Koniec tego dobrego
Gdy wróciłam do domu, Simon zrobił m aferę, że wyszłam z domu, nie biorąc ze sobą telefonu. William zaczął się na niego drzeć, że nie tylko on ma prawo spędzać ze mną czas. Z tego wszystkiego wynikła taka kłótnia, że wszyscy się zebrali. Wiedziałam, że brunet chciał ze mną spędzać każdy dzień, zanim miał mnie zostawić, ale w tamtej chwili przesadził. Olewając wszystko i wszystkich, udałam się na górę, do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i patrzyłam w sufit, zastanawiało mnie to, czy przed jego wyjazdem zerwiemy ze sobą, czy będziemy w związku na odległość. Mówiąc szczerze, nie wierzyłam, że to by przetrwało. Mimo że urodziny miałam mieć już za miesiąc, to szkołę skończyłabym w przyszłym roku.
― Możesz m powiedzieć, gdzie Ty z nimi byłaś?! ― wrzasnął brunet. ― Carly! ― westchnęłam, po czym podniosłam się do pozycji siedzącej.
― Pomagałam Willowi. ― uniósł brew. ― Jego siostra ma urodziny, poprosił mnie, abym mu doradziła w kwestii prezentów. ― chłopak mruknął coś pod nosem i wyszedł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami. ― Tak, najlepiej się obrazić. ― mruknęłam pod nosem. Moje drzwi się ponownie otworzyły, a w nich stanęła Heather. Popatrzyła na mnie z wyrzutem, po czym usiadła obok mnie i zaczęła opieprzać. Jak ja tak mogłam iść gdzieś z nimi, po tym, co zrobili jej, mi i kiedyś Simonowi. ― Możecie dać mi święty spokój?! ― krzyknęłam. ― To moja sprawa, nie wasza! To wy nie umiecie przestać chować urazy do nich. Ja w przeciwieństwie do Was potrafię z kimś dogadać i wybaczyć. ― wzięłam głęboki wdech. ― Najlepiej będzie, jak stąd wyjdziesz. ― dziewczyna bez słowa wyszła z pomieszczenia. Kiedy miałam je zamknąć na klucz, ktoś znowu wlazł, tym samym uderzając mnie drzwiami. ― No kurwa! ― wrzasnęłam na cały dom. ― Poważny jesteś!? ― zmierzyłam wzrokiem Paula.
― Wybacz mała. ― powiedział i kazał mi usiąść. ― Zaraz wrócę, pójdę po lód, to sobie przyłożysz do tego oka. Nie wierzyłam w to, co się działo. Wszyscy jakby się na mnie uwzięli. ― Powiesz mi, o co chodziło z tą kłótnią i dlaczego Heather wyszła od Ciebie taka wściekła? ― westchnęłam i zaczęłam mu opowiadać o całym dniu. ― Heather, Will i Shawn od początku mieli spine, sam nie wiem dlaczego, nikt z nich nie chce mi powiedzieć. Mimo wszystko cieszę się, że chociaż ty próbujesz żyć z każdym w pokoju.
― Ta, w pokoju. Heather i Simon już się do mnie nie odzywają, to za tym pójdzie reszta. Jestem okropną suką. ― prychnęłam, co rozśmieszyło mężczyznę. ― Powiedział, kiedy dokładnie wyjeżdża? ― byłam ciekawa, czy chociaż urodziny spędzę z ukochanym.
― Za dwa dni. ― otworzyłam szeroko oczy. ― Co? ― zdziwił się, powiedziałam mu, to, co mi wcześniej Simon. ― Żartujesz? ― wściekła wybiegłam z pokoju i pobiegłam do Simona. Miałam zamiar zrobić mu awanturę, bo mnie okłamał.
― Ty gnido! ― krzyknęłam, otwierając drzwi od jego "sanktuarium". On popatrzył na mnie z uniesioną brwią. ― Dlaczego mi nie powiedziałeś, że za dwa dni wyjeżdżasz?! ― westchnął. ― Chciałeś uciec, mam rację?! ― spuścił głowę. ― I jeszcze masz czelność robić sceny mi, że pomogłam Willowi?! Jesteś pieprzonym egoistą! ― odwróciłam się, za mną stali wszyscy, prócz Paula. Przecisnęłam się przez nich i pobiegłam do siłowni, musiałam się wyżyć. Bez zakładania rękawic zaczęłam uderzać w worek bez opamiętania. ― Zostaw mnie! ― krzyknęłam, kiedy ktoś mnie odciągnął.
― No już, spokojnie. ― zostałam przyciśnięta do czyjejś klatki piersiowej. Wtuliłam się w nią bardziej i dałam łzom swobodnie spływać. Nie wierzyłam w to, jak on mógł mi zrobić coś takiego. ― Wszyscy słyszeliśmy, co się stało. Nikt nie może uwierzyć, że odchodzi. ― spojrzałam na Shawna ze łzami w oczach. ― Poradzisz sobie. ― cmoknął mnie we włosy. ― Teraz musisz się uspokoić i na spokojnie z nim porozmawiać. ― uśmiechnęłam się blado i lekko cmoknęłam chłopaka w policzek. ― Pamiętaj, że Ci pomogę, we wszystkim. ― wstałam i bez słowa poszłam do pokoju Simona, który siedział załamany na łóżku.
― Zadowolona jesteś? ― mruknął. ― Teraz wszyscy o tym wiedzą. ― zmroził mnie wzrokiem. ― Chciałem z nimi na spokojnie porozmawiać, a ty wpadłaś tu i zrobiłaś aferę, jakbyś nie mogła ze mną normalnie porozmawiać. Nie wiem, jak to będzie, jak wyjadę. ― uniosłam brew. ― Widzę, że Shawn już zdołał sobie Ciebie owinąć wokół palca. Pod moją nieobecność..
― Nie wierzę. ― powiedziałam cicho. To nie był ten Simon, który wziął mnie na romantyczną randkę. Wtedy był słodki i kochany, a w tamtej chwili, nie poznawałam go. ― To w takim razie, nie mamy o czym rozmawiać. Skoro uważasz, że byłabym w stanie Cię zdradzić, to widocznie, ten związek nie ma przyszłości. ― odwróciłam się, po czym wyszłam z pomieszczenia.
#####
Witam w tym pięknym, słonecznym dniu!
Kto jest #teamSimon, a kto #teamShawn?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro