Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Mistrz kuchni

Po skończonej lekcji oddałam Heather rzeczy i razem z Simonem wyszłam ze szkoły. Starałam się nie zwracać uwagi na te wszystkie "barbie", które dokładnie mnie analizowały. Kiedy chłopak otworzył samochód, bez namysłu wsiadłam i zamknęłam drzwi. Cieszyłam się, że miał przyciemniane szyby.

― Czemu wszyscy się tak na nas patrzą? ― zapytałam, kiedy wsiadł do auta.

― Byłem dość znany w tej szkole. ― powiedział beznamiętnie. ― Wtedy jeszcze przyjaźniłem się z Shawnem. ― zdziwiłam się. ― Nie pytaj, nie mam ochoty o tym rozmawiać. ― kiwnęłam głową. ― Ale musisz się liczyć z tym, że możesz mieć kilka nieprzyjemności z mojego powodu, a tym bardziej z powodu tego debila. ― westchnęłam, w nie chciałam tego komentować. On i tak był wkurzony.

― Głodna jestem. ― powiedziałam. ― O której jest obiad. ― chłopak się zaśmiał. ― Co Cię śmieszy?

― Za trzy godziny będzie. ― westchnęłam. ― Jeśli chcesz, to możemy pojechać na coś. W końcu nie mieliśmy okazji zjeść tej pizzy. ― kiwnęłam głową. ― Weź mój telefon i napisz do wszystkich i zapytaj, czy chcą coś. Może nie będę musiał obiadu robić. ― uniosłam brew.

― Wy sami robicie obiady? ― kiwnął głową. ― Kto robił wczoraj?

― Paul. ― nie sądziłam, że ktokolwiek z tych olbrzymów umiałby gotować. Zwłaszcza, tak dobrze. ― Nie wiem, czy już zauważyłaś, ale on jest ten najbardziej odpowiedzialny. Jest jak głowa rodziny.

― Tatusiek. ― podsumowałam, a on po raz kolejny się zaśmiał. ― Odblokuj mi ten telefon. ― kiedy to zrobił, napisałam wiadomość do domowników. Odpowiedzi dostałam od razu. ― Nie chcą. ― posmutniał. ― Paul napisał, że kolejny raz nie uda Ci się wywinąć z obowiązku. ― westchnął.

Reszta drogi minęła nam w milczeniu. Kiedy zajechaliśmy pod pizzerie, byłam zdenerwowana, a czemu? Bo przypomniałam sobie o obietnicy braci, byłam bardziej niż pewna, że nie dotrzymają danej mi obietnicy. Te dwa barany od zawsze robiły, co chciały i kiedy chciały. Postanowiłam sobie, że narobię im takich kłopotów, że jeszcze w tym samym tygodniu wrócą do miasta. Simon nabijał się z mojej miny, a ja całkowicie nie wiedziałam, co jest w niej takiego śmiesznego. Nie byłam uroczym kotkiem ani "owieczką", żeby każda moją miną była rozczulająca i zabawna. Dotarło do mnie, że nie miałam żadnych wieści od mamy, niby była na wakacjach, ale mimo to, powinna się już dawno odezwać. Nie wierzyłam, że ot tak zaufała w stu dwóch procentach tym baranom. Ich nie wolno darzyć aż takim zaufaniem.

― Przestań już. ― powiedział, gdy usiedliśmy do stolika. ― Ludzie się patrzą. ― przewróciłam oczami. ― O czym myślisz?

― O tym, że moi bracia to barany. ― uniósł brew. ― Nie wnikaj. ― westchnęłam. ― Ja chce numer sześć, małą, z podwójnym serem, na cienkim cieście i bez oliwek. ― powiedziałam, zerkając na menu.

― Szybka jesteś. ― powiedział Simon ze śmiechem. W tym samym momencie przyszedł kelner, a chłopak powtórzył to, co ja przed chwilą. ― Do tego numer osiem, średnią, na cienkim cieście.

― Coś do picia? ― zapytał młody chłopak, patrząc na mnie.

― Sok pomarańczowy. ― powiedziałam, patrząc na Simona. ― Dla kolegi cole. ― dopowiedziałam, bo chłopak był zajęty mordowaniem kelnera wzrokiem. ― Odbija Ci. ― westchnęłam.

― Z czym? ― zaśmiałam się, ale nie odpowiedziałam na jego pytanie. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, miałam w zwyczaju wracać myślami do przeszłości i w tamtej chwili właśnie to robiłam. Przypomniała mi się jedna, bardzo ważna rzecz.

― Mogę o coś zapytać? ― kiwnął głową. ― Jak się poznaliśmy, to bracia mówili o tym, że chwilę z nami pomieszkasz. ― zaczęłam. ― Dlaczego?

― Długo nie pomieszkałem. ― westchnął. ― Chciałem odpocząć od tego wariatkowa. Shawn to jebany idiota, który myśli, że może robić wszystko. ― powiedział. ― Doszedłem do wniosku, że przerwa dobrze mi zrobi.

― A tatusiek? Co on na to?

― Przyznał mi rację. Podczas mojej nieobecności, miał zamiar przeszkolić tego zjeba. ― nie wiedziałam, co miał na myśli. W jaki sposób przeszkolić, ale już nie chciałam wypytywać, bo akurat wrócił kelner i przyniósł nam nasze zamówienie.

****

Dopiero w domu się zorientowałam, że ten chłopak z pizzerii podrzucił mi kartkę ze swoim numerem. Głośno się zaśmiałam i schowałam ją; nie chciałam jej wyrzucać, bo intuicja mi podpowiadała, że może mi się jeszcze do czegoś przydać. Kiedy zeszłam na dół, Heather i Shawn byli już w domu. Simon pichcił obiad w kuchni, a ja postanowiłam iść do niego i wypytać o tego psychologa, Akurat tam siedział jeszcze Paul, a byłam pewna, że on wie o wiele więcej.

― Jak w szkole? ― zapytał na wstępie czarnowłosy.

― Nie jest źle. ― przyznałam. ― Możesz mi opowiedzieć o tym psychologu? ― uniósł brew. ― Mam na myśli, to, czy to facet, czy kobieta. Gdzie muszę się wstawić i czy będę musiała tam bywać częściej, niż bym chciała. ― chłopak westchnął.

― Ja Cię jutro zawiozę. ― powiedział Paul. ― Nie wiem jakiej płci jest i jak długo będziesz musiała tam chodzić. To chyba zależy od Ciebie. ― kiwnęłam głową i dokładnie przyjrzałam się czarnowłosemu. ― Co się tak gapisz? ― zaśmiał się.

― Czemu on ma podbite oko, a ty nie masz ani zadrapania? ― zapytałam, wyczekując szybkiej odpowiedzi.

― Jak ktoś nie umie się bić, to kończy jak nasz kuchcik. ― Simon zaczął mruczeć pod nosem. ― Kończ już, głodny jestem. ― tym razem ja się zaśmiałam. ― Bracia dzwonili? ― zaprzeczyłam. ― A spróbuj tylko coś narobić. ― zdziwiłam się. ― Stałem pod drzwiami, kiedy o tym mówiłaś. ― zaśmiałam się.

― Dawaj ten obiad. ― zmieniłam szybko temat, nie chciałam dyskutować o tym z tatuśkiem.

Kiedy w końcu obiad był gotowy, każdy zszedł na dół i usiadł do stołu. Ja siedziałam znowu naprzeciwko Paula i obok Simona. Nie zwracałam uwagi na innych, bo nie musiałam. Byłam bardziej niż pewna, że większość jest zajęta jedzeniem, a Shawn zerka na mnie co kilkanaście sekund.

####

Ten chyba dłuższy od poprzednich;);)





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro