać, zatrzymałam się i na nich popatrzyłam. ― Śmieszy Was coś? ― uniosłam brew.

― Konflikt w związku? ― jeden z nich parsknął śmichem. ― Nie utrzymasz go słoneczko, nie licz na to. ― zaczęłam się śmiać. Nie mogłam uwierzyć w to, że wierzyli w te bajeczki.

― Dajcie jej spokój. ― mruknął Shawn, który objął mnie od tyłu. ― Carly, to moi znajomi. ― wzruszyłam ramionami, nie obchodziło mnie to, z kim się zadaje. Dla mnie i tak był dupkiem. ― Justin, Max, Alex i Mike. ― każdy z nich się uśmiechał.

― Ta? I co mnie to? ― odsunęłam się od chłopaka. ― Ile jeszcze ta maskarada potrwa, co? Nie jesteśmy razem, nie spałam z Tobą i nie mam zamiaru tego z Tobą robić. To, że mieszkamy w jednym domu, to tymczasowe. Jak wrócą Jeff i Al to wracam do nich.

― Znasz bliźniaków? ― zagadał jeden. ― Który lepszy w łóżku? ― zagotowało się we mnie. Mówi się, że z kim przystajesz, takim się stajesz. W tym przypadku było to widać. Każdy z nich był taki jak Shawn.

― To jej bracia. ― odpowiedział czarnowłosy. Na szczęście zadzwonił dzwonek i nie musiałam się więcej użerać z tymi błaznami. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę odpowiedniej klasy, miałam na tym samym piętrze, więc szybko znalazłam się pod odpowiednimi drzwiami. ― Poczekaj. ― zanim zdążyłam wejść do klasy, Shawn złapał mnie za rękę i odciągnął kawałek.

― Bawi Cię to wszystko? Jakbyś nie zauważył, to nie jestem jedną tych plastikowych lal, których jest tu od groma. Nie jestem zainteresowana Tobą ani nikim z Twoich znajomych, więc daj mi w spokoju odbębnić to, co muszę. Zajmij się swoim życiem. ― nie zdążył odpowiedzieć, bo, prawie biegiem, weszłam do klasy. Nauczyciel wszedł chwilę po mnie. ― Przepraszam? ― zgłosiłam się, mężczyzna od razu na mnie spojrzał. ― Mogę napisać dwie kartkówki z ostatniego tygodnia?

― A nauczyłaś się? ― kiwnęłam głową. ― Może odpowiesz przy tablicy? ― westchnęłam. Zgodziłam się, bo po pierwsze, nie miałam wyboru. Po drugie, bo umiałam wszystko i nie miałam się czego bać. Podeszłam do tablicy i zaczęłam odpowiadać na pytania nauczyciela. Wiedziałam, że pyta mnie nie tylko z tych pytań, z kartkówki, ale sprawdza moją wiedzę z ogólnego zakresu. Mimo to nie miałam problemu. ― Żeby więcej osób uczyło się tak, jak ty. ― westchnął. ― Siadaj, bezapelacyjnie celujący. ― kiedy miałam usiąść, do klasy wszedł Shawn. Miałam wrażenie, że zacznę ziać ogniem, jak smok. ― Coś się stało? ― zapytał nauczyciel.

― Wychowawca tej klasy kazał mi przyprowadzić Carly Moore. ― wzięłam głęboki wdech. ― Weź lepiej swoje rzeczy, bo nie wrócisz do końca lekcji. ― w głowie zaczęłam wyklinać wszystko, co piękne. ― Co narobiłaś? ― zapytał ciekawy.

― Co bierzesz? Nie usłyszałam. ― parsknął śmiechem.

― To inaczej. Dlaczego psycholog chcę z Tobą gadać? ― gwałtownie się zatrzymałam. ― Coś nie tak? ― podszedł do mnie. ― Zbladłaś.

― Nazwisko tego psychologa. ― nakazałam.

― Smith. ― zastanowił się chwilę. ― Penelope. ― wzięłam głęboki wdech. Bałam się tego spotkania, a jednocześnie ciekawiło mnie, dlaczego chce ze mną porozmawiać. ― Miałaś jakieś problemy? ― zmierzyłam go wzrokiem. ― Paul wie? ― nie odezwałam się, on wyciągnął telefon i zadzwonił do Paula, dał na głośno mówiący.

PAUL: Co narobiłeś?

SHAWN: Jeszcze nic, ale twoja księżniczka została wezwana do psychologa.

― spojrzał na mnie, jakby chciał wyszukać jakieś obawy.

PAUL: Do Smith?

CARLY: Tak, wiesz coś o tym?

PAUL: Będę za dziesięć minut.

Rozłączył się. Spojrzałam na Shawna, który dokładnie mi się przyglądał. Zanim cokolwiek zdążył powiedzieć, jedne z drzwi się otworzyły. W nich stał mój wychowawca, który zaprosił mnie do środka. Byłam za to wdzięczna, nie musiałam wymyślać czegoś, żeby spławić czarnowłosego. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro