Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟳: wczesnoporanna skrucha


— Hej — mruknęła cicho, gdy zaraz po wejściu do Pokoju Wspólnego, zastała swojego przyjaciela, który siedział na kanapie tuż obok kominka, opatulony w szary, kraciasty koc i wpatrywał się w dogasający ogień. Podniósł wzrok, a później uśmiechnął się lekko, chociaż widziała po nim, że był naprawdę zmęczony. Cały wczorajszy wieczór dał się im wszystkim we znaki, rozbijając ich paczkę na drobny mak. Chciałaby, aby Dafne nigdy nie wymyśliła sobie związku z Blaisem, Pansy dalej bezgranicznie jej ufała, Malfoy nie patrzył bykiem na wszystkich wkoło poza nią, a i żeby Zabini w końcu ułożył sobie życie z kim chce, bez fali krytyki, która na niego spadała. Bo to, że tu siedział, świadczyło jedynie o tym, że chłopaki z jego dormitorium nie pozwolili mu w nim nocować za przyprowadzenie Weasley. Było jej go szkoda, dlatego usiadła w niedalekiej odległości, zaklęciem sprawiając, że płomień na nowo buchnął z paleniska. — Jak tam Ginny? Wyglądała tak, jakby radziła sobie z tym nie najgorzej, ale słowa Draco dotknęłyby chyba każdego, nieważne jak twardy byłby.

— No fajerwerków nie było. Tak szczerze, to całą noc zastanawiałem się po co pobijała do mnie w pociągu, skoro jestem tylko obślizgłym gadem. To był cytat, niestety. Oczywiście cały ten związek skończył jeszcze tego samego dnia — zaśmiał się słabo, a ona utkwiła wzrok w swoich palcach, w których obracała różdżkę. Nie umiała pocieszać ludzi, sprawiać, że na nowo się uśmiechną i będzie tak jak dawniej, a nawet lepiej. To było zupełnie nie w jej stylu, dlatego teraz wolała siedzieć w ciszy, zamiast powiedzieć coś głupiego. Przysunęła się do niego bliżej, kładąc głowę na jego ramieniu, a on westchnął głośno. — Chyba się wygłupiłem. Przeproszę dzisiaj wszystkich i powiem, że dolała mi eliksiru miłosnego. To powinno załatwić sprawę, chociaż trochę minie, zanim mi wybaczą. Ale uroczyście przysięgam, że nigdy więcej nie będę brać się za dziewczyny zza Slytherinu. Uczę się na błędach. A tobie jak minął wieczór? Słyszałem, że był całkiem udany. 

— Wczorajszy dzień był okropny, wręcz chciałabym o nim definitywnie zapomnieć. Dafne ma te swoje durne wymysły, więc szuka sposobu, żeby dopierdzielić mi jak najbardziej, co najczęściej jej nie wychodzi, ale większość kolacji zastanawiałam się o co jej chodziło, gdy mówiła mi, że jestem żałosna. Jak się okazało, po prostu kolejna laska zakochała się w moim przyjacielu i robi sobie ze mnie wroga, zupełnie bez powodu. Dodatkowo nastawiła Pans przeciwko mnie, więc oczywiście musiałam obłożyć całe łóżko zaklęciami ochronnymi, żeby nie wykręciły mi jakiegoś okropnego żartu. Dodatkowo spiłam się jak szewc, a Draco nie wysłuchał mojego cudownego monologu, bo zasnął. On naprawdę okropnie chrapie! — prychnęła cicho Lyssa, a Zabini zaśmiał się pod nosem. W pierwszej i drugiej klasie mieli wspólne dormitorium, jednak w trzeciej klasie, zupełnie nagle, Draco dostał osobny pokój, w którym spał. W każdym razie, doskonale wiedział o czym Fong mówi. — Zgadnij jednak co było w tym dniu najgorsze. Mój najlepszy przyjaciel obiecał mi przynieść wodę, ale nigdy jej nie dostałam. Myślisz, że mógłby zrewanżować się teraz, bo tak przypadkiem mam kaca i czuję w ustach co najmniej pustynię Gobi, która powoli zaczyna dorównywać Saharze.

Zabini zaśmiał się, słysząc jej przesłodzony i teatralny ton głosu. Cieszył się, że przy nim dziewczyna uwielbia się wygłupiać, co przy innych z ich paczki nie zdarzało się zbyt często. Z uśmiechem wyjął różdżkę, rzucając accio, by butelka wody zamknięta w kufrze, pojawiła się po kilku chwilach w jego dłoni. Podał ją Lyssie, a ta z chęcią wypiła szybko kilka naprawdę dużych łyków, a później odstawiła butelkę na ziemię. Uśmiechnęła się do niego, opierając się o kanapę i wyciągając nogi w kierunku ciepła.

— Chodź się przytul — mruknął cicho czarnoskóry chłopak, a ona z chęcią wtuliła się w jego ciepłe ciało, pozwalając obwinąć się kocem dookoła siebie. Z uśmiechem wsłuchiwała się w trzaskanie ognia, a także łagodne bicie serca towarzyszącego jej Zabiniego. Ze spokojem oparła się o niego, nie zauważając nawet, kiedy ścisnął ją odrobinę mocniej, w myślach dziękując Merlinowi za kogoś takiego jak ona.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro