Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pierwszy dzień

Heather siedziała ze mną aż do wieczora. Cały czas rozmawiałyśmy i jak wcześniej byłam do niej źle nastawiona, to po tych kilku godzinach zmieniłam zdanie. Nie zaufałam jej ani nic, ale fajnie mi się z nią gadało. Opowiedziała mi o Shawnie i wyjaśniła, dlaczego mam się trzymać od niego z daleka. To typ niegrzecznego chłopca, który zamiast hobby zalicza panienki. Oboje chodzili do jednej klasy i z całego ich rocznika, on zaliczył prawie każdą. Tylko Heater nie dała się omamić na jego urok. Jej zdaniem nie był ani trochę czarujący, a wręcz odrażający. 

Miałam podobne zdanie i to mimo tego, że nawet z nim normalnie nie porozmawiałam. Już na pierwszy rzut oka wydał mi się arogancki i zapatrzony w siebie. Nie znosiłam takich osób!

― Mówili o której mają przyjechać? ― zapytała, przeciągając się. 

― Al powiedział, że wieczorem. ― westchnęła. 

― Już dawno jest wieczór. ― warknęła. ― Będę się już zbierać, powiedz im, żeby się do mnie odezwali, a my zobaczymy się w szkole? ― to było bardziej pytanie niż stwierdzenie. 

― Jasne. ― uśmiechnęłam się. 

Pożegnałam się z dziewczyną i gdy wyszła, zamknęłam drzwi na klucz. Poszłam na górę, do łazienki. Chciałam zmyć z siebie brud dnia, leniwego dnia, ale jednak. Prysznic nie zajął mi długo, półgodziny później stałam już owinięta w ręcznik i patrzyłam w lustro. Miałam ciemną karnację, długie, czarne włosy i piwne oczy. Na całej twarzy najbardziej irytowały mnie moje usta, który były olbrzymie i na mój gust, kłóciły się z resztą. 

Uważniej się przyglądając, to byłam podobna do braci. Jednak na pierwszy rzut oka nikt tego nie dostrzegał. Oni mieli o kilka odcieni jaśniejsze włosy ode mnie, a ich oczy, mimo tego samego koloru, niemal zawsze były wesołe. Ja nie byłam zbyt wysoka, a oni mogliby robić za Statuę Wolności w Nowym Yorku. 

Charaktery też mieliśmy całkiem inne. Oni od zawsze byli optymistami i nawet w najgorszych sytuacjach dostrzegali światełko w tunelu, a ja nie bujałam w obłokach. Przyjmowałam każdą wieść z obojętnością. Przez co wszyscy twierdzili, że mam wszystko gdzieś. Nawet jeśli coś mnie zabolało, fizycznie czy psychicznie, nie pokaże tego. Moja maska już od dawna wtopiła się w moją skórę i tylko ją widzi świat. 

*****

Rano obudził mnie Jeff. Było kilka minut po szóstej. Wstałam niemal od razu; nie chciałam się spóźnić już pierwszego dnia. Wtedy to całkiem wzbudziłabym zaciekawienie i każdy by mi się przyglądał. A szczerze tego nie znosiłam. 

Ubrałam czarne jeansy,  tego samego koloru koszulkę z łapaczem snów oraz czarną narzutę z długimi rękawami. Zrobiłam szybko mój tradycyjny makijaż do szkoły i rozczesałam włosy, po czym związałam ją w niską kitkę. Później spakowałam odpowiednie książki  i biorąc telefon, wyszłam z pokoju. 

W kuchni chłopcy już jedli śniadanie. Przywitałam się z nimi buziakiem i usiadłam przy stole. Jeff narobił pełno kanapek i kazał nam wszystkie zjeść. Na szczęście, z nich zawsze byli łakomczuchy i kilkanaście minut później, kanapek już nie było. 

― Zestresowana pierwszym dniem? ― kiwnęłam głową. ― Nie będzie tak źle, uwierz mi. ― mruknął jeden z braci.

― Wczoraj była tu Heather.― powiedziałam, zmieniając temat. ― Chciała z Wami pogadać. 

― Wiesz o czym? 

― Ma problem z tym chłopakiem, do którego mam się nie zbliżać. ― kiwnęli głowami i powiedzieli, że do niej zadzwonią. 

― Miałaś jej unikać. ― wypalił Al. 

― I właśnie nie wiem czemu. Mówiliście, że nie jest zbyt przyjazna, a jakoś zdołałam ją polubić. 

― Tylko nie wplątaj się w jakieś bagno. ― kiwnęłam głową ― Jak jesteś gotowa, to możemy jechać. 

Kilkanaście minut przed ósmą byliśmy pod szkołą. Żołądek zmniejszył mi się trzykrotnie i miałam wrażenie, że śniadanie zaraz ze mnie wyskoczy. Popatrzyłam na braci, a oni się  uśmiechnęli, rzucając tylko, żebym się nie martwiła. Na szczęście, kiedy miałam już wysiadać z samochodu, wsiadła Heather. Zaczęła się na nich drzeć i wyzywać, co nieco mnie rozbawiło. Chłopcy też mieli z tego niezły ubaw. 

― Zróbcie coś z nim, bo w końcu nie wytrzymam i go zabiję!

― Droga wolna. ― mruknął Jeff. ― Nikt, oprócz jego dziwek, nie będzie za nim tęsknił.

― Zróbcie to dla mnie. ― powiedziała błagalnie, a kiedy się zgodzili, prawie mnie wypchała z samochodu. ― Popilnuje Wam siostrzyczki. ― zamknęła drzwi, zanim cokolwiek zdążyli odpowiedzieć. 

Brunetka odprowadziła mnie pod klasę, opowiadając o tym, gdzie, co jest. Mówiąc jej o tym całym Pedro, ucieszyła się. Chodzili do jednej klasy od praktycznie szkoły podstawowej. Przyjaźnili się. Trochę podnosiło mnie na duchu to, że nie musiałam przechodzić tego koszmaru w samotności, ale pojawienie się dziewczyny, całkowicie zburzyło wszystko, nad czym pracowałam w poprzedniej szkole. Jednak chciałam dać temu wszystkiemu szansę. Od kiedy Gwen się wyprowadziła, zawsze byłam sama. Tylko ona była wstanie znieść moje humorki i moją obojętność. Uzupełniałyśmy się, była dla mnie jak rodzona siostra. Przy niej nie musiałam nic w sobie dusić, zawsze mówiłam co leży mi na sercu, a ona słuchała. Nigdy nie oczekiwałam tego, że mi pomoże, chociaż zawsze starała się to robić. Tylko z nią umiałam się wygłupiać i czasami czułam się, jak te "normalne".

― Ziemia do Carly! ― Heather machała mi ręką przed twarzą. ― Wyłączyłaś się. 

― Wybacz, ale trochę przynudzasz. ― zaśmiałam się. 

― Dobra, skończyłam już opowiadać. Na przerwie spotkamy się przy szafkach? ― kiwnęłam głową. ― Który masz numer? 

― Sto trzynaście. 

― Masz szafkę obok Pedro.― uśmiechnęła się. ― Ja mam dwieście trzy, to praktycznie naprzeciwko. Damy radę. ― zadzwonił dzwonek. ― Powodzenia! 

Dopiero teraz mogłam przyjrzeć się otaczającej mnie rzeczywistości. Z ulgą spostrzegłam, że nikt na mnie nie patrzył i nie wzbudzałam żadnego zainteresowania. Osoby, które mnie mijały, nie były aż tak kolorowe, jak wcześniej sądziłam. Nikt nie nosił rażących kolorów, a tym nie krzyczał o tym, jaki świat jest piękny. Każdy zajmował się swoim życiem i miał w nosie to, co robią inni. 

Weszłam do klasy i usiadłam w ostatniej ławce przy ścianie. Zawsze lubiłam tak siadać, mogłam się oprzeć i nie siedzieć sztywno jak reszta. Miałam dość liczną klasę, przyglądałam się każdemu z osobna, ale nikt nie zwracał na mnie szczególnej uwagi. Dopiero oczy wszystkich powędrowały w moją stronę, kiedy nauczycielka wyczytała moje nazwisko. Całe szczęście, że to nie trwało dość długo, bo każdy zajął się lekcją albo swoimi, indywidualnymi sprawami. Na przerwie, tak jak ustaliłam z Heather, spotkaliśmy się przy szafkach. Poznałam Pedro, który był takim samym optymistą, jak moi bracia. 

Wszystkie lekcje minęły mi w zastraszająco szybkim tempie. Cieszył mnie fakt, że nigdzie nie spotkałam Shawna, bo nie miałabym aż tak dobrego humoru. 

^^^^

Dobranooocki;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro