Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟭: 9 i 3/4

Była ledwie dziesiąta trzydzieści, gdy Malfoy zjawił się na peronie dziewięć i trzy czwarte razem z ojcem, który jak co roku postanowił go odprowadzić. Chłopak rozejrzał się po płycie, szukając kogoś, kogo lubi i zna. Pierwszą osobą spełniającą oba podpunkty, okazał się Blaise Zabini - jego czarnoskóry, czystokrwisty przyjaciel, który siedział na ławeczce obok rodziców i zamyślony patrzył w stronę pociągu. Wiedział, że nie powinien podchodzić do niego w tej chwili, więc postanowił skupić się na obiekcie, który przyciągnął tak wielkie zainteresowanie kogoś takiego, jak Zabini.

Przy pociągu stała Lyssa Fong, która z wielkim skupieniem wpatrywała się w parę, wydobywającą się z jednego z kominów parowozu. Dziewczyna chodziła z nimi na rok i była naprawdę ciekawą osobowością w Slytherinie. Jedną z najmilszych, troszeczkę przestrzeloną, ale całkiem przyjemną i niekonfliktową. Oczywiście tylko dla mieszkańców Domu Węża, bo w każdym innym wypadku była po prostu fałszywą suką, której nikt nie chce lubić. W każdym razie wpasowywała się w obraz niemiłego i sarkastycznego Ślizgona i to bardziej niż powinna.

Zabini zawsze zwracał na nią trochę większą uwagę. Już od pierwszej klasy był dla niej specyficznie miły, w zupełnie inny sposób niż dla swoich przyjaciół. Często gdy siedziała w pokoju wspólnym dosiadał się do niej, razem czytali książki, odrabiali zadania, rozmawiali oraz śmiali się. Wielokrotnie żartowano z nich, że są młodzi i zakochani. Oni jedynie śmiali się z tego, mówiąc, że są jedynie dobrymi przyjaciółmi. Ona także wydawała się inna, gdy z nim przebywała. Bardziej radosna i dużo chętniej pozwalała na naruszanie jej przestrzeni osobistej.

— Synu, powodzenia w tym roku szkolnym. — Głos Lucjusza sprawił, że młody blondyn oderwał się od tego widoku i z uśmiechem spojrzał na swojego rodziciela. Zaczęli rozmawiać, a w tym czasie Lyssa wkroczyła już do pociągu, zamykając się w jednym z pustych jeszcze przedziałów. W drodze do Hogwartu nie spodziewała się odwiedzin kogokolwiek, więc prawdopodobnie niedługo dosiądą się do niej losowe osoby, które do tej pory nie dały rady znaleźć miejsca w pociągu lub też grupa przyjaciół, która po prostu chciała usiąść razem. W obu przypadkach byłaby to katastrofa dla jej nerwów i świętego spokoju. Nie znosiła ludzi, naprawdę nie lubiła ich obecności, jak i jakichkolwiek kontaktów fizycznych. Była miła dla Ślizgonów, bo oni szanowali to i jak najbardziej popierali. Sądziła, że dzisiejszego wieczora będą krążyć okropne plotki po Pokoju Wspólnym. Nawet ona słyszała o przeciekach na temat Turnieju Trójmagicznego, który podobno miał na nowo odbyć się w Hogwarcie. Ogólnie całe wydarzenie ciekawiło ją niezmiernie. To jakie będą zadania, jacy będą uczniowie z innych szkół, a także wszystkie inne zasady dotyczące w ogóle organizacji czegoś takiego, jak to wydarzenie. Sama chciałaby w nim uczestniczyć, chociaż bardziej od tej technicznej strony.

— Cześć, słonko — usłyszała od drzwi i spojrzała z zdziwieniem na ciemnoskórego chłopaka, który stał w wejściu z kufrem u boku i skórzaną torbą przewieszoną przez umięśnione ramię. Nie widziała go zaledwie dwa miesiące, a on zdążył urosnąć i wyprzystojnieć jeszcze bardziej. Uśmiechnęła się naprawdę szeroko, a później wstała i oplotła ramiona wkoło jego ciała, przytulając się do niego. W myślach analizowała to, jak dzisiaj wyglądał. Miał na sobie czarną koszulkę, spodnie i ciemne, wysokie buty, które naprawdę dobrze na nim wyglądały. Osobiście sądziła, że nie zaszkodziłoby mu trochę kolorów, ale postanowiła tego w żaden sposób nie komentować. Ubierał się tak, jak chciał i nic jej było do tego, nawet jeśli była jego przyjaciółką. — Jakie entuzjastyczne powitanie! — Wolną ręką przygarnął ją do siebie, ściskając na parę sekund odrobinę mocniej, a później jednocześnie odsunęli się od siebie.

— Jak tam wakacje? — spytała się, wracając na swoje miejsce. Nie spodziewała się, że chłopak zacznie opowiadać jej swoje przeżycia, jednocześnie zaczynając lokować kufer gdzieś u góry, widocznie zamierzając zostać w tym przedziale. Z uśmiechem usiadł na jedynym wolnym miejscu koło niej, aby kontynuować swoją opowieść. Przerwał, gdy w drzwiach stanęła Pansy oraz Dafne, a za nimi uśmiechnięty Malfoy. Prawdopodobnie gdzieś z boku stała również jego świta. — Cześć wszystkim. Potrzebujecie czegoś?

— Widzę, że nasza podróż do Hogwartu będzie w tym roku niezwykle ciekawa — zaśmiała się wesoło Pansy wchodząc do przedziału i siadając na jedynym wolnym miejscu przy oknie, a reszta rozlokowała się na innych miejscach. Lyssa westchnęła cicho, opierając łokieć na stoliku i wygodniej się rozsiadając. Musiała przyznać stuprocentową rację swojej koleżance z klasy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro