Mistrz kuchni
Po skończonej lekcji oddałam Heather rzeczy i razem z Simonem wyszłam ze szkoły. Starałam się nie zwracać uwagi na te wszystkie "barbie", które dokładnie mnie analizowały. Kiedy chłopak otworzył samochód, bez namysłu wsiadłam i zamknęłam drzwi. Cieszyłam się, że miał przyciemniane szyby.
― Czemu wszyscy się tak na nas patrzą? ― zapytałam, kiedy wsiadł do auta.
― Byłem dość znany w tej szkole. ― powiedział beznamiętnie. ― Wtedy jeszcze przyjaźniłem się z Shawnem. ― zdziwiłam się. ― Nie pytaj, nie mam ochoty o tym rozmawiać. ― kiwnęłam głową. ― Ale musisz się liczyć z tym, że możesz mieć kilka nieprzyjemności z mojego powodu, a tym bardziej z powodu tego debila. ― westchnęłam, w nie chciałam tego komentować. On i tak był wkurzony.
― Głodna jestem. ― powiedziałam. ― O której jest obiad. ― chłopak się zaśmiał. ― Co Cię śmieszy?
― Za trzy godziny będzie. ― westchnęłam. ― Jeśli chcesz, to możemy pojechać na coś. W końcu nie mieliśmy okazji zjeść tej pizzy. ― kiwnęłam głową. ― Weź mój telefon i napisz do wszystkich i zapytaj, czy chcą coś. Może nie będę musiał obiadu robić. ― uniosłam brew.
― Wy sami robicie obiady? ― kiwnął głową. ― Kto robił wczoraj?
― Paul. ― nie sądziłam, że ktokolwiek z tych olbrzymów umiałby gotować. Zwłaszcza, tak dobrze. ― Nie wiem, czy już zauważyłaś, ale on jest ten najbardziej odpowiedzialny. Jest jak głowa rodziny.
― Tatusiek. ― podsumowałam, a on po raz kolejny się zaśmiał. ― Odblokuj mi ten telefon. ― kiedy to zrobił, napisałam wiadomość do domowników. Odpowiedzi dostałam od razu. ― Nie chcą. ― posmutniał. ― Paul napisał, że kolejny raz nie uda Ci się wywinąć z obowiązku. ― westchnął.
Reszta drogi minęła nam w milczeniu. Kiedy zajechaliśmy pod pizzerie, byłam zdenerwowana, a czemu? Bo przypomniałam sobie o obietnicy braci, byłam bardziej niż pewna, że nie dotrzymają danej mi obietnicy. Te dwa barany od zawsze robiły, co chciały i kiedy chciały. Postanowiłam sobie, że narobię im takich kłopotów, że jeszcze w tym samym tygodniu wrócą do miasta. Simon nabijał się z mojej miny, a ja całkowicie nie wiedziałam, co jest w niej takiego śmiesznego. Nie byłam uroczym kotkiem ani "owieczką", żeby każda moją miną była rozczulająca i zabawna. Dotarło do mnie, że nie miałam żadnych wieści od mamy, niby była na wakacjach, ale mimo to, powinna się już dawno odezwać. Nie wierzyłam, że ot tak zaufała w stu dwóch procentach tym baranom. Ich nie wolno darzyć aż takim zaufaniem.
― Przestań już. ― powiedział, gdy usiedliśmy do stolika. ― Ludzie się patrzą. ― przewróciłam oczami. ― O czym myślisz?
― O tym, że moi bracia to barany. ― uniósł brew. ― Nie wnikaj. ― westchnęłam. ― Ja chce numer sześć, małą, z podwójnym serem, na cienkim cieście i bez oliwek. ― powiedziałam, zerkając na menu.
― Szybka jesteś. ― powiedział Simon ze śmiechem. W tym samym momencie przyszedł kelner, a chłopak powtórzył to, co ja przed chwilą. ― Do tego numer osiem, średnią, na cienkim cieście.
― Coś do picia? ― zapytał młody chłopak, patrząc na mnie.
― Sok pomarańczowy. ― powiedziałam, patrząc na Simona. ― Dla kolegi cole. ― dopowiedziałam, bo chłopak był zajęty mordowaniem kelnera wzrokiem. ― Odbija Ci. ― westchnęłam.
― Z czym? ― zaśmiałam się, ale nie odpowiedziałam na jego pytanie. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, miałam w zwyczaju wracać myślami do przeszłości i w tamtej chwili właśnie to robiłam. Przypomniała mi się jedna, bardzo ważna rzecz.
― Mogę o coś zapytać? ― kiwnął głową. ― Jak się poznaliśmy, to bracia mówili o tym, że chwilę z nami pomieszkasz. ― zaczęłam. ― Dlaczego?
― Długo nie pomieszkałem. ― westchnął. ― Chciałem odpocząć od tego wariatkowa. Shawn to jebany idiota, który myśli, że może robić wszystko. ― powiedział. ― Doszedłem do wniosku, że przerwa dobrze mi zrobi.
― A tatusiek? Co on na to?
― Przyznał mi rację. Podczas mojej nieobecności, miał zamiar przeszkolić tego zjeba. ― nie wiedziałam, co miał na myśli. W jaki sposób przeszkolić, ale już nie chciałam wypytywać, bo akurat wrócił kelner i przyniósł nam nasze zamówienie.
****
Dopiero w domu się zorientowałam, że ten chłopak z pizzerii podrzucił mi kartkę ze swoim numerem. Głośno się zaśmiałam i schowałam ją; nie chciałam jej wyrzucać, bo intuicja mi podpowiadała, że może mi się jeszcze do czegoś przydać. Kiedy zeszłam na dół, Heather i Shawn byli już w domu. Simon pichcił obiad w kuchni, a ja postanowiłam iść do niego i wypytać o tego psychologa, Akurat tam siedział jeszcze Paul, a byłam pewna, że on wie o wiele więcej.
― Jak w szkole? ― zapytał na wstępie czarnowłosy.
― Nie jest źle. ― przyznałam. ― Możesz mi opowiedzieć o tym psychologu? ― uniósł brew. ― Mam na myśli, to, czy to facet, czy kobieta. Gdzie muszę się wstawić i czy będę musiała tam bywać częściej, niż bym chciała. ― chłopak westchnął.
― Ja Cię jutro zawiozę. ― powiedział Paul. ― Nie wiem jakiej płci jest i jak długo będziesz musiała tam chodzić. To chyba zależy od Ciebie. ― kiwnęłam głową i dokładnie przyjrzałam się czarnowłosemu. ― Co się tak gapisz? ― zaśmiał się.
― Czemu on ma podbite oko, a ty nie masz ani zadrapania? ― zapytałam, wyczekując szybkiej odpowiedzi.
― Jak ktoś nie umie się bić, to kończy jak nasz kuchcik. ― Simon zaczął mruczeć pod nosem. ― Kończ już, głodny jestem. ― tym razem ja się zaśmiałam. ― Bracia dzwonili? ― zaprzeczyłam. ― A spróbuj tylko coś narobić. ― zdziwiłam się. ― Stałem pod drzwiami, kiedy o tym mówiłaś. ― zaśmiałam się.
― Dawaj ten obiad. ― zmieniłam szybko temat, nie chciałam dyskutować o tym z tatuśkiem.
Kiedy w końcu obiad był gotowy, każdy zszedł na dół i usiadł do stołu. Ja siedziałam znowu naprzeciwko Paula i obok Simona. Nie zwracałam uwagi na innych, bo nie musiałam. Byłam bardziej niż pewna, że większość jest zajęta jedzeniem, a Shawn zerka na mnie co kilkanaście sekund.
####
Ten chyba dłuższy od poprzednich;);)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro