O Boże!
Oślepiło mnie światło, z trudem otworzyłam oczy, byłam związana do krzesła. Nie mogłam się ruszyć, bolała mnie głowa i miałam mroczki przed oczami. Pomyślałam, że to chłopaki sobie jaja robią albo chcą sprawdzić, jak zachowam się w takiej sytuacji. Byłam wściekła i miałam ochotę ich pozabijać. Ale jak to jednak nie oni? Miałam okropny mętlik w głowie, z jednej strony chciałam krzyczeć i kogoś zawołać, z drugiej, nie chciałam, aby ktokolwiek do mnie przychodził. Siedziałam tak kilka minut, aż w końcu nie usłyszałam czyichś kroków. Zaczęłam panikować, nie wiedziałam, co miałam zrobić. Odruchowo zaczęłam się wiercić, z nadzieją, że jednak uda mi się przerwać linę. Gdy ktoś otwierał drzwi, spuściłam głowę i zamknęłam oczy.
― Wiem, że nie śpisz. ― przeklęłam pod nosem i podniosłam głowę. Przede mną opierał się Tom, który uśmiechał się do mnie. ― Jak się czujesz? ― uniosłam brew. On tak na serio? ― Masz zamiar się do mnie odezwać? ― przełknęłam ślinę, nie chciałam nic powiedzieć, ale nawet jeśli, to nie mogłam. ― Susza? ― zaśmiał się, po czym pokazał mi butelkę z wodą. ― Ze względu na to, że zawsze będziesz moją drugą siostrzyczką, to odwiąże Cię, ale nie próbuj uciekać ani nic kombinować. ― westchnął. ― Zrobisz to dla mnie? Jak będziesz się słuchać, to nic Ci się nie stanie. Dopilnuje tego. ― kiwnęłam głową. Nie chciałam skończyć swojego nędznego życia tak szybko. Chłopak odwiązał mnie, odruchowo przytuliłam się do niego, co odwzajemnił. ― Wiem, że się boisz. ― szepnął i odsunął się ode mnie, podając butelkę.
― Dzięki. ― powiedziałam, gdy napiłam się wody. ― Chciałam mieć weekend spokoju. ― mruknęłam. ― Nie mogłeś poczekać do poniedziałku? ― oburzyłam się jak pięciolatka. ― Dlaczego to zrobiliście?
― Usiądź. ― zrobiłam tak, jak kazał. ― Muszę mówić, że masz nieodpowiedzialnych braci? ― zaprzeczyłam. ― Miałem nadzieję, że nie będę musiał tego robić, Gwen też. ― zacisnęłam pięści. ― Spokojnie, wiem, że nienawidzisz mnie i jej za to, że Cię okłamaliśmy. ― to mało powiedziane! Miałam ochotę wydłubać im oczy. ― Zawsze będziesz dla nas ważna, chciałem ochronić i Ciebie i ją, ale mata uparła się, żeby wziął ją do siebie. Nie chciałem jej nic mówić, ale przy napadzie na bank, jeden z moich ludzi, ją postrzelił. ― otworzyłam szeroko oczy. ― Nie wiedzieli, że to moja siostra. ― wzruszył ramionami. ― Ale o tym później. ― spojrzał na mnie. ― Odpowiedz mi na kilka pytań, dobrze? Tylko nie kłam, wiem, kiedy to robisz. ― kiwnęłam głową. ― Od kiedy wiesz o tym wszystkim? ― zastanowiłam się chwilę.
― Pamiętasz, jak chciałeś mnie na chwilę porwać z parkingu? ― kiwnął głową.― To tego samego dnia, wieczorem. ― nie wiedząc czemu, chłopak zaczął się śmiać. Uniosłam brew, założyłam ręce na piersi i wyczekiwałam, aż coś powie. ― Z czego się śmiejesz?
― No i w końcu Cię porwałem. ― mrugnął do mnie, miałam ochotę się na niego rzucić, ale na razie, nie chciałam sobie robić kłopotów. Miałam nadzieję, że szybko znajdę się w domu. ― Co łączy Cię z Harrisonem? ― zdziwiło mnie to pytanie.
― Przyjaźń? ― założył ręce na piersi, patrzył mi w oczy. Uważał, że kłamię, pewnie widział, że zanim zaczęłam być z Simonem, to Shawn mnie pocałował albo coś. ― O co Ci chodzi?
― Kłamiesz. ― mruknął. ― Obiecałaś mi coś. ― oburzył się. ― Widziałem, jak z nim byłaś na randce. ― prawie zakrztusiłam się śliną. ― Powiedz prawdę. Co łączy Cię z Simonem?
― Czekaj chwilę. ― parsknęłam śmiechem. ― To z Simonem, czy z Shawnem? ― przekręcił głowę na bok. ― Z Harrisonem się przyjaźnie, a z Simonem jestem. ― zaczęłam się śmiać jak głupia. ― To dwie różne osoby Tom. ― uderzył się w czoło.
― Jace! ― krzyknął Tom. ― Ty chuju! ― popatrzyłam niezrozumiale na brata Gwen. ― Chodź tu, bo Ci wpierdole. ― spojrzał na mnie. ― I co Cię tak bawi, co? ― wzruszyłam ramionami. Tom nigdy nie wzbudzał we mnie lęku, znałam go z innej strony, opiekuńczej i byłam pewna, że on krzywdy mi nie zrobi.
― Czego kurwa? ― usłyszałam niski głos. Do pomieszczenia wszedł mężczyzna, który był nieco niższy od Toma. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się do mnie. ― Witam ponownie koleżankę. ― parsknął śmiechem. ― Jak tam Twój dekolt? ― otworzyłam szeroko oczy. Mimowolnie wstałam i uciekłam na drugą stronę pomieszczenia. Chłopak się tylko roześmiał. ― Skończymy to, co zaczęliśmy u Twoich braci. ― usiadłam na podłodze i "zwinęłam się' w kulkę, zamknęłam oczy, mając nadzieję, że to tylko zły sen.
― Co dokończycie? ― warknął brunet, ale nie dostał odpowiedzi. ― Spierdalaj stąd. ― wypchnął go z pomieszczenia, po czym zamknął drzwi. ― Ej? ― chłopak dotknął mojego ramienia.
― Nie dotykaj mnie. ― zaczęłam płakać. Starałam się wymazać tamten dzień ze swojej pamięci, nawet dobrze mi szło, do tamtej chwili. ― Głuchy jesteś?! ― krzyknęłam. ― Zabierz tę rękę!
― Zrobił Ci coś? ― zapytał, otworzyłam oczy i spojrzałam na niego gniewnie. ― Nie płacz. ― chciał pogłaskać mnie po włosach, ale nie pozwoliłam mu. ― Odpowiedz. ― pociągnęłam nosem. ― Dotykał Cię? ― kiwnęłam głową i powiedziałam, co robił w domu moich braci. ― Kurwa. ― uderzył w ścianę. ― Gdybym tam był, nie pozwoliłbym na to. ― szepnął. ― Nie będzie miał prawa tutaj wejść, nie pozwolę, aby Cię jeszcze raz skrzywdził.
#####
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro