Obiadek
Moi bracia przyszli do mnie dopiero półtorej godziny później. Wręczyli mi kartę kredytową, mówiąc, że będą mi co tydzień przesyłać pieniądze. Nie obchodziło mnie to, chciałam, aby zostali lub zabrali mnie ze sobą. Szkoła nie była dla mnie bardzo ważna, zawsze mogłam zostać rok dłużej. Życia nie mogłabym powtórzyć, nie jestem bajkowym kotem, który ma ich dziewięć.
― Będziemy codziennie dzwonić.― powiedział Jeff, ale widząc, że mam gdzieś, to, co do mnie mówi, usiadł obok mnie na łóżku i przytulił. Chwilę później Alejandro również mnie przytulał. ― Nie możesz się na nas gniewać przez całą wieczność. ― powiedział, kiedy się odsunęli.
― Kilka godzin to wieczność? ― uniosłam brew, a oni pokiwali głowami. ― A spróbujcie nie zadzwonić chociaż raz. ― zagroziłam. ― To obiecuje, że wpakuje się w takie kłopoty, że szybko tu wrócicie. ― zaczęli się śmiać, ale widząc moją powagę, przestali i obiecali, że nie zapomną zadzwonić. Kiedy pojechali, zostało jeszcze półgodziny do przyjazdu Heather. Nie wierzyłam w to, że Shawn też mieszkał w tym domu. Tego, co się nasłuchałam o nim, to wolałam ni wychylać nosa spoza pokoju. Chociaż byłam pewna, że ani Simon, ani Heather nie pozwolą mi zamulać w łóżku. ― Tak? ― zapytałam, otwierając drzwi. Przede mną stał Paul.
― Mogę? ― kiwnęłam głową. Ciarki przeszły mi po całym ciele, ale wiedziałam, że rozmowa z nim nie mogła mnie ominąć. Domyśliłam się, że on był "bossem" w tym domu. ― Muszę Cię wprowadzić w zasady. ― usiadłam na łóżku.― Takie podstawy, zawsze musisz po sobie sprzątać, jeśli coś narobisz, bierzesz za to odpowiedzialność. Nikt tu nie ma dziesięciu lat, żeby wskazywać palcami i mówiąc " a bo on coś tam". Jeśli masz jakiś problem, mówisz o tym bezpośrednio mi. Twoi bracia zobowiązali mnie, aby mieć Cię na oku.
― Nie chciałam robić problemu. ― powiedziałam po cichu. Chłopak usiadł obok mnie na łóżku, odsunęłam się, przez co spadłam z łóżka. ― Kurde.. ― podniosłam się.
― Boisz się mnie? ― wzruszyłam ramionami. ― Zdajesz sobie sprawę, że Ty i Heather jesteście jedynymi kobietami w tym domu? ― uniósł brew.
― Nie podnosisz mnie na duchu. ― usiadłam na podłodze. ― Jeszcze powiedz, że wspólnie jecie posiłki. ― kiwnął głową. ― Świetnie. ― westchnęłam.
― Czego się boisz? ― zapytał zdezorientowany. ― Powinienem o czymś wiedzieć? ― domyśliłam się, że chłopcy nie powiedzieli mu o tym, co się wydarzyło. ― Masz jakieś problemy? Po co te rozmowy z psychologiem?
― Lepiej, gdy Simon Ci o wszystkim opowie. ― kiwnął głową i wyszedł bez słowa.
*******
W pewnej chwili wpadła do mojego pokoju Heather, która rzuciła się na mnie. Skutkiem tego, było, że wylądowałyśmy na podłodze.
― Gorzej Ci? ― zapytałam ze śmiechem. ― Chciałaś mnie zabić?
― Bardziej zawołać Cię na obiad. ― spięłam się. ― Coś nie tak?
― Nie jestem głodna. ― powiedziałam szybko. ― Jak w szkole? ― usiadłam na łóżku.
― Wstydzisz się. ― stwierdziła. ― Powiem Ci tak, jeśli Ty z własnej woli nie pójdziesz na dół, to i tak cała banda przyjdzie tutaj, żeby Cię poznać, a Paul nie będzie zadowolony. ― westchnęłam i w tym samym momencie do pomieszczenia wszedł Simon.
― Idziecie? Paul kazał mi Ciebie przynieść, jeśli nie będziesz chciała wyjść. ― wypuściłam powietrze, po czym wzięłam czarną bluzę. ― Opowiedziałem mu o tym. ― momentalnie zrobiło mi się chłodno. ― Dobrze zrobiłaś, że postanowiłaś mu powiedzieć.
― O co chodzi? ― zapytała zdezorientowana Heather, ale od nikogo nie uzyskała odpowiedzi. ― Nie, to nie. ― zeszliśmy na dół, byłam bardzo zestresowana tym obiadem. Wiedziałam, że nie będę w stanie nic zjeść. W jadalni siedziało siedem osób. Każdy spojrzał na mnie, co jeszcze bardziej mnie spięło. Najbardziej irytował mnie Shawn, który intensywnie wpatrywał się we mnie.
― To jest Carly. ― przedstawił mnie Paul. ― Siostra bliźniaków. ― każdy z nich mruknął coś pod nosem i wrócił do swoich zajęć. Miałam nadzieję, że nie będę za bardzo zauważana przez tę zgraję. Wolałam żyć w cieniu niż być w centrum uwagi. ― Nie stójcie tak, siadajcie. ― Simon pociągnął mnie za rękę w stronę dwóch wolnych miejsc, które były obok Shawna i naprzeciwko Paula. Na szczęście, chłopak usiadł koło tamtego. "Boss" domu cały czas mi się przyglądał, przez co czułam się jeszcze bardziej niezręcznie. ― Coś nie tak? ― wzruszyłam ramionami, a on westchnął.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro