𝟮𝟭: prośba o przeniesienie
— Narcyzo, powinnaś jednak uściślić czemu panienka Fong również tutaj jest — powiedział niespodziewanie miękko Lucjusz, uśmiechając się czule do swojej żony, która przez ten gest wydawała się rozpogodzić na kilka chwil. Złapał za jej drżącą z nerwów dłoń, siadając w przepastnym fotelu tuż obok tego należącego do Narcyzy. Scena ta na pierwszy rzut oka wydawała się nie mieć żadnego głębszego znaczenia, jednak Lyssa zbyt dobrze poznała Malfoya Seniora przez ostatnie trzy lata. Zawsze chłodny, elegancki i dostojny, nie pozwoliłby sobie na uczuciową gafę w obecności osób trzecich. Poza tym jeśli nie myliła się w historii ich małżeństwo zostało zawarte z przymusu i obowiązku. I nie chciała generalizować wszystkich par, ale słyszała kilka plotek jakoby Lucjusz korzystał z życia o wiele bardziej niż sama Narcyza. A taki obrzydliwy akt zdrady, nawet jeśli wyrządzony małżeństwu bez miłości, musiał wykluczać czułość, a przynajmniej w pewnym stopniu jej pozbawić. Problem leżał jednak w tym, że wszyscy tutaj, w tym ona sama, byli świetnymi aktorami. — Pozwól, że moja żona odetchnie sobie odrobinę i to ja wyjaśnię ci aktualną sytuację. Otóż doszły mnie słuchy, że Syriusz Black dotarł jakoś do strzępek Czarnego Pana i pomaga mu się odrodzić. My jako niezbyt zagorzali, ale jednak zwolennicy jasnej strony, chcemy by nasz syn był bezpieczny do samego końca. Chcemy by wpierw ukończył Durmstrang, a później opiekę nad nim przejął nasz przodek, zamieszkujący jedną z wiejskich posiadłości we Francji.
— Pana monolog dalej nie odpowiada mi na niezmiernie ciekawiące mnie pytanie: Z jakiego powodu się tutaj znalazłam? — Jej głos był odrobinę chłodniejszy niż zamierzała, ale jak mogła być spokojna i opanowana, gdy w myślach rzuciła już co najmniej dziesięć Cruciatusów na tego ohydnego mężczyznę? Była wściekła już w momencie, gdy nazwali tą podłą szumowinę Śmierciożercą, którym nigdy nie był. I że niby ten okropny kundel pomagał Lordowi?! A zasługi jej mistrza miały być pominięte przez Malfoya do siedmiu boleści, bo takie widzimisię miał świat? Nie mogła do tego dopuścić! Ale teraz musiała grać w jego grę. Pozwolić, by myślał, że ma władzę, wyciągnąć informacje i pozwolić, aby wszystko biegło swoim torem. Dopiero na sam koniec mogła odsłonić swoją twarz.
— Jesteś przyjaciółką naszego syna i jedną z bliższych mu osób. Obawiamy się po prostu, że Draco nie będzie chciał opuścić Hogwartu, dopóki znajdujesz się w nim ty, Alysso. — Łagodny głos Narcyzy był czymś, co otrzeźwiło jej buzujące z wściekłości wnętrze. Jednak nie na długo. Gdy przypomniała sobie prawdziwą twarz profesora, to natychmiast wściekłość ponownie w niej zawrzała. Malfoyowie powiedzieli, że są po jasnej stronie. Zdradzili Czarnego Pana trzynaście lat temu, zrobili to także dzisiaj. I te szumowiny będą klękać przed jego obliczem na równi z tymi, którzy chwalą wielkość Lorda po wsze czasy, nawet jeśli są zamknięci w Azkabanie? — Dlatego wystosowałam list do twojego ojca, który uznał twoje przeniesienie za rzecz zależną od ciebie i jeśli będzie taka twoja wola, to jeszcze przed końcem tego roku zostaniesz przyjęta do Instytutu.
— Durmstrang to szkoła dla mężczyzn. Jeśli nikt nie zauważył, jestem dziewczyną, kobietą. Czy nie sądzą państwo, że umieszczanie mnie tam, jest jak wsadzenie kija w mrowisko? — Malfoy Senior zmarszczył brwi, przyglądając się tej niezwykle nieangielskiej twarzyczce. Alyssa do tej pory nie wydawała mu się osobą inteligentną ani nawet myślącą, ale z jakiegoś powodu jego syn uczepił się jej jak rzep do wełnianego swetra. Teraz jednak zaczynał to rozumieć - jej przewaga nad innymi nie polegała na wielkiej inteligencji lub sprycie, a na odrabianiu zadań domowych. Wydawało się, że przebywając w Malfoy Manor, będzie zaledwie małym zaskrońcem w legowisku żmii. Tymczasem ona uniosła głowę i rozpostarła kaptur jak najprawdziwsza kobra. Spostrzeżenie to sprawiło, że mężczyzna z uwagą zaczął przyglądać się tej dziewczynie. Nie wyglądała jakoś niezwykle – ciemne, krótkie włosy, azjatyckie rysy odziedziczone najpewniej po ojcu, bo Draco nieraz wspominał, że Lyssa matki nie posiadała. — Przypuśćmy jednak, że znajdzie się jakaś luka w zasadach tamtej szkoły. Hmm, niech to będzie - na przykład - bliska znajomość z dyrektorem tamtej szkoły? Powinnam zapytać wtedy o powód tej zażyłości? Lub miejsce spotkań?
— Ty mała... — zaczął Lucjusz, ale dziewczyna natychmiast mu przerwała.
— Zanim pośpieszy pan z obrażaniem mnie, chcę jedynie napomknąć, że hipotetyzuję. Ale po pana reakcji sądzę, że to nie tylko hipotezy... — Wstała, uśmiechając się przemiło do Narcyzy. Przeprosiła cicho Dracona, podchodząc do kominka i zgarniając proszek Fiuu z sakwy. — Niestety, w Hogwarcie trzymają mnie bardzo ważne sprawy i nie mogę opuścić murów tej szkoły. Nie muszą się państwo kłopotać z wysłaniem sowy z decyzją do mojego ojca, sama to zrobię.
Wrzuciła proch w płomienie. Skłoniła się lekko, przykładając dwa palce do ust i całując je delikatnie. Przyłożyła je do zgięcia lewego łokcia, uśmiechając się zwycięsko do Lucjusza.
— Władza i potęga. — Zszokowany mężczyzna siedział jak sparaliżowany, nawet nie zauważając, że sylwetka Alyssy Fong rozmyła się w zielonych płomieniach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro