Drewniany domek
Do końca tygodnia chodziłam smutna. Nie mogłam uwierzyć, że Pedro umarł. Chłopaki mówili, że nie męczył się, zmarł tuż po tym jak dostał kulkę. Simon cały czas próbował mnie pocieszać, opowiadając, co będziemy robić w ciągu tych dwóch dni. Byłam mu bardzo wdzięczna i naprawdę cieszyłam się z tego wyjazdu, ale myśląc o Pedro, chciało mi się płakać.
― Spakowałaś się owieczko? ― pokiwałam głową. ― Wezmę walizkę, za dwadzieścia minut jedziemy. ― uśmiechnęłam się tylko. Mieliśmy jechać na trzy auta, ja z Simonem i braćmi. Paul, z Shawnem, Heather i Cameronem, a Nick z Brandonem, Philipem i Willem. Niestety. Wiedziałam już przed wyjazdem, że będę się z nim kłócić co chwila. ― Carly! Chodź!
― Trzy minutki! ― popatrzyłam w lustro. Miałam na sobie czarną bokserkę, a na tym tego samego koloru ramoneskę i legginsy. Wyglądałam tak, jak zawsze, nie było źle ani rewelacyjnie. Wzięłam swoją torebkę, po czym wyszłam z pokoju i ruszyłam do swoich braci i Simona. ― Jedziemy? ― zapytałam. ― Chce już zacząć odpoczynek. ― zaczęli się śmiać. ― Gotowi? ― klasnęłam w ręce i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Wsiadłam do auta i czekałam, aż święta trójca raczy do mnie dołączyć. Kiedy w końcu wsiedli do auta, moi bracia z przodu, a Simon obok mnie, to w końcu ruszyliśmy w drogę. Z pozostałymi mieliśmy spotkać się na miejscu, więc na nikogo więcej nie musieliśmy czekać.
― Tylko nie obmacujcie się tam z tyłu. ― uniosłam brew i odwróciłam się do Simona, robiąc dzióbek. On się tylko uśmiechnął i cmoknął mnie lekko, po czym splótł nasze ręce. ― Musimy rozdzielić jeszcze pokoje. ― Al popatrzył na mnie w wewnętrznym lusterku. ― Będziesz z Heather. ― zaprzeczyłam, chociaż to nie było pytanie. ― Bo?
― Bo chcę mieć z Simonem. Nie interesuje mnie to, że Wam się to nie podoba. ― wiedziałam, że mrużą oczy. ― Skoro mamy ustalone, to życzcie mi słodkich snów. ― przytuliłam się do swojego chłopaka i zamknęłam oczy. ― A spróbujcie mnie obudzić, to Was pozabijam. ― usłyszałam ich śmiech.
Siedziałam na ławce przed szkołą i czekałam na swoją przyjaciółkę i jej brata, tylko z nimi jeszcze rozmawiałam. Chodziłam do bardzo małej szkoły, każdy się znał praktycznie od przedszkola, niemalże wszyscy sądzili, że ja i Gwen należymy do jakieś sekty, bo ciągle chodzimy ubrane na czarno. Na początku było to śmieszne, a potem żałosne. Durne gadanie, które nigdy nie zostało jakkolwiek potwierdzone. Może byłam nieco inna niż wszyscy, nie lubiłam imprez ani innych takich, ale nie byłam jakimś odludkiem. Gdyby nie fakt, że ta dwójka zawsze przy mnie była, to wtedy chyba bym zwariowała.
― Hej czarnulko ― dziewczyna cmoknęła mnie w policzek. ― Gotowa na dzień pełen wrażeń? ― parsknęła śmiechem.
― Macie do mnie przyjść, jeśli ta suka zacznie coś pierdolić. ― zaznaczył Tom. ― Z tego plastikowego ryja zniknie cały tynk. ― roześmiałam się, chłopak uniósł brew, po czym pociągnął mnie za rękę i przerzucił przez ramię. ― I co? Dalej się tak rechotać będziesz? ― pokiwałam głową, krzycząc, aby mnie postawił na ziemie.
― Kochanie, wstawaj, jesteśmy. ― otworzyłam oczy, ziewając. ― Gotowa na wymarzony weekend? ― uśmiechnęłam się, kiwając głową. Byliśmy pierwsi na miejscu, cieszyłam się z tego, bo mogliśmy sobie wybrać sypialnie. Pierwsze co zrobiłam, to zabrałam Jeffowi klucz i poszłam zwiedzić domek. Przed nim był wielki taras, gdzie już był wyłożony ogromny grill, stół z krzesłami i kilka leżaków. W środku było drewniane z elementami nowoczesnymi. Sprawdziłam pierw pokoje na dole. Jedna z sypialni miała tylko jedno, ogromne łóżko, ale nie podobała mi się. Pobiegłam wielkimi schodami na samą górę, bo właśnie tam miała być druga z sypialni małżeńskich. Reszta pokoi miała po dwa łóżka jednoosobowe. Wybrałam jednak tę na górze, bo nie dość, że wokół był tylko jeden pokój, to sypialnia była po prostu piękna. Wszystko było w kolorach brązu z elementami drewna. Wskoczyłam na łóżko, które było tak miękkie, że aż prawie się w nim zatopiłam. ― Tu będziemy spać? ― wstałam z łóżka, bo czułam, że znowu odlecę.
― Tak, chyba że podoba Ci się tamta na dole. ― zaprzeczył, po czym mnie przyciągnął do siebie. Spojrzałam mu w oczy, zarzucając ręce na jego kark. Chłopak uśmiechał się szeroko, po czym mnie całował. ― Nie przerywaj. ― naburmuszyłam się, co rozśmieszyło go.
― Powiesz mi coś? ― uniosłam brew. ― Co Ci się śniło? ― przekręciłam głowę. ― Mówiłaś, żeby Tom postawił Cię na ziemię. ― westchnęłam, po czym opowiedziałam mu sen w skrócie. Chłopak się spiął, całkowicie nie rozumiałam czemu. ― Byłaś z nim. ― zaprzeczyłam. ― Na pewno?
― Byłam z Gwen. ― przegryzłam dolną wargę. ― Przez rok. ― otworzył szeroko oczy. ― Przeszkadza Ci to? ― zaprzeczył z cwanym uśmiechem. ― Co się tak szczerzysz?
― Będziesz mi się w nocy spowiadać. Chce wiedzieć o wszystkim. ― zaśmiałam się, po czym znowu cmoknęłam go w policzek.
― Ale to pozostaje pomiędzy nami. ― szepnęłam. ― Jasne misiu? ― kiwnął głową.
#######
A tego się spodziewaliście? ;ppp
Baybay
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro