Małe kuku
Kiedy Heather wzięła tabletkę, położyła się i zasnęła niemalże od razu. Zamknęłam jej pokój i poszłam na dół. Było już około szesnastej, obiad w domyśle miał być już zrobiony. W salonie siedział Simon, który jak mnie zobaczył, uśmiechnął się, po czym podszedł i przytulił.
― Jest coś na obiad? ― zapytał po chwili. ― Umieram z głodu.
― Miałam zrobić, ale jak wróciliśmy, byłam u Heather. ― uniósł brew. ― Nie słyszałeś? ― do pomieszczenia wszedł Shawn, który wyglądał okropnie. Miał obitą twarz, a gdzieniegdzie była jeszcze spływająca krew. ― Gdzie Paul? ― zapytałam chłopaka, on zmierzył nas wzrokiem i poszedł na górę.
― Dopiero wróciłem, co się stało? ― pokręciłam tylko głową i poszłam w kierunku, z którego przyszedł czarnowłosy. ― Pójdę z Tobą. ― dotrzymał mi roku. ― Jeśli to robota Paula, to musiał wpaść w furię.
― Jeśli to zrobił, to do końca miesiąca, będę mu robić śniadania. ― powiedziałam, co chłopaka zdziwiło. ― Lepiej gdy on Ci powie, co się stało. ― o nic więcej nie pytał. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, wokół było pełno sprzętów do siłowni, a na środku, ogromny ring, na którym był Paul i Will. Ten pierwszy wyżywał się na chłopaku, uderzał go gołymi pięściami i już z daleka widziałam, że ma na nich krew, która pewnie należała do Willa.
― Lepiej mu nie przeszkadzajmy. ― szepnął do mnie Simon. ― Usiądźmy i poczekajmy, aż skończy. ― kiwnęłam głową i usiadłam na ławeczce. Chłopak zrobił to samo, oparłam się o jego ramię i zamknęłam oczy. Nie bałam się Paula, rozumiałam go. Sama miałam ochotę obić im twarzyczki. Mimo że nie byłam agresywna i wolałam iść drogą pokoju, to takie rzeczy są po prostu niewybaczalne. Polubiłam Heater, miałam z nią dużo wspólnego i byłam pewna, że mogłam się wiele nauczyć. Nie chciałam, aby cierpiała, sama solidarność, kazała mi nie reagować na ich krzywdę. To mogło spotkać każdą dziewczynę, z którą mieli styczność. ― Już skończyli. ― otworzyłam oczy i popatrzyłam na mężczyzn. Paul miał tylko rozwalony łuk brwiowy i kilka zadrapań, tamten drugi miał "rozjechany" ryj.
― Co tu robicie? ― zapytał Paul, był wkurzony. ― Ty już idź i pamiętaj, że jeszcze jedno przewinienie, nawet najdrobniejsze, a wiesz, co Cię czeka. ― William poszedł w stronę wyjścia, a wzrok czarnowłosego znowu znalazł się na naszej dwójce. ― Stało się coś jeszcze? ― dopiero w tej chwili zauważyłam, jak bardzo wkurzony jest Paul. Przez to wszystko zapomniałam, co od niego chciałam. ― Słuch straciliście? ― w duszy zaczęłam panikować.
― Nauczysz mnie, jak się bić? ― wypaliłam. Oboje popatrzyli na mnie jak na kosmitkę. ― No wiesz, żebym umiała się obronić. ― uśmiechnęłam się niepewnie.
― Zastanowię się. ― mruknął. ― Dzisiaj na pewno nic nie będę Ci pokazywał, bo mogę Cię zabić. ― kiwnęłam głową. ― Jak Heather się czuje? ― usiadł obok mnie.
― Wzięła tabletkę na ból głowy i się położyła.Prawie od razu zasnęła. ― kiwnął głową. ― Będę u niej dzisiaj spała. W razie, gdyby coś jej do głowy strzeliło albo im.
― Lepiej, żeby ona przeniosła się do Ciebie. ― powiedział. ― Jutro, ja Cię zawiozę do szkoły, bo muszę iść do dyrektora i wyjaśnić sprawę.
― Jak się wytłumaczysz z tego, jak wyglądają. ― wzruszył ramionami.
― Wyjebane. ― westchnął. ― Nie robiłaś obiadu? ― zaprzeczyłam. ― Zadzwońcie po pizze albo inne żarcie, a jutro zrobimy te gofry. ― kiwnęłam głową.
Piętnaście minut później poszliśmy do salonu, w którym siedzieli chłopcy. Brakowało tylko Heather i tych rozjechanych. Każdy z nich dokładnie przyglądał się Paulowi, przez chwilę miałam wrażenie, że mają strach w oczach, ale po komentarzach typu " było ich bardziej pokiereszować" albo "mogłeś wołać, to byśmy się wszyscy wyżyli", wyrzuciłam myśl o strachu. Bez słowa poszłam na górę, chciałam sprawdzić, jak czuję się Heather.
― Gdzie byłaś? ― zapytała zachrypniętym głosem, podałam jej butelkę wody, którą od razu opróżniła.
― Miałam okazję obserwować Paula w furii. ― otworzyła szeroko oczy. ― Nie zabił ich, mają rozjechane mordy. ― westchnęła. ― Paul powiedział, że jutro spróbuje wszystko załatwić. Nie znam go na tyle, żeby wiedzieć, jak bardzo jest skuteczny w pokojowy sposób.
― On w każdy sposób jest skuteczny. ― uśmiechnęła się i oparła głowę o moje ramię. ― Dzwonili Twoi bracia? ― zaprzeczyłam. ― Tylko nie próbuj robić problemów. Paul w takim stanie jest zdolny do wszystkiego. Nie chcę być znowu jedyną, prawowitą babą w tym domu. ― zaczęłam się śmiać.
― Cały czas nią jesteś, jak moi bracia wrócą, to będę mieszkać z nimi. ― westchnęła.
#####
akuku
monkey_in_life na Twoje życzenie;p
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro