Ciężki dzień
Paul popatrzył na mnie z wyraźnym zdziwieniem. Siedział przy biurku, ale to nie przeszkadzało mi, aby go przytulić. Potrzebowałam tego, czarnowłosy cały czas próbował mi pomóc, pilnował mnie bardziej, niż wymagali tego moi bracia. Wiele razy to powtarzałam, ale był jak ojciec, którego nie miałam. Mimo że był starszy ode mnie tylko o jakieś osiem lat.
― Co się stało? ― zapytał, głaskając mnie po głowie. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu. ― Pamiętasz, że obiecałaś mi, że jeśli coś się stanie, to ze mną porozmawiasz? ― odsunęłam się od niego i lekko pokiwałam głową.
― Możemy porozmawiać o tym później? ― zapytałam cicho. ― Nie mam na nic siły. ― kilka łez spłynęło po moich policzkach. Mężczyzna od razu je wytarł.
― Jasne słonko. ― cmoknął mnie w czoło i jeszcze raz mocno przytulił. ― Ile spałaś?
― Może z dwie godziny, może mniej. ― westchnęłam. ― Simon jest?
― Powinien być u siebie w pokoju. ― kiwnęłam głową i udałam się w stronę wyjścia. ― Poczekaj jeszcze chwilę. ― odwróciłam się, czarnowłosy wstał i do mnie podszedł. ― Nie obwiniaj go. To ja zabroniłem wszystkim cokolwiek mówić, a Twoim braciom ich szef.
― Nie ma jednego bossa? ― zdziwiłam się, ale mężczyzna powiedział, że wytłumaczy mi wszystko, jak się prześpię i uspokoję.
Pod pokojem Simona byłam trzy minuty później. Niepewnie zapukałam do drzwi i czekałam, aż otworzy. Gdy to zrobił, od razu mnie przytulił, zaciągając do pokoju i zamykając drzwi. Wtuliłam się w chłopaka i zamknęłam oczy, cieszyłam się, że był.
― Przepraszam kochanie. ― szepnął w moje włosy. ― Nie chciałam Cię okłamywać, ale nie miałem wyboru. ― odsunęłam się od niego i spojrzała mu w oczy. Było mu przykro i widocznie cierpiał z tego powodu.
― Jest okej. ― powiedziałam cicho. ― Tylko mnie nie zostawiaj. ― mówiąc to, miałam nadzieję, że domyśli się, o co mi chodziło. ― Mogę się położyć? Nie spałam całą noc. ― chłopak położył się razem ze mną. Przykrył nas kołdrą i przytulił do siebie. Zamknęłam oczy i zasnęłam niemalże od razu.
*******
Gdy się obudziłam, Simona nie było. Nie chciało mi się wstawać, więc sięgnęłam po telefon i sprawdziłam wiadomości. Miałam dwadzieścia nieodebranych połączeń od bliźniaków i jeszcze raz tyle samo wiadomości. Nie zamierzałam im odpisywać ani oddzwaniać. Zranili mnie i nie chciałam im tego puścić płazem. Skoro byłam dla nich ważna, to dlaczego wciągnęli mnie w taki gówno?
― Nie śpisz już? ― do pokoju wszedł mój chłopak. Przyniósł tackę z jedzeniem. ― Zjedz coś. ― mruknął. ― Już szesnasta.
― Nie chce mi się jeść. ― westchnęłam. ― Mam takiego doła, że najchętniej nie wychodziłabym stąd.― oparłam głowę o jego ramię, uprzednio siadając. ― Nie wrócę do ich domu. ― powiedziałam, a on uniósł brew. Opowiedziałam mu o sytuacji z rana.
― Na pewno nie to mieli na myśli. Kochają Cię. ― powiedział od razu. ― Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak często dostaje od nich wiadomości, żebym miał na Ciebie oko i żebym Cię nie skrzywdził.
― To dlaczego nie przenieśli mnie gdzieś z mamą? Też mogłabym tam zacząć nowe życie. ― westchnął. ― Nie zrozum mnie źle, cieszę się, że Was poznałam, ale ja po prostu nie potrafię tego zrozumieć. Czemu mnie narażają?
― Musisz z nimi porozmawiać na spokojnie. Oni poinformowali wszystkich w mieście, żeby mieli Cię na oku. Nie chcą, aby Ci się coś stało. ― wypuściłam powietrze z ust, to było za wiele na mój mózg. ― Paul chce z Tobą pogadać, o co chodzi?
― Chce mi wytłumaczyć, jak to wszystko działa. ― uniósł brew. ― Chce zrozumieć całą tę sytuację. Jak na razie to nie jest na moją głowę. Mam taki mętlik w głowie, że sobie nie wyobrażasz. Wszystko się teraz zmieniło w moim życiu, niektóre rzeczy na plus, a inne wręcz przeciwnie. ― przytulił mnie.
#######
6/10
kolejny o 20:30
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro