Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Małe kuku

Kiedy Heather wzięła tabletkę, położyła się i zasnęła niemalże od razu. Zamknęłam jej pokój i poszłam na dół. Było już około szesnastej, obiad w domyśle miał być już zrobiony. W salonie siedział Simon, który jak mnie zobaczył, uśmiechnął się, po czym podszedł i przytulił.

― Jest coś na obiad? ― zapytał po chwili. ― Umieram z głodu.

― Miałam zrobić, ale jak wróciliśmy, byłam u Heather. ― uniósł brew. ― Nie słyszałeś? ― do pomieszczenia wszedł Shawn, który wyglądał okropnie. Miał obitą twarz, a gdzieniegdzie była jeszcze spływająca krew. ― Gdzie Paul? ― zapytałam chłopaka, on zmierzył nas wzrokiem i poszedł na górę.

― Dopiero wróciłem, co się stało? ― pokręciłam tylko głową i poszłam w kierunku, z którego przyszedł czarnowłosy. ― Pójdę z Tobą. ― dotrzymał mi roku. ― Jeśli to robota Paula, to musiał wpaść w furię.

― Jeśli to zrobił, to do końca miesiąca, będę mu robić śniadania. ― powiedziałam, co chłopaka zdziwiło. ― Lepiej gdy on Ci powie, co się stało. ― o nic więcej nie pytał. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, wokół było pełno sprzętów do siłowni, a na środku, ogromny ring, na którym był Paul i Will. Ten pierwszy wyżywał się na chłopaku, uderzał go gołymi pięściami i już z daleka widziałam, że ma na nich krew, która pewnie należała do Willa.

― Lepiej mu nie przeszkadzajmy. ― szepnął do mnie Simon. ― Usiądźmy i poczekajmy, aż skończy. ― kiwnęłam głową i usiadłam na ławeczce. Chłopak zrobił to samo, oparłam się o jego ramię i zamknęłam oczy. Nie bałam się Paula, rozumiałam go. Sama miałam ochotę obić im twarzyczki. Mimo że nie byłam agresywna i wolałam iść drogą pokoju, to takie rzeczy są po prostu niewybaczalne. Polubiłam Heater, miałam z nią dużo wspólnego i byłam pewna, że mogłam się wiele nauczyć. Nie chciałam, aby cierpiała, sama solidarność, kazała mi nie reagować na ich krzywdę. To mogło spotkać każdą dziewczynę, z którą mieli styczność. ― Już skończyli. ― otworzyłam oczy i popatrzyłam na mężczyzn. Paul miał tylko rozwalony łuk brwiowy i kilka zadrapań, tamten drugi miał "rozjechany" ryj.

― Co tu robicie? ― zapytał Paul, był wkurzony. ― Ty już idź i pamiętaj, że jeszcze jedno przewinienie, nawet najdrobniejsze, a wiesz, co Cię czeka. ― William poszedł w stronę wyjścia, a wzrok czarnowłosego znowu znalazł się na naszej dwójce. ― Stało się coś jeszcze? ― dopiero w tej chwili zauważyłam, jak bardzo wkurzony jest Paul. Przez to wszystko zapomniałam, co od niego chciałam. ― Słuch straciliście? ― w duszy zaczęłam panikować.

― Nauczysz mnie, jak się bić? ― wypaliłam. Oboje popatrzyli na mnie jak na kosmitkę. ― No wiesz, żebym umiała się obronić. ― uśmiechnęłam się niepewnie.

― Zastanowię się. ― mruknął. ― Dzisiaj na pewno nic nie będę Ci pokazywał, bo mogę Cię zabić. ― kiwnęłam głową. ― Jak Heather się czuje? ― usiadł obok mnie.

― Wzięła tabletkę na ból głowy i się położyła.Prawie od razu zasnęła. ― kiwnął głową. ― Będę u niej dzisiaj spała. W razie, gdyby coś jej do głowy strzeliło albo im.

― Lepiej, żeby ona przeniosła się do Ciebie. ― powiedział. ― Jutro, ja Cię zawiozę do szkoły, bo muszę iść do dyrektora i wyjaśnić sprawę.

― Jak się wytłumaczysz z tego, jak wyglądają. ― wzruszył ramionami.

― Wyjebane. ― westchnął. ― Nie robiłaś obiadu? ― zaprzeczyłam. ― Zadzwońcie po pizze albo inne żarcie, a jutro zrobimy te gofry. ― kiwnęłam głową.

Piętnaście minut później poszliśmy do salonu, w którym siedzieli chłopcy. Brakowało tylko Heather i tych rozjechanych. Każdy z nich dokładnie przyglądał się Paulowi, przez chwilę miałam wrażenie, że mają strach w oczach, ale po komentarzach typu " było ich bardziej pokiereszować" albo "mogłeś wołać, to byśmy się wszyscy wyżyli", wyrzuciłam myśl o strachu. Bez słowa poszłam na górę, chciałam sprawdzić, jak czuję się Heather.

― Gdzie byłaś? ― zapytała zachrypniętym głosem, podałam jej butelkę wody, którą od razu opróżniła.

― Miałam okazję obserwować Paula w furii. ― otworzyła szeroko oczy. ― Nie zabił ich, mają rozjechane mordy. ― westchnęła. ― Paul powiedział, że jutro spróbuje wszystko załatwić. Nie znam go na tyle, żeby wiedzieć, jak bardzo jest skuteczny w pokojowy sposób.

― On w każdy sposób jest skuteczny. ― uśmiechnęła się i oparła głowę o moje ramię. ― Dzwonili Twoi bracia? ― zaprzeczyłam. ― Tylko nie próbuj robić problemów. Paul w takim stanie jest zdolny do wszystkiego. Nie chcę być znowu jedyną, prawowitą babą w tym domu. ― zaczęłam się śmiać.

― Cały czas nią jesteś, jak moi bracia wrócą, to będę mieszkać z nimi. ― westchnęła.

#####

akuku 

monkey_in_life  na Twoje życzenie;p

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro