Love you so much
Nie wiedziałam, ile siedziałam w szpitalu, ale po tylu godzinach ciągłego płakania w końcu zasnęłam w ramionach Shawna. Obudził mnie, jak już za oknami było ciemno, mówiąc, że już po operacji i Paul rozmawiał z lekarzem. Wstałam na równe nogi i chciałam wbiec do sali operacyjnej, ale czarnowłosy mnie zatrzymał. Simona nie było już w tej sali, ale nie mogłam jeszcze do niego iść, póki Paul z lekarzem, nie wrócą.
― Jak się czujesz? ― zapytał chłopak, który podał butelkę z wodą. Pokiwałam tylko głową na znak, że jest okej. Chociaż prawdę mówiąc, gdybym mogła, to bym coś rozwaliła. Bałam się, że operacja się nie udała i Simon będzie pod respiratorem albo jest już martwy. ― Będzie dobrze. ― powiedział, widząc moją minę. ― Mówiłem Ci już, że jest silny i się tak szybko nie poddaje. Kocha Cię i na pewno Cię nie zostawi. ― uśmiechnęłam się lekko, ale nie byłam zbytnio przekonana co do jego słów.
― Żyje? ― zapytałam Paula od razu, gdy do nas podszedł. On kiwnął tylko głową i powiedział, że mogę do niego na chwilę iść, ale on jeszcze się nie wybudził. ― Wiedzą, kiedy się wybudzi? ― wzruszył ramionami, po czym dodał, że jest możliwość, że nastąpi to w najbliższych dniach. Weszłam do sali, w której był Simon, usiadłam ponownie na krzesełku i złapałam jego dłoń. ― Wróć do nas, jak najszybciej. ― powiedziałam po cichu. ― Tęsknimy. ― wstałam i pocałowałam go w usta, po czym wstałam z zamiarem wyjścia z sali. ― Kocham Cię. ― powiedziałam i wyszłam na korytarz. Cieszyłam się, że operacja się udała i on do mnie w końcu wróci. W domu byliśmy pół godziny później, poszłam do swojego pokoju, drzwi wciąż były rozwalone, więc wzięłam swoje rzeczy i poszłam pod prysznic, a po nim, udałam się do pokoju Simona.
― Jutro pojadę Ci kupić nowe drzwi. ― powiedział Shawn, którego spotkałam przed wejściem do pokoju bruneta. ― Tylko następnym razem mnie wpuść. ― mrugnął do mnie i wszedł do swojego pokoju. Uśmiechnęłam się pod nosem i też zniknęłam za drzwiami.
******
Minął kolejny tydzień, już nie mogłam jechać do szpitala, bo Paul powiedział, że to niebezpieczne. Nie chciał znowu takiej sytuacji, że zniknę ani tego, że ktoś zginie albo wyląduje w szpitalu, jak Simon. Siedziałam w swoim pokoju, Shawn, jak obiecał, kupił mi nowe drzwi i już kolejną noc spałam u siebie. Siedziałam na podłodze, pod oknem i czytałam książkę, ostatnią, którą wzięłam z domu. Podczas tego całego "aresztu domowego", całe dnie spędzałam nad książkami, jak nie męczyłam się z pracami domowymi i materiałem do szkoły, to czytałam dla siebie.
― Carly! ― zawołał mnie Paul. ― Chodź tu natychmiast! ― uniosłam brew. Nie wiedziałam, o co chodzi, nie zdążyłam nic narobić. Odłożyłam książkę i szybkim krokiem udałam się na dół. Tam byli wszyscy, dosłownie. ― O jesteś w końcu. Zobacz, kto do nas wrócił. ― odsunął się, przede mną stał uśmiechnięty Simon. Nie czekając na nic, podeszłam do niego i mocno przytuliłam. ― Nie uduś go. ― mruknął mężczyzna.
― Pójdziemy na górę? ― szepnął do mnie Simon. Kiwnęłam tylko głową, po czym wzięłam od niego torbę i wolnym krokiem poszliśmy do pokoju chłopaka. Usiadł na łóżku i wskazał na swoje kolana, chcąc, abym na nich usiadła. Zrobiłam to, ponownie się do niego przytulając. ― Paul mi powiedział, że oddałaś dla mnie krew. ― pogłaskał mnie po włosach. ― Nie musiałaś tego robić. ― popatrzyłam na niego z uniesioną brwią.
― Może nie, ale chciałam, abyś do mnie wrócił, jak najszybciej. ― uśmiechnął się, po czym lekko mnie pocałował. ― Nigdy więcej mi tego nie rób. ― powiedziałam po chwili.
― Też Cię kocham. ― szepnął mi do ucha. ― Słyszałem, jak do mnie mówiłaś.― uniosłam brew. Słyszałam o tym, że osoby poddane śpiączce mogą słyszeć, to co do nich się mówi, ale tak szczerze, to nigdy w to nie wierzyłam. Uśmiechnęłam się do niego i znów złączyłam nasze usta, zdałam sobie sprawę, że przez ten czas, brakowało mi go bardziej, niż przypuszczałam.
######
Miłego piątku!! <3
Nie wiem, czy uda mi się coś dzisiaj napisać ;p
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro