Mów do mnie
Gdy byliśmy na miejscu, stanęła mi gula w gardle. Miałam wyrzucić z głowy wszystkie złe myśli i do końca drogi byłam pewna, że udało mi się to zrobić. Popatrzyłam na Paula, który spoglądał na mnie w wewnętrznym lusterku. Zmierzyłam go wzrokiem i wysiadłam z auta, nie miałam ochoty więcej słuchać jego głosu. Nie pewnym krokiem weszłam do budynku. Rozejrzałam się, wszystko było w białym kolorze, poczułam się jak w szpitalu.
― Może byś tak na mnie poczekała? ― mruknął do mnie Paul. ― Na moje nazwisko jest ta wizyta. ― uniosłam brew.
― Z jakiej paki? ― dziwiło mnie to, w końcu ja miałam rozmawiać z psychologiem, a nie on. Bracia dali mi pieniądze, więc było mnie stać.
― Dzień dobry. ― zignorował moje pytanie. Podszedł do kobiety, która akurat wyszła z jednego z pomieszczeń. Nie podchodziłam do nich, bo nie widziałam sensu, skoro ta wizyta była na niego, to niech wszystko załatwia. ― Chodź Carly. ― zawołał mnie. ― Idź z Panią, będę czekał na Ciebie tutaj. ― pokiwałam głową i poszłam za kobietą. Weszłyśmy do jednego z pomieszczeń, ponownie się rozejrzałam. Wszystko było w kolorach brązu z dodatkami ciemnej zieleni. Usiadłam na kanapie i przyjrzałam się pani psycholog. Na oko miała czterdzieści lat, blond włosy miała spięte, a ubrana była w białą koszulę i czarne spodnie od garnituru.
― Nazywam się Penelope Smith. ― zaczęła. ― A ty jesteś Carly, tak? ― kiwnęłam głową, czułam, że w szybkim czasie nic nie powiem. Coraz bardziej się stresowałam. ― Paul uprzedził mnie, że to nie jest dla Ciebie łatwy temat, ale sama chciałaś pomocy. ― ponownie kiwnęłam głową. ― Może opowiesz mi coś o sobie? ― uniosłam brew. ― Od dawna mieszkasz w mieście?
― Nie, przeprowadziłam się do braci mniej niż dwa tygodnie temu. ― powiedziałam zgodnie z prawdą.
― Dlaczego? Opowiedz mi o tym. ― wzięłam głęboki wdech. ― Spokojnie, mamy dużo czasu.
― Wcześniej mieszkałam z mamą w małym miasteczku. Ona i dyrekcja podjęli decyzję o zmianie szkoły, bo nie byłam zbyt lubiana. Różniłam się od wszystkich stylem, innymi zainteresowaniami. Nigdy nie lubiłam imprez, zawsze wolałam zostać w domu i czytać książki albo spotkać się z przyjaciółką i iść na spacer.
― Jak Twoja przyjaciółka zareagowała na Twoją przeprowadzce?
― Nijak. ― kobieta się zdziwiła.― Zamordowano ją niedaleko stąd. Przeprowadziła się do brata w sąsiednim mieście.
― Może przejdziemy do Twojego problemu. ― czułam ścisk w żołądku. ― Paul opowiedział mi, że Wasze pierwsze spotkanie zaniepokoiło go. Powiedział, że się go bałaś. ― przyjrzała się mi. ― Zapytam wprost. Zostałaś zgwałcona? ― oczy mi się zaszkliły, ale pokiwałam głową na boki. ― Jesteś w stanie opowiedzieć mi, co się wydarzyło? ― wzruszyłam ramionami. Kobieta miała już coś powiedzieć, ale jakieś urządzenie na stoliku zaczęło pikać i migać na czerwony kolor. ― Czas dobiegł końca. ― wstała. ― Cieszę się, że próbowałaś współpracować. ― powiedziała, podchodząc do biurka. ― To wielki krok do sukcesu. ― uśmiechnęła się. ― Zapisać Cię na kolejną sesję?
― Tak ― kobieta napisała coś na kartce, którą mi później podała. ― Ile mam zapłacić?
― Paul już mi zapłacił. Za trzy spotkania. ― zdziwiłam się. ― Odprowadzę Cię. ― wyszłyśmy na zewnątrz. Czarnowłosy jak nas zobaczył, uśmiechnął się i do nas podszedł. ― Do zobaczenia. ― pożegnaliśmy się i wyszliśmy z budynku.
W milczeniu wsiadłam do auta. Ponownie wyciągnęłam słuchawki i podłączyłam je do telefonu i włączyłam muzykę. Paul nie odezwał się, nawet nie próbował cokolwiek robić. Byłam mu wdzięczna. Z zamkniętymi oczami analizowałam całą rozmowę. Byłam z siebie dumna, że cokolwiek powiedziałam. Słowa kobiety zachęciły mnie do dalszej współpracy.
Oczy otworzyłam, dopiero kiedy samochód się zatrzymał. Byliśmy pod supermarketem. Przypomniało mi się, że miałam zrobić obiad, a potem gofry z pomocą Paula. Nie byłam przekonana co do jego pomocy. Po tym, co powiedział, nie chciałam jego pomocy. Byłam przekonana, że uwinęłabym się szybciej sama, niż z nim. Wyjęłam słuchawki z uszu i schowałam telefon do kieszeni.
― Wzięłaś tę listę. ― kiwnęłam głową i wysiadłam z samochodu. ― Jak przebiegła rozmowa?― wzruszyłam ramionami. ― Powiedziałaś coś? ― kiwnęłam głową. ― Zamierzasz się do mnie jeszcze odezwać? ― ponownie wzruszyłam ramionami. ― Carly, nie zachowuj się, jak pięciolatka.
― O co Ci chodzi? ― zapytałam. ― Aż tak Cię ten tatusiek uraził? ― uniosłam brew. ― To tylko żarty. ― zatrzymał mnie.
― Słońce. ― zaczął. ― Nie uraził mnie. Mówiłem Ci, że możesz mnie tak nazywać. Nie będzie mi to przeszkadzać, ale nie chcę, aby reszta robiła sobie ze mnie żarty. ― westchnęłam. ― Rozejm? ― kiwnęłam głową, a on mnie przytulił.
######
Z góry dziękuje za prawie 3k wyświetleń!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro