Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟰𝟬: drugie zadanie


Alyssa siedziała na trybunach, oparta o ramię swojego przyrodniego brata, który ciągle nie wiedział, że nim jest. Wolała, żeby tak zostało, a i Narcyza, po wyrażeniu obawy o stan uczuć syna, zaakceptowała jej prośbę. Fong po prostu wiedziała, że Draco nie mógł się w niej zakochać. Oboje znali się jak łyse konie, od najmniejszego włosa na głowie, aż po koniuszki paznokci u stóp. Wiedzieli o sobie wszystko i właśnie to sprawiało, że nigdy nie mogli o sobie pomyśleć w romantyczny sposób. Dodatkowo widziała ostatnio, jak Malfoy idzie na samotny spacer wraz z Pansy, która widocznie wzięła się za robotę, gdy zobaczyła, że Tracey i Teo idzie lepiej niż dobrze. Spojrzała na swojego braciszka spod zmrużonych, zaspanych powiek. Niby obserwowali zadanie, ale było to jak gapienie się w jezioro przez czterdzieści minut. Nikt nie wiedział co się działo, nic nie było widać i nikt nic nie mógł powiedzieć. Nawet Ludo Bagman, ten głupi komentator, siedział cicho, bo nie bardzo miał o czym gadać. Co jakiś czas rzucał uwagę na temat mijającego czasu lub pochmurnej, zimnej pogody. Był w końcu luty, temperatura wody to jakieś pięć stopni, a na zewnątrz było w okolicach zera. A oni tak po prostu wskoczyli do tej wody, nie rzucając na siebie nawet zaklęcia ogrzewającego. Nie dziwiłaby się, gdyby w wodzie pływały teraz trzy, odmrożone truchła, a nie nastolatki. No tak, Fleur odpuściła jakiś czas temu. Zaatakowały ją jakieś stworzenia i nie umiała sobie z nimi poradzić. Też mi za historia.

— Pewnie Potter dopłynął pierwszy, ale struga bohatera, więc wyjdzie ostatni, jak zwykle ledwo żywy. I wtedy Dumbledore powie coś do komisji i będzie pierwszy. Zobaczycie, nie tylko z Slytherinem się tak zabawia, bo przecież Harruś musi mieć pierwsze miejsce — prychnęła, przypominając sobie o zasadach, które krótko wyjaśnił komentator, gdy rozpoczęło się zadanie. Ironiczne, kogo zapięliby w ten łańcuch, gdyby to ona miała startować? I na Merlina, ile te dzieciaki znajdowały się już w tej wodzie? Od wczoraj? Nie umiała sobie wyobrazić jak bardzo ta konkurencja była nieprzemyślana zarówno pod względem organizacji, jak i kontroli uczestników. Czy ktoś poza Dumbledore'em znał w ogóle trytoński? — O, patrzcie. Ktoś wypływa.

— To już jest nudne. Wracamy, Pansy? — spytał znudzony Draco, podnosząc się z trybun. Za nim poszła wspomniana dziewczyna, a Alyssa została wśród uczniów Slytherinu zupełnie sama. Nawet nie zauważyła, że przy jej boku usiadł Tom, z którym praktycznie nie gadała od tej feralnej imprezy z początku roku. Chłopak narzucił na jej plecy płaszcz, a ona popatrzyła w jego stronę pytająco.

— O co ci chodzi? — spytała tylko, zrzucając z siebie odzienie. Dotarły do niej słuchy, że idealna para, jaką byli Alice oraz Tom rozpadła się w okolicach świąt, gdy rodzice dziewczyny kategorycznie zabronili się im spotykać, a później, aby mieć pewność, wysłali ją do innej szkoły, zupełnie nie wiadomo gdzie. Podobno wyszło to przez to, że złapali go na paleniu u nich w domu magicznego zielska, ale jakoś nie zdziwiłaby się, gdyby ta plotka okazała się prawdą. Może i był popularny i lubiany w ich domu, ale plotki o nim roznosiły się lotem błyskawicy. I rzadko bywały jakkolwiek dobre czy pozytywne. — Jeśli szukasz pocieszenia, to nie u mnie. Jestem zaręczona.

— Zaręczona? Ile ty masz lat, dziewczyno? Piętnaście? I już chcesz przeżyć życie z jakimś spartaciałym dziadem? Bo przypuszczam, że to ktoś spoza Hogwartu, bo tu z nikim się nie spotykasz. Obserwowałem. — "Figlarnie" wystawił język i objął ją mocno ramieniem, starając się podsunąć ją w swoją stronę. Strąciła jego ramię, patrząc na niego gniewnie. Jeśli ktoś mógł nazywać Barty'go dziadem, to była to wyłącznie ona, w dodatku dodając przedrostek "mój kochany". Tom nigdy nie został do tego upoważniony, a już na pewno nie zamierzała znosić tak prostackiego dostawiania się do niej.

Wstała, odchodząc od niego i kierując się prosto w stronę Hogwartu. Za jej plecami, na trybunach rozlegały się oklaski oraz wycie. Dotarł do niej głos Bagmana, że z wody wydostał się już ostatni zawodnik, a ona z westchnieniem skierowała się w stronę Zakazanego Lasu. Miała dość, zarówno ścian zamku, jak i całej otoczki Turnieju, a który od września tak bardzo czekała. Poczuła się pusta i bezwartościowa, zupełnie tak, jak niegdyś czuła się niemal na co dzień. Chciała coś zrobić, coś zmienić, ale brakowało jej odwagi i zaparcia. A jednak musiała coś zrobić. Dociągnąć tą sprawę do końca, dostarczyć Pottera Czarnemu Panu oraz na spokojnie przemyśleć to, co chce robić w życiu, bo i ta sprawa nie dawała jej spokoju. Nie chciała pracować w Ministerstwie, to nie było dla niej. Zdecydowanie bardziej wolała wolne zawody, ale na nie ciężko było się dostać. Jeśli na jakiś zdecydowałaby się, to musiałaby odpuścić życie prywatne i przysiąść do nauki jeszcze bardziej. A tego nie chciała. Czy nie mogła po prostu do końca życia zostać w tamtej chatce z Barty'm?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro