Poważna rozmowa
Usiadłam na krześle. Naprzeciwko mnie była psycholożka, uśmiechała się do mnie. Mój wychowawca za to miał grobowy wyraz twarzy. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, w końcu nic nie zrobiłam, no może oprócz tego, że sprzeczałam się z Shawnem. Jednak wątpiłam w to, że z jego powodu tam się znalazłam.
― Witaj Carly. ― odezwała się pani psycholog. ― Pewnie zastanawiasz się, czemu tu jesteś. ― kiwnęłam głową. ― Poprosiłam Twojego wychowawcę, abyś tu przyszła, bo chciałam Ci zadać kilka pytań odnośnie do naszej rozmowy. ― wychowawca założył ręce.
― Dlaczego nie poinformowałaś szkołę, że chodzisz do psychologa? ― uniósł brew. ― Jeśli masz jakieś problemy, to powinienem o tym wiedzieć.
― Spokojnie. ― uspokoiła go Penelope. ― Rozmowy z psychologiem nie oznaczają choroby psychicznej. Nastolatkowie zazwyczaj potrzebują zrozumienia i rozmowy. ― Może Pan wrócić na lekcje, porozmawiam z Carly i ustalę, czy jej problem jest na tak wysokiej skali, że szkoła powinna wiedzieć. ― mężczyzna kiwnął głową i wyszedł z pomieszczenia.
― Paul zaraz przyjedzie. ― powiedziałam i jak na zawołanie czarnowłosy wszedł do pomieszczenia. ― O wilku mowa.
― Chcesz, żeby był przy naszej rozmowie? ― zapytała od razu. Spojrzałam na chłopaka, który na twarzy wymalowane miał zdenerwowanie. Kiwnęłam twierdząco głową, czarnowłosy usiadł obok mnie. ― Dobrze, w takim razie na początku chciałabym wiedzieć, dlaczego odwołałaś spotkanie.
― Zaczęłam zajmować sobie czas czymś innym i nie myślę o tym, co się wydarzyło. ― kobieta dała mi znak, żeby rozwinęła swoją wypowiedź. ― Ostatnio Paul zaczął mnie uczyć samoobrony, dzięki temu czuje się pewniejsza.
― Pewniejsza czego? Na ostatniej rozmowie nie doszłyśmy do tego, co się wydarzyło. ― spojrzałam na Paula, dopiero teraz zorientowałam się, że trzymał mnie za rękę. Wiedziałam, że tym chciał dodać mi otuchy. ― Może, zanim odpowiesz, to oboje odpowiedzcie mi na inne pytanie. ― poprawiła okulary na nosie. ― Co jest między Wami? ― popatrzyłam na nią jak na kosmitkę. ― Mam na myśli to, czy jesteście w związku. ― oboje zaczęliśmy się śmiać.
― Jest dla mnie jak ojciec. ― mruknęłam, za co oberwało mi się ze strony Paula. ― Stary jesteś. ― mordował mnie wzrokiem, byłam pewna, że da mi niezły wycisk na treningu.― Ale wracając do Pani pytania. ― odchrząknęłam. ― Powiem tak, nie znamy się długo. Moi bracia poprosili go, aby się mną opiekował, pod ich nieobecność. Zachowuje się, jak nadopiekuńczy ojciec, ale wywiązuje się ze swojego "obowiązku". ― pokazałam cudzysłów. Kobieta pokiwała głową, chociaż czułam, że mi nie wierzy.
― Jest tak, jak mówi. Jej bracia poprosili mnie o opiekę nad nią. Z natury jestem osobą, która dotrzymuje obietnicy. Dogadujemy się, bo na samym początku stwierdziliśmy, że nie będziemy sobie stwarzać problemów. Zachowuje się, jak ojciec, bo ona zachowuje się, jak dziecko. ― tym razem ja go szturchnęłam.
― Dobrze już, nie musicie się tłumaczyć. ― kobieta zaczęła się śmiać. ― Wróćmy do wcześniejszego pytania. ― poprawiła się na krześle. ― Co Ci dają te treningi? W czym jesteś pewna? To ma coś wspólnego z tym, co się stało? ― kiwnęłam głową. ― Dasz radę opowiedzieć mi o tym? ― westchnęłam. ― Jeśli jeszcze nie jesteś gotowa, to spokojnie. Nie chcę Cię zmuszać.
― W domu moich braci pojawiło się dwóch, zamaskowanych mężczyzn. Chwilę później zjawił się jeszcze jeden, miał zniekształcony głos. Zaciągnął mnie do kuchni, powiedział, że szuka moich braci, kazał mi do nich zadzwonić. Nie miałam telefonu przy sobie, był w innym pokoju. ― urwałam, Paul objął mnie ramieniem. ― Ten mężczyzna kazał innemu iść po niego. Kiedy czekaliśmy, rozpiął mi bluzę i zaczął mnie obmacywać, wyciągnął nóż i rozciął moją bluzkę. Pomimo że byłam w samym staniku, powiedział, że mam za mały dekolt i chciał rozciąć ramiączko. Pamiętam jeszcze tyle, że przyjechali moi bracia. Co działo się później, nie wiem. ― skłamałam. Dobrze pamiętałam, co działo się w następnych minutach. Nie chciałam robić większych problemów moim braciom. Czułam, że nawet tym, co już powiedziałam, narobiłam biedy.
― Zadzwonię do Twoich braci i porozmawiam o tym z nimi. ― mruknęła kobieta. ― Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że sprawa jest poważna i grono pedagogiczne powinno o tym wiedzieć. ― spięłam się. ― Jednakże nie chcę robić Ci problemów, więc zataję to przed nimi. ― zdziwiłam się, kompetentna psycholożka nie powinna naginać przepisów. ― Robię to tylko dlatego, że widzę ogromną zmianę w Twoim zachowaniu. Widzę, że Paul i ta samoobrona dobrze na Ciebie działa. ― ulżyło mi, myślałam, że będzie chciała pieniędzy. ― Tylko jest jeden warunek. ― uniosłam brew. ― Co miesiąc będziemy się spotykać na kontrole, chcę wiedzieć, czy cały czas będzie tak dobrze, jak teraz. ― zgodziłam się.
####
już trzeci dzisiaj ;p
(wyrobiłam się!)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro